Te elementy zdecydowały o porażce Świątek. Ogromna różnica w ważnym uderzeniu. "To jej się zdarzało rzadko"

Te elementy zdecydowały o porażce Świątek. Ogromna różnica w ważnym uderzeniu. "To jej się zdarzało rzadko"
Han Yan/Pressfocus
Iga Świątek na ćwierćfinale zakończyła rywalizację w tegorocznym Wimbledonie. Z jednej strony trudno nie zauważyć postępu w porównaniu do poprzedniego roku, ale też nie odczuwać niedosytu po przegranej w słabym stylu z Eliną Switoliną. Liderka rankingu nie wykorzystała dobrze ułożonej drabinki.
- Nie zagrałam tak dobrze jak w poprzednich meczach. Nie czułam, że jestem w stanie grać na swoim najwyższym poziomie. Dałam jednak z siebie wszystko, co mogłam - oceniła mecz Świątek.
Dalsza część tekstu pod wideo
Porażka ze Switoliną jest o tyle zaskakująca, że przed meczem mogło się wydawać, że stylem gry będzie pasowała liderce rankingi. Potencjalnie to Iga miała przewagę fizyczną, przewagę siły, można było przypuszczać, że to Polka będzie dyktowała warunki na korcie. Ukrainka po powrocie do rywalizacji po urodzeniu dziecka, trochę jednak zmodyfikowała sposób gry. Z nowym trenerem Raemon Sluiterem popracowała nad agresywnością i rozwinięciem się w ofensywie.

Różnica w forhendzie

We wtorek było to widać na korcie centralnym Wimbledonu. Switolina nie bala się wchodzić w szybkie, dynamiczne wymiany, swobodnie grała z forhendu. To właśnie forhend był kluczowy w przypadku obu tenisistek, to w tym elemencie było widać największą różnicę.
Jak wyliczył tenisowy analityk, Craig O’Shannessy, Świątek popełniła aż 57 błędów z forhendu. Dla porównania jej rywalka tylko 24. Na przestrzeni całego spotkania to różnica aż 33 punktów w meczu, w którym rozegrano ich 207. Co znamienne, często przegrywała wymiany forhend na forhend, co generalnie zdarzało jej się rzadko. W całym trzecim secie Świątek zagrała jedynie dwie wygrywające piłki z forhendu. Switolina często też serwowała właśnie do forhendu, szczególnie na stronę równowagi, to właśnie z forhendu piłka z returnu procentowo najrzadziej po zagraniach Polki wracała na druga stronę.
- Jestem przekona ze wiele zawodniczek obejrzy to spotkanie i będzie próbowało naśladować sposób gry Switoliny. To nie musi działać idealnie na innych nawierzchniach, ale na pewno wyznaczyła sposób, w jaki można Idze utrudnić życie na korcie - powiedziała Naomi Broady w "BBC", ekspertka tej stacji.
- Mój forhend nie był dziś najlepszy. Cały czas muszę nad nim pracować. Ale tak szczerze mówiąc, trudno jest mi wskazać jedną konkretną rzecz, która zawiodła. Popełniłam błędy, których popełnić nie powinnam, dlatego przegrałam - stwierdziła Świątek.

Krótkie wymiany

Oprócz wielu błędów z forhendu przegrywała też większość wymian krótkich, czyli takich do czterech rozegranych uderzeń. W nich lepsza, 78-64, była Switolina. To też element, który rywalka we wtorek "odebrała" Idze. Polka nie była w stanie nadrobić tego w dłuższych wymianach. W tych średniej długości (5-8 uderzeń) była gorsza w stosunku 23:28. Lepszy bilans miała jedynie w długich (+9), ale takich rozegrano zaledwie czternaście w całym spotkaniu.
Bilans w wymianach:
Krótkie (0-4): Switolina 78:64
Średnie (5-8): Switolina 28:23
Długie (+9): Świątek 9:5

Niewykorzystana przewaga

Inny element, który być może zaważył na rezultacie ćwierćfinału, to niewykorzystanie prowadzenia 5:3 w pierwszym secie. Liderka rankingu była bliska objęcia prowadzenia 1:0 w setach, serwowała żeby zakończyć seta, ale pozwoliła rywalce wrócić do meczu. To nie pierwsza taka sytuacja w ostatnich tygodniach, kiedy prowadzi, ale ostatecznie seta nie wygrywa. Podobnie było w drugim secie z Jeleną Rybakiną w Rzymie, a także w drugim secie finału Roland Garros z Karoliną Muchovą.
- Końcówka pierwszego seta naznaczyła to spotkanie. W pewnym momencie coś się zacięło. Lawina, Iga się posypała. Błędów było zdecydowanie za dużo - stwierdził w wypowiedzi dla "Polskiego Radia" Dawid Celt, kapitan reprezentacji Polski w BJK. Słowo "posypała" wydaje się jak najbardziej na miejscu, bo Switolina na koniec pierwszego seta wygrała aż szesnaście z osiemnastu punktów.
To, co zwracało uwagę po zakończeniu pierwszego seta, to gorącą wymiana zdań między Świątek a jej psycholog, Darią Abramowicz. Podczas konferencji prasowej Iga tłumaczyła, że w przerwie miała też okazję porozmawiać z trenerem w szatni, w czasie kiedy zamykano dach z powodu opadów deszczu. W drugim secie może cały czas nie grała rewelacyjnie, ale w końcówce weszła na swój wysoki poziom, odrobiła w tie breaku straty z 1:4, ale przede wszystkim wygrała sporo punktów na własnych warunkach.
- Myślałem, że po powrocie w 2. secie już pójdzie. Iga wyszła w świetnym stylu. Switolina chciała dograć seta na błędach przeciwniczki. Wierzyłem, ze po takim powrocie decydujący set będzie należał do Igi - komentował w "Polskim Radiu" Celt.

Za dużo nerwów

Tak się jednak nie stało. W decydującym secie mnóstwo było u Polki złych emocji, nerwów i frustracji. Jej tenis był szarpany, momentami nieprzemyślany, trochę przypinał się drugi set z poprzedniego sezonu, kiedy w Wimbledonie przegrała z Alize Cornet. Jakby tym wszystkim Iga już była zmęczona, trochę mentalnie odpuściła. Tak jak można Igę chwalić za poprzednie spotkania, za trzy pewnie wygrane pierwsze pojedynki, za wyjście z trudnej sytuacji z Belindą Bencic, tak w trzecim secie ze Switoliną zagrała zdecydowanie poniżej swojego nawet średniego poziomu. Można też podejrzewać, że gdyby spotkanie było rozgrywane na innej nawierzchni, to podejście mentalne też byłoby inne. Na trawie cały czas widać, że niewiele potrzeba żeby się zagotowała, straciła koncentrację, czego najlepszym dowodem była końcówkę pierwszego seta i niemal cały trzeci.
- Całościowo zrobiła krok do przodu. Zastanawia mnie, ze tak niewiele trzeba, żeby się posypała - stwierdził w rozmowie z "Polskim Radiem" Celt. Wynikowo ćwierćfinał Wimbledonu, do tego progres o rundę w porównaniu do poprzedniego sezonu, trudno uznać za zły wynik. Widać, że Iga na trawie poczuła się lepiej, ale do nastawienia i poziomu z innych nawierzchni nadal jest daleko. W kolejnych edycjach wcale jednak nie będzie łatwiej, bo być może prędko nie zdarzy się sytuacja, w której większość specjalistek od gry na trawie znajdzie się w innej części drabinki.

Przeczytaj również