"To Michael Jordan". Nowa supergwiazda NBA. Zdeklasował legendę, karci mistrzów
Wygląda jak Michael Jordan. Gra jak Michael Jordan. Robi furorę jak “Jego Powietrzność”. Anthony Edwards wyrasta na jedną z największych gwiazd w całej NBA.
Druga runda play-offów NBA rozpoczęła się od prawdziwego trzęsienia ziemi. Broniący tytułu Denver Nuggets przegrali dwa pierwsze mecze z wygłodniałą watahą Minnesota Timberwolves. Nikola Jokić i spółka po raz pierwszy od kilkunastu miesięcy byli tak bezradni wobec perfekcyjnej postawy rywali. “Wilki” objęły pewne prowadzenie w serii, chociaż choćby w drugim spotkaniu musiały radzić sobie bez Rudy’ego Goberta. Mówimy o zawodniku, który właśnie po raz czwarty w karierze został wybrany obrońcą roku w NBA. Absencja utalentowanego Francuza nie miała jednak większego znaczenia, ponieważ Minnesota jest drużyną Anthony’ego Edwardsa. Fenomenalny 22-latek wrzucił Nuggets na ruszt i patrzył jak skwierczą. W pierwszych dwóch starciach zdobył łącznie 70 punktów, trafiając na 60% skuteczności. Po takich występach porównania do największych legend tego sportu nie mogą zostać uznane za przesadę.
Jordan 2.0
- Jeśli to powiem, spojrzycie na mnie jak na wariata. Ale ja już powiedziałem to Edwardsowi: "Człowieku, masz szansę, aby być Michaelem Jordanem. Naprawdę to masz". Spotkałem się z wieloma dzieciakami i jego umiejętności są niesamowite. Ma szansę stać się kimś naprawdę wyjątkowym. Mówię wam, z nim będzie ogień - powiedział dwa lata temu Patrick Beverley w podcaście The Old Man and the Three.
Wielu młodych zawodników musi mierzyć się z porównaniami do największych legend. Czasem kilka dobrych występów wystarczy, żeby obwołano kogoś nowym Kobe Bryantem, drugim wcieleniem LeBrona Jamesa czy następcą Larry’ego Birda. W wielu przypadkach świeży narybek oczywiście nawet nie ma szans na zbliżenie się do poziomu sportowych protoplastów. W tym konkretnym przypadku można jednak znaleźć sporo podobieństw łączących Anthony’ego Edwardsa i Michaela Jordana. Już na pierwszy rzut oka 22-latek wygląda niemal identycznie w porównaniu z ikoną Chicago Bulls. W sieci od kilku lat krąży zestawienie ich twarzy, które sprawia, że można byłoby uwierzyć w bliskie pokrewieństwo.
Przede wszystkim wizualne podobieństwo idzie w parze z bardzo podobnym stylem gry. Niektóre akcje Ant-Mana są wręcz kopią popisów Jordana. Gwiazda Minnesoty w bliźniaczy sposób wykonuje siłowe wsady, wybijając się z lewej nogi. Obaj potrafią też wziąć rywala na plecy, pozornie zwolnić akcję, aby nagle odwrócić się, zgubić krycie i wydać wyrok. Kozioł, fadeaway, rzut z półdystansu. Piękno koszykówki w najczystszym wydaniu.
- Myślę, że Ant to młody Michael Jordan. On jest niewiarygodny. Uważam, że w jego przypadku najważniejsza jest mentalność. Nigdy nie spotkałem, ani nigdy nie grałem z facetem, który wierzyłby w siebie bardziej niż Anthony Edwards - mówił Mike Conley, rozgrywający Timberwolves, na antenie Inside the NBA. - Rozmawiałem ostatnio z Michaelem Jordanem i powiedział mi, że widzi podobieństwo w grze. Zgodził się z tym. Zatem, jeśli Jordan twierdzi, że są podobieństwa między nim i Anthonym Edwardsem, to znaczy, że one faktycznie istnieją. Edwards może być najlepszym amerykańskim graczem i być może twarzą całej ligi - podkreślił Chris Broussard, ekspert FOX Sports. - On jest jak młody Jordan z 1984 roku. Gdyby Karl-Anthony Towns nie był w jego zespole, zdobywałby średnio po 30 punktów na mecz. Jordan z 84', spójrz na tego chłopca - dodał Kevin Garnett, legenda Minnesoty.
