Te słowa Messiego mogły go zaboleć. A później został liderem PSG. Enrique zachwycony
Leo Messi miał nazwać go słabym piłkarzem. W ostatnich miesiącach Vitinha jednak temu przeczy i staje się jednym z najlepszych zawodników w PSG.
W prestiżowych meczach potrafią rodzić się największe gwiazdy piłki. Nie inaczej było podczas niedawnego “Le Classique”, które generowało ogromne emocje. PSG przez większość rywalizacji z Marsylią musiało radzić sobie w osłabieniu po czerwonej kartce Lucasa Beraldo. Dodatkowo stosunkowo szybko Luis Enrique zdjął z boiska Kyliana Mbappe, który już kilka miesięcy wcześniej stracił status nietykalnego. W takich okolicznościach paryżanie potrzebowali nowego bohatera. I właśnie wtedy Vitinha po raz kolejny objawił swój talent. Portugalczyk zdobył swoją siódmą i zarazem najważniejszą bramkę w tym sezonie. Dla takich momentów warto było zapłacić za niego 40 mln euro.
- Duch obecny w zespole jest niesamowity, tworzymy zgraną ekipę i to pokazaliśmy. Nawet gracze, którzy weszli z ławki, byli fantastyczni i właśnie to pokazuje, że tworzymy prawdziwą jedność. Jestem bardzo dumny ze swoich kolegów. Mój gol? To miłe uczucie, po raz pierwszy strzeliłem w Klasyku, fajnie trafić akurat w takim meczu - podsumował po triumfie na Stade Velodrome.
Paryskie niesnaski
Vitinha już w poprzednich rozgrywkach zbierał dobre noty za pierwsze występy w PSG. Dość szybko udało mu się pokazać, że będzie znacznie lepszą inwestycją niż ściągnięty rok wcześniej Georginio Wijnaldum. Pomocnik szybko przebił się do pierwszego składu i oczarował Parc des Princes swoją odwagą. Od początku podkreślał bowiem, że przybył do Paryża w jednym celu: aby stać się jednym z najlepszych piłkarzy świata. Taki poziom pewności siebie musiał wzbudzać szacunek.
- Kylian Mbappe mnie inspiruje, chciałbym osiągnąć jego poziom, zrobię wszystko, żeby to zrobić, jestem w najlepszym możliwym klubie, abym mógł tego dokonać. Wiem, że wiele mi brakuje, ale dzięki pracy i pomocy drużyny może mi się udać - powiedział Portugalczyk w rozmowie z RMC Sport niedługo po podpisaniu kontraktu z PSG.
Niestety, początkowo trafił do zespołu, w którym było zbyt wiele przysłowiowych kucharek. Magiczny tercet złożony z Leo Messiego, Kyliana Mbappe i Neymara wyglądał dobrze tylko na papierze, a rzeczywistość brutalnie zweryfikowała kolejne plany podboju Europy. Napastnicy nie tylko nie poprowadzili do sukcesów w Lidze Mistrzów, ale też wywarli niezbyt pozytywny wpływ na jedność zespołu. W trakcie ubiegłego sezonu francuskie media informowały, że szatnia PSG jest podzielona na dwa obozy - francuskojęzyczny z Mbappe na czele i latynoamerykański, gdzie królowali Neymar i Messi. Przez wzgląd na język portugalski Vitinha teoretycznie powinien trzymać się bliżej drugiej grupy. W lutym ubiegłego roku pomocnik miał jednak podpaść utytułowanemu wychowankowi Barcelony.
- Nie tylko jesteś słaby, ale jeszcze mnie ranisz - według L'Equipe takimi słowami Messi zwrócił się do Vitinhi.
Szokująca wypowiedź miała nastąpić po faulu kolegi z drużyny na jednym z treningów. Kiedy informacja rozeszła się szerokim echem, Portugalczyk oficjalnie ją zdementował. Ogłosił wówczas w mediach społecznościowych, że taka sytuacja nie miała miejsca. Nawet jeśli byłaby to prawda, raczej nikt nie oczekiwał, że piłkarz publicznie oświadczy: “Tak, Messi mnie obraził, nie lubimy się, drużyna jest podzielona”. Niezależnie od tego, czuć było, że między piłkarzami nie ma boiskowej chemii. Nawet poprzedni trener PSG upominał młodszego zawodnika, który momentami miał przeszkadzać Messiemu w prawidłowym funkcjonowaniu na boisku.
