To będzie najmocniej rozchwytywany trener na świecie? Kolejna legenda rośnie w siłę. "Może postawią mu pomnik"
Rośnie kolejny świetny, hiszpański trener, który w przeszłości był znakomitym piłkarzem. Xabi Alonso czaruje w Bundeslidze i już teraz łączy się go z największymi klubami w Europie.
Niewiele ponad rok temu od kibiców Bayeru Leverkusen bił ogromny smutek i przygnębienie. Ich zespół od początku sezonu 2022/23 grał fatalnie, ale nikt nie spodziewał się, że do Leverkusen zajrzy widmo spadku. Tymczasem po dotkliwej porażce 0:4 z Bayernem pod koniec września Bayer znalazł się na 17. miejscu w tabeli Bundesligi. Kilka dni później przegrał z kolei 0:2 w meczu grupowym Ligi Mistrzów z FC Porto. I to właśnie po tym spotkaniu z pracą pożegnał się Gerardo Seoane. O ile decyzja o zwolnieniu Szwajcara wydawała się logiczna, o tyle pomysł władz klubu na jego następcę był dość zaskakujący. Zatrudniono Xabiego Alonso. Hiszpan jako piłkarz osiągnął wszystko, co się tylko da, ale w trenerskim fachu był to jeszcze wtedy bądź co bądź wciąż tylko żółtodziób. Teraz, gdy minęło 12 miesięcy od momentu zatrudnienia byłego gwiazdora Realu, Liverpoolu czy Bayernu, w Leverkusen chyba nikt nie żałuje tego ryzyka.
Rok zmian
Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać Alonso jako piłkarza, bo na boisku zdobył on wszystkie najważniejsze trofea - i te klubowe, i te reprezentacyjne. Po zawieszeniu butów na kołku w 2017 roku zajął się trenerką. Szkolił w akademii Realu Madryt, ale pierwsze kroki w pracy z seniorami postawił tam, gdzie zaczynał karierę piłkarską, czyli w Realu Sociedad. W San Sebastian przejął drużynę rezerw, z którą awansował do Segunda Division. Już wtedy w mediach pojawiało się zainteresowanie z Niemiec, głośno mówiło się, że ściągnie go Borussia Moenchengladbach. Ostatecznie jednak Hiszpan przez jeszcze jeden sezon popracował na zapleczu La Ligi i odszedł po wygaśnięciu kontraktu. Nie wziął pierwszej pracy z brzegu. Rok czekał na odpowiednią ofertę - ta w końcu przyszła na początku października ubiegłego roku z Leverkusen.
- Xabi Alonso nie miał łatwego początku. Sam wspomina, że jednym z kluczowych meczów był ten przegrany 1:5 z Eintrachtem Frankfurt. Tamten fatalny występ pozwolił mu przekazać piłkarzom, że tak to nie może wyglądać. Alonso wprowadził sporo świeżości do zespołu, ten zaczął grać dużo lepiej w defensywie. Po przerwie na mundial do gry wrócił też wcześniej kontuzjowany Florian Wirtz, co również na pewno pomogło Hiszpanowi we wprowadzaniu swoich pomysłów. Alonso dał drużynie niezbędną pewność siebie, której wcześniej brakowało - mówi w rozmowie z nami Phillip Arens, dziennikarz “Bilda” zajmujący się Bayerem Leverkusen.
Za ściągnięcie Alonso do Bayeru odpowiadają w głównej mierze dyrektor sportowy Simon Rolfes oraz prezes Fernando Carro, rodak Xabiego. W pierwszych tygodniach po zatrudnieniu go musieli oni bronić swojej decyzji. Bayer grał w kratkę, lepsze występy przeplatał tymi słabszymi. Na trybunach już w momencie zatrudnienia Hiszpana pojawiały się głosy, że w tak krytycznym momencie potrzeba bardziej doświadczonego trenera. Z tygodniami te głosy mogły się jedynie nasilić. Kluczowa okazała się cierpliwość klubowych władz oraz przerwa związana z mundialem w Katarze, po której do gry wrócił wspomniany już Wirtz - jeden z kluczowych zawodników tej drużyny.
- To był rok zmian w naszym zespole, jego stylu gry, a także ambicjach całego klubu. Wcześniej nasza gra opierała się na głównie na popisach indywidualnych gwiazd takich jak Jeremie Frimpong czy Moussa Diaby. Xabi Alonso początkowo był bardzo pragmatycznym trenerem. Wtedy głównie dostosowaliśmy naszą grę pod przeciwników. Dużo zmieniło się wraz z powrotem Wirtza po przerwie zimowej, choć wtedy jeszcze nie zobaczyliśmy pełnej wersji “Xabiballa” - mówi nam Alexander Silk, w przeszłości autor podcastu “Neverkusen” i blogu “Werkself Daily”.
