To może być najtrudniejszy rywal Polski na EURO 2024. "Przerasta oczekiwania, kandydat na czarnego konia"

 To może być najtrudniejszy rywal Polski na EURO 2024. "Przerasta oczekiwania, kandydat na czarnego konia"
Adam Starszynski/Pressfocus
Reprezentacja Polski poznała potencjalnych rywali na przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Los tym razem nie oszczędził biało-czerwonych, którzy po ewentualnym awansie zmierzą się z samymi czołowymi zespołami. Zwłaszcza, że najtrudniejszym przeciwnikiem wcale nie muszą być uznani potentaci.
Grupa D. Francja, Holandia, Austria, zwycięzca ścieżki A w barażach. Dzisiejsze losowanie z perspektywy Polski miało jedynie charakter czysto teoretyczny. Biało-czerwoni muszą skupić się wyłącznie na barażach, ponieważ Estończycy, a następnie Finowie lub Walijczycy z pewnością tanio skóry nie sprzedadzą. Mimo wszystko zespół Michała Probierza wie już, na czym stoi w kontekście potencjalnego awansu. Tym razem fortuna nie uśmiechnęła się do nas, jak w przypadku losowania grup EURO 2012 czy ostatnich eliminacji. Pamiętajmy jednak, że korzystny układ kulek zwykle poprzedzał piłkarskie tragedie w postaci odpadnięcia z Grecją, Rosją i Czechami lub niedawnej kompromitacji z Mołdawią. Teraz Robert Lewandowski i spółka mogą znaleźć się w grupie, gdzie już nikt nie będzie oczekiwał pewnego awansu, pięknego stylu i dobrych wyników. I niewykluczone, że ten brak presji okaże się wielkim atutem po ewentualnym przebrnięciu baraży.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kandydat na czarnego konia

Zanim poświęcimy uwagę reprezentacjom Holandii i Francji, warto przyjrzeć się tej trzeciej drużynie z grupy D, która na papierze w największym stopniu znajduje się w zasięgu Polski. Trzeba jednak od razu podkreślić, że w ostatnich miesiącach Austriacy prezentują znacznie, ale to znacznie wyższy poziom w porównaniu z biało-czerwonymi. Kiedy my żyliśmy złudnymi nadziejami i matematycznymi szansami na awans, podopieczni Ralfa Rangnicka zrobili swoje w bardzo wymagającej grupie. Austria zdobyła aż 19 punktów w ośmiu meczach eliminacyjnych z Belgią, Szwecją, Azerbejdżanem i Estonią. Do tego na ostatnim zgrupowaniu pokonała Niemców 2:0 w prestiżowym sparingu. Projekt byłego trenera Manchesteru United na razie przerasta najśmielsze oczekiwania.
Austria pokazuje, że cierpliwość w reprezentacji może okazać się kluczem do sukcesu. Kadencja Rangnicka rozpoczęła się bowiem od czterech porażek w sześciu pierwszych spotkaniach i spadkiem do grupy B Ligi Narodów. Niemiecki trener przygotował jednak drużynę na znacznie ważniejszy cykl, jakim były eliminacje do EURO. W nich Austriacy ponieśli zaledwie jedną porażkę i to 2:3 po zaciętym boju z faworyzowaną Belgią.
Przepis na sukces? Doskonale zbalansowana druga linia, w której imponują liderzy w osobach Marcela Sabitzera czy Konrada Laimera. Obaj w eliminacjach brali udział przy łącznie ośmiu bramkach. Dodatkowo selekcjoner zwraca szczególną uwagę na grę w obronie. Austria w ośmiu spotkaniach eliminacyjnych straciła tylko siedem goli. Sforsowanie ich zasieków naprawdę nie należy do najłatwiejszego zadania. Zwłaszcza, że ekipa ta potrafi narzucić rywalom swój styl gry. Przy okazji wspomnianej porażki z Belgią miała wówczas wyższe posiadanie piłki i niemal dwukrotnie lepszy wskaźnik oczekiwanych goli. Austria umie zagrodzić dostęp do własnej bramki, przejąć kontrolę i zmaksymalizować swoje atuty.
- Niemcy tracą teraz za dużo goli. Dziś stracili dwa i minęło już sporo czasu odkąd zdołali zachować czyste konto. Nie wtrącam się w pracę Juliana Nagelsmanna, ale jeśli traci się po dwie, trzy bramki na mecz, to trudno jest odnosić zwycięstwa - mówił Rangnick na antenie “Sky Sports” po niedawnym zwycięstwie nad Niemcami.

