To on ma zmienić Manchester United. Legenda krzyczała o szaleństwie, sam chciał rzucać robotę
Kiedy Ruben Amorim cztery lata temu przychodził do Sportingu, portugalski klub nazywany był cmentarzyskiem trenerów, a Luis Figo krzyczał, że to szaleństwo powierzać kierownicę 35-latkowi. Dzisiaj nikt nie nazwie go świeżakiem i gościem znikąd, ale Manchester United i tak sporo ryzykuje. Amorim dotąd nie pracował poza Portugalią, a nagle dostanie robotę w najtrudniejszym klubie świata.
Czas w Manchesterze zasuwa ostatnio w takim tempie jakby ktoś uruchomił taśmę produkcyjną i co sekundę kazał wypluwać nowe treści. Nie ma już miejsca na patrzenie wstecz i rozliczanie Erika ten Haga, bo na scenę wjeżdża Ruben Amorim, który zgodził się poprowadzić klub z Old Trafford i według The Times zadebiutuje w niedzielę przeciwko Chelsea. Sześć lat temu aktualny trener Sportingu latał do Anglii, by podglądać sesje treningowe Jose Mourinho. Chłonął jak gąbka analizy taktyczne z finału Ligi Europy w 2017 roku, a teraz sam dostanie zabawki do rąk i pokaże na co go stać.
Budowa fortecy
W Portugalii od dawna mówiono, że nowy Jose Mourinho stoi u bram. Amorim wyrobił sobie łatkę jednego z najzdolniejszych trenerów młodego pokolenia, gdy w 2021 roku wygrał mistrzostwo kraju. Sporting czekał na ten moment 19 lat, bo wcześniej był klubem kryzysów, w którym kibice robili burdy w ośrodku treningowym Alcochete, a ostatnie sukcesy pochodziły z czasów, gdy Cristiano Ronaldo był juniorem. O Sportingu mówiono, że został na peronie, podczas gdy Benfica pomknęła w kierunku Europy. Dzisiaj ta rzeczywistość wygląda inaczej: Amorim w 2024 roku znowu wygrał mistrza, chociaż jeszcze w kwietniu musiał publicznie przepraszać kibiców, gdy negocjował z West Hamem przed hitem z Porto.
Premier League od dawna robiła na niego zakusy. Amorim świetnie wypadł w analizach Liverpoolu, gdy poszukiwali następcy Kloppa. Problemem była jednak jego upartość odnośnie systemu z trójką obrońców. “The Reds” nie chcieli pójść na ustępstwa, a zaraz potem wybrali Arne Slota. Latem mówiło się, że Amorim lekko przelicytował, bo zaczął grać na kilka frontów i ostatecznie został z niczym. Niedawno mnóstwo było spekulacji, że trafi do Manchesteru City, skoro właśnie powędrował tam jego przyjaciel i były dyrektor sportowy Sportingu, Hugo Viana. Fakt, że Pep Guardiola dalej nie określił swojej przyszłości, dał przewagę Manchesterowi United. Klub z Old Trafford wiedział, że jeśli teraz nie sięgnie po Amorima, to za chwilę może być za późno.
Jeden system
Historia Amorima jest przewrotna, bo wywindował go Sporting, choć jako piłkarz grał dla Benfiki. W latach 2008-17 jako piłkarz trzy razy wygrał tytuł na Estadio da Luz. Zawodnicy tamtej ekipy mówią, że miał charakter, ale nie miał zdrowia. Od początku był charakterny - czasem do tego stopnia, że umiał postawić się Jorge Jesusowi, gdy ten budował skład bez Portugalczyków. Zaraz po trzydziestce rozpoczął naukę w słynnym Faculdade de Motricidade Humana. Portugalia od lat szczyci się tym, że potrafi kształtować najlepszych trenerów świata. To tutaj udowodniono, że dobry szkoleniowiec nie musi mieć kariery zawodnika. Ale Amorim to akurat gotowiec: miał ponad 200 występów w lidze portugalskiej, uczył się od Paulo Bento i Leonardo Jardima. Osiem lat pracował z Jorge Jesusem.
