Ten zespół ma zdominować futbol. Rośnie nowy potwór i jest coraz bardziej głodny
Enzo Maresca stworzył w Chelsea tak silną grupę piłkarzy, że nawet Jadon Sancho i Enzo Fernandez wreszcie prezentują się na miarę swojego talentu. Najmłodsza drużyna w Premier League właśnie zagrała kapitalny mecz z Tottenhamem (4:3) i jest już druga w tabeli. Coraz głośniej dudnią słowa włoskiego trenera, że ta ekipa może zdominować angielską piłkę w najbliższej dekadzie.
To nie są jednorazowe wystrzały. Chelsea jest konsekwentna i coraz pewniejsza siebie, a gdyby stworzyć tabelę od początku maja, to nikt w Anglii nie zdobył tylu punktów i nie strzelił tylu bramek. “The Blues” wyprzedzili Arsenal i gonią już tylko Liverpool. Przede wszystkim wyglądają jak drużyna zbudowana z twardszej gliny niż ta lepiona wcześniej przez Pochettino czy Tuchela. W meczu ze Spurs po 10 minutach przegrywała 0:2, a i tak zdołała się podnieść, wyznaczyła swoje zasady i ostatnie zatańczyła w północnym Londynie. “Panenka” z karnego w wykonaniu Cole’a Palmera to podsumowanie luzu, jaki obecnie emanuje z szostej drużyny poprzedniego sezonu.
Wybudzanie potwora
Enzo Maresca chyba sam nie sądził, że to wszystko będzie wyglądało tak gładko. Na pewno jest zaskoczony, że ten zespół odpalił błyskawicznie, choć trzeba przyznać, że już wiosną wysyłał pozytywne sygnały. Wówczas sporo było krytyki, że Chelsea rezygnuje z Mauricio Pochettino w momencie, gdy zespół wreszcie wchodzi na dobre tory. Niektórzy mówili: po co dawać Maresca pięć lat kontraktu, skoro wyrzucą go po pięciu miesiącach. Ale dziś te dywagacje nie mają sensu, bo Włoch każdym tygodniem pokazuje jak dobrą więź wytworzył z piłkarzami. Obudził w nich potencjał i pokazał, że ten zespół już teraz jest w stanie rywalizować z najlepszymi.
Maresca lubi powtarzać, że wychowali go tacy trenerzy jak Marcello Lippi i Carlo Ancelotti. To oni nauczyli go zwycięskiej mentalności, dzięki której już latem mówił szefom Chelsea, że obecny zespół będzie rósł z każdym miesiącem i w ciągu 5-10 lat zdominuje angielski futbol. W historii Premier League najmłodszym mistrzem Anglii była Chelsea Jose Mourinho w sezonie 2004/05, mająca średnią wieku 25 lat. Obecna ekipa ma średnio dwa lata mniej. Jeszcze nie stąpa po szczycie, ale i tak robi wrażenie. Biorąc pod uwagę wyniki od lutego, przegrała w lidze tylko z trzema rywalami: z Arsenalem, z Manchesterem City i z Liverpoolem.
Parasol ochronny
Unai Emery, trener Aston Villi, który niedawno przegrał z Chelsea 0:3, powiedział, że ten zespół przeszedł niesamowitą metamorfozę. Nie ma w nim momentów zawahania. Jest plan i wykonawcy, którzy talent mieli zawsze, ale dopiero teraz w pełni rozkwitają. Trzeba tu podkreślić ogromną rolę Mareski, bo przecież nie przejmował zespołu w cieplarnianych warunkach. Już na starcie sezonu Enzo Fernandez wywołał smród w szatni, gdy w sieci pojawił się jego rasistowski filmik dotykający zawodników z Francji. Po drodze było też brutalne oświadczenie Raheema Sterlinga i wypychanie innych niepotrzebnych graczy. Do tego można dołożyć kłótnie właścicieli, co też dodawało zbędnych napięć.