Zdecydowani faworyci

Z perspektywy Polski najgorszą wiadomością jest znalezienie się w grupie, w której wylądowała również Francja. Nie ulega wątpliwości, że “Trójkolorowi” będą szukali odkupienia po fatalnych mistrzostwach Europy. Zdobycie srebrnego medalu w Katarze nie zabliźniło ran powstałych po wstydliwym odpadnięciu ze Szwajcarią na poprzednim czempionacie. Najwięcej do udowodnienia będzie miał Kylian Mbappe, który szczególnie zawiódł podczas EURO 2020. Nie strzelił wówczas ani jednego gola i na domiar złego zmarnował decydującą jedenastkę w konkursie rzutów karnych z Helwetami. Możemy tylko wyobrażać sobie, z jak wielką dawką motywacji napastnik podejdzie do niemieckiej imprezy.
Przypomnijmy jednak, że niemal dokładnie rok temu Polska potrafiła zaprezentować się z naprawdę solidnej strony na tle ekipy Didiera Deschampsa. Oczywiście, że koniec końców Francuzi pewnie pokonali nas 3:1 w 1/8 finału mistrzostw świata. To nie był jednak mecz, po którym trzeba było się wstydzić za postawę polskich kadrowiczów. Wtedy wyszli oni na murawę, aby grać w piłkę, a nie liczyć na łut szczęścia i zgubną umiejętność przetrwania. Pewnie do dziś wielu z nas zastanawia się, jak potoczyłoby się tamto spotkanie, gdyby w pierwszej połowie to Piotr Zieliński otworzył wynik.
Oby biało-czerwoni mieli szanse na ponowną rywalizację z drużyną, która, nie oszukujmy się, jest faworytem do wygrania grupy, ale też całego turnieju. “Les Bleus” nadal posiadają złotą generację, a liczba topowych piłkarzy w jej kadrze przekracza granice przyzwoitości. Wobec jakości wicemistrzów świata nie można przejść obojętnie. To oznacza jednak, że niemal każdy zespół przystąpi do rywalizacji z “Trójkolorowymi” bez zbędnej presji. Miano i ciężar faworyta będą leżały po stronie Francuzów. To Mbappe, Antoine Griezmann, Olivier Giroud i spółka muszą. Inni jedynie mogą sprawić niespodziankę.

Oranje rywali

- Trafiliśmy do bardzo ciężkiej grupy. Mieliśmy sporego pecha w losowaniu. Jeśli spojrzysz na pozostałe grupy, inni rywale mierzą się ze znacznie słabszymi przeciwnikami. My wylosowaliśmy Francję i Grecję, która zrobiła ogromny postęp - mówił Ronald Koeman na antenie “Ziggo Sport”, kiedy nie wiadomo było, czy Holandia awansuje na EURO.
Trudno nie odnieść wrażenia, że trener ten jest na swój sposób mistrzem znajdowania wymówek. Podczas kadencji w Barcelonie otwarcie podkreślał, że dysponuje zbyt słabą kadrą, z którą właściwie nie da się wiele osiągnąć. Nie rozumie zatem pretensji dziennikarzy, ponieważ on dobrze wykonuje swoje obowiązki. Taka narracja oczywiście nie przetrwała próby czasu na Camp Nou. Po powrocie do prowadzenia kadry znów starał się tłumaczyć wyniki, które zdecydowanie nie mogły zadowolić holenderskich kibiców. “Oranje” rozpoczęli eliminacje od dotkliwej porażki 0:4 z Francją. W trzech z czterech meczów przeciwko Irlandii i Grecji wygrali różnicą jednego gola.
Właśnie kwestia bramkostrzelności może spędzać sen z powiek holenderskim sympatykom. W ostatnim czasie Memphis Depay regularnie zmaga się z problemami zdrowotnymi, a Wout Weghorst nigdy nie stanie się topowym snajperem. Problemy w ofensywie idą jednak w parze z prawdziwą klęską urodzaju w linii obrony. W tym sezonie Van Dijk wrócił do wielkiej formy, Nathan Ake bryluje w Manchesterze City, Stefan de Vrij jest gwarancją solidności, a Matthijs de Ligt wciąż dysponuje gigantycznym potencjałem. Gdyby skład "Oranje" był bardziej zbalansowany pod względem rozłożenia jakościowych akcentów, mógłby powalczyć o wielkie rzeczy. Biorąc to wszystko pod uwagę, na dziś Holendrzy nie wydają się jednak reprezentacją, z którą nie dałoby się powalczyć o korzystny wynik.
Oczywiście, że całkowite lekceważenie Holandii byłoby skrajną przesadą. Wciąż mówimy o solidnej drużynie z kilkoma głośnymi nazwiskami pokroju Virgila van Dijka, Frenkiego de Jonga czy Xaviego Simonsa. Jako kolektyw “Pomarańczowi” nie wyglądają jednak olśniewająco. Na razie Ronald Koeman nie zdołał nawet dorównać swojemu poprzednikowi. Pod wodzą Louisa van Gaala Holendrzy zanotowali przecież imponującą passę 19 meczów bez porażki. Jedyna przegrana poprzedniego selekcjonera przydarzyła się na ostatnim mundialu, kiedy Holandia uległa po rzutach karnych Argentynie, późniejszemu triumfatorowi. Na razie ekipa Koemana nie nawiązuje do tak udanych rezultatów. A to być może otwiera szansę przed Polską na ugranie korzystnego wyniku przy potencjalnej konfrontacji.
***
Powtórzmy jeszcze raz, że Polska przede wszystkim powinna myśleć jedynie o marcowym półfinale baraży z Estonią. Nie jesteśmy jeszcze na EURO, a droga na niemiecki turniej może być niezwykle kręta i wyboista. Jeśli jednak zespół Michała Probierza wywalczy przepustkę na tę imprezę, stanie przed szansą na sprawienie bardzo przyjemnej niespodzianki. Tym razem jako kibice nie będziemy mogli oczekiwać, że biało-czerwoni wygrają grupę, pokażą innym miejsce w szeregu i zbudują podwaliny pod lepsze jutro. Przeszłość pokazała jednak, że udane losowania zwykle były preludium prawdziwej sportowej tragedii. Oby teraz nastąpiło odwrócenie karty i dość wymagający przeciwnicy w losowaniu okazali się przedwstępem wspaniałego piłkarskiego występu.

Przeczytaj również