"To który jest synem kogo?". Znany piłkarz w środku szokującej afery. "Wstrząsające zarzuty"
Ze śledztwa telewizji ProSieben wynika, że napastnik Borussii Dortmund, obecnie wypożyczony do Nicei, Youssoufa Moukoko wcale nie ma 20 lat, jak pokazuje jego paszport. Sytuacja wokół niego coraz bardziej się komplikuje. Czy mamy do czynienia z oszustwem doskonałym?
Od kilku lat jest nazywany największym talentem w niemieckiej piłce. Był absolutnym kozakiem w akademiach młodzieżowych Borussii. Strzelał na zawołanie, po pięć, sześć goli na mecz. W każdym juniorskim sezonie miał niewyobrażalne liczby, których nikt nie widział od czasu zjednoczenia Niemiec. A 21 listopada 2020 roku przy okazji ligowego spotkania BVB z Herthą Berlin, trener Lucien Favre ściągnął z boiska Erlinga Haalanda, mającego już na koncie cztery bramki, aby wprowadzić Youssoufę Moukoko, który dzień wcześniej obchodził 16. urodziny.
Zrobił to tylko po to, by napastnik został najmłodszym debiutantem Bundesligi w historii. Wkrótce ten rekord może być wymazany. Jeśli wierzyć stacji ProSieben, dziennikarzom i reportażowi pod znamiennym tytułem “Oszustwo, obłuda i brudne chwyty - milionowy biznes z piłkarskimi talentami”, to młody człowiek będzie musiał zapomnieć o wpisie w niemieckiej historii piłki nożnej, a to i tak wydaje się tylko początkiem nieprzyjemności, które mogą na niego spaść. W dokumentacji Udo Ludwiga, Petera Onnekena i Petera Heidemannsa znajdują się dowody na absolutnie wstrząsające zarzuty. W tym między innymi podpisywanie fikcyjnych kontraktów przez ważnych przedstawicieli klubu z Dortmundu.
Należy jednak przedstawić historię od samego początku.
Tropy prowadzą do Kamerunu
Co wiedzieliśmy do tej pory? Że oficjalnie urodził się 20 listopada 2004 roku w kameruńskiej stolicy Yaounde i że dorastał w muzułmańskiej dzielnicy Briqueterie. W 2014 roku rodzina przyjechała do Hamburga, gdzie Youssoufa zaczął stawiać pierwsze piłkarskie kroki w ekipie FC St. Pauli. Już wtedy istniały pewne wątpliwości co do oficjalnie poświadczonych dokumentów, którymi posługiwał się Joseph Moukoko, wtedy przedstawiający się jako ojciec
młodego piłkarza.
młodego piłkarza.
Wersja dziennikarzy wygląda następująco. Przed 2013 rokiem obywatel Niemiec Joseph Moukoko odkrył w Yaounde wielki talent, który wtedy miał prawdopodobnie 14 lat. Poszedł do jego rodziców, obiecując sławę i morze pieniędzy. Warunek jest jeden: chłopak musi z nim pojechać do Europy. Węsząc niezły biznes Joseph ubiegał się o wydanie nowego aktu urodzenia, słusznie uważając, że im młodszy gracz, tym jego wartość będzie wyższa. Ale to nie wszystko. W dokumencie podał również niewłaściwych rodziców, czyli siebie i swoją żonę.
Poświadczył nieprawdę. Mógł to zrobić oczywiście tylko w stolicy Kamerunu. Niemieccy autorzy reportażu łatwo dowiedli, że proceder nie jest czymś niezwykłym w afrykańskim kraju. Dokładnie za 53 euro spreparowali fałszywy akt urodzenia dla nieistniejącego dziecka. Oczywiście to żaden bezpośredni dowód, a jedynie poszlaki, że Moukoko junior nie jest tak młody, za jakiego się uważa.
To kto jest synem kogo?
Teoria ta wyjaśniałaby też, dlaczego dwa lata temu piłkarz Borussii zerwał relacje ze swoim domniemanym tatą. Dopiero teraz okazało się, że Joseph nie jest biologicznym ojcem Youssoufy, a jedynie menedżerem. Po ukończeniu 18. roku życia zawodnik już go nie potrzebował. A ten, odcięty od źródła dużego zarobku, postanowił przerwać milczenie. Jakby tylko czekał, aż dotrą do niego dziennikarze. Dostrzegł nowy potencjał na zastrzyk gotówki.
