Ten przepis trzeba zmienić. Karygodna nierówność, EURO dowodem
Rzuty karne powoli stają się farsą. Strzelcy mogą robić, co im się żywnie podoba. Bramkarze dosłownie stoją na straconej pozycji. Coś trzeba zmienić.
Rozbieg. Zatrzymanie. Trzy drobne kroczki, po czym nagłe przyspieszenie i dopiero strzał. W ten lub podobny sposób wykonano wiele rzutów karnych na EURO 2024. Trwające mistrzostwa są żywym dowodem na zgubny kierunek, w którym zmierza egzekwowanie tego stałego fragmentu gry. Coś, co w założeniu miało być pojedynkiem bramkarza z napastnikiem, staje się nierówną ceremonią, która zaburza równowagę. Robert Lewandowski, Cristiano Ronaldo czy Kai Havertz korzystają z tego, że sędziowie znacznie większą uwagę przykładają do tego, czy przy karnym golkiper przypadkiem nie wyszedł o centymetr przed linię bramkową. Bramkarz musi stać jak zamurowany. Jego rywal w tym czasie czaruje, nabiera, zmienia tempo. A kibic z niecierpliwością czeka na moment, w którym piłka wreszcie zostanie kopnięta.
Maksymalizacja szans
Ktoś mógłby zastanowić się, dlaczego zawodnicy po prostu nie wykonują karnych w “normalny” sposób. Wydawałoby się, że podbiegnięcie i kopnięcie piłki jest jedną z najmniej skomplikowanych rzeczy w tej dyscyplinie. Wspomniane zmiany tempa teoretycznie mogą wytrącić z równowagi samego wykonawcę lub negatywnie wpłynąć na siłę uderzenia. Statystyki pokazują jednak coś innego. Okazuje się, że przyspieszenie, zwalnianie lub w skrajnych przypadkach zatrzymywanie się przed uderzeniem z jedenastki, znacznie zwiększa szanse na powodzenie.
- Wskaźnik oczekiwanej bramki przy rzucie karnym wynosi 0,76, zatem szansa na gola to 76%. Badania jedenastek wykonywanych w ostatnich latach w Premier League i lidze hiszpańskiej wykazały jednak, że jest czynnik, który zwiększa szanse. W przypadku karnych, w których dochodziło do zmiany tempa rozbiegu, przyspieszania lub zwalniania, skuteczność wzrosła do 80%. Gdy bramkarz stoi naprzeciwko zawodnika poruszającego się w stałym tempie, może założyć moment, w którym zostanie uderzona piłka. Może wykonać tzw. power step, czyli krok jedną stopą przed linię bramkową, aby rzucić się w daną stronę. Zmiana tempa uniemożliwia to bramkarzom - opisał w marcu Marcel Seifeddine na łamach TotalFootballAnalysis.com.
Cztery punkty procentowe to z pozoru niewiele. Jest jednak znacząca różnica między trafianiem średnio trzech karnych na cztery, a czterech na pięć. Seifeddine zwrócił uwagę na przykład Cristiano Ronaldo, który po przenosinach do Arabii Saudyjskiej zaczął manewrować przy rozbiegu. Zmieniając tempo, wykorzystał 18/18 karnych. Na EURO wrócił do starych zwyczajów i się na tym przejechał. W dogrywce ze Słowenią bez zawahania podbiegł do piłki i huknął, przegrywając pojedynek z Janem Oblakiem. W późniejszym konkursie jedenastek już zdecydował się na mały taniec przed oddaniem strzału. Tym razem trafił. W serii karnych z Francją znów zwolnił lub nawet zatrzymał się przed piłką i dopiero po pauzie pokonał Mike’a Maignana.
Co mówią przepisy?
Skoro statystyki stoją po stronie strzelców, to nie można dziwić im się, że korzystają z tej metody. Jednym z pierwszych graczy, który rozpowszechnił specyficzny nabieg, pozostaje Robert Lewandowski. Za czasów gry w Bayernie Monachium wykonywał on charakterystyczne zwolnienie na jeden krok przed kopnięciem piłki. W ostatnim czasie zmodyfikował sposób i zaczął dokładać do rozbiegu jeszcze więcej elementów. Wzbudził tym samym pewne kontrowersje. Szczególnie głośno zrobiło się po meczu z Francją, w którym za drugim razem wykorzystał karnego. Wcześniej przegrał pojedynek z Maignanem, jednak jedenastkę powtórzono, ponieważ Francuz wyszedł przed linię.
- Myślałem, że przy karnym nie można zachowywać się tak, jak Lewandowski. Ale to nie ja jestem od egzekwowania przepisów - rzucił wtedy wyraźnie sfrustrowany Didier Deschamps. - Nie będę mówił Robertowi, jak ma wykonywać karne. To on strzelił ponad 600 goli w karierze - odpowiedział Michał Probierz.
- Bramkarz wyszedł przed linię, więc przepisy zastosowano w prawidłowy sposób. Ale uważam je za trochę niesprawiedliwe. Przy takim rozbiegu i zmianie tempa, nawet jeśli jest to dozwolone, golkiper praktycznie musi reagować i wyjść - powiedział zaś Mike Clattenburg, były sędzia, a obecnie ekspert FOX Sports.
