To on ma stworzyć nowy Manchester City. Człowiek-cień, Guardiola czeka. "Potrafi zdziałać cuda"

To on ma stworzyć nowy Manchester City. Człowiek-cień, Guardiola czeka. "Potrafi zdziałać cuda"
screen youtube
Patryk - Idasiak
Patryk Idasiak05 Nov · 12:19
Nie lubi blasku reflektorów i woli pracować spokojnie w gabinecie. Sporting traci w jednym momencie serce i duszę, czyli trenera Rubena Amorima oraz dyrektora sportowego Hugo Vianę. Obaj odpowiadali za erę sukcesów i chcą postawić duży krok w karierze. Viana w Manchesterze City będzie musiał zastąpić na stanowisku legendę. Amorim ma trochę łatwiej, bo… w United gorzej być nie może.
Hugo Viana zna angielskie boiska. Jego trochę zapomnianym epizodem w życiu jest reprezentowanie Newcastle na początku XXI wieku. Spędził tam dwa sezony, ale trudno powiedzieć, żeby czymś specjalnym się zaznaczył. Był wtedy nastolatkiem i przyznał, że nie był gotowy na taki ruch. Pakę NUFC miało wtedy ogromną - Alan Shearer, Kieron Dyer, śp. Gary Speed, Craig Bellamy.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po 20 latach Viana wróci do Anglii w zupełnie innej roli.

Zastąpić legendę

Zastąpić Txikiego Begiristaina na pozycji dyrektora sportowego? To zadanie tak trudne jak zastąpienie na stanowisku trenera Pepa Guardioli. Txiki jest w Manchesterze City od 12 lat. To on przeprowadził największy transfer w historii - ściągnął tu Guardiolę. W ostatnim czasie zdarzały się przepalone transfery, a skład nie został dostatecznie wzmocniony. Ale Pep od lat współgrał ze swoim przyjacielem. Wiele razy maskował to różnymi wariacjami taktycznymi - typu Ilkay Guendogan jako defensywny pomocnik, Bernardo Silva przesunięty do środka pomocy, Fernandinho grający jako środkowy obrońca, Ołeksandr Zinczenko czy Fabian Delph jako nowi lewi obrońcy, Julian Alvarez zastępujący w roli Kevina De Bruyne. Dzięki geniuszowi trenera praca Txikiego Begiristaina jest dużo lepiej postrzegana. W zasadzie to nigdy nie było między nimi żadnych napięć, konfliktów. To nietypowa sytuacja. Pep zawsze mówił, że ma odpowiedni skład, choć często tak nie było, ale przecież nie przyzna, że wiele tych sytuacji nadrabiał swoim geniuszem taktycznym.
Trudno przewidzieć, że w jednym momencie wypadnie ci czterech skrzydłowych, ale już łatwiej, że Rodri nie jest maszyną. A mimo tego Hiszpan kompletnie nie ma zastępcy. Niemniej, Begiristain sprowadził Erlinga Haalanda, Kyle'a Walkera, Raheema Sterlinga, Rubena Diasa, Guendogana i De Bruyne, a więc postacie fundamentalne - dobierane też charakterologicznie. Wielkim przykładem jest Rodri. W pierwszym sezonie irytował zagraniami, tracił piłkę, grał wolno, jednak jego potencjał został oceniony wzorowo. Dziś to najlepszy piłkarz świata, zdobywca Złotej Piłki. Pomocnik, który potrafi wszystko.
Jakby więc nie patrzeć - Hugo Viana stoi przed zadaniem zastąpienia klubowej legendy. Kogoś, kto również popełniał błędy, lecz jego praca i wizja była spójna z tą Pepa Guardioli.
- Część mnie odchodzi. Mój przyjaciel, architekt, który stworzył jedną z najlepszych drużyn w Barcelonie i tutaj - w Manchesterze. Osobiście będzie mi go bardzo brakowało. Uczynił mnie zrównoważonym w tej pracy. Jestem tak energiczny, a kiedy przegrywamy, to chcę wszystko zniszczyć. On zawsze mówił: “zatrzymaj się na chwilę” - opowiadał po ogłoszeniu jego odejścia Pep.