- To prawda. Nie jestem jego ojcem. Przed wylotem do Niemiec odmłodziliśmy go o cztery lata. Tak naprawdę urodził się 19 lipca 2000 roku - oświadczył w reportażu.
Na tym kończą się dowody, a zaczynają spekulacje. Śledztwo bowiem opiera się wyłącznie na zeznaniach człowieka, którego śmiało można określić mianem przebiegłego i średnio wiarygodnego. A co, jeśli znowu mataczy? Oczywiście cała historia opowiedziana przez dziennikarzy wydaje się spójna i nie ma słabych punktów. Niemcom udało się dotrzeć do byłych kolegów Youssoufa, a nawet do prawdziwego ojca zawodnika. Problem w tym, że nie zamierzał rozmawiać z mediami, a co dopiero przedstawić prawdziwego aktu urodzenia (o ile ten w ogóle istnieje).
Dlatego, jeśli sam piłkarz nie przyzna się do tego, że w jego sprawie doszło do oszustwa (można trzymać jego stronę i uważać, że sam aktywnie nie brał w tym udziału lub był za młody, aby rozumieć, co się wokół niego dzieje), to trudno będzie oczekiwać jakichkolwiek rozstrzygnięć. Oficjalne dokumenty z Kamerunu nie są przecież fałszywe, mają pieczątki, podpis urzędnika. To prawdopodobnie dane w nich są fałszywe. Ale jak to udowodnić?
Do tego dochodzą inne zarzuty, które uderzają już bezpośrednio w Borussię Dortmund. Według stacji ProSieben Joseph Moukoko został zatrudniony w klubie jako analityk wideo, a jego żona dostała pracę w agencji reklamowej sponsora BVB. To jednak nie pierwszy przykład, gdy z drużyną utalentowanego małoletniego piłkarza wiążą fikcyjnymi umowami rodzice dziecka. Inna rzecz, czy futbol powinien takie praktyki akceptować.
I nie zmienia się nic
Napastnik ma nadal ważny kontrakt w Borussii. Do lata 2026 roku. I obecnie władze klubu nie widzą powodu do wcześniejszego rozwiązania umowy. Dopóki to się nie zmieni, BVB oficjalnie zawsze będzie wspierać swojego zawodnika. Dyrektor ds. mediów Sascha Fligge powiedział Bildowi:
- W przypadku Youssoufy Moukoko biologicznych rodziców można znaleźć na podstawie oficjalnych dokumentów tożsamości i aktów urodzenia wydanych przez niemieckie władze. Dokumenty te zachowują ważność do dziś i stanowią podstawę prawną do gry i zezwoleń dla klubów, zarówno krajowych, jak i zagranicznych, a także oczywiście dla drużyn narodowych, takich jak reprezentacja Niemiec do lat 21.
Wiele głosów płynących z Niemiec mówi, że prawdziwą ofiarą tej budzącej oburzenie sprawy jest sam zawodnik. Potraktowany niemal jako towar przez osobę, która wyczerpuje znamiona bycia handlarzem ludzi, teraz to on zbiera negatywne komentarze od opinii publicznej. Nie należy jednak zapomnieć o tych wszystkich, którzy stanęli na drodze (nie tak wcale) młodego Moukoko, a więc “rówieśników”, zbierających baty od piłkarza najwyraźniej mającego przewagę wieku. Niektórzy nie mogli zaistnieć w reprezentacjach młodzieżowych różnych kategorii wiekowych właśnie dlatego, że okupował je zawodnik, który nie powinien się w nich znaleźć.
I już na koniec. Jest wielce prawdopodobne, że śledztwo utknie w martwym punkcie i nikomu nie uda się udowodnić ze stuprocentową pewnością, że Moukoko jest cztery lata starszy niż wykazuje w dowodzie. Niesmak pozostanie, ale napastnik wciąż wykazuje się sporym talentem. Na tyle dużym, że zadebiutował w dorosłej reprezentacji Niemiec. Dorosłej, znaczy w tej, gdzie wiek nie ma żadnego znaczenia. Weźmy to pod uwagę.