Neymar razem z Messim? A komu to potrzebne? Ani w FC Barcelonie, ani w PSG nie ma to racji bytu

Neymar i Leo Messi znów w jednym zespole? Brazylijczyk zdradził, że ponowna gra z gwiazdorem Barcelony to jego marzenie. Trudno jednak doszukiwać się w takim rozwiązaniu sensu. Ani “Ney” nie pasuje do “Barcy”, ani Leo do PSG.
- To, czego pragnę najbardziej, to znów zagrać z Leo Messim, móc się cieszyć razem z nim na boisku. Musimy być w jednej drużynie w przyszłym roku - rzucił napastnik paryżan w rozmowie z “ESPN” po meczu z Manchesterem United.
Dobry wynik osiągnięty przez PSG na Old Trafford błyskawicznie zszedł na drugi plan. Tak niespodziewana bomba zrzucona przez Neymara w środku sezonu od razu wzbudziła szereg domysłów. Powrót brazylijskiego syna marnotrawnego na Camp Nou? A może niespodziewana paryska ucieczka kapitana Barcelony, któremu za kilka miesięcy wygasa kontrakt? Wszystko jest możliwe. Problem w tym, że jakikolwiek pomysł nie wydaje się korzystny dla żadnej ze stron.
Miałeś, Neymarze, złoty róg…
Przede wszystkim trudno sobie wyobrazić ponowne przejście skrzydłowego do stolicy Katalonii. Ciepłe słowa o tęsknocie za grą u boku Messiego są zrozumiałe, ale warto pamiętać, że Neymar sam przecież z tego zrezygnował. Trzy lata temu podjął decyzję, że chce pisać własną historię. Pragnął stać się twarzą wielkiego projektu. Nie wystarczyła mu coraz większa rola w Barcelonie i idealna boiskowa współpraca z Argentyńczykiem.
- Czego chcesz najbardziej? Złotej Piłki? Sprawię, że to Ty ją zdobędziesz - według katalońskiego “Sportu” właśnie w taki sposób Messi zwrócił się do Neymara po zakończeniu sezonu 2016/17.
Już wtedy widać było, że Argentyńczyk troszkę modyfikuje swój styl gry, staje się większym altruistą. Nie strzela tak często, częściej kreuje. Wypracowywał Neymarowi sporo świetnych sytuacji. Napędzał widowiskową grę brazylijskiego atakującego. Dodatkowo oddawał mu część rzutów wolnych i karnych. Gdy “Blaugrana” rozbijała PSG 6:1, to właśnie “Ney” był jej bohaterem. Miał Camp Nou u stóp. A kilka tygodni później z uśmiechem pozował w trykocie paryżan pod wieżą Eiffla.
Za ostatni grosz
Reprezentant “Canarinhos” spalił za sobą wszystkie mosty w mieście Gaudiego. Kupił bilet w jedną stronę, myśląc, że Paryż okaże się ziemią obiecaną. Warto wspomnieć, że nie tak dawno pojawiły się nowe informacje ws. sporu prawnego na linii Neymar-Barcelona. Od wielu miesięcy trwa przepychanka. Piłkarz domaga się wypłacenia zaległej premii, klub nie ma zamiaru mu przelać choćby centa. Z sądu do jaskini lwa-oponenta? To się nie klei.
Tym bardziej, że sytuacja finansowa wicemistrza Hiszpanii jest daleka od normalnej. Piątej kolumny w osobie Josepa Marii Bartomeu może i już nie ma, ale skutki jego niekompetencji będą odczuwane jeszcze przez wiele lat. “Barca” tonie w długach i raczej nikt nie wyobraża sobie sytuacji, w której nagle znajdzie się kilkadziesiąt milionów rocznie na opłacenie kolejnej gwiazdy. Dla przypomnienia, latem w dziurawym budżecie nie było “skromnych” 20 mln euro na transfer Memphisa Depaya z Lyonu. A taka suma nie wystarczyłaby nawet na roczną pensję Neymara. Joan Laporta i Victor Font walczą o stołek prezydencki i mamią kibiców wizją ściągnięcia gwiazdora PSG, lecz musieliby chyba wygrać w totolotka, by spełnić tę obietnicę.
Jeszcze dalej niż północ
Jeśli Neymar nie wróci, to oczywiście od razu nasuwa się druga opcja ponownej gry z Messim - przejście 33-latka do PSG. Wprawdzie Leo został w klubie po letniej telenoweli, ale nie przedłużył aktualnej umowy, zatem 1 stycznia będzie mógł podpisać wstępny kontrakt z nowym klubem. Tylko trzeba się zastanowić, dlaczego kapitan Barcelony niby miałby wybrać niestabilny projekt w Parku Książąt. Oprócz ponownej gry z Neymarem.
Oczywiście, można by powiedzieć, że przecież to paryżanie awansowali ostatnio do finału Ligi Mistrzów, a Barcelona tonie w kryzysie. Sęk w tym, że pojedynczy wyskok i zwycięstwa nad Atalantą i Lipskiem po drodze do spotkania z Bayernem nie zmienią hierarchii w futbolu. Ligue 1 nijak się ma do poziomu na Półwyspie Iberyjskim. Neymar przekonał się o tym na własnej skórze. Camp Nou opuszczał będąc na podium Złotej Piłki, a w zeszłym roku nie załapał się do TOP30 nominowanych. Z całym szacunkiem, ale eksperci z całego świata z przymrużeniem oka patrzą na to, czy ktoś zdobył hat-tricka z Lorient albo pokonał Amiens i Montpellier.
Futbolowy monopol i brak jakiejkolwiek konkurencji destabilizuje oczko w głowie Nassera Al-Khelaifiego. Wystarczy spojrzeć na Kyliana Mbappe, który w najważniejszych meczach gra gorzej niż w AS Monaco. Jak znaleźć w sobie motywację, gdy ligę i wszystkie krajowe puchary masz podane na srebrnej tacy? Możesz je wpisać do CV jeszcze przed startem sezonu. W klubie brakuje hierarchii. Obrażony Angel Di Maria tydzień temu nie podał ręki Thomasowi Tuchelowi. W poprzednim sezonie Niemiec został zlekceważony w podobny sposób przez Mbappe. W Paryżu przysłowiowy ogon kręci psem. Barcelona zawiodła Leo Messiego, ale nie aż tak, aby decydował się na taki krok w tył.
Neymar wypowiedzią dla “ESPN” podgrzał atmosferę, jednak prawdopodobnie wszystko skończy się medialną burzą, która za kilka tygodni przycichnie. “Dumy Katalonii” nie stać na niego, a Messi raczej nie porzuci dwudziestu lat w Barcelonie na rzecz drużyny, gdzie trenera nie szanują piłkarze i dyrektor sportowy, zaś poziom rywalizacji na krajowym podwórku woła o pomstę do nieba.
Z drugiej strony, nie można dziwić się Brazylijczykowi, który chciałby znów znaleźć się w jednej drużynie z byłym kolegą. To właśnie u boku sześciokrotnego zdobywcy Złotej Piłki “Ney” przeżył najlepszy okres w karierze. Dorósł. Z nieopierzonego dzieciaka z Santosu przemienił się w gwiazdę klasy światowej. Ale sam to wszystko porzucił. Zostawił Barcelonę, zostawił Messiego i zostawił nadzieję na to, że kiedykolwiek zyska miano najlepszego piłkarza globu.