Thibaut Courtois, David de Gea, Marcelo i inni. Te gwiazdy najbardziej zawiodły w 2019 roku
Przygotowując dla Was solidną porcję poświątecznych podsumowań, znaleźliśmy wielu (nie tylko) piłkarzy, w tym takich niedawno stanowiących ścisły światowy top, którzy mijający rok w dużej mierze mogą spisać na straty. Kogo możemy uznać za największe rozczarowania ostatnich dwunastu miesięcy? Przyznaliśmy nawet nagrodę specjalną.
Zanotowaliśmy dziewięć nazwisk, którzy pytani o swoje boiskowe wspomnienia z 2019 r., pewnie zaproponowaliby rozmowę o przyszłości, a nie o tym, co już za nami. Choć wyróżnionych łączy zjazd zanotowany w mijającym roku, to skala porażki jest w wielu przypadkach diametralnie różna. Od słabej formy przyprawionej pechem, przez spędzanie czasu prędzej poza boiskiem, niż na nim, po złe wybory osobiste.
Unai Emery
Jeśli błędne decyzje, to nie możemy zacząć od nikogo innego. Hiszpański szkoleniowiec to jedyny trener w naszym niechlubnym spisie. Zastanawialiśmy się, czy wytypować jakąś kolejność wyselekcjonowanych osób, ale uznaliśmy, że porażka porażce nierówna i poprzestaniemy na przyznaniu specjalnego wyróżnienia. A to wędruje właśnie do Unaia Emery’ego.
Hiszpan miał w teorii wszystko, by na spokojnie zbudować Arsenal, który bez przeszkód wróci do czołówki Premier League i znów zacznie porywać swoją grą kibiców. Ubiegły rok “Kanonierzy”, z Emerym u sterów, kończyli przerwaną dopiero w grudniu passą ponad dwudziestu spotkań bez porażki. Dziś Unai już w Londynie nie pracuje, bo został zwolniony po błyskawicznej utracie zaufania i serii kompromitujących wyników.
Może i Arsenal doszedł do finału Ligi Europy, ale obecnie mało kto o tym na Emirates pamięta. Zdecydowanie żywsze wspomnienia to koncertowo przegrane miejsce w TOP4 ubiegłego sezonu, a co za tym idzie - kolejny cios w postaci braku kwalifikacji do Ligi Mistrzów. A w ostatnich miesiącach kibice “Armatek” byli doprowadzani do szewskiej pasji, oglądając wyczyny zespołu z Emerym na ławce trenerskiej.
Lista grzechów Hiszpana jest naprawdę długa, a utrata zaufania fanów stanowiła właściwie naturalną kolej rzeczy. Emery popadł w konflikt z piłkarzami, którymi ciągle rotował w składzie. Przez kilkanaście miesięcy pracy w Arsenalu nie stworzył sobie podstawowego rdzenia drużyny, mieszał, zmieniał ustawienie, zawodników, wprowadził chaos i niepewność.
Brakowało mu konsekwencji w procesie decyzyjnym, błędnie reagował na wydarzenia boiskowe i post-meczowe. “Hitem” była próba zrobienia z filigranowego defensywnego pomocnika, Lucasa Torreiry, ofensywnej “dziesiątki”.
Hiszpan po prostu się pogubił, choć na pewno nie zasłużył na tak negatywne opinie ze strony kibiców “Kanonierów”, jakie się momentami pojawiały. Sympatycznemu trenerowi nie wystarczyło rozczulanie sympatyków łamanym angielskim i chęci, choć nie ma wątpliwości, że nie był jedynym problemem Arsenalu.
Tak czy tak, pobyt Emery’ego w londyńskim klubie to jego wielka porażka, po której pewnie chciałby się szybko odbudować. Większe pasmo niepowodzeń Unaia niż w 2019 roku trudno sobie wyobrazić.
Mesut Özil
Arsenal generalnie bardzo rozczarował jako cały zespół, więc mijający rok na Emirates mogą spisać na straty. Kto z piłkarzy zawiódł najbardziej? Wskazujemy na Mesuta Özila, choć jego zjazd zaczął się wcześniej. W 2019 roku nastąpiła jednak kulminacja kiepskiej gry ze strony byłego reprezentanta Niemiec.
