Ten Hag odbuduje kolejną gwiazdę United? "Jest za dobry, by się zmarnować. W tym wieku łatwo zgubić kompas"

Ten Hag odbuduje kolejną gwiazdę United? "Jest za dobry, by się zmarnować. W tym wieku łatwo zgubić kompas"
Patrick Hoelscher / press focus
Erik ten Tag postawił w tym sezonie na nogi Marcusa Rashforda, a teraz zrobi wszystko, by na podobną trajektorię pchnąć Jadona Sancho. Piłka to przecież nie tylko rozgryzanie systemów, ale też rozgrywanie głów i przywracanie ludzi do życia. Manchester United ma ogromne szczęście. Wreszcie jest tu trener, który w newralgicznych momentach zawsze wie, jaki klawisz nacisnąć.
Trzeba powiedzieć to wprost: Jadon Sancho jest za dobry, żeby się zmarnować. Za duży ma talent, by stać na poboczu albo w ogóle znikać jak w trakcie mistrzostw świata, gdy wyjechał do Holandii resetować głowę pod kontrolą odpowiednich trenerów. Erik ten Tag dużo wygrał tym, że nie wymyślał bajek i nie tuszował sprawy w mediach. Szybko wytłumaczył, z jakimi problemami fizycznymi i mentalnymi zmaga się Sancho, a to od razu nadało sprawie inną dynamikę. Media przestały drążyć. Świat już wiedział. Pozostało tylko skupić się na powrocie, który ostatnio wreszcie przyszedł i który rozbudził apetyt na więcej.
Dalsza część tekstu pod wideo
W takich chwilach trudno nie trzymać kciuków. Futbol jest nieustanną opowieścią o upadaniu i wstawaniu. Przezwyciężanie słabości jest solą tej gry, zwłaszcza w tych czasach, gdy media społecznościowe potrafią skruszyć najtwardszy pancerz. To nie przypadek, że Sancho i Rashford najgorsze sezony zaliczyli zaraz po EURO 2020, gdy cała Anglia widziała w nich winnych porażki w finale. Nawet podczas ostatniego meczu z Leeds kibice śpiewali o tym przyśpiewki. Skrzydłowy przysłuchiwał się temu na ławce, a potem wszedł na boisko i każde zagranie miał takie, jakby ktoś oddał mu po latach ulubioną zabawkę. Nie wiemy, jak dalej potoczą się jego losy, ale już teraz należy przyklasnąć. Ten chłopak ma przecież 22 lata. W tym wieku łatwo zgubić kompas, o czym świadczy choćby przykład Delle Allego.
Dzisiaj nikt nie powie, że były zawodnik Tottenhamu wróci jeszcze do wielkiego grania, choć życie uczy, że karta może odwrócić się w każdej chwili. Premier League nie jest łatwym środowiskiem - przykładem Jesse Lingard, który w czasach United codziennie przed snem upijał się alkoholem, bo taki był jego stan i z tak dużą presją się mierzył. Tutaj pojawia się właśnie przestrzeń dla trenera. Juergen Klopp mówił kiedyś, że bardziej niż w transfery wierzy w trening, ale można to zdanie rozszerzyć o psychologię i zwykłą umiejętność radzenia sobie z ludźmi. Erik ten Hag robi to doskonale. Jego największą zaletą jest to, że umie uderzać w czułe strony piłkarzy i budować w nich pewność, jakiej wcześniej nie mieli. Opowiadał o tym Luke Shaw i Marcus Rashford. Teraz na własnej skórze może poczuć to Jadon Sancho.
Warto ten przypadek przeanalizować, bo nie mówimy przecież o zwykłym graczu. Sancho dla Anglików uosabia nową generację piłkarzy, którzy nie bali się porzucić Anglii i szukać szansy gdzie indziej. Jako 18-latek podbijał Bundesligę i ekscytował Europę. Jako 20-latek stał się dziewiątym najdroższym transferem w Premier League. Teraz ma 22 lata i 18 miesięcy bez meczu w reprezentacji Anglii. Szybko wchodził do wielkiej piłki i jeszcze szybciej budował bagaż oczekiwań - stąd to ogromne tąpnięcie, gdy okazało się, że nie pojedzie na mundial. Jego półtora roku w United to zaledwie sześć goli w lidze, chociaż trzeba mu oddać, że przychodził w środku bałaganu. Nie jest łatwo udźwignąć koszulkę Manchesteru United w chwili, gdy klub lata od ściany do ściany i co chwilę wymienia trenerów.
Sancho, którego pamiętamy, to piekielnie błyskotliwy drybler. Chłopak z najszybszym procesorem w głowie i nogami, pod którymi pali się ziemia. 50 goli i 64 asysty w 137 meczach BVB to wynik przepotężny. Był czas, gdy w rankingu Garetha Southgate’a stał wyżej niż Phil Foden. A dziś to wszystko musi budować na nowo. Ten sezon pokazał, że dalej nie do końca wiadomo, na jakiej pozycji można go najlepiej wykorzystać. Z pewnością nie pomagała mu też obecność Cristiano Ronaldo, który skupiał wokół siebie system gry i który siłą rzeczy hamował rozwój innych. Nie ma przypadku w tym, że poziom wielu graczy wzrósł, gdy Portugalczyk pożegnał się z Manchesterem. Spójrzmy na formę Rashforda - jej wybuch to moment zaraz po mundialu, gdy cała drużyna złapała inny oddech.
Rashford rozświetla dziś szlak. Może być wzorem dla Sancho, bo przecież też przechodził piekło finału EURO 2020, a poprzedni sezon miał najgorszy w karierze. Ani Ole Gunnar Solskjaer, ani Ralf Rangnick nie potrafili zrobić z niego rasowego strzelca, co chwilę mieszając mu w głowie na temat tego, jak ma poruszać się po boisku. Dopiero u Ten Haga znalazł spokój. Holender śmieje się, że nie jest Harrym Potterem i nagle nie wymyślił kamienia filozoficznego. To, co wyróżnia obecnie Rashforda to piekielna pewność siebie: wiele mówi o zaufaniu trenera, a że umiejętności ma ogromne, to wystarczy tylko wyjść i “sprzedać je światu”. Casemiro mówi, że oglądając Rashforda w telewizji nie wiedział, że jest tak dobry i że gdy złapie swój dzień, należy do piątki najlepszych piłkarzy świata.
Sancho też może zaraz wdrapać się na ten poziom. To w jaki sposób strzelił gola Liverpoolowi na początku sezonu przypomina nam, że chłopak nie urwał się z choinki. Dobrze wykorzystany może być ogromnym zastrzykiem jakości dla United i to właśnie zobaczyliśmy w meczu z Leeds. Przede wszystkim Sancho imponował pewnością siebie - każde zagranie miało smak, a gol tylko spuentował tę piękną i ciągle rozwijającą się historię.
Dopiero kolejne tygodnie pokażą, czy 22-latek wróci na dobre i czy za jakiś czas znowu nie znajdzie się na zakręcie. To jest Manchester United: klub trudny dla młodych, z ogromną presją, a ostatnio też z wielką rywalizacją. Erik ten Hag mówi, że głowa Sancho wróciła na dobre tory - teraz już tylko wszystko w jego nogach. Biorąc pod uwagę, że na lewej stronie do wyboru jest Garnacho i Rashford, a na prawej Antony, Sancho naprawdę musi zaskoczyć czymś extra. Dziś na rozkładzie ma Leeds, a potem Barcelona w Lidze Europy i choćby finał Pucharu Ligi z Newcastle. Jeśli wjeżdżać z drzwiami i futryną, to właśnie teraz.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również