- Vitinha na początku meczu był za bardzo w strefie Leo. W przerwie powiedziałem mu, że musi przesunąć się w lewy sektor, żeby uwolnić Messiego, dzięki czemu byliśmy bardziej zrównoważeni w ataku. Udało nam się wygrać i to jest najważniejsze - mówił rok temu Christophe Galtier po meczu z Tuluzą.
Letnie porządki
Czy Leo naprawdę był obrażony na Vitinhę? Tego prawdopodobnie nigdy się nie dowiemy. Widzimy natomiast, że zmiana trenera i odejście Messiego - a także Neymara - miało bardzo pozytywny wpływ na dalsze losy 24-latka. Luis Enrique już po kilku tygodniach w klubie stwierdził wprost, że uwielbia Portugalczyka. Na początku sezonu dodał, że nieprzeciętny wachlarz umiejętności umożliwia nominalnemu pomocnikowi grę na skrzydle, a nawet na środku ataku. Niezależnie od formacji i ustawienia, zawsze znajdzie się dla niego miejsce w składzie. Za pakiet zaufania od “Lucho” Vitinha odpłacił się w najlepszy możliwy sposób.
Jeden z ulubieńców Enrique stał się niezbędnym elementem drugiej linii. W 25 kolejek Ligue 1 zgromadził aż siedem bramek i cztery asysty. Tyle samo trafień ma na koncie Goncalo Ramos, a skuteczniejszy pozostaje tylko niedościgniony Mbappe. Przy czym obaj napastnicy nie zapewniają drużynie tylu atutów w grze na całej długości boiska. W tym sezonie ligowym Vitinha jest drugim najlepszym piłkarzem PSG pod względem kluczowych podań (34). Więcej od niego wykręcił jedynie Ousmane Dembele. W liczbie progresywnych zagrań (166) Portugalczyk ustępuje tylko Achrafowi Hakimiemu. Do tego zablokował 26 strzałów i podań, to drugi najlepszy wynik za Warrenem Zaire-Emerym. W statystyce przechwyconych piłek zajmuje trzecie miejsce po Manuelu Ugarte i Lucasie Hernandezie. A przecież nie wszystkie jego zagrania należy opisywać za pomocą słów i statystyk. Czasem wystarczy patrzeć i podziwiać piłkarski kunszt.
- Vitinha przeszedł długą drogę w szatni PSG. W zeszłym sezonie przeżywał skomplikowane chwile, jego relacje z Leo Messim i innymi kolegami szybko się rozpadły, co miało pewien wpływ na jego występy. Letnie odejścia z zespołu dobrze mu zrobiły. Dziś jest popularną osobą w grupie i jedną z ważniejszych postaci dla zespołu - ocenił ostatnio dziennik L'Equipe. - Z trójki Vitinha - Zaire-Emery - Fabian, najbardziej chciałbym wyróżnić Vitinhę. Na boisku on wszystko robi dobrze, jego ostatnie występy są doskonałe - chwalił też Daniel Riolo w programie After Foot.
Co ważne, Vitinha zdaje się być zawodnikiem, który dość szybko zrozumiał potrzebę rozwinięcia wachlarza umiejętności. Na początku kariery słusznie przyklejono mu bowiem łatkę gracza utalentowanego, ale jednocześnie niezbyt skorego do ciężkiej pracy. Parę lat spędzonych na piłkarskim uniwersytecie im. Sergio Conceicao pozwoliło skutecznie wyplenić pewne niedociągnięcia. Do Paryża przeniósł się, będąc w pełni ukształtowanym.
- Trener Conceicao był bardzo ważny dla mojego rozwoju. Kiedy wchodziłem do drużyny, powiedział mi, że ze swoim stylem gry mogę grać w dwóch lub trzech klubach. Jestem technicznym graczem, uwielbiam mieć piłkę, organizować akcje. Ale dodałem do tego coś, czego wcześniej nie miałem, czyli cięższą pracę w defensywie, agresywność, reakcję na stratę. Wtedy trener powiedział mi, że dzięki temu mogę grać w każdym klubie świata - wspominał były zawodnik FC Porto w rozmowie z O Jogo.