Transferowe sukcesy
Biorąc pod uwagę pozycję wyjściową Xabiego w momencie, w którym objął on zespół, można powiedzieć, że Hiszpan poprzedni sezon może traktować jako swój mały sukces. Dzięki niezłej postawie wiosną Bayer w pewnym momencie wydawał się drużyną, która może powalczyć nawet o awans do Ligi Mistrzów. I ostatecznie było tego blisko na dwóch frontach - w Bundeslidze finiszowała na szóstym miejscu, natomiast w Lidze Europy dotarła aż do półfinału. Tam, po nieco pechowym dwumeczu, lepsza okazała się AS Roma.
- Nie ukrywam, że nie byłem fanem jego przyjścia. Bayer był w wielkim kryzysie formy, atmosfery. Liczyłem na kogoś doświadczonego do tej niezbyt doświadczonej drużyny. Przyszedł Xabi Alonso - znakomity zawodnik, ale bez większej historii na ławce trenerskiej. I choć w pierwszym sezonie miewał także gorsze momenty, to generalnie już po paru miesiącach było widać, że drużyna odzyskała radość z gry. Dlatego największym odkryciem Xabiego Alonso jest on sam. Już przerwę zimową wykorzystał nieźle, choć wtedy Bayerowi zdarzały się jeszcze gorsze mecze, w których - zwłaszcza ze słabszymi drużynami - bił głową w mur - mówi nam Martin Huć, były redaktor “bayerleverkusen.pl”.
Choć więc poprzedni sezon Bayer kończył ze sporą nutką optymizmu, wciąż czekaliśmy na ostateczną wersję wizji gry Xabiego Alosno. Ułatwić to miała letnia rewolucja kadrowa. Z zespołem pożegnało się co prawda wtedy kilku ważnych zawodników, w tym przede wszystkim Moussa Diaby, który za 55 milionów euro powędrował do Aston Villi. Najważniejsze jest jednak to, że Bayer nie przespał tego okienka i wreszcie postawił na uznane nazwiska: Alejando Grimaldo z Benfiki oraz Granita Xhakę z Arsenalu. Przyjście tej dwójki było jasnym sygnałem, że w Leverkusen nie chcą się już bić tylko i wyłącznie o udział w europejskich pucharach.
- Przez ten rok na pewno zmieniła się twarz zespołu i to zrobiło spore wrażenie na kibicach. Pozbyto się słabych punktów drużyny, nie przedłużono z niektórymi kontraktów, a innych zdecydowano się w tym czasie sprzedać. Xabi Alonso musiał pozwolić odejść Moussie Diaby’emu, ale zarobione na nim pieniądze pozwoliły klubowi ściągnąć na BayArenę naprawdę ciekawych zawodników, w tym właśnie choćby Xhakę czy Grimaldo. Kibice oczekiwali transferów już nie tylko młodych i nieoszlifowanych talentów, ale również nieco bardziej doświadczonych zawodników o mocniejszym mentalu - opowiada Adrian Godlewski, kibic Bayeru, na co dzień mieszkający w Leverkusen.
Niezbędny trybik już działa
Nie ulega wątpliwości, że to Alonso był jednym z powodów, dla których Grimaldo latem nie zdecydował się na przeprowadzkę do Barcelony lub któregoś klubu z Premier League, a Xhaka postanowił wrócić do Bundesligi. Magia mistrza świata przyciągnęła do Leverkusen zawodników o uznanej już marce, a i młodzi gracze chcą czerpać jak najwięcej od byłego świetnego defensywnego pomocnika Realu Madryt. Dyrektor Simon Rolfes nie tylko postawił na Alonso, ale dał mu też odpowiednie narzędzia i instrumenty do tego, by Hiszpan wprowadził do Bayeru autorską wizję gry.
- Przed sezonem z bliska obserwowałem, jak ten zespół się zmienia. Śledziłem letnie sparingi i zaskoczyło mnie, że już od pierwszego z nich tacy gracze jak Grimaldo czy Xhaka od razu brali na siebie odpowiedzialność i po prostu widać było tę ich klasę. Do tego wszystkiego zmienił się styl zespołu. To już nie tylko liczenie na szybkość i grę z kontry, ale postawienie na dominację i posiadanie piłki. Już wtedy mogliśmy nabrać nadziei, że nowy sezon może przynieść sporo radości. Widać było, że stosunkowo szybko Hiszpan zaczął dostosowywać grę Bayeru do swojego własnego systemu. To właśnie dlatego nie zajęło mi długo, by się do niego przekonać - wyjaśnia Godlewski.
