To będzie najbardziej rozchwytywana gwiazda na świecie? Gigant tylko czeka. W tle czają się następni

To będzie najbardziej rozchwytywana gwiazda na świecie? Gigant tylko czeka. W tle czają się następni
IMAGO / pressfocus
Tomasz - Urban
Tomasz UrbanDzisiaj · 12:34
To była jedna z najdoskonalszych “kradzieży” w historii niemieckiej piłki. Bayer Leverkusen złamał swoisty “pakt o nieagresji”, jaki zawarł wcześniej z innymi nadreńskimi klubami. Kolonia, Fortuna, Borussia Moenechengladbach i właśnie Bayer zobowiązały się do tego, że nie będą sobie nawzajem podkradać talentów własnego chowu. Ale Florian Wirtz był dla Bayeru cenniejszy niż dobrosąsiedzkie stosunki. Za czapkę śliwek ściągnęli piłkarza, który nie tylko wzniósł ich na wyższy poziom, ale wręcz zmienił ich tożsamość.
Wokół tego transferu narosło wiele legend. Bayer upierał się przy tym, że tak po prawdzie żadnych ustaleń nie złamał, bo nie ściągał do siebie juniora, a już w pełni ukształtowanego piłkarza do pierwszego zespołu. Kolonia próbowała oczywiście walczyć o swój brylant, ale już na wstępie popełniła strategiczny błąd. Na rozmowy z familią Wirtzów i samym Florianem wysłała szefów akademii, dając tym samym do zrozumienia, że w zasadzie nie ma pomysłu na to, jak wdrożyć młodego geniusza w seniorską piłkę. Bayer natomiast potraktował go z należyta powagą i oddelegował do negocjacji wszystkich najważniejszych ludzi w klubie, nie wyłączając Rudiego Voellera i Simona Rolfesa. Inna sprawa, że Kolonia i tak nie miała w ręku najlepszych kart. Wirtz był na radarze wszystkich największych klubów w Niemczech. Także Bayernu. W pewnym momencie jednak monachijczycy odpuścili. Nie dokręcili śruby, z czego skrzętnie skorzystał klub z Leverkusen. Resztą jest dobrze wszystkim znaną historią.
Dalsza część tekstu pod wideo

Bayern na pole position

Dzisiaj Uli Hoeness bez ogródek mówi, że gdyby mógł mieć jakieś życzenie, to życzyłby sobie Floriana Wirtza w Bayernie. Dlaczego? Wiadomo - liczby, talent, hype. Bayern zawsze polował na najlepszych graczy z niemieckim paszportem. Ale Wirtz to nie tylko suche liczby. Ma on w sobie dodatkowo taką pozytywną bezczelność, którą w Monachium zwykli określać mianem “mia san mia”. Przykład? Mecz Lipska z Bayerem. Na murawie kocioł, żadna z drużyn nie odpuszcza i nie przebiera w środkach. W pewnym momencie o pół głowy wyższy Willi Orban staje naprzeciw Wirtza z nosem wlepionym w jego twarz. Gwiazdor Bayeru nie pęka, nie odchodzi, nie odwraca wzroku, a jednocześnie nie daje się sprowokować. Wytrzymuje ten gombrowiczowski pojedynek na miny, a dwie minuty później ośmiesza wręcz Orbana w jego polu karnym i kapitalną, solową akcją wypracowuje gola Patrickowi Schickowi. Widzisz tę sekwencję i już wiesz, że w monachijskim basenie z rekinami Wirtz nie robiłby raczej za złotą rybkę.
W Bayernie nie kryją się ze swoimi zamiarami. Cały świat wie, że będą próbowali ściągnąć go do siebie w odpowiednim dla wszystkich stron momencie. Nie jest też tajemnicą, że od lat są w stałym kontakcie z ojcem Floriana - Hansem-Joachimem, przy okazji jego agentem. Pytanie tylko, kiedy taki moment nadejdzie. Paradoksalnie, z ich punktu widzenia, bardzo korzystne są informacje mówiące o tym, że lada dzień Wirtz przedłuży umowę z Bayerem o kolejny rok, czyli do 2028. Nowa umowa ma bowiem - według zgodnych informacji niemieckich mediów - zawierać klauzulę odstępnego w wysokości 125 mln euro. Z jednej strony to dużo, a z drugiej nie na tyle dużo, by gigant z Monachium nie był w stanie tej klauzuli zapłacić. Tym bardziej, że sprzeciwy “z góry” raczej nie będzie.
Co więcej, Bayernowi się nie spieszy. Prolongata umowy z Leverkusen przez Wirtza jest mu wręcz na rękę, bo zanim monachijczycy zdecydują się przeprowadzić największy transfer w swojej historii, muszą się do niego dobrze przygotować. Przede wszystkim finansowo.
Po pierwsze - przedłużenia umów z Daviesem, Musialą, Upamecano (co za chwilę ma nastąpić), ewentualnie z Kimmichem (co stanęło nagle i niespodziewanie pod ogromnym znakiem zapytania) to także ogromne wydatki. Przykładowo, Davies za sam podpis miał dostać premię w wysokości 22 mln euro i można się spodziewać, że w pozostałych dwóch przypadkach kwoty te będą podobne. Po drugie - Max Eberl musi się pozbyć balastu, a więc piłkarzy, których Bayern już nie chce, a którzy znacząco obciążają budżet płacowy. Chodzi przede wszystkim o Kingsleya Comana, Serge’a Gmabry’ego i Leona Goretzkę. Po ich odejściu, sam budżet płacowy zostałby odchudzony o około 50 mln euro, a przecież doszłoby do tego jeszcze i odstępne. Lato 2025 nie byłoby więc optymalnym terminem dla Bayernu do przeprowadzenia tak dużej transakcji, ale już za rok? Albo nawet za dwa? Przecież Wirtz będzie miał wtedy dopiero 23 lata.

