To dlatego Erling Haaland nie zdobędzie Złotej Piłki? "Jest gnębicielem słabszych"

Z dziewięcioma golami Erling Haaland jest liderem strzelców Premier League, a jednak... niektórzy podważają jego formę w tym sezonie. Zwłaszcza w starciach z mocniejszymi rywalami.
Te słowa mocno utkwiły mi w głowie.
- Erling Haaland jest gnębicielem słabszych. Ale gdy rywalizacja robi się trudniejsza, to gole przychodzą mu z dużym trudem, a w zasadzie nie przychodzą - mówił Michał Gutka w magazynie Premier League "Viaplay" po meczu z Arsenalem sprzed trzech tygodni. W tamtym spotkaniu Haalanda "do kieszeni schował" William Saliba.
Król strzelców zeszłego sezonu nie oddał w tym spotkaniu żadnego strzału, a dziennikarz wyliczał: od poprzedniego meczu z Arsenalem, w kwietniu, Haaland strzelał gole z: Evertonem, Nottingham Forest, Burnley, Sheffield United, w dwóch meczach z Fulham i w dwóch meczach z West Hamem.
Nie strzelał natomiast w dwóch meczach z Realem Madryt, Chelsea, Brighton, Interem, Newcastle, Lipskiem i w dwóch meczach z Arsenalem.
Październikowe spotkanie z Arsenalem poprzedził nieudany mecz z Wolverhampton, w którym z Haalandem świetnie poradził sobie doświadczony Craig Dawson. Do tego doszły występy bez goli w Lidze Mistrzów z Crveną Zvezdą i RB Lipsk. Licząc razem z półfinałami i finałem LM w zeszłym sezonie, seria spotkań "na zero" z przodu wydłużyła się do pięciu. To była najgorsza taka passa w karierze 23-latka.
Potem przyszła przerwa na reprezentację, która jakby potwierdziła "tezę o gnębicielu". Haaland strzelił dwa gole Cyprowi (pierwszy był naprawdę efektowny), ale w kluczowym meczu z Hiszpanią "zniknął z radaru".
Dobra rada
Oczywiście napastnik taki jak on jest przede wszystkim uzależniony od podań, a tych bywało w tym sezonie mniej. City w październiku złapało zadyszkę, co odbiło się też na ich numerze dziewięć.
- Dzisiaj w pierwszej połowie nie byliśmy wystarczająco dobrzy, brakowało nam świeżości, rywale często odbierali nam piłkę i umiejętnie nas rozciągali. Takie mecze nie są łatwe dla nikogo, a tym bardziej dla napastnika o jego charakterystyce - mówił asystent Pepa Guardioli, Juanma Lillo, o meczu z Fulham w 4. kolejce, kiedy to City prowadziło do przerwy 2:1 dzięki trafieniu Nathana Ake w doliczonym czasie.
Po drugiej połowie było jednak 5:1, a Haaland zaliczył hat-tricka.
- W przerwie powiedziałem mu, że takie mecze też będą się zdarzały. Możesz zawsze zaliczyć kiepski albo trudny występ, a i tak pomóc nam swoimi golami. I proszę, strzelił trzy - wyznał Lillo.
Guardiola wiedział już wtedy, że w przypadku Haalanda nie ma powodów do niepokoju.
- Moja rada: nie warto krytykować Erlinga. Krytykujcie bocznego obrońcę, stopera albo trenera, ale nigdy napastnika, który strzelił tyle goli, bo zaraz znowu trafi, a wy będziecie musieli go przeprosić - mówił menedżer City.
Jak prawie zawsze, miał rację. Po październikowej przerwie na kadrę mistrzowie Anglii znów grają lepiej, a Haaland znów trafia. Strzelił gola Brighton, dwa kolejne dołożył w meczu z Young Boys Berno.
Sam Lee z "The Athletic" zauważa, że ostrzeżenie Guardioli działa też w drugą stronę - temu przykładowemu bocznemu obrońcy czy stoperowi łatwiej jest umknąć uwadze, gdy zaliczy słabszy występ. Ale na Haalanda zawsze zwrócone są wszystkie oczy. Przyzwyczaił nas do tak wysokich standardów, że zapominamy, że tak naprawdę nie jest "maszyną do zdobywania goli". Jest człowiekiem, który też może mieć słabszy okres.
Czas odpowiedzi
Teraz przed nim seria ciekawych testów. Po niedzielnych derbach City czeka jeszcze łatwiejszy mecz z Bournemouth, ale potem zagrają kolejno z Chelsea, Liverpoolem, Tottenhamem i Aston Villą.
Najpierw jednak szansa na pierwsze w karierze trafienie na Old Trafford. W zeszłym sezonie United zagrało bardzo głęboko, dobrze się broniąc i wygrało 2:1 po szybkich atakach, a Haaland był bardzo niewidoczny. Ale to nie jest tak, że nie umie trafiać przeciw "Czerwonym Diabłom". W pierwszych derbach zeszłego sezonu City wygrało aż 6:3, a Norweg zdobył trzy bramki i asystował przy dwóch kolejnych.
W najbliższych tygodniach przekonamy się zatem, czy Norweg nawiąże do nieziemskiej formy strzeleckiej, którą prezentował jesienią zeszłego sezonu, czy też dalej będzie dawał paliwo tym, którzy uważają, że znika na najważniejsze mecze, trochę jak przez lata Robert Lewandowski. Jedno jest pewne: formułując swoje sądy warto pamiętać radę Pepa Guardioli.