Człowiek-cień

Kiedy Txiki Begiristain przyszedł do Manchesteru City, to klub ten miał na koncie trzy mistrzostwa Anglii. Teraz ma na koncie dziesięć, czyli 12-letnia kadencja Katalończyka obfitowała aż w siedem. Kluczem było jednak przełomowe zwycięstwo w Lidze Mistrzów, wielkie pragnienie w Manchesterze.
Także Hugo Viana wszedł do zespołu, który rozpoczynał swoją erę zwycięstw i on niejako pomógł ją osiągnąć. Sporting tak długo czekał na mistrzostwo kraju, że gole strzelał wtedy jeszcze Mario Jardel. To Viana oraz trener Ruben Amorim przerwali 19-letnią dominację i duopol FC Porto oraz Benfiki.
Portugalia jest jednym z tych krajów, w którym nadal rozgrywa się Puchar Ligi, co pozwala na zdobycie dodatkowego trofeum. Za kadencji Viany zdarzyło się to dwukrotnie. Raz również udało się triumfować w dużo bardziej prestiżowym Pucharze Portugalii. No i było też drugie mistrzostwo, wywalczone w sezonie 2023/24. Viana odegrał w tych sukcesach kluczową rolę. Gdyby nie on, to nie byłoby żadnego Rubena Amorima i żadnej nowej ery Sportingu.
- Viana wielokrotnie udowadniał, że potrafi zdziałać cuda. Musimy pamiętać, że walczymy z klubami, które są od nas silniejsze finansowo, więc musimy włożyć o wiele więcej wysiłku, przedstawić nasz projekt i pokazać nasze osiągnięcia na rynku transferowym - mówił o nim Amorim. W Portugalii mówi się o Vianie per człowiek-cień, bo niezbyt się z tym wszystkim obnosi, a jest całkowicie sfokusowany na pracy.
Trener Domingos Paciencia w rozmowie z BBC Sport przyznał, że Viana to nie jest typ, który chce się pokazywać na ściankach, chełpić sukcesem, zabierać głos, być charyzmatycznym liderem. Najlepiej czuje się właśnie w ciszy. Paciencia dodaje, że taki styl pracy dyrektora sportowego na pewno nie ulegnie zmianie. Viana będzie pracował dla trenera i zespołu. Nie jest to dominator, który wszystko wie najlepiej i to jego pomysły muszą być realizowane. Pep Guardiola nie może się już doczekać rozmowy z nim, co potwierdził na konferencji przed wtorkowym meczem Sporting - City.

To on postawił na Amorima

10 milionów euro. Tyle wynosiła klauzula Rubena Amorima w Bradze. Należało ją wpłacić, żeby wyciągnąć trenera z mniejszego klubu. Jak mu tam szło? Popracował jedynie... 13 spotkań, ale odcisnął w tym czasie tak wielkie piętno na ten zespół, że większego się nie dało. Zaznaczył swój styl gry. Zwyciężył w Pucharze Ligi. Niby tylko tyle meczów, a zdążył Sporting i FC Porto ograć taktycznie dwukrotnie - po razie w lidze i po razie w Pucharze Ligi. Do tego pokonał też Benfikę i zanotował serię siedmiu zwycięstw z rzędu na samym starcie. Błyszczący w tamtej ekipie Trincao trafił potem do FC Barcelony za 31 mln euro.
Sporting z jednej strony ryzykował, bo brał człowieka z bardzo małym doświadczeniem na ławce trenerskiej, a z drugiej Hugo Viana wiedział co się święci i czuł, że to odpowiedni kandydat. Miał w tym wielkie poparcie prezesa Sportingu Frederico Varandasa. Sporting nie czekał do końca sezonu i wyciągnął Amorima już w marcu. - Jedyną osobą z klubu, która popierała mnie w tym pomyśle, był Viana - przyznał później Varandas.
Viana tak naprawdę myślał o sprowadzeniu Amorima do Sportingu już kilka miesięcy wcześniej, początkowo do drużyny B. Tylko że ten wtedy pełnił taką rolę w Sportingu Braga B. Kilka miesięcy pracy w pierwszym zespole wystarczyło jednak, by tak urósł w hierarchi, że od razu stał się przymierzany do pierwszej drużyny Sportingu. Większość osób decyzyjnych w klubie uznawała to za szaleństwo, ale Varandas i Viana postawili na swoim. I to oni mieli rację.
Drogi obu budujących sukcesy jednego klubu skrzyżują się w derbowej rywalizacji w Manchesterze i to błyskawicznie, bo przecież Viana także zaczyna już pracę. Będzie przypatrywał się, czym zajmuje się Txiki Begiristain. Panowie pozostaną jednak dobrymi kumplami. Bardzo podobnie było z Sergio Aguero, który z kolegi klubowego stał się nagle derbowym rywalem Davida de Gei. Strzelał mu wiele goli, ale wciąż pozostawali dobrymi kumplami z czasów Atletico, dlatego spędzali razem sporo czasu prywatnie.

