"To byłby prawdziwy chichot losu". Nowy-stary kandydat na mistrza Polski. "Zwroty akcji są nieprawdopodobne"
Michał Świerczewski pilnie zwołuje całą drużynę vs Raków historycznie awansował do Ligi Europy. Kibice Legii Warszawa domagają się już zwolnienia trenera Runjaicia vs Kosta ograł Aston Villę i AZ Alkmaar. A Pogoń Szczecin ma szansę na dublet, chociaż przegrała z Gent 0:5. To wszystko zmieścił bieżący sezon. A przed nami jeszcze trzy miesiące gry.
Ekstraklasa to emocjonalny rollercoaster, w tym sezonie wyjątkowo bogaty w zakręty i przeszkody. Dużego strachu najadła się już cała czołówka ligi i każdy z klubów TOP6 miał już moment uniesień i budowania zbyt wielkich nadziei. Raków, Legia, Lech, Jagiellonia, Śląsk i Pogoń Szczecin uczą… cierpliwości oraz powściągliwości w ocenach. Bo co za szybko pochwalone lub odwrotnie - skreślone - to niezdrowo.
Zwroty akcji w tym sezonie są nieprawdopodobne. Poza wymienionymi na początku przypadkami Legii, Rakowa i Pogoni, mamy jeszcze Lecha Poznań, który wywalił się w Trnawie, ku uciesze trybun zwolnił Johna van den Broma i nagle - zdaniem wielu - sam na siebie ukręcił bata, zatrudniając Mariusza Rumaka. Przypadek ’’Kolejorza” jest szczególny, bo trudno powiedzieć, czy Lech zaczął rok dobrze czy nie. W lidze - dwie wygrane i remis z mistrzem jesieni. Ale pozbawienie się szans na Puchar Polski po golu w 119. minucie to już drugi biegun.
Śląsk spuścił z tonu, zupełnie przeciwnie do zapowiedzi dyrektora sportowego Davida Baldy i stało się to już na początku rundy. Przewaga nad peletonem się roztopiła. Jeśli spojrzeć rzetelnie na ten sezon, to najrówniejsza jest Jagiellonia Białystok. A przynajmniej nie było tam żadnego większego załamania, w przeciwieństwie do wszystkich pięciu pozostałych klubów z czołówki.
Raków zaczął zbierać tytuły. Czas na blizny
We wtorek późnym wieczorem właściciel Rakowa Częstochowa zwołał specjalne spotkanie ze sztabem i zawodnikami. Obowiązkowe nawet dla tych kontuzjowanych. Co z tego spotkania wyszło? Tomasz Włodarczyk podał informację, że Dawid Szwarga pozostaje na stanowisku i czeka go ważne wyzwanie, czyli mecz z Lechem w weekend. Z kolei Maciej Wąsowski napisał, że kilku zawodników może zostać przesuniętych do rezerw.
To, że Michał Świerczewski piekli się na sytuację sportową w swoim klubie, mogliśmy zauważyć już przebywając na zgrupowaniu zimowym w Turcji. Szef Rakowa był zły, jak jego mistrzowski zespół podupadł. Właśnie - mistrzowski. Bo od dobrych ośmiu lat w Częstochowie frustracji nie było, a jeśli się pojawiała - przez brak awansu do Ekstraklasy czy później czekanie na tytuł, to jednak widzieliśmy, że zespół jest stabilny, silny i następnego podejścia nie spali.
Vladan Kovacević sugeruje, że nie każdy zapieprza czy przeżywa boiskowe losy tak jak powinien, ale może - nie przesądzamy, pytamy - wynika to z tego, że w Rakowie jest za sztywno? Że wszystko jest robione aż nazbyt ’’od linijki”? Że odkładanie telefonu w szafce na X czasu przed treningiem i wysokie kary finansowe za minutę opóźnienia to przesada? Że najwięcej czasu w trakcie tygodnia zawodnik spędza na odprawie, podczas gdy wielu trenerów od tego odchodzi i mieści wszystko w 20-minutowej pigule? Nie wiemy, nie domyślamy się. Ale zastanawiamy.
Raków od lat jedzie drogą jadącą wyłącznie w górę. Z poziomu drugiej ligi do Stadionu Narodowego, fety mistrzowskiej, play-off o Ligę Mistrzów i fazy grupowej Ligi Europy. Wielkie kluby cechuje to, że w gablocie jest masa pucharów, ale na plecach wiele blizn. A ekipa z Częstochowy nie miała wiele momentów, w których była przez piłkę raniona. Oczywiście, że takie były, ale nie tak często i głęboko jak Lech Poznań, Legia Warszawa, Wisła Kraków, Górnik Zabrze czy Widzew Łódź, dlatego kibice Rakowa i ludzie z klubu nie powinni się za to obrażać.
Pytanie, czy Michał Świerczewski pozwoli na to, by te rany się zabliźniły. Bo jeśli jeszcze w bieżącym sezonie zwolni Dawida Szwargę, to będzie oznaczać, że Raków nie jest gotowy cierpieć. A każdy wielki klub musi potrafić to znosić. Hasła typu ’’tylko zwycięstwo” i ’’awans albo śmierć” tak naprawdę w futbolu nie obowiązują. Nawet jeśli od lat jest się na fali i ma się przekonanie, że jest się tym, kto to zmieni.
Legia - Pogoń znów podbije emocje
Legia Warszawa zapewniła w tym sezonie tyle przeżyć, że mogłaby obdzielić tym kilka zespołów. Nawet biorąc pod uwagę to, że w Polsce żaden z nich nie jest nudny. Tutaj potknięcie w gorącym Szymkencie, tam 0:2 z Austrią Wiedeń i sytuacja sam na sam na 0:3, kiedy na ratunek był Kacper Tobiasz, potem gol Muciego w Wiedniu, cała kampania pucharowa, aż w końcu gigantyczna krytyka wspomnianego Tobiasza i sprzedanie Muciego za 10 milionów euro w dniu startu rundy wiosennej Ekstraklasy. Dzisiaj z kolei coraz więcej kibiców zwalnia Kostę Runjaicia, mimo że w tamtym roku podpisanie z nim nowej umowy świętowano jak transfer nowego kozaka do składu.
Z kolei na samym początku z europejskich pucharów wypisała się Pogoń, która kompromitująco przegrała 0:5 z Gent, potem kiepsko radziła sobie w lidze, a trener Jens Gustafsson był przerzucany w spekulacjach - od zwolnienia do transferu do reprezentacji Szwecji. Rollercoaster. Ale zwycięstwem w Poznaniu Kamil Grosicki i spółka przybliżyli się do trofeum, do finału Pucharu Polski. A prawdziwy chichot losu byłby, gdyby Pogoń zgarnęła dublet.
Ligowe emocje są teraz co kolejkę. A mecze Lecha z Rakowem i Legii z Pogonią podkręcą je od nowa i przyniosą - a jakże - nowe, zupełnie inne wnioski.