I w tym momencie warto podkreślić, że zachowanie Lewandowskiego, a także Ronaldo czy innych napastników, jest zgodne z przepisami. W dyskursie publicznym często przytacza się, że wykonawca karnego nie może zatrzymać się w momencie rozpoczęcia rozbiegu. Regulamin wygląda jednak nieco inaczej. Po meczu Polski z Francją dziennikarze sport.tvp.pl zajrzeli do zasad futbolu, konkretnie do podpunktu “Przewinienia i sankcje” dotyczące jedenastek.
- Wyjątkami są następujące sytuacje, gdy gra zostanie przerwana i wznowiona rzutem wolnym pośrednim, bez względu na to, czy piłka wpadnie do bramki, czy nie: Gdy piłka z rzutu karnego zostanie zagrana do tyłu. Gdy rzut wykona współpartner zidentyfikowanego wykonawcy (sędzia karze napomnieniem zawodnika, który to zrobił). Gdy wykonawca rzutu wykonuje zwody taktyczne po dobiegnięciu do piłki (wykonywanie zwodów w trakcie dobiegania do piłki jest dozwolone); sędzia karze napomnieniem wykonawcę rzutu - napisano w artykule 14 "Przepisów Gry".
A zatem prawo stoi po stronie strzelających. Obecna konstrukcja zasad pozostawia im pełną swobodę w kwestii rozbiegu. Mogą zwalniać, przyspieszać, robić piruety i fikołki. W tym samym czasie bramkarz musi zachować pełną koncentrację, aby w momencie uderzenia stanąć przynajmniej jedną stopą na linii bramkowej. Tak dłużej być nie powinno.
Przepis do zmiany
W ostatnich latach możnowładcy futbolu często pochylają się nad modyfikacjami karnych. Przede wszystkim doszło do gigantycznej zmiany w kwestii postępowania bramkarzy. Jeszcze dwie dekady temu to oni potrafili nagiąć zasady do granic możliwości. Przepis o pozostaniu na linii był praktycznie martwy. W efekcie choćby Jerzy Dudek potrafił momentami znaleźć się bliżej linii piątego metra niż bramkowej.
Później martwy przepis został ożywiony. Golkiper musi teraz pozostać na linii, aby w przypadku skutecznej interwencji nie doszło do powtórzenia karnego. Tylko na przykładach związanych z Lewandowskim doświadczyli tego Hugo Lloris (mundial w Katarze), Mike Maignan (EURO 2024) i Vicente Guaita z Celty Vigo (sezon 2023/24). Każdy z nich zatrzymał Polaka z jedenastki, ale przy okazji wyszedł przed linię, więc doszło do powtórki. Przy czym zaznaczmy jeszcze raz, że nie można mieć żadnych uwag do samego “Lewego” On robi wszystko w legalny sposób. Problemem pozostaje piłkarska kodyfikacja.
W międzyczasie zaostrzono też zasady dotyczące zachowań bramkarzy przed i po karnym. W żaden sposób nie mogą oni już rozpraszać strzelca, odkopywać mu piłki, zabroniono tańców w stylu “Dibu” Martineza. Zasady weszły w życie kilka miesięcy temu, co spotkało się ze sprzeciwem środowiska golkiperów.
- Nowe przepisy, które zostaną wprowadzone w 2026 roku. Bramkarze będą musieli być odwróceni plecami do strzelającego - ironicznie pisał wtedy Maignan.
Teraz warto byłoby zająć się zachowaniem strzelców. Przytoczone wcześniej podpunkty powinny ulec zmianie. Najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie nakazu wykonywania karnych w jednolitym tempie. Kto chce, może po prostu podbiec i strzelić. Jeśli piłkarz wolałby zrobić to w stylu Ivana Toneya, mógłby powoli podejść i oddać uderzenie. Ale wszystko musiałoby się odbyć w płynny sposób. Bez kombinacji marsz-sprint-stojanow i dopiero strzał.
Pochwała tradycji
Regulamin powinien ulec zmianie, aby przywrócić równowagę. Trudno doszukiwać się sprawiedliwości w systemie, który zapewnia strzelcom praktycznie pełną dowolność przy jednoczesnym karaniu bramkarzy za najmniejszą przewinę. Już ustaliliśmy, że obecny kształt sprawia, że już średnio nie 76%, a aż 80% karnych można zamienić na gola. Z biegiem czasu wskaźnik pewnie jeszcze wzrośnie, kiedy więcej piłkarzy dostrzeże, że przy jedenastce lepiej podbiec, zatrzymać się i znowu ruszyć, aby zmaksymalizować szanse na gola.
Mistrzostwa Europy potwierdzają ten trend. Lewandowski, Havertz, Ronaldo, Bellingham to tylko część zawodników, która działa w zgodzie z przepisami, ale w sprzeciwie do pierwotnej idei rzutów karnych. W tym momencie warto zatem skierować swój wzrok na drugą stronę kuli ziemskiej, gdzie Urugwaj pokazał, że sztuka tradycyjnego wykonywania jedenastek jeszcze nie umarła. W ćwierćfinale Copa America każdy z pięciu podopiecznych Marcelo Bielsy podszedł do piłki i huknął ile fabryka dała. W tym samym czasie Brazylijczycy dreptali, drobili kroczki i zanim się obejrzeli, wylecieli z turnieju.