Oczywiście, ktoś mógłby się obruszyć i stwierdzić, że samo zestawienie kogokolwiek z Jordanem to herezja. Gablota Anta na razie nie może się równać z sześcioma pierścieniami mistrzowskimi czy pięcioma tytułami MVP. Warto jednak wziąć pod uwagę, na jakim etapie kariery znajduje się młody wilk w porównaniu z być może najlepszym koszykarzem w historii. MJ w wieku 22 lat notował w play-offach 29,3 punktu, 5,8 asysty i 8,5 zbiórki przy skuteczności na poziomie 51,5%, ale tylko 17% zza łuku. Edwards wykręca obecnie 32,3 punktu, 5,8 asysty i 6,8 zbiórki. Trafia prawie 55% rzutów z gry, w tym 42% z dystansu. Po pierwszych 17 meczach w play-offach Jordan miał na koncie pięć zwycięstw, Ant-Man dziewięć. Lider Timberwolves został drugim zawodnikiem w historii, który rzucił 40 punktów w dwóch kolejnych meczach fazy postseason. Pierwszym nie był wcale Jordan, ale Kobe Bryant. Naturalnie trzeba zaznaczyć, że Michael jako 22-latek rozgrywał dopiero swój drugi sezon na parkietach NBA, a Edwards czwarty. Mimo wszystko wyniki te muszą imponować. Chociaż sam zainteresowany zdecydowanie nie chce, aby nazywano go nowym Jordanem.
- Chciałbym, żeby te porównania się skończyły. Michael jest najlepszy w historii. Nie może być porównywany z nikim - stwierdził Edwards w rozmowie z Melissą Rohlin.
Trudy dzieciństwa
Jordan w pewnym momencie przerwał karierę koszykarską, aby spróbować swoich sił w baseballu. Co ciekawe, Edwards początkowo również myślał o innej dyscyplinie sportu. Jego pierwszą miłością był futbol amerykański. Już w wieku siedmiu lat trafił do lokalnej drużyny, której stał się liderem. Kiedyś powiedział, że gdyby miał zostać wybrany w NFL, to tego samego dnia rzuciłby koszykówkę. Może nie zostałby drugim Tomem Bradym, ale miał bardzo dobre predyspozycje, aby osiągnąć sukces poza parkietem.
W końcu w większym stopniu poświęcił się koszykówce. Wpływ na to mieli jego bracia, którzy godzinami grali na boisku przy domu babci Shirley. Ant był najmniejszy, więc początkowo praktycznie zawsze przegrywał. Miał jednak mentalność zwycięzcy. Skoro już postanowił, że chce zostać koszykarzem, to od razu mierzył najwyżej jak to tylko możliwe. Alex Scarborough opisał na łamach ESPN, jak pewny siebie był młodziutki Edwards. W dzieciństwie wziął marker Sharpie i napisał na ścianie: "Przyszły zawodnik NBA". Babcia była na niego zła, jednak nie kazała mu zmyć tych słów.
- Młody człowieku, wyznaczasz sobie cele. Mam nadzieję, że uda ci się je osiągnąć - miała powiedzieć Shirley.
Sport okazał się odskocznią od trudów dzieciństwa. Jego ojciec, Roger, opuścił rodzinę. Matka, Yvette, zmarła na nowotwór, kiedy syn miał zaledwie 14 lat. Kilka miesięcy później Edwards stracił również ukochaną babcię. Zadbało o niego starsze rodzeństwo, Antoine i Antoinette. Trafił też na odpowiednich trenerów, którzy zadbali, aby wykorzystał pełnię potencjału. Za jego rozwój w dużej mierze odpowiadał Justin Holland.
- Pamiętam, że podczas jednej z pierwszych sesji powiedział mi: “Trenerze, jeśli nauczę się lepiej rzucać, będę najlepszym zawodnikiem w kraju. Nie będzie sposobu, żeby mnie pokryć”. Dosłownie powiedział mi to, kiedy był w dziewiątej klasie - wspomniał Holland w wywiadzie dla SBNation.com.
Poprawa techniki rzutu faktycznie sprawiła, że Edwards stał się najbardziej obiecującym zawodnikiem w Stanach Zjednoczonych. Jako 19-latek został wybrany z pierwszym numerem draftu przez Timberwolves. Trafił do drużyny, która zapomniała jak smakuje sukces i potrzebowała nowego rozdania. Od 2005 do 2020 roku “Wilki” tylko raz zameldowały się w play-offach. W pierwszych trzech sezonach Ant-Mana też nie było zbyt kolorowo. Jako debiutant pomógł w wygraniu zaledwie 23 z 72 meczów w fazie zasadniczej. W dwóch kolejnych latach Minnesota odpadała w pierwszych rundach, przegrywając w sześciu meczach z Memphis Grizzlies i w pięciu z Denver Nuggets. Potrzeba było czasu, aby trener Chris Finch poukładał wszystkie puzzle na swoim miejscu. Warto było jednak czekać na wykrystalizowanie się takiego zespołu.
Wataha nie gryzie
Od początku tego sezonu czuć było, że Timberwolves mają chrapkę na coś więcej niż piękna porażka w pierwszej rundzie. Spory wpływ na to miał nieustanny progres Edwardsa. W debiutanckim sezonie w NBA rzucał 19,3 punktu na mecz. W kolejnym 21,3, potem 24,6, a teraz aż 25,9. Jego liczba asyst wzrosła z poziomu 2,9 do 5,1. Jako rookie trafiał ze średnią skutecznością na poziomie 41,7%, aktualnie w play-offach przebija 54%.