W Premier League przez całe dwanaście miesięcy uzbierał ledwie dwa gole i cztery asysty. Nie dawał też liczb w drodze do finału Ligi Europy. Kiedyś siadał za kierownicą “Kanonierów” i bezpiecznie dodawał gaz do dechy. Teraz czasem wrzucił dwójkę, zwykle ślamazarnie poruszając się na boiskowej autostradzie. Nie zawsze grał, bo Emery przestał w tym sezonie na niego stawiać, choć akurat w lecie Özil dawał sygnały, że jego forma może wrócić na oczekiwany poziom.
Nie wróciła. Mesut, pół żartem, pół serio, wznowił karierę z początkiem listopada, ale zanotował tylko jeden błysk: asystował w przegranym meczu z Brighton.
Światełko w tunelu Niemca może stanowić zatrudnienie Mikela Artety na stanowisku szkoleniowca Arsenalu. Hiszpan pochwalił Özila za zaangażowanie i postawę na treningach, a sam zawodnik robił co mógł, by jego drużyna pokonała Bournemouth, imponował też z Chelsea. Nie udało się zwyciężyć, ale kto wie, może Özil nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w barwach “Kanonierów”? Jeśli zapomni o ostatnim roku, na pewno wyjdzie mu to na dobre.
David de Gea
Z Londynu wędrujemy do Manchesteru, gdzie zatrzymamy się na dłuższą chwilę. David de Gea, który przez lata wybronił “Czerwonym Diabłom” multum punktów, miał fatalny rok. Co się stało z golkiperem długo uznawanym za absolutną światową czołówkę, stawianym w jednym szeregu z ter Stegenem i Oblakiem? Hiszpan od początku ubiegłego sezonu zanotował najwięcej (6) bezpośrednich błędów prowadzących do utraty gola w całej lidze angielskiej.
Można złośliwie powiedzieć, że de Gea wreszcie dopasował się do reszty zespołu, bo zwykle prezentował się dużo lepiej od kolegów z pola. W 2019 roku częściej miewał koszmarne wpadki, aniżeli spektakularne parady. Po niedawnym meczu z Watfordem, kibice zaczęli się zastanawiać, czy nie lepiej wstawić do bramki doświadczonego Sergio Romero. W spotkaniu przeciwko “Szerszeniom” de Gea “błysnął” takim oto zagraniem:
Gdyby był to jednorazowy wyskok, wszyscy puściliby to w niepamięć. Takie błędy stały się jednak w ostatnim czasie przykrą normą dla hiszpańskiego golkipera. Bramkarz Manchesteru United stracił nawet miejsce w bramce reprezentacji na rzecz Kepy Arrizabalagi, który notabene też zanotował w drugim półroczu 2019 zjazd formy. Jeśli De Gea ma zamiar znów uchodzić za ścisły top fachowców od bronienia, musi włączyć reset. Bo klubu raczej nie zmieni.
Jesse Lingard
“Czerwone Diabły”, odsłona druga. Lingard już przeszedł do historii klubu, bo występami w minionym roku zapracował sobie na miano obiektu drwin kibiców, którzy z ochotą liczyli mu kolejne mecze ligowe bez żadnej bramki, ani nawet asysty.
Ostatniego gola w Premier League Lingard zdobył 26 grudnia… 2018 roku. Od tego momentu zagrał niemal trzydzieści spotkań, ale drogi do siatki nie znalazł. Nie zanotował też żadnej asysty.
Grał jak w zegarku: pusty przelot, pusty przelot, pusty przelot itd. Lingard wpisał się na listę strzelców w Lidze Europy, jednak licznik w Premier League dalej tyka.
Z odejściem Jose Mourinho z Old Trafford, Jesse jakby zapomniał o grze w piłkę. Miewał niezłe mecze, ale tych fatalnych było dużo, dużo więcej. Portugalski menedżer może i obdarzał zawodnika wyjątkowym zaufaniem, ale przecież i Ole Gunnar Solskjaer chętnie daje mu szanse. Ten pracuje jednak wśród kibiców na reputację godną Phila Jonesa. Podpowiadamy: szyderczo-fatalną.