Chelsea w ciągu ostatnich dwóch lat często była pośmiewiskiem, a jej przedziwna strategia transferowa wywoływała u kibiców ból głowy. Dzisiaj, kiedy Maresca wyselekcjonował grupę potrzebnych mu graczy, to wszystko wydaje się mieć w końcu ręce i nogi. Skład jest głęboki i gotowy na grę na kilku frontach. Widać było tę różnicę choćby w meczu z Tottenhamem, w którym Ange Postecoglou nie może pozwolić sobie na rotację, a Maresca jak najbardziej. Przed niedzielnym starciem dał odpocząć aż siedmiu graczom. Na skrzydłach ma taki komfort, że może trzymać na ławce Joao Felixa albo Noniego Madueke. Christopher Nkunku w tym sezonie strzelił aż 12 goli we wszystkich rozgrywkach, a mimo to jest tylko zmiennikiem dla Nicolasa Jacksona.
Odzyskany klub
Chelsea z wiosny miewała dobre mecze, ale często zdarzały się jej poślizgnięcia na skórce od banana. Kiedy w marcu wypuścili zwycięstwo z Burnley (2:2) mimo gry w przewadze, Pochettino mówił o samozadowoleniu w grupie. Nie podobała mu się mentalność młodych zawodników, często zresztą wiek był tu usprawiedliwieniem. Maresca ma dziś drużyną dużo bardziej świadomą - taką, która nie podłamuje się straceniem dwóch goli w dziesięć minut, bo jest w stanie spokojnie odpowiedzieć czterema. Chelsea w 23 meczach tego sezonu na wszystkich frontach uzbierała aż 61 bramek. Spośród zespołów w topowych ligach, tylko Barcelona strzeliła więcej.
Pokazem siły Chelsea był mecz Ligi Konferencji z armeńskim FC Noah, gdy strzelili osiem bramek, a mogli spokojnie mieć ich nawet 15. Przeciwko Southampton (5:1) wygenerowali najwyższą wartość goli oczekiwanych (5,4) dla drużny przyjezdnej odkąd OPTA zbiera tego typu dane. Bramki strzelało pięciu różnych graczy, wystawiali tam rezerwy, a do tego mieli jeszcze trzy słupki.
“Mamy z powrotem naszą Chelsea” - skandowali kibice, którzy po dwóch latach błądzenia bez mapy wreszcie widzą klarowny kierunek i ogromne nadzieje na przyszłość. Chelsea ma w kadrze młodych zawodników jak Caicedo czy Lavia, którzy mogą tylko rosnąć. Ma ich na długich kontraktach, a współpraca pomiędzy poszczególnymi jednostkami zaczyna się zazębiać. To już nie jest zespół samotnych wysp, gdzie każdy myśli tylko o sobie.
Praca nad obroną
W poprzednim sezonie często powtarzającą się narracją było to, że Chelsea powinna zmienić nazwę na Palmer Football Club, bo opiera się na geniuszu jednego piłkarza. Dzisiaj liga lepiej zna już Palmera, w meczach często dostaje indywidualne krycie, a mimo to właśnie odhaczył bramkę nr 10 i 11 w tym sezonie Premier League. Ciągle jest graczem, który umiejętnie pociąga za sznurki w pomocy. Ale nie już sam, bo ma pomoc w postaci takich graczy jak będący w świetnej formie Caicedo, czy wracający do wysokiej dyspozycji Enzo Fernandez.
Czasem wygląda to tak jakby dobra dyspozycja jednego gracza automatycznie wywoływała wzrost innych. Efekt domina działa na wszystkich, choć oczywiście ciągle dużo prezentów rozdaje obrona, ostatnio osłabiona brakiem kontuzjowanego Wesleya Fofany. Dla Mareski to może być kolejny krok rozwoju - sprawić, by ten zespół był bardziej szczelny, jeśli faktycznie chce się włączyć do walki o mistrzostwo i w ciągu najbliższych lat nawiązać do proroczych słów swojego trenera.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.