Ten Hag ma więcej problemów niż zakładał. Skomplikowane lato Man United. "Plan raczej się nie powiedzie"

Ten Hag ma więcej problemów niż zakładał. Skomplikowane lato United. "Plan raczej się nie powiedzie"
Patrick Hoelscher/News Images/SIPA USA/PressFocus
Erik ten Hag lubi powtarzać, że rolą menedżera jest naciskanie na zarząd i przypominanie o transferach. Holender doskonale zna historię drugiego sezonu Jose Mourinho, więc jeśli nie chce jej powtórzyć, za chwilę powinien bić na alarm. Manchester United ma tydzień do wyjazdu na tournee w Stanach. Przyszedł Mason Mount, ale poza tym mnóstwo znaków zapytania pozostaje bez odpowiedzi.
Granie już się rozpoczęło: na razie towarzysko, na wyjeździe w Oslo, i z kadrą wypchaną młodzieżą. Manchester pokonał Leeds (2:0), ale w bramce musiał stanąć Tom Heaton, a w ataku wybiegł Jadon Sancho. Ten Hag mimo wielkich planów dalej nie rozwiązał dwóch fundamentalnych kwestii: nie ma następcy Davida de Gei i napastnika z numerem 9, którego konieczność pozyskania sygnalizował już na początku pracy w Anglii. Ani Harry Kane, ani Rasmus Hojlund na ten moment nie wybierają się na Old Trafford. Mamy połowę lipca i już wiemy, że plan umeblowania drużyny przed okresem przygotowawczym raczej się nie powiedzie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Milion niewiadomych

To będzie pracowite lato dla Manchesteru. Teraz są w Oslo, za tydzień zagrają z Lyonem w Edynburgu, a potem czeka ich seria Nowy Jork, San Diego i Las Vegas. Tydzień przed startem ligi zagrają jeszcze z Lens u siebie i z Bilbao w Dublinie. Osiem sparingów ma sprawić, że drużyna będzie powoli nabierała rozpędu. Przydałyby się jeszcze wzmocnienia, ale United nie dość, że nie kupuje, to ma jeszcze problem z wypchnięciem ludzi na sprzedaż, jak Harry Maguire. Cicho zrobiło się też w sprawie nowej umowy Marcusa Rashforda (wchodzi w ostatni rok kontraktu). Niepokojący obraz dopełniają sceny spod sklepu klubowego, gdy w dniu premiery nowej koszulki kibice z grupy “The 1958” wywiesili transparent “Glazer Out”.
Ten Hag zdaje sobie sprawę, że sezon 22/23 to już przeszłość. Wygranie Pucharu Ligi i zajęcie trzeciego miejsca w lidze pokazały, że United porusza się po dobrych torach, ale w tak dużym klubie nie ma sensu klepać się po plecach tylko z powodu awansu do Ligi Mistrzów. Ostatni rok trzeba traktować jako budowanie fundamentów pod coś większego. Teraz jest moment, by zrobić drugi krok, choć nie będzie to łatwe, biorąc pod uwagę klosz w postaci finansowego Fair Play i przeciągający się proces zmiany właściciela. Manchester wydał 55 mln funtów na Masona Mounta. Zaraz niewiele mniej zapłaci za Andre Onane i będzie musiał się mocno nagimnastykować, żeby tego lata kupić jeszcze za porządną cenę bombardiera z numerem 9.

