To on ma zastąpić Ter Stegena w Barcelonie. "75 mln euro? Ja bym tyle dał"

To on ma zastąpić Ter Stegena w Barcelonie. "75 mln euro? Ja bym tyle dał"
ANP / pressfocus
Mateusz - Jankowski
Mateusz Jankowski14 Nov · 19:00
Uczeń Ikera Casillasa, fan Vitora Baii, możliwy następca Marka-Andre ter Stegena. Nazwiska wielkich bramkarzy łączy postać kolejnego przedstawiciela tej grupy. Jest nim rewelacyjny Diogo Costa, reprezentant Portugalii.
Podczas październikowego zgrupowania nie miał wiele do roboty w meczu z Polską. Teraz przyjechał na kadrę po srogiej porażce 1:4 z Benfiką. W sumie w tym sezonie wpuścił 19 goli w 16 spotkaniach. Ktoś mógłby spojrzeć z boku i pomyśleć, że ma do czynienia z bramkarzem co najwyżej przeciętnym. Pozory mylą. Diogo Costa w ostatnich miesiącach już potwierdził, że jest jednym z najlepszych fachowców na swojej pozycji. Z FC Porto zdobył furę trofeów na krajowym podwórku, podczas EURO 2024 został największym bohaterem Portugalii. Spisuje się tak dobrze, że najpewniej już w przyszłym roku wyfrunie ze “smoczego” gniazda. Kierunek? Potencjalnie Barcelona.
Dalsza część tekstu pod wideo

Zabieraj tę rękawice

“Duży na bramkę”. Taka lub przynajmniej podobna zasada funkcjonuje na podwórkach w każdym zakątku świata. Identyczne słowa mógł usłyszeć młody Diogo Costa, co zupełnie mu się nie spodobało. Futbolem zafascynował się bowiem za sprawą takich graczy, jak Pedro Pauleta, Luis Figo czy Nuno Gomes. On sam marzył o zdobywaniu bramek, a nie ratowaniu drużyny przed ich utratą.
- Diogo był wyższy niż wszystkie pozostałe dzieciaki. Chciałem, żeby sprawdził się jako napastnik i bramkarz. Na obu pozycjach radził sobie dobrze, ale między słupkami dawał więcej, więc tam go wystawiałem. Po pierwszych treningach na bramce dostawałem jednak telefony od jego dziadka, który mówił, że mały płakał, bo nie chciał być golkiperem. Marzył o strzelaniu goli - opowiedział dla TVGuia.pt Adilio Pinheiro, trener i założyciel małego klubu Pinheirinhos de Ringe, w którym Costa stawiał pierwsze kroki.
- W dzieciństwie nie myślałem zbyt wiele o byciu bramkarzem. Początkowo sam lubiłem strzelać gole. Ale pewnego dnia zmieniono mi pozycję, przetestowano mnie w roli golkipera i poszło bardzo dobrze - to już słowa samego zainteresowanego.
Kluczowa okazała się rola dziadka, który w zapętleniu puszczał młodemu Diogo popisy Vitora Baii. Obecny reprezentant Portugalii znał na pamięć występy golkipera z legendarnego sezonu 2003/04, w którym Porto sensacyjnie zdobyło Ligę Mistrzów. Costa w końcu dał się namówić na grę między słupkami, a nie na szpicy. I praktycznie od początku kariery pokazywał, że może pójść w ślady legendy. Najpierw został mistrzem Europy do lat 17 i 19. Podczas tego pierwszego turnieju stracił zaledwie jednego gola w sześciu meczach.
- Od pierwszego dnia wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z wyjątkowym zawodnikiem, to sportowiec urodzony do rywalizacji na najwyższym poziomie. Już w wieku 13 lat wykazywał się zaskakującym spokojem i opanowaniem, pod względem rozwoju wyprzedzał wszystkich rówieśników. Umiał słuchać, a przede wszystkim miał ponadprzeciętny talent, dar. Nie ma żadnej tajemnicy, zawsze był doskonały w sytuacjach jeden na jeden z rywalami, ma wrodzone wyczucie czasu przy dośrodkowaniach. Z biegiem lat przyzwyczaił się do gry z wysoko ustawioną linią obrony, nabył umiejętność komunikacji z partnerami i czytania gry. Wady? Kiedy go spotkałem, początkowo był nieco zbyt powolny w podejmowaniu decyzji, ale to wszystko zostało naprawione - zachwalał Bino, były trener młodzieżówek Porto, w rozmowie z Maisfutebol.pt.
W 2019 roku Costa sięgnął ze “Smokami” po młodzieżową Ligę Mistrzów. W tym samym czasie zaczął regularnie trenować z pierwszą drużyną. Poznał wówczas nie byle kogo, bowiem samego Ikera Casillasa. I od razu zszokował go dojrzałością i poziomem przygotowania. Jeden z najlepszych bramkarzy w historii od razu dostrzegł, że ma do czynienia z idealnym kandydatem na swojego następcę.
- Ten chłopak jest fenomenem, będzie wielkim bramkarzem. Widzę w nim gigantyczny potencjał, to przyszła gwiazda - mówił pięć lat temu Casillas, przywoływany przez dziennik AS.