Oprócz nowych nabytków, pod okiem Xabiego rozwinęli się również pozostali gracze Bayeru. Życiową formę złapał doświadczony fiński bramkarz Lukas Hradecky. Jonathan Tah trafił do jedenastki poprzedniego sezonu Ligi Europy i znów jest powoływany do reprezentacji Niemiec. Florian Wirtz zanotował z kolei udany powrót po groźnej kontuzji. Gdy jednak mowa o tym, kto zanotował największy progres za kadencji Alonso, to nie dziwi, że większość obserwatorów Bayeru stawia tutaj na defensywnego pomocnika, Exequiela Palaciosa.
- Xabi wie, czego potrzeba, aby wygrać Bundesligę, a zawodnicy chcą się od niego uczyć. Miał okazję pracować pod okiem najlepszych i jest w stanie wykorzystać ich techniki, począwszy od stylu gry po zarządzanie ludźmi. Przyciągnął też kibiców do Bayeru, co zawsze należy traktować jako pozytywne zjawisko. Za jego kadencji na pewno bardzo zyskał Palacios. Mistrz świata z Kataru może nie pojawia się na pierwszych stronach gazet, ale to właśnie Argentyńczyk stał się niezbędnym trybikiem w maszynie hiszpańskiego szkoleniowca. Świetnie reguluje tempo gry i potrafi nieustępliwi walczyć o odzyskanie piłki. Wcześniej miał problem z wykorzystaniem potencjału, teraz się to zmieniło - dodaje Silk.
Pomnik
Postawa Palaciosa na dalszym etapie rozgrywek będzie istotnym elementem, jeśli Bayer naprawdę myśli w obecnym sezonie o czymś więcej niż poprawie wyników z ubiegłego. W Bundeslidze na razie jest bezkonkurencyjny. W siedmiu kolejkach zebrał łącznie 19 punktów i przewodzi ligowej tabeli. Przy tym warto zauważyć, że nie mierzył się tylko z drużynami z jej dołu. Na inaugurację piłkarze Xabiego pokonali Lipsk (3:2), później zremisowali z Bayernem (2:2), do tego wszystkiego gładko przeszli pierwszą rundę Pucharu Niemiec. Prowadzą też w swojej grupie Ligi Europy. W Leverkusen raczej stronią od hurraoptymizmu, ale powoli pojawia się tam nadzieja na tak upragnione trofea.
- Kluczowe oczywiście będzie zdrowie najważniejszych zawodników, a także to, jak trener i zawodnicy poradzą sobie z wahaniami formy, bo takie z pewnością się jeszcze pojawią. Jeśli Bayer będzie nadal na szczycie, to każde potknięcie będzie ważyło jeszcze więcej i z tym trzeba będzie sobie poradzić, co, jak wszyscy dobrze wiemy, Bayerowi wielokrotnie się nie udawało. Obecnie najważniejsza jest praca nad utrzymaniem formy i wprowadzaniem rezerwowych zawodników do gry, bo niektórym może zaraz nie pasować, że tak rzadko grają. Ponadto za moment kilku zawodników wyjedzie też na Puchar Narodów Afryki - przestrzega Huć.
Bayer nie bez powodu zyskał swego czasu przydomek “Neverkusen”. Choć na przełomie wieków był jedną z czołowych sił Bundesligi, to zawsze koniec końców walkę o mistrzostwo przegrywał na ostatniej prostej. Klubowa gablota nadal zatem czeka na słynną niemiecką paterę. Xabi Alonso może nie jest z miejsca gwarantem tego mistrzostwa, ale z pewnością w Leverkusen już od dawna nikt nie był w tak dobrym nastroju. 41-latek sam może nie pozostać na BayArenie na długo, bo w jego kontrakcie rzekomo znalazła się klauzula, która pozwoli mu na odejście latem 2024 r. do któregoś z byłych klubów - Liverpoolu, Realu lub Bayernu. Hiszpan już teraz robi jednak podwaliny pod swój pomnik w Leverkusen, który przy okazji zdobycia przez Bayer mistrzostwa z pewnością zostanie mu postawiony.
- Jeśli Xabi Alonso nie zdobędzie mistrzostwa, to kto? Hiszpan może być osobą, która będzie odpowiedzialna za zupełnie nową erę w historii Bayeru. Oczywiście to wciąż Bayern Monachium jest zespołem, który decyduje o tym, kto zdobędzie mistrzostwo. W obecnym sezonie to jednak właśnie zawodnicy z Leverkusen mogą być tym zespołem, który do końca będzie im dzielnie stawiać czoła. Chcielibyśmy, by mistrzostwo znów nie było rozstrzygnięte już na Wielkanoc, jak to miało często miejsce w poprzednich latach. Pracuję przy Bayerze od 15 lat, ale tym razem to jest inny zespół. To jest drużyna głodna sukcesów. I to jest cecha, którą wniósł do tej ekipy Xabi Alonso. Bayer chce wreszcie o coś walczyć - podsumowuje Arens.