A może Real Madryt?

Oczywiście to nie tak, że Wirtz skazany jest na Bayern i że z pewnością do niego trafi. W grze o niego będzie zapewne wiele klubów, choć pewnie bardzo niewiele będzie w stanie wypełnić finansowe ramy takiej transakcji. Dość popularny w Niemczech jest pogląd, że los Wirtza wiąże się z losem Xabiego Alonso i jeśli Hiszpan trafi w końcu do Realu, to może pociągnąć za sobą gwiazdę Bayeru. Może i tak się zdarzyć, może też w międzyczasie pojawić się jakaś znakomita opcja z Anglii, ale wydaje się, że Bayern - przynajmniej w tym momencie - jest dla familii Wirtzów najpoważniejszą z opcji na przyszłość. Tym bardziej, że Florian wciąż ma czas na zagraniczne wojaże. Zakładając czysto hipotetycznie, że przeszedłby do Bayernu w 2026 i podpisał pięcioletni kontrakt, z chwilą jego wygaśnięcia miałby 28 lat, a więc wciąż miałby jeszcze wiele lat grania na wysokim poziomie przed sobą. Aspekt finansowy też raczej nie będzie tu kluczowy, bo Bayern swoim największym gwiazdom płaci bardzo hojnie i byłby pewnie w stanie dać mu kontrakt porównywalny do Jamala Musiali, a więc na poziomie 25 mln euro rocznie.
Pozycję negocjacyjną Bayernu wzmacnia też fakt, że pod wodzą Maxa Eberla klub przestał stronić od klauzul. Dotychczas w Monachium mocno się przed nimi wzbraniano, ale wraz z przyjściem nowego dyrektora sportowego, nadeszły też i nowe czasy. Eberl znany jest w Niemczech z tego, że klauzule nie są dla niego żadnym problemem i potrafi nimi sprawnie zarządzać. Skoro opcje odejścia mają obecnie w kontraktach Harry Kane i Jamal Musiala, a Christian Falk donosi, że także i Upamecano oraz Kim, to można założyć, że i w przypadku Floriana Wirtza taka klauzula mogłaby zostać wpisana do umowy, co jeszcze bardziej zabezpieczyłoby jego interesy. Coś za coś. Bayern nie ma pełnej kontroli nad swoimi gwiazdami, ale z drugiej strony - elastyczne podejście do kontraktów znacznie ułatwi mu prosperowanie na rynku.

Przemocny duet

No i na koniec pytanie, które co rusz powraca w publicznych dyskusjach. Czy Wirtz piłkarsko pasowałby do Bayernu, a mówiąc inaczej - czy Bayern byłby w stanie pogodzić obecność Musiali i Wirtza w składzie. Odpowiadając najprościej - skoro Nagelsmann w kadrze potrafi to zrobić, nie mając za bardzo czasu na wypracowanie schematów, to dlaczego miałby tego nie dokonać Vincent Kompany w klubie? Obaj są “dziesiątkami”, ale jednak nieco inaczej interpretującymi swoje role na boisku. Wirtz operuje trochę głębiej, napędza i kreuje grę między liniami. Musiala najczęściej szuka gry jeden na jednego i atakuje dryblingiem ostatnią linię obrony. Można ich ustawić obok siebie w najróżniejszych konfiguracjach, na przykład na dwóch “dziesiątkach”, jak to zwykł robić choćby Peter Bosz w Bayerze Leverkusen z Kaiem Havertzem i Julianem Brandtem. Ten pierwszy grał wertykalnie i szukał przestrzeni za linią obrony, ten drugi horyzontalnie, poruszając się głównie wszerz boiska w strefie między liniami.
Musiala mógłby też być rozwiązaniem problemów Bayernu na lewym skrzydle. Odgrywałby wówczas rolę Leroya Sane z okresu pracy Nagelsmanna w Monachium. Bez piłki był ustawiony szeroko na skrzydle, a kiedy zespół wchodziłby w posiadanie, schodziłby do środka pod napastnika i otwierał lewą stronę dla podchodzącego bardzo wysoko Daviesa. W takim ustawieniu Musiala i Wirtz graliby blisko siebie i mogliby dać drużynie w ofensywie bardzo wiele korzyści. Tym bardziej, że obaj są bliskimi przyjaciółmi, także i poza boiskiem, co w kontekście niedawno przedłużonej przez Musialę umowy z Bayernem, może być kolejnym argumentem w ewentualnych rozmowach z Wirtzem.
Nie bałbym się też o to, że takie ustawienie byłoby zbyt ofensywne. Granit Xhaka powiedział niedawno, że Wirtz to piłkarz z pozycji numer “dziesięć”, który myśli na boisku, jak piłkarz z pozycji numer “sześć”. Właśnie dlatego Wirtz jest tak cenny (i tak ceniony), że nie ogranicza się on w swej grze do ofensywnych popisów. Potrafi też powalczyć w obronie i odebrać przeciwnikowi piłkę. Dlatego ustawienie go w składzie obok Musiali, wcale nie musi być takie trudne, jak się wielu dziś wydaje.

Przeczytaj również