Ten piłkarz musi wyjść na Chorwację w XI. "Tam, gdzie on, tam coś dobrego dla kadry"

Ten piłkarz musi wyjść na Chorwację w XI. "Tam, gdzie on, tam coś dobrego dla kadry"
Pawel Bejnarowicz / pressfocus
Mateusz - Hawrot
Mateusz Hawrot15 Oct · 07:00
Są potrzebne zmiany w składzie Polski na Chorwację - to jasne. Zmiany będą - to też jasne. Jeden z piłkarzy, który przeciwko Portugalii nie grał od początku, wyjątkowo zasłużył na podstawową jedenastkę. Tej kadry nie stać, by był tylko dżokerem.
Wystarczyło mu kilkadziesiąt sekund, by wraz z Piotrem Zielińskim wypracować gola dla Polski. Kacper Urbański wszedł na boisko z ławki i błyskawicznie dał stempel jakości, asystując przy bramce na 1:2 z Portugalią. Wysłał tym samym jasny sygnał: zasługuję na występy od pierwszej minuty.
Dalsza część tekstu pod wideo

On musi grać

Reprezentacja Polski miała w sobotnim meczu dwa lepsze fragmenty gry. Pierwszy na samym początku, mniej więcej 10 minut. I drugi tuż po golu Zielińskiego, gdy na boisko wszedł Urbański. Dał swój “magic touch”, rozruszał poczynania ofensywne. Był dla drużyny bardziej pożyteczny od obecnego na boisku ponad 80 minut Sebastiana Szymańskiego. Wystawienie go w składzie na Chorwację to wręcz obowiązek, bo tam, gdzie piłkarz Bologni, tam zwykle dzieje się dla kadry coś dobrego. Zieliński, Zalewski czy Lewandowski mają w nim partnera do “swojej” gry. Gdy Urbański występuje jako podstawowy zawodnik, Polakom idzie lepiej.
Od debiutu 7 czerwca 19-latek tylko dwukrotnie zagrał mniej niż 45 minut. Na EURO z Austrią i teraz z Portugalią. I to dwa najgorsze mecze biało-czerwonych w tym okresie. Poza tym pięć razy selekcjoner dawał mu szansę od początku, a raz wpuścił z ławki przed przerwą, z Turcją, gdy kontuzji doznał Robert Lewandowski. Daje to sześć spotkań, za które oceniliśmy Urbańskiego na Meczyki.pl. Noty kolejno: 7, 6, 6, 6, 6 i 4. Poniżej przeciętnej (5) dostał tylko za Chorwację, gdzie z wyjątkiem Nicoli Zalewskiego cała ofensywa wyglądała nadzwyczaj biednie.
Nie ma przypadku w serii pozytywnych występów Urbańskiego. Zdawał egzamin w debiucie, zdawał z Holandią, Francją, Szkocją. Spośród wielu ważnych cech jedna się wybija: to piłkarz, który nawet, gdy idzie mu słabiej, jednym zagraniem potrafi zmienić oblicze kluczowej akcji. Mówiąc wprost: reprezentacji Polski w obecnej postaci nie stać na rezygnację z takiego zawodnika. Szukając postępu, tożsamości, przyszłości tej drużyny, 19-latek musi grać dłużej niż 15 minut.

