To może być czarny koń EURO. Wzór dla Polaków, imponująca statystyka
Bingo reprezentacji Szwajcarii polega na tym, że Xherdan Shaqiri zawsze na wielkim turnieju strzela pięknego gola, Yann Sommer zamienia się w skałę, a drużyna bez problemu przechodzi fazę grupową. Kraj, który od 2001 roku miał raptem czterech selekcjonerów, pokazuje, że nie ma sensu patrzeć na słabe eliminacje. Właśnie szósty raz z rzędu awansował do 1/8 finału, a Granit Xhaka zapowiada, że to dopiero początek letniej przygody.
Zabrakło im kilkudziesięciu sekund. Być może za dużo miejsca na lewej stronie dostał David Raum. Niclas Fuellkrug też powinien mieć lepszą opiekę przy golu na 1:1, ale to nieważne, bo Szwajcarzy i tak ściągnęli na siebie uwagę świata, pokazując jak zespołowością i charakterem można wytrącić z rąk atuty faworytowi imprezy. Niemcy w dwóch pierwszych spotkaniach EURO weszli na takie obroty, że w kraju wiara w mistrzostwo wzrosła z 15 do 40 procent. Niedzielny wieczór we Frankfurcie był dla nich kubłem zimnej wody. Ekipa Murata Yakina uwypukliła ich braki, przypominając, że nawet duet Musiala-Wirtz nie wrzuci szóstego biegu, gdy zamknie mu się przestrzeń i postawi kilka znaków “stop”.
Złoty fundament
Julian Nagelsmann być może potrzebował takiej nocy. Szwajcarzy spuścili trochę powietrza z balona, który rósł z każdym dniem. Sami też przypomnieli kibicom, że nie są drużyną z przypadku, bo ich fundamentalna piątka Sommer, Rodriguez, Akanji, Schar, Xhaka ma razem 480 meczów w kadrze. Tego nie da się podważyć - poza tym każdy z nich gra w topowej lidze, a trójka graczy właśnie wygrała ligę; z Interem, Manchesterem City i Bayerem Leverkusen. Bardzo dobry mecz z Niemcami polepszy też akcje Murata Yakina, któremu w ciągu trzech lat pracy brakowało jednego wyraźnego momentu, po którym kibice uwierzyliby, że reprezentacja idzie w dobrym kierunku.
Szwajcarzy przyzwyczaili nas, że na turnieje zawsze przyjeżdżają z Vladimirem Petkoviciem. Zaraz po EURO w 2021 roku posadę przejął jednak Murat Yakin, czyli 79-krotny reprezentant kraju i na początku wiązano z nim ogromne nadzieje, ale z czasem entuzjazm opadł. Długo ciągnęła się za nim porażka 1:6 z Portugalią w 1/8 finału mundialu w Katarze. W siedmiu ostatnich meczach eliminacji wygrał tylko z Andorą i awansował z drugiego miejsca, dając się wyprzedzić Rumunom. Poprawę zwiastowały sparingu przed wyjazdem do Niemiec (4:0 z Estonią, 1:1 z Austrią), ale i tak poziom oczekiwań był tak niski, że w wielu analizach wyżej stawiano Węgrów, z którymi Marco Rossi pracuje szósty sezon i którzy wyglądali na bardziej zaawansowanych w swoim cyklu niż Szwajcarzy, którzy ciągle się docierają.
Zmiana pokoleniowa
Yakin tuż przed EURO dostał nowego asystenta Giorgio Continiego. Przeszedł na system z trójką obrońców, którym grał jego poprzednik Petković. W międzyczasie też odmładzał drużynę, co dzisiaj procentuje, bo przecież gola Niemcom strzelił Dan Ndoye, 23-letni skrzydłowy Bolonii, który za chwilę zagra w Lidze Mistrzów. Były piłkarz Basel debiutował niespełna dwa lata temu właśnie u Yakina. Podobne historie mają Zeki Amdouni czy Fabian Rieder, dzisiaj gracz Rennes, który we Frankfurcie zagrał w podstawowej jedenastce, wspomagając najbardziej wysuniętego Breela Embolo. Szwajcaria w ten sposób ma ciekawie poskręcaną drużynę: z doświadczeniem w tyłach i z młodzieńczą energią z przodu. Kilku zawodników jak Michel Aebischer z Bolonii ciągle mają przed sobą ogromny horyzont wzrostu.
Oczywiście, można gdybać, jak wyglądaliby Szwajcarzy, gdyby sędzia nie anulował gola Roberta Andricha i to Niemcy w niedzielę wyszliby na prowadzenie 1:0. Yann Sommer zostałby wtedy z klopsem, a sparaliżowana młodzież z przodu mogłaby odbić się od Ruedigera i Taha. Szwajcarzy na 16 ostatnich spotkań w turniejach przegrali tylko raz w sytuacji, gdy zaczynali od prowadzenia. Są ekipę niezwykle zdyscyplinowaną. Doskonale wiedzą jak neutralizować lepszych. Poza tym nie pękają przed lepszymi jakościowo reprezentacjami, bo widzieliśmy to już na EURO 2021, gdy poszli na wymianę ciosów z Francją (3:3), wyrównując w ostatniej minucie, a potem wygrywając w rzutach karnych.
Siła lidera
Liderem tej kadry jest oczywiście Granit Xhaka - oświetlony blaskiem sezonu ligowego w Bayerze Leverkusen. Jego gra u Xabiego Alonso uległa zmianie, bo częściej jest przy piłce, dużo więcej wykonuje krótkich podań, a ich liczba w meczu często przekracza 100. Tylko trzech graczy na EURO w sezonie 2023/24 rozegrało więcej minut od niego (McGinn, Hancko, Djimsiti). Meczem z Niemcami zbliżył się do bariery z napisem 5200 i pcha ten wózek dalej. Xhaka razem z Freulerem w meczu z Niemcami stworzyli agresywny środek pola: z doskokiem na pstryknięcie palca tak, że nawet Toni Kroos zaliczył osiem niecelnych podań, co przy jego standardach jest anomalią. Szwajcarzy świetnie zagęścili przestrzeń przed polem karnym. Właściwie nie zostawiali wolnego miejsca między liniami dla tercetu dziesiątek Guendogan, Wirtz, Musiala.
Yakin znakomicie rozpracował Nagelsmanna. Świetnym manewrem jest chociażby wykorzystanie Aebischera, który w fazie obrony jest dodatkowym lewym obrońcą, ale kiedy Szwajcarzy ruszają z atakiem, z powrotem zamienia się w ósemkę. Dobrze pracowało też wysokie podchodzenie obrońców, wychodzących ze swojej strefy, by uprzykrzyć życie pomocnikom Niemiec. Manuel Akanji doskonale zna tę rolę z Manchesteru City i tutaj też zagrał koncertowo. Oficjele UEFY drugi raz z rzędu przyznali nagrodę meczu Granitowi Xhace, ale równie dobrze mogliby podarować ją Akanjiemu, który wybił z rytmu Havertza, a w końcówce miał też kluczową interwencję, gdy Niemcy coraz mocniej zaczęli dokręcać śrubę.
Szwajcarzy kolejny mecz zagrają 29 czerwca w Berlinie przeciwko drugiej ekipie z grupy B, czyli z Włochami albo z Chorwacją. Yakin z pewnością w głowie będzie miał zemstę za to, jak blado jego zespół wypadł w 1/8 finału w Katarze. Dzisiaj ta ekipa ma więcej opcji w ataku. Trzon pozostaje bez zmian, a do turniejowego bingo Szwajcarów brakuje już tylko obronionego rzutu karnego przez Yanna Sommera.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.