To miał być jego turniej. Drużyna błyszczy, on obserwuje to z boku. "Wielkie zaskoczenie"

Mundialowe zmagania potrafią kreować nowych bohaterów, a tych, którzy mieli grać pierwsze skrzypce, momentami chowają do szafy. Przekonuje się o tym Lautaro Martinez. Argentyna zmierza po mistrzostwo świata, natomiast on, do niedawna kluczowy piłkarz tej kadry, ugrzązł na ławce rezerwowych.
Pozycja napastnika w reprezentacji “Albicelestes” od lat bywa bardzo niewdzięczna. Kraj, który wydał na świat wiele znakomitych “dziewiątek”, miał notoryczny problem z odpowiednim wykorzystaniem ich w narodowych barwach. Zawodził Gonzalo Higuain, niewiele dobrych momentów miał Sergio Aguero, rozczarowywał Carlos Tevez.
Świetne wejście do kadry
Przez ostatnie miesiące wydawało się, że pojawił się ktoś, kto w końcu sprosta wielkim wymaganiom. Lautaro Martinez, od kilku lat bramkostrzelny napastnik Interu Mediolan, zanotował bardzo udane wejście do reprezentacji.
Wychowanek Liniers de Bahia Blanca przed rozpoczęciem mundialu w Katarze mógł pochwalić się bilansem 21 goli strzelonych w 40 meczach dla kadry. Już w wieku 25 lat przebił więc pod względem dorobku bramkowego wspomnianego Teveza, Javiera Saviolę czy Mario Kempesa. A przecież na dobrą sprawę wciąż jest bliżej początku niż końca kariery.
Co nie bez znaczenia, świetne liczby Lautaro przyczyniły się do sukcesów reprezentacji. Nieco ponad rok temu “Albicelestes” sięgnęli po wyczekany triumf w Copa America, a Martinez w całym turnieju strzelił trzy gole. Wykorzystał też swoją próbę w konkursie jedenastek, gdy Argentyna eliminowała w półfinale Kolumbię.
To on był też głównym bohaterem meczu nazwanego “Finalissima”, w którym zmierzyli się zwycięzcy Copa America i mistrzostw Europy. Napastnik Interu zdobył bramkę i zaliczył asystę, a jego reprezentacja pokonała Włochów aż 3:0. Ponadto Martinez był kluczowym zawodnikiem w eliminacjach do mundialu. Strzelił w nich siedem goli i dorzucił trzy asysty. Żaden piłkarz z jego zespołu nie brał bezpośredniego udziału przy tak dużej liczbie trafień. Nawet Messi.
Jeszcze przed startem mundialu w Katarze umieściliśmy Martineza na szóstym miejscu w naszym rankingu faworytów do tytułu króla strzelców imprezy.
- Znakomicie na boisku i poza nim, dogaduje się ze wspomnianym Messi, a to akurat bardzo istotna kwestia. Poza tym Lautaro jest po prostu w dobrej formie - pisaliśmy wówczas.
Nieuznany gol i… posucha
Martinez zgodnie z planem rozpoczął mistrzostwa świata jako gracz podstawowej jedenastki. W 27. minucie meczu z Arabią Saudyjską kapitalnie wykorzystał nawet sytuację sam na sam, ale sędziowie zasiadający w wozie VAR dopatrzyli się spalonego. Ten, jeśli w ogóle był, wyglądał na milimetrowy. Pojawiły się nawet informacje, że błędnie pozycję Argentyńczyka porównano nie z tym obrońcą, który faktycznie wyznaczał linię.
Martinez nie zanotował więc pierwszego trafienia na mundialu w tamtym meczu, i nie zrobił tego do teraz. Wyszedł jeszcze w pierwszym składzie na drugie starcie fazy grupowej, ale przeciętnie zaprezentował się na tle Meksyku. W 63. minucie zastąpił go Julian Alvarez. Od tamtej pory hierarchia w ataku “Albicelestes” zmieniła się o 180 stopni.
W kolejnych spotkaniach Martinez:
- Zagrał 11 minut przeciwko Polsce,
- Zagrał 39 minut z Australią,
- Zagrał 38 minut z Holandią (łącznie z dogrywką),
- Nie podniósł się z ławki podczas półfinału z Chorwacją,
Żadnego gola. Żadnej asysty. Kilka zmarnowanych okazji - choćby w meczu z Polską, gdy nie wykorzystał fatalnego błędu Jakuba Kiwiora i w sytuacji sam na sam z Wojciechem Szczęsnym uderzył obok słupka. Co na plus? Perfekcyjny strzał w konkursie jedenastek przeciwko Holandii, gdy mimo prowokacji rywali postawił kropkę nad “i”.
Według danych “SofaScore” Lautaro zmarnował podczas tego turnieju trzy duże szanse. Żadnej natomiast nie wykreował. Oddał łącznie 10 strzałów. Tylko trzy z nich były celne.
Jedynie Jamal Musiała i Romelu Lukaku wygenerowali większy współczynnik goli oczekiwanych (xG) wśród graczy, którzy nie zdobyli na tych mistrzostwach żadnej bramki.
Na szczęście, albo w jakimś stopniu nieszczęście dla Martineza, fantastycznie w Katarze prezentuje się ten, który zabrał mu miejsce w składzie. Julian Alvarez w dwóch pierwszych meczach był tylko zmiennikiem starszego kolegi, ale potem zadomowił się w podstawowej jedenastce i błyszczy formą. Najpierw strzelił gola Polsce, potem trafił do siatki w meczu z Australią, a prawdziwy koncert zaprezentował podczas półfinałowej rywalizacji z Chorwacją. Sam strzelił dwa gole. Do tego wywalczył rzut karny.
***
Martinez z pewnością cieszy się dziś z tego, że jego drużyna po falstarcie wyszła na prostą i za moment powalczy o upragnione złoto w Katarze. Ale na pewno ma też poczucie niedosytu. To on, wraz z Leo Messim, miał straszyć defensywy rywali. Tymczasem wyręcza go 22-letni Alvarez.