Piłkarz United nie jest już wiecznie młodym talentem. Skończył 27 lat, a jego przyszłość raczej rysuje się w barwach… zespołów z dolnej połówki tabeli Premier League. Cytując klasyka: zasłużenie proszę pana, zasłużenie.
Alexis Sanchez
Kolejny akcent związany z klubem z czerwonej części Manchesteru. Choć Alexis przeniósł się w lecie do Mediolanu, to mijający rok i tak może spisać na straty. Piłkarz, który jeszcze niedawno niemal w pojedynkę ciągnął grę chimerycznego Arsenalu, zgasł w chwili transferu do Manchesteru. Aż przykro się na to patrzyło.
W ostatnich dwunastu miesiącach Sanchez był właściwie nieobecny. Z każdym kolejnym bezbarwnym, słabym występem stawało się jasne, że może mu pomóc następna zmiana barw klubowych. Wypożyczenie do Interu jawiło się jako szansa na odbudowę formy, a Chilijczyk zdążył nawet błysnąć w zespole “Nerazzurrich”. I zamiast kroku naprzód, przyszło kilka w tył, bo Alexis doznał poważnej kontuzji. Jak nie idzie, to po całości.
Sanchez dopiero co był młodym talentem wyciąganym przez Barcelonę z Udinese, a tymczasem już przekroczył trzydziestkę. Nie oznacza to, że przeszedł na drugą stronę rzeki, ale jeżeli nie odbuduje się po obecnym urazie, to po jego pięknej grze pewnie pozostaną tylko wspomnienia. Byleby nikt nie rozpamiętywał za bardzo postawy chilijskiego atakującego w 2019 roku, bo udane występy możemy policzyć na palcach jednej ręki.
Patrick Cutrone
Podobnie jak w przypadku Sancheza, jedną nogą pozostajemy w temacie Premier League, a na drugą zakładamy charakterystycznego włoskiego buta. Nie bez przyczyny, bo Patrick Cutrone zawodził zarówno w Anglii, jak i Italii. Powoli odkleiła się od niego łatka super-talentu z Półwyspu Apenińskiego, a coraz częściej słychać o niespełnionych nadziejach. Może to zbyt daleko idące tezy, bo ten piłkarz jeszcze nie miał 22. urodzin, ale fakty są takie, że snajper dał ciała pod każdym względem.
Na wiosnę musiał oglądać plecy Krzysztofa Piątka, ale nawet wchodząc z ławki rezerwowych nie potrafił zdobyć bramki. A życiowa forma polskiego napastnika spowodowała pożegnanie się Włocha z San Siro. Transfer do mającego spore ambicje (i pieniądze) Wolverhampton wydawał się dobrym pomysłem. Cutrone dostał kredyt zaufania, ale dotychczas “Wilki” nie mają co liczyć na spłatę tego długu ze strony pozyskanego za niespełna 20 mln euro piłkarza.
Dwa gole w Premier League to wynik raczej do przemilczenia. Nie mają szczęścia młodzi włoscy snajperzy, którzy przenieśli się latem na Wyspy Brytyjskie. Moise Kean świetnie grał chociaż wiosną, a Cutrone prezentował się słabo przez cały rok. Najlepszym wyjściem dla gracza Wolves byłby powrót do ojczyzny, choć niewykluczone, że najbliższe miesiące jeszcze spędzi w Anglii. I to dla niego ostatni dzwonek, by tutaj zaistnieć.
Thibaut Courtois
O ile w ostatnich tygodniach najbardziej krytykowanym czołowym golkiperem był De Gea, o tyle przez pozostałe miesiące to niechlubne miano nosił na barkach Thibaut Courtois. Belg w Madrycie już spotkał się z o wiele większą falą negatywnych komentarzy niż w trakcie gry w Chelsea. I choć czasem może przesadzano, to krytyka nie wzięła się znikąd.
Courtois w 2019 roku przypominał na ogół parodię bramkarza, dopiero w ostatnim kwartale przestał nagminnie popełniać dziecinne błędy i notować niezrozumiałe interwencje. Pomimo tego, dalej spora rzesza sympatyków “Królewskich” tęskni za Keylorem Navasem. Decyzja Zinedine’a Zidane’a o bezkompromisowym wręczeniu bluzy z numerem jeden belgijskiemu bramkarzowi była co najmniej kontrowersyjna. Kostarykanin poszedł śrubować rekordy do Francji, a Courtois męczył się w bramce Realu.