Wypychanie niepotrzebnych

Simone Inzaghi jeszcze w środę mówił, że Onana dalej jest piłkarzem Interu i że wybiera się na obóz przygotowawczy. Przeciąganie tego transferu wynika z coraz większych żądań Włochów, którzy zamiast 45 mln euro chcą 60. United poza tym cały czas musi kalkulować, żeby zmieścić się w finansowym Fair Play. Proces decyzyjny jest wyjątkowo skomplikowany, a sam bramkarz nie dogadał jeszcze warunków, choć istnieje zgoda co do kontraktu na pięć lat. W takich okolicznościach coraz trudniej uwierzyć, że Onana wsiądzie w samolot 19 lipca na tournee do Stanów. Impas w tej transakcji wstrzymuje odejście Deana Hendersona, za którego Nottingham proponuje ok. 20 mln, chcąc związać się z nim na stałe.
Robi się z tego cała układanka, a najgorsze, że nie widać kolejki klubów z workiem pieniędzy i napisem “Wezmę piłkarza z Old Trafford”. Przykładowy Harry Maguire zarabia 200 tysięcy funtów tygodniowo. W żadnym innym zespole nie dostanie takiej kwoty. Manchester chciałby za niego 50 mln funtów, co jak na 30-latka bez pięknej laurki w garści brzmi absurdalnie. Nikt nie zabija się też o Anthony’ego Martiala, Freda i Scotta McTominaya. Dopiero niedawna ruszyła sprawa sprzedaży Antony’ego Elangi do Evertonu. Wiele klubów zna sytuację United i będzie czekać do końca. A to wstrzymuje ruch i jeszcze bardziej związuje ręce Ten Hagowi. Trzeba pamiętać, że Holender nie ma już do dyspozycji wypożyczonych wcześniej Marcela Sabitzera i Wouta Weghorsta. Siłą rzeczy kadra jest szczuplejsza niż była w trakcie ostatnich rozgrywek.

Konieczność napastnika

Coraz mgliściej wygląda kwestia sprowadzenia napastnika. Miesiącami mówiono, że lata będzie momentem prawdy i że właśnie teraz nadarzy się idealna okazja, by wyciągnąć Harry’ego Kane’a. Teoretycznie wciąż jest to możliwe, choć Daniel Levy nie chce puszczać legendy Tottenhamu do ligowego rywala. Stąd cały czas w jego kontekście pada nazwa Bayernu, licytacja idzie na grubo, ale nawet tam nie ma pewności, że cokolwiek się wydarzy.
Kane na dziś to opcja nieosiągalna, ale Manchester musi szukać dalej, choćby po to, by nie stać w miejscu. Tylko Chelsea i Everton w poprzednim sezonie miały większą rozbieżność między strzelonymi golami a tym, co wskazywał współczynnik “expected golas”. Teoretycznie Manchester powinien mieć dziesięć bramek więcej i właśnie tutaj widać brak snajpera. Innymi słowy: zespół tworzył sytuacje, ale w kluczowych momentach brakowało zimnej krwi, kogoś, kto strzela jak z automatu. Marcus Rashford, często pełniący tę rolę, na środku ataku zagrał 19 razy. Sam często opowiadał, że woli atakować z lewego skrzydła i że nie jest to jego naturalna pozycja.

Test drugiego sezonu

W tej chwili trwają obserwacje i niekończące się rozmowy: z Atalantą w sprawie Rasmusa Hojlunda albo z Napoli, które trzyma kartę Victora Osimhena, choć Aurelio De Laurentiis stanowczo blokuje transfer, a jeśli już to, na pewno nie za taką kwotę, jaką mógłby zaproponować Manchester. Wcześniej w kontekście drużyny Ten Haga padały nazwiska Kolo Muaniego i Goncalo Ramosa. Najwięcej szans daje się Hojlundowi, który kibicuje United od dziecka, marzy o Anglii i tak naprawdę, gdyby mógł, już wczoraj wyleciałby z Atalanty.
Włosi umieją się jednak targować: wiedzą jak bardzo Manchester potrzebuje napastnika i krzyczą 50 mln euro. Pomóc w sprawie mógłby Mason Greenwood, który został oczyszczony z zarzutów o usiłowaniu gwałtu i ciągle czeka na decyzję w sprawie treningów z drużyną. Opcja zmiany otoczenia i wymiany na Hojlunda jest całkiem możliwa. Wygląda jednak na to, że wszystko rozegra się w sierpniu, w trakcie toczącego się sezonu.
Jose Mourinho pięć lat temu, po tym jak zajął drugie miejsce w Premier League i wygrał Ligę Europy, już w lipcu czuł nadchodzącą katastrofę. Podczas konferencji na tournee w Stanach wściekał się na pytania o rywalizowanie z City i zgrzytał zębami, gdy zarząd zawetował sprowadzenie Jerome’a Boatenga. Pięć miesięcy później stracił pracę, bo drużyna zaczęła boksować w miejscu. Erik Ten Hag musi mieć z tyłu głowy tę historię i powoli oswajać się, że nikt mu tego lata składu nie ozłoci. Drugi sezon może być trudniejszy, zwłaszcza, że konkurencja nie śpi i z impetem kręci transferowym kołem.
Autor jest dziennikarzem Viaplay.

Przeczytaj również