Indywidualne postępy zbiegły się w czasie z lepszą formą partnerów. Chris Finch wreszcie znalazł sposób na pogodzenie dwóch wież w osobach Karla Anthony’ego-Townsa i Rudy’ego Goberta. Kiedy w lipcu 2022 roku Minnesota sprowadziła Francuza, zastanawiano się, po co jej drugi topowy center. Na pierwszy rzut oka mogłoby wydawać się, że KAT i Ant potrzebują zawodnika o innej charakterystyce. Niestandardowa taktyka na razie jest jednak przepisem na sukces. Gobert i Anthony-Towns znaleźli sposób na uzupełnianie się po obu stronach parkietu. Dzięki temu Timberwolves wygrali 56 meczów w fazie zasadniczej, to drugi najlepszy wynik w historii organizacji.
Co najważniejsze, zespół z Target Center na razie podtrzymuje znakomitą passę w play-offach. Pierwsza runda zakończyła się pozamiataniem Phoenix Suns wynikiem 4:0. Kevin Durant, Devin Booker i Bradley Beal mieli stworzyć superteam, ale zostali odesłani na przedwczesny urlop. Bohaterem serii został oczywiście nie kto inny, ale właśnie Anthony Edwards, który rzucał, trafiał, po czym śmiał się w twarz pokonanych rywali.
- To było z pewnością jedno z najlepszych przeżyć. Myślę, że wszyscy wiedzą, że KD to mój ulubiony zawodnik, darzę go największym możliwym szacunkiem. Oglądam każdy jego mecz odkąd skończyłem 5 lat. Kocham go. A teraz mogę wyjść z nim na parkiet. Jestem podekscytowany tym, że latem będziemy mogli razem zagrać. Będzie trochę trash talku, niech wie, że odesłałem go do domu - rzucił Edwards cytowany przez Bleacher Report. Wspólna gra dotyczy nadchodzących igrzysk olimpijskich, na których USA powinno sięgnąć po złoto.
- Ant to mój ulubiony zawodnik do oglądania w całej lidze. Rozwinął się, widać, że on po prostu kocha koszykówkę, jest jej wdzięczny, wykorzystuje każdą szansę. Będę obserwował jego rozwój, już teraz jestem pod ogromnym wrażeniem. Będę śledził go przez resztę kariery - odpowiedział pokonany Durant.
Skóra owcza, apetyt wilczy
- Edwards jest niesamowity, to bardzo niebezpieczny zawodnik. Jest niezwykle utalentowany, może zrobić wszystko na parkiecie. Ma też zespół, który go wspiera. To też bardzo zabawny gość, mam nadzieję, że my też będziemy mieli trochę zabawy - ocenił Nikola Jokić przed startem serii w półfinałach Zachodu.
Minnesota wyeliminowała Suns i znajduje się na najlepszej drodze, aby pokonać też obecnych mistrzów. Nuggets stracili przewagę parkietu, przegrywając dwa pierwsze mecze w Denver. I po raz wtóry Edwards zasłużył na wszystkie pochwały tego świata. Rozpoczął serię od zanotowania 43 punktów, siedmiu zbiórek i trzech asyst. W ostatnim spotkaniu wykręcił linijkę 27-2-7. Trzeba też zwrócić uwagę na ogromny wkład 22-latka w grę defensywną. W pierwszym meczu kryci przez niego rywale trafili zaledwie 26,8% oddanych rzutów. Timberwolves w obu starciach nie pozwolili Nuggets przekroczyć bariery 100 punktów. A przecież stara koszykarska maksyma mówi, że atak wygrywa mecze, obrona mistrzostwo.
- Jeśli masz takiego gościa, takiego buldoga, który równie dobrze mógłby być cholernym wilkiem. On mówi: "Chłopcy, chodźcie wszyscy za mną". A oni za nim podążają. Dlatego Minnesota jest lepsza od Nuggets - przyznał Charles Barkley, ekspert TNT.
Należy podkreślić, że Timberwolves daleko jeszcze do wygrania mistrzostwa. Nawet seria z Nuggets może obfitować w zwroty akcji. Minnesota rozegra teraz dwa mecze we własnej hali i stanie przed szansą na błyskawiczny awans. Nikola Jokić, Jamal Murray czy Aaron Gordon mają jednak wystarczający potencjał, aby podgrzać emocje w walce o finały Zachodu. Pamiętajmy jednak, że po jednej stronie barykady stoją aktualni mistrzowie, a po drugiej zespół, który dopiero nabiera kształtów. “Wilki” nigdy w historii nie wygrały nawet swojej konferencji. Przez kilkanaście lat były ligowym średniakiem. Dopiero wybór Edwardsa w drafcie rozpoczął nową erę, która jeszcze nawet nie weszła w decydującą fazę.
Jeśli Minnesota nie wygra teraz pierścieni, spróbuje za rok, za dwa, za pięć. Mając 22-letniego lidera, można z ogromnym optymizmem patrzeć w przyszłość. Kibice Timberwolves powinni pełnymi garściami czerpać radość, na którą zasłużyli po dekadach niepowodzeń. Chwilo trwaj, jesteś taka piękna.