Jeśli podpisze umowę z Manchesterem United i posprząta po Eriku ten Hagu, będzie inspiracją dla tysięcy trenerów, zaczynając od samego spodu. Amorim jeszcze w 2018 roku pracował w trzecioligowej Casa Pia. Legenda mówi, że był już blisko rzucenia tamtej pracy i zrobienia sobie przerwy, gdy przegrał dwa mecze i spotkał się z krytyką. Obiecał, że jeśli polegnie po raz trzeci, to kończy. Ale to wtedy właśnie zmienił system na grę z trójką obrońców. Stał się niepokonany i od tego momentu w ogóle nie oglądał się za siebie. Trafił do rezerw Bragi, a po zwolnieniu Sa Pinto dostał stery pierwszej drużyny i już w piątym meczu wygrał Puchar Ligi. Miał na rozkładzie Sporting, Porto i Benficę. Poza tym fantastycznie umiał opowiadać o piłce.
Król konferencji
Amorim od lat mówi, że jego idolem jest Jose Mourinho, który zawsze miał łatkę złotoustego i uwielbiał droczyć się z dziennikarzami. Alex Ferguson powiedział kiedyś: “Bez względu jaki wykręcisz wynik, musisz wyjść z konferencji prasowej jako zwycięzca” i tę filozofię stosuje też 39-latek z Portugalii. Od Ten Haga różni go to, że nie miota się w swoich sądach i ma określoną piłkarską tożsamość. Nie jest też tym, który dzieli szatnię. Chociaż to oczywiście się może zmienić, bo inną skalą wyzwania jest prowadzenie Sportingu, a inną Manchesteru United. Erik ten Hag też przecież parę lat temu podrzucany był pod sufit. Wieczne pretensje i palący się grunt pod nogami sprawił, że dwa lata później nie było chętnych, by go łapać.
Manchester ryzykuje tak samo jak ryzykował Sporting, gdy pierwszy raz w historii zapłacił klauzule 10 mln euro, by wykupić Amorima z Bragi. Nawet Jose Mourinho nie miał takiej etykietki cenowej, kiedy Real Madryt wyciągał go z Interu. Nowy trener zaraz potem stanął na ambonie na tle bramy 10A, słynnej pozostałości po starym Jose Alvalade i przemawiał jak prezydent, na tle dwóch lwów i flagi Portugalii. Energiczna, ale nieskomplikowana komunikacja jest jego mocną stroną. Nie powinien mieć też problemów z angielskim, bo włada nim dobrze, zresztą kurs trenerski lata temu robił w Irlandii Północnej, bo w Portugalii nie było dla niego miejsca.
Moc sprzątania
Sporting Amorima to zespół, który świetnie wychodził spod pressingu. W poprzednim sezonie strzelił aż 96 goli w lidze, o 19 więcej niż druga Benfica i o 33 więcej od kolejnego w tabeli Porto. To była maszyna z Viktorem Gyokersem, który jeszcze lepiej wszedł w obecny sezon. Wydaje się, że Manchester United, którego największym problemem jest skuteczność, jak najszybciej powinien wykorzystać lizbońskie relacje i ruszyć po Szweda. Amorim wypromował takich graczy jak Manuel Ugarte (sprzedaż do PSG), Matheus Nunes (Wolves), Pedro Porro (Tottenham) albo Nuno Mendes (PSG). Cała czwórka razem dała zarobić Sportingowi ponad 160 mln euro. A gdyby dodać do tego jeszcze Joao Palhinhę (transfer do Fulham), to suma ta podeszłaby blisko 200 mln.
Amorim nie narzekał na transfery, tylko obserwował potencjał graczy i wyciskał z nich więcej. Tego potrzebuje też teraz Manchester United, bo przecież Erik ten Hag dostawał nowych graczy i nikt nie powiem, że lepił ze słabego materiału. Portugalczyk będzie siódmym trenerem Manchesteru od czasu odejścia Alexa Fergusona w 2013 roku. Przejmuje zespół na 14. miejsce w tabeli i na 21. w Lidze Europy, co pokazuje, że jest tutaj trochę do sprzątania.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.