Mocny start

- Iker to legenda, każdego dnia uczyłem się od niego czegoś nowego. Szlifowałem umiejętności techniczne, ale przede wszystkim liczyła się jego mentalność. On sam powtarzał: "Mam już grubo ponad 30 lat, ale wciąż się uczę". To dla mnie wzór. Też staram się cały czas uczyć i poprawiać, uważam, że nadal nie osiągnąłem życiowej formy - podkreślił niedawno Costa na antenie BBC Sport.
W 2020 roku Casillas musiał zakończyć karierę z powodu problemów kardiologicznych. Sergio Conceicao wolał wówczas postawić na doświadczonego Agustina Marchesina, którego sprowadzono z Club America za 7,7 mln euro. W dwóch kolejnych sezonach Costa sporadycznie pojawiał się na murawie. Jego konkurent nie dawał bowiem powodów do odsunięcia go od składu. Działacze Porto wiedzieli jednak, że w perspektywie długoterminowej warto zaufać diabelnie utalentowanemu wychowankowi, a nie leciwemu weteranowi. Zmiana hierarchii między słupkami przebiegła w modelowy sposób. Diogo wskoczył do bramki i odegrał kluczową rolę w mistrzowskim sezonie 2021/22. Zachował wówczas 15 czystych kont, ekipa z Estadio do Dragao zdominowała ligę, tracąc tylko 22 gole. Już wtedy wiadomo było, że Iker miał stuprocentową rację, zachwalając umiejętności młodszego kolegi.
- Diogo to doskonały profesjonalista, jest bardzo zaangażowany, każdego dnia wykazuje chęć do nauki. Krytykowano mnie, kiedy postawiłem na niego kosztem Marchesina, którego oczywiście cenię i uważam, że bardzo nam pomógł. Ale nie wahałem się, podejmując decyzję - mówił dwa lata temu Sergio Conceicao.
W rozgrywkach 2022/23 Costa znów utrzymywał się na spektakularnie wysokim poziomie. Został pierwszym bramkarzem w historii, który obronił rzuty karne w trzech kolejnych meczach Ligi Mistrzów. W fazie grupowej zatrzymał kolejno Patrika Schicka, Kerema Demirbaya i Noa Langa. Co więcej, w rywalizacji z Bayerem Leverkusen dołożył jeszcze asystę przy trafieniu Galeno. W ten sposób pokazał, że zasłużył na to, aby przejąć numer 99, który wcześniej należał do Vitora Baii.

Rehabilitacja

Costa wraz z Porto sięgnął już po dziewięć trofeów na krajowym podwórku. Największą wizytówką jego kariery są jednak występy w reprezentacji. I trzeba podkreślić, że początki na tym polu nie należały do udanych. W debiucie na wielkim turnieju po prostu zawalił. Miało to miejsce na mundialu w Katarze, który Portugalia zakończyła na ćwierćfinale. W pierwszym meczu fazy grupowej podopieczni Fernando Santosa ledwo pokonali Ghanę 3:2. Bramkarz rozegrał wówczas słabiutkie zawody. W kolejnych spotkaniach z Koreą Południową czy Marokiem również nie był taką ostoją, jak w Porto.
- W trakcie mistrzostw świata nie byłem w swoim najlepszym momencie. Wiem o tym, ale wyciągnąłem wnioski z popełnionych błędów. Teraz dam z siebie wszystko, aby pomóc reprezentacji, jestem doskonale przygotowany - podkreślał przed tegorocznym EURO na łamach portalu Record.
Praktycznie wszyscy piłkarze lubują się w wypowiedziach o wyciąganiu wniosków. W tym przypadku nie była to jednak czcza gadanina. Podczas ostatnich mistrzostw Costa był już zupełnie innym zawodnikiem niż w Katarze. Emanował pewnością siebie i siłą mentalną. Osobiście uchronił Portugalię przed historyczną kompromitacją, jaką byłoby odpadnięcie ze Słowenią w 1/8 finału. W serii rzutów karnych zatrzymał Josipa Ilicicia, Jure Balkoveca i Benjamina Verbicia. Po raz pierwszy w historii EURO bramkarz obronił trzy karne w konkursie jedenastek. Przy czym warto dodać, że ekipa Roberto Martineza w ogóle mogła do niego przystąpić, ponieważ wcześniej bramkarz wygrał pojedynek sam na sam z Benjaminem Sesko. To był występ kompletny. Po prostu nie dało się lepiej. 10/10.
- Oczywiście, że przed meczami oglądam filmiki z zawodnikami, którzy będą wykonywać karne, staram się korzystać ze wszystkich metod, które mogą mi pomóc. Ale kiedy przychodzi już ten moment, liczy się głównie instynkt. To dzięki niemu mogę podjąć odpowiednią decyzję. Czuję się wspaniale, takie mecze są najtrudniejsze, wiesz, że jesteś lepszy od rywala, ale musisz to wykorzystać. Cieszę się z sukcesu całego zespołu - powiedział po tamtym popisie.
- Diogo to najbardziej kompletny bramkarz świata. Ma wszystko. Jest w najlepszym momencie kariery, wszyscy pomagamy mu nadal kształtować charakter. Wciąż rozwija się pod kątem fizycznym i mentalnym - przyznał dla Renascenca Luis Miguel, trener bramkarzy Porto. - Liczba obronionych karnych nie jest przypadkiem. To ma związek z jego stalowymi nerwami. Rywale to wiedzą, przez co czują jeszcze większą presję, kiedy stają naprzeciwko niego. Diogo ma umiejętność sprawienia, żeby przeciwnik zwątpił we własne umiejętności. To fantastyczny golkiper. Czy inne kluby powinny zapłacić za niego 75 mln euro? Ja bym tyle dał za bramkarza na co najmniej dziesięć sezonów - wtórował dla magazynu A Bola Diamantino Figueiredo, który prowadził Costę przez siedem lat.