Lider formacji
W przyszłości Warren Zaire-Emery powinien być pierwszoplanową postacią na Parc des Princes. Raczej trudno kłócić się ze stwierdzeniem, że jego sufit zawieszony jest wyżej w porównaniu z klubowymi konkurentami. Ale na razie 18-latek wcale nie musi być pełnoprawnym liderem drugiej linii. Wydaje się, że wyniki paryżan są w większym stopniu uzależnione od obecności Vitinhi, szczególnie na arenie europejskiej. W tej edycji Ligi Mistrzów Portugalczyk nie zagrał od pierwszej minuty tylko w dwóch meczach i przy okazji obu starć z Newcastle czuć było brak spoiwa w środkowej strefie. Za pierwszym razem mistrzowie Francji zostali zdemolowani wynikiem 1:4, w rewanżu jedynie zremisowali 1:1 po kontrowersyjnym rzucie karnym. Koniec końców PSG oczywiście wyprzedziło “Sroki” i wyszło z grupy śmierci. Tamte spotkania pokazały jednak, że Portugalczyk może być elementem, którego po prostu nie da się zastąpić.
- Vitinha to idealny zawodnik do naszego stylu gry. Głównym założeniem mojej filozofii jest to, żeby pomocnik nie tracił piłki i miał jakość. Piłkarz musi dobrze grać między liniami, odpowiednio się ustawiać, strzelać gole, być agresywnym w defensywie. Vitinha ma to wszystko i jeszcze więcej. To dla nas bardzo ważny zawodnik, dostosowuje się do wszystkiego, o co go poprosimy - chwalił Enrique na antenie beIN Sports.
Wydaje się, że PSG po latach żmudnych poszukiwań w końcu znalazło odpowiedniego zawodnika. W ostatnich sezonach Nasser Al-Khelaifi i spółka bardzo często zmieniali koncepcje dotyczące linii pomocy, sprowadzając hurtową liczbę potencjalnych zbawców. Nawet latem 2022 roku poza Vitinhą ściągnięto jeszcze Fabian Ruiza, Carlosa Solera i Renato Sanchesa. Raczej nie ulega wątpliwości, że to właśnie transakcja z FC Porto okazała się najlepszym ruchem. Wystarczy zresztą spojrzeć na kilka ostatnich meczów PSG, w których 24-latek po prostu wymiatał. Z Marsylią otworzył wynik, a do tego dołożył osiem wygranych pojedynków i pięć udanych dryblingów. Kolejkę wcześniej strzelił gola i zaliczył dwie asysty przeciwko Montpellier. Później z Rennes nie dorzucił nic do klasyfikacji kanadyjskiej, ale znów pokazał swoją wszechstronność. Miał 103 kontakty z piłką, celność podań na poziomie 94%, sześć skutecznych przerzutów i cztery przechwyty. Top.
Teraz PSG czeka najważniejszy sprawdzian w tym sezonie, czyli dwumecz z Barceloną. Teoretycznie główne atuty Francuzów powinny leżeć po stronie ataku. Kylian Mbappe nawet przy ograniczonej liczbie minut notuje spektakularne liczby. Z kolei Ousmane Dembele, mimo delikatnego braku stabilności, potrafi stanowić zagrożenie dla dowolnej drużyny świata. Warto mieć na względzie, że kolejną przewagą paryżan może być też potencjalne wygranie walki o środek pola. Występy Frenkiego de Jonga i Pedriego stoją pod znakiem zapytania, ponieważ obaj od miesiąca leczą urazy. Gavi wróci do gry dopiero w przyszłym sezonie. Realny scenariusz zakłada wystawienie Ilkaya Guendogana, Andreasa Christensena i Sergiego Roberto lub Fermina Lopeza. To wciąż jakościowy zestaw, który jednak nie musi wzbudzać strachu u Luisa Enrique. To raczej Xavi musi główkować nad tym, w jaki sposób uporać się z Zaire-Emerym i Vitinhą.
Za sporę zaletę PSG względem poprzednich sezonów można uznać lepszy rozkład najbardziej jakościowych akcentów. To już nie jest kompletnie niezbalansowany zespół, gdzie atak przypomina nowiutkie Porsche, a linii pomocy bliżej do starego Peugeota. Odejścia Messiego i Neymara nie wpłynęły negatywnie na drużynę, która nie przegrała żadnego z ostatnich 27 meczów. Zawodnicy pokroju Vitinhi nie są tak renomowani, ale razem tworzą spójny kolektyw. Mniej gwiazdorskie wydanie paryżan wcale nie musi być gorsze.