Wybitne ruchy transferowe

Sporting musi mądrze zarządzać zasobami i to właśnie rozwijając odpowiednich piłkarzy, udało mu się zostać konkurencyjnym w kraju i wyrobić sobie markę klubu, który oddaje gotowych zawodników do wielkich klubów. Viktor Gyokeres to jest absolutny majstersztyk. Sprowadzony za ponad 20 milionów euro z Coventry City, a odejdzie prawdopodobnie za pięć razy tyle, bo Sporting nie jest na tyle głupi, by puścić go za mniej niż 100 mln. Były jednak inne świetne ruchy Hugo Viany - na przykład prawy obrońca Pedro Porro, który został najpierw wypożyczony, a później wykupiony za drobne, nawet nie 10 mln. W tej chwili może nie jest w takiej formie, ale rok temu można go było nazwać nawet najlepszym prawym defensorem Premier League. Tottenham zapłacił za niego 5 mln za wypożyczenie i zobligował się wykupić go za 40 mln euro. Doskonały interes Sportingu.
Manuel Ugarte został sprzedany do Paris Saint-Germain, gdzie się zagubił i nie potrafił odnaleźć formy, lecz u Rubena Amorima był prawdziwym bulterierem środka pola. Teraz ten będzie próbował odbudować go na Old Trafford. Ile kosztował pomocnik, gdy trafiał do Sportingu? Oficjalnie kwota nie została ujawniona, lecz na przykład "O Jornal Economico" podawał, że w Lizbonie zapłacili za Ugarte 10 mln euro, przy czym od razu została mu wpisana klauzula 60 mln. Z tym, że poprzedni klub, Famalicao, otrzymało też pokaźny procent od sprzedaży zawodnika do PSG - około 18 mln euro. Kolejny świetny deal.
Joao Palhinha to też piłkarz, który robił furorę jako wymiatacz w środku pola, król odbiorów. W Sportingu nie otrzymywał szans, postawił na niego dopiero Amorim, który znał go z Bragi, gdzie Palhinha grał na wypożyczeniu. I tutaj znów majstersztyk Hugo Viany - Sporting nie puścił pomocnika za drobniaki do Al-Nassr czy CSKA Moskwa, widząc w nim większy potencjał. Skończyło się tym, że zbudowany przez Amorima piłkarz trafił do reprezentacji, a za 20 mln funtów kupiło go Fulham.
To tylko kilka przykładów, bo mądrych ruchów było jeszcze więcej. Nowa era w Manchesterze zapowiada się ekscytująco. I City, gdzie stery dyrektorskie przejmuje Hugo Viana, i United, gdzie na ławce trenerskiej zamelduje się Ruben Amorim. Sporting wychował duet, który może sporo namieszać na scenie Premier League.

Przeczytaj również