Jak wytresować Smoka

Costa zaczyna powoli przerastać Porto. Od czterech lat jego liczba wpuszczonych bramek jest niższa w porównaniu ze wskaźnikiem oczekiwanych goli. Zdecydowanie najlepszy był sezon 2022/23, kiedy według statystyk uchronił “Smoki” od utraty ponad sześciu trafień. W bieżących rozgrywkach współczynnik w samej lidze portugalskiej wynosi 2,5 na plusie. Do tego trzeba pochwalić jego umiejętności w zakresie dystrybucji piłki. W każdym z trzech poprzednich sezonów notował ponad 1200 podań, utrzymuje skuteczność długich piłek na poziomie ponad 50%.
- Staram się być możliwie jak najbardziej kompletnym bramkarzem. Nie chcę tylko bronić karnych i dobrze grać nogami. Chcę wychodzić przed pole karne, zbierać wszystkie piłki przy dośrodkowaniach. Po prostu chcę robić różnicę przez cały mecz, nie tylko podczas szczególnych momentów, jakimi są karne - zaznaczył w rozmowie z Nizaarem Kinsellą.
Umiejętności i styl gry sprawiają, że 25-latek perfekcyjnie wpisuje się w profil bramkarza poszukiwanego przez Barcelonę. Wicemistrzowie Hiszpanii potrzebują gracza, który byłby pierwszym rozgrywającym i ostatnią deską ratunku. Nic dziwnego, że Katalończycy już rozpoczęli wstępne działania, mając na uwadze niepewny poziom poważnie kontuzjowanego Ter Stegena, krótki kontrakt Wojciecha Szczęsnego i chwiejną jakość Inakiego Peni. Niedawno Jorge Mendes, doskonały przyjaciel Joana Laporty, miał spotkać się z Deco, aby omówić przyszłość kilku piłkarzy, w tym właśnie Costy. Lato przyszłego roku bywa wskazywane jako idealny moment na to, aby bramkarz opuścił Estadio do Dragao i postawił kolejny krok w karierze. Problemem pozostaje klauzula odstępnego wynosząca 75 mln euro. Trudno wyobrazić sobie, aby “Blaugrana” dysponowała takim budżetem na jakąkolwiek pozycję, a na pewno nie na golkipera. Jeśli jednak “Barca” miałaby już ściągnąć jakąś gwiazdę, to najpewniej właśnie ze stajni Mendesa.
- Porto to klub, który kocham, tutaj nauczyłem się wszystkiego. Nie miałbym nic przeciwko, mogąc spędzić tu całą karierę, to na pewno byłby zaszczyt. Ale wszyscy wiemy, jakie jest życie piłkarza, nie możesz niczego obiecywać, ponieważ nie wiesz, co przyniesie jutro - opowiedział Costa dla Revista Dragoes.
W dzieciństwie nudziło go bronienie dostępu do bramki. Dziś według portalu Transfermarkt jest ex aequo z Giorgim Mamardaszwilim najbardziej wartościowym golkiperem świata (obaj wyceniani na 45 mln euro). W przyszłym roku fenomenalnie spisujący się Gruzin niedługo opuści Hiszpanię, aby podbić Liverpool. Liczba topowych bramkarzy w La Liga musi się jednak zgadzać. Dlatego Barcelona powinna zrobić wiele, aby pozyskać bohatera Portugalii.

Przeczytaj również