“Namaszczenie” Zielińskiego

Co ciekawe, we wrześniu, gdy mający latem problemy zdrowotne Kacper Urbański miał w nogach tylko krótki epizod ligowy (8 minut), Michał Probierz dał mu pełny mecz ze Szkocją i ponad godzinę z Chorwacją. Teraz pomocnik pojawił się na kadrze po pięciu występach w klubie z rzędu (220+ minut, jeden gol), w tym przeciwko Liverpoolowi na Anfield. A jednak przeciwko Portugalii usiadł na ławce. Trener ułożył inny plan wyjściowy, postawił na wsparcie kapitana Karolem Świderskim. To jednak nie wypaliło i aż dziwne, że piłkarz Bologni wszedł z ławki tak późno, mimo że gra niezbyt się kleiła. Teraz nie wyobrażamy sobie, by 19-latek był tylko dżokerem.
Rośnie przecież z miesiąca na miesiąc. Jego kariera po wyjeździe z Polski to stały progres. W zeszłym sezonie przebojowo wskoczył do składu klubu, który sensacyjnie awansował do Ligi Mistrzów. Latem zanotował prawdopodobnie najlepsze wejście do reprezentacji spośród młodych zawodników ostatnimi czasy. Bologna go ceni, wie, jaką “perełkę” ma w składzie. Z Włoch płyną informacje o nowym kontrakcie dla zdolnego pomocnika. Czeka na niego wieloletnia umowa i podwyżka z kilkukrotnym przebiciem. A Piotr Zieliński mówił ostatnio w Foot Trucku:
- Kacper Urbański to będzie grajcar. Już jest. Czy mnie przypomina? Tak. Widzę w nim talent. On ma wielkie umiejętności, pewność siebie - chwalił młodszego kolegę. - Chce piłkę, obróci się z nią. Widać, że mnie podglądał, bo piętką też umie przyjąć - żartował.
Jeśli polska kadra ma iść do przodu i się rozwijać, musi to robić na plecach tak utalentowanych piłkarzy jak Urbański. To on jest przyszłością reprezentacji. Zagra w niej pewnie jeszcze kilka słabszych, mniej wyrazistych meczów, ale w ten właśnie sposób buduje się fundamenty drużyny narodowej - to oczywiste.

Lewandowski ma rację

Czego, poza Urbańskim w podstawowym składzie, możemy wymagać od reprezentacji Polski we wtorkowym meczu? Przede wszystkim - Ameryki tu nie odkryjemy - lepszej organizacji gry w defensywie. Biało-czerwoni nie poczynili żadnego progresu, w ich obronie nadal rządzi chaos i przypadek. Są pogubieni, źle ustawieni, zostawiają rywalom mnóstwo przestrzeni. Nie mają prawa powtórzyć się obrazki z soboty, gdy Rafael Leao robił pewnie jedne z najłatwiejszych rajdów w karierze, bo tyle miał miejsca i swobody.
Nie kupujemy tłumaczenia selekcjonera, że gra trójką z tyłu z uwagi na brak odpowiednich skrzydłowych. Zmiana “na szybko”, już na dziś, byłaby wywróceniem wszystkiego do góry nogami, ale docelowo wypada szukać powrotu do czwórki obrońców. A zanim to, oczekujemy minimum przyzwoitości. Przeciętni w skali europejskiej stoperzy nagle nie wskoczą na poziom klasy światowej. Ale to może i powinno wyglądać znacznie lepiej niż w ostatnich spotkaniach.
Z przodu przydałaby się zaś regularność zamiast przebłysków. Przeciwko Portugalii reprezentacja Polski miała fragmenty obiecującej gry w ofensywie. Była akcja bramkowa, było kilka innych dających nadzieję kombinacji. Tyle że zrywami. Biało-czerwoni próbują, chcą, widać, że co nieco potrafią. Są piłkarze z predyspozycjami do tego, by momenty zamienić na stałą pozycję w menu. To warunek konieczny - w połączeniu z większą odwagą (bo o niej słyszymy głównie na konferencjach selekcjonera, a nie widzimy na boisku) - by iść do przodu, stawać się lepszym.
Na to, co trzeba zmienić w tym zespole, można byłoby poświęcić osobny tekst, ale wyróżnimy jeszcze konieczność poprawy, jeśli chodzi o należytą obsługę Roberta Lewandowskiego. Najlepszego strzelca, będącego w świetnej formie kapitana, który sam zwracał uwagę, że brakuje mu serwisu. Grą na hamulcu ręcznym nie dojedziemy donikąd.
Mecz z Chorwacją pokaże nam, czy ta kadra ma szansę zmierzać w dobrym kierunku. Minął rok pracy Michała Probierza na stanowisku selekcjonera reprezentacji Polski. Budowa zespołu trwa, ale jej efekty są jak na razie dość mizerne, a teoria mocno rozjeżdża się z praktyką. Z każdym kolejnym meczem bez widocznego postępu kadry nadzieja na szczęśliwy finał tego projektu będzie maleć. Piękne słowa nie wystarczą.

Przeczytaj również