Umieściliśmy Belga na naszej liście, ale mamy jednocześnie świadomość, że ostatnie niezłe tygodnie można wziąć za dobry omen. Courtois wygląda, jakby wreszcie oczyścił głowę, uwolnił blokadę w sferze mentalnej i skupił się na bronieniu. Tylko tyle i aż tyle.
Marcelo
Kilku gwiazdorów stanowiących o sile Realu zdobywającego Ligę Mistrzów miało w ostatnim czasie wahania formy (choćby Modrić i Kroos), ale to Marcelo zaliczył najbardziej spektakularną wycieczkę o kilka poziomów w dół. Brazylijczyk długimi momentami sprawiał wrażenie sabotującego grę defensywną drużyny, a i w ataku przestał być gwarantem regularności.
Dziś nikt nie wymienia go w gronie najlepszych bocznych, nowoczesnych obrońców, no chyba, że z przyzwyczajenia. Piłkarz, któremu zaraz stuknie trzynasty rok w barwach Realu, stał się cieniem samego siebie.
To on, wraz z Danim Alvesem, latami wyznaczał trendy, jeśli chodzi o widowiskową grę na boku defensywy. Dziś jego starszy kolega świetnie sobie radzi w Sao Paulo, wcześniej szalał w PSG, a dodatkowo został najlepszym graczem Copa America. Copa America, na które Marcelo nie załapał się do składu brazylijskiej reprezentacji.
Nie pomogły mu też problemy zdrowotne, ale nawet bez nich, Marcelo bardzo, bardzo rzadko stanowił wartość dodaną dla “Królewskich”. Pokusimy się o tezę, że Brazylijczyk po prostu jest nasycony zdobytymi trofeami i pewnego pułapu już nie przebije. Może transfer do Włoch, o którym media wspominały w lecie, byłby dla niego dobrym rozwiązaniem? Juventus już dla niejednego doświadczonego zawodnika okazywał się ziemią obiecaną.
Adrien Rabiot
Mamma mia, co za zjazd. Włoskie zawołanie nie jest ani szczyptę przypadkowe: matka francuskiego piłkarza, która dalej rządzi jego karierą, powinna znaleźć się w gronie rozczarowań za 2019 rok razem z nim. Rodzinny duet państwa Rabiot wszystko zrobił źle.
Wojenka z władzami PSG zakończyła się odsunięciem środkowego pomocnika od pierwszej drużyny, przez co 24-latek stracił pół roku grania. Transfer do Juventusu był o tyle obarczony ryzykiem, że konkurencja w środku pola “Starej Damy” jest naprawdę niemała, a przecież do Turynu przywędrował też w lecie Aaron Ramsey.
Co możemy powiedzieć o dotychczasowych występach Francuza w barwach “Juve”? Świetnym podsumowaniem będzie przybliżenie jego wyczynu w meczu z Genoą. Rabiot otrzymał szansę z ławki rezerwowych, wszedł na boisko w 61 min., a zszedł w 87. Nie dostał “wędki”, tylko dwie żółte kartki i mógł szybciej udać się pod prysznic. Chociaż za bardzo się pewnie nie zmęczył.
Pół roku w Turynie jest tak “udane”, że już słychać o możliwym wypożyczeniu zawodnika, np. do Arsenalu. Cóż, mamy nadzieję, że tym razem Madame Rabiot wybierze synowi lepsze miejsce do grania.
***
Kilku wymienionych przez nas zawodników potrafiło w końcówce roku się przebudzić, czego dobrym przykładem są Özil i Courtois. Wszyscy jednak pewnie z utęsknieniem oczekują sylwestrowych fajerwerków i przywitania się z 2020 r.
A Wy, zanim udacie się świętować nadejście Nowego Roku, dajcie znać, czy podzielacie nasz wybór, czy może kogoś umieściliśmy tutaj na wyrost, zapominając o innych zawodnikach, dla których ostatnie dwanaście miesięcy było nieudane.