Talizman Guardioli. Miał odchodzić, został i rozgrywa sezon życia. "Wyjątkowy, kompletny piłkarz"

Talizman Guardioli. Miał odchodzić, został i rozgrywa sezon życia. "Wyjątkowy, kompletny piłkarz"
Matt Wilkinson / Focus Images / MB Media / PressFocus
Często bywa tak, że w naszpikowanych gwiazdami zespołach nawet świetni piłkarze pozostają w cieniu i muszą czekać na moment, w którym znajdą się w centrum uwagi. Tak właśnie było z Bernardo Silvą w Manchesterze City. A teraz 27-latek rozgrywa sezon życia i kolejny raz udowadnia na jak wiele go stać.
Jeszcze ostatniego lata wydawało się, że Bernardo może odejść z Manchesteru City. Tymczasem Portugalczyk został na Etihad, a ten sezon to jego prawdziwy koncert. Został pełnokrwistym liderem ekipy Pepa Guardioli w obliczu okresu adaptacji najdroższego piłkarza w historii Premier League Jacka Grealisha oraz problemów zdrowotnych Kevina De Bruyne. Kolejny raz udowadnia, że jest zawodnikiem szalenie niedocenianym, ze ścisłego światowego topu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Piłkarz kompletny

Bernardo Silva nie jest piłkarzem, który zostanie wymieniony pośród tych globalnie najlepszych, gdy spytamy na ulicy przypadkowego przechodnia. Ba, to gracz, którego w tym gronie nie umieści nawet wielu regularnie oglądających piłkę nożną kibiców. Nie znalazł się zresztą w gronie TOP30 nominowanych do Złotej Piłki. I, szczerze mówiąc, można z tym dyskutować, mając wiele argumentów, by umieścić go na liście najlepszych.
Wielu sympatyków Manchesteru City zaczęło się martwić, gdy przed startem rozgrywek informowano, że 27-latek chce opuścić Etihad. Miał być niezadowolony ze swojej sytuacji w klubie. Pep Guardiola dobrze jednak wiedział, że nie może dopuścić do odejścia zawodnika o takim potencjale. Zdołał go przekonać i nie ryzykował, po prostu zrobił z niego absolutnie kluczowe ogniwo zespołu. Decyzja okazała się doskonała i przyniosła korzyść wszystkim stronom. Wychowanek Benfiki nieustannie błyszczy na murawach Premier League.
Bernardo w tym sezonie całkowicie zasłużenie znalazł się na ustach całej piłkarskiej Anglii. Od dłuższego czasu gra koncertowo. Wyrósł na lidera naszpikowanej gwiazdami drużyny Guardioli. Jest wszędzie, robi wszystko: kreuje, drybluje, odbiera piłkę, pracuje w pressingu, no i dorzuca cyferki z częstotliwością, jakiej dawno u niego nie widziano. Obecnie jego grę można pokazywać juniorom i po prostu mówić: “naśladuj Bernardo, a wielka kariera stoi przed tobą otworem”.
Jeżeli kochasz futbol za wrażenia estetyczne, to oglądaj jego grację w prowadzeniu piłki przyklejonej do nogi i mijanie przeciwników bez efektownych zwodów, samym balansem ciała. Jeżeli lubisz pracusiów - proszę bardzo, zwróć uwagę na to, jak zasuwa po całej długości boiska, doskakuje do przeciwnika i wymusza jego błędy. A może cenisz taktyczne niuanse i szczegóły, przykładowo odpowiednie ustawienie i szukanie przestrzeni, wskazujące na inteligencję piłkarza? Tu również znajdziesz to, czego zapragniesz.
Tego typu słów nie można rzucać na wiatr, ale nie będzie cienia przesady, jeżeli Bernardo Silvę dziś nazwiemy graczem kompletnym. Guardiola nie bez powodu mówi, że jego podopieczny to obecnie najlepszy piłkarz całej ligi, przypominając mistrzowskim sezon 2018/19, gdy również pokazał pełnię swej klasy. Ponownie oglądamy Silvę, w którego grze po prostu łatwo się zakochać.

Talizman

Kibice Premier League dobrze znają tendencję menedżera “The Citizens” do rotowania składem. “Koło rotacji Pepa” na stałe weszło do słownika wielbicieli tej ligi. Jeżeli jednak w ostatnim czasie mielibyśmy wskazać zawodnika odpornego na kaprysy Katalończyka, to byłby to właśnie Bernardo. Najlepiej obrazują to spotkania z rywalami z klasycznej “Big Six”. Ostatni raz piłkarze City przegrali tego typu mecz z Portugalczykiem w składzie w listopadzie 2020 roku, gdy ograł ich Tottenham. Od tamtej pory 27-latek wystąpił w ośmiu meczach z największymi angielskimi markami (siedem wygranych, jeden remis) - we wszystkich w podstawowym składzie. Gdy nie grał, w analogicznym okresie “Obywatele” zanotowali w czterech podejściach jeden remis i trzy przegrane
Co sprawia, że wychowanek Benfiki to aż tak ważne ogniwo Manchesteru City? Przede wszystkim należy wyróżnić jego boiskową inteligencję. U niego każde zagranie jest przemyślane, każdy ruch na boisku ma sens. Dlatego też Pep wystawia go na wielu pozycjach. Fałszywa dziewiątka, skrzydłowy, środkowy pomocnik - Bernardo we wszystkich tych rolach spisuje się świetnie i gwarantuje wydatny wkład w grę drużyny.
Tyczy się to zarówno sytuacji, gdy ekipa z Etihad ma piłkę, jak i kiedy to rywale nią operują. W pierwszym przypadku Portugalczyk potrafi świetnie kalkulować i podejmować przemyślane ryzyko. Przyspiesza grę w optymalnym momencie, wchodząc w drybling, potrafi popchnąć akcję do przodu, często mijając nawet kilku rywali, lecz gdy trzeba zwolnić, wykonuje spokojne kółeczko lub poszukuje bezpiecznej, inteligentnej wymiany podań.
W drugim stanowi kluczowy element układanki, jeśli chodzi o pressing. Dzięki świetnemu rozumieniu gry potrafi odpowiednio wybrać moment na doskok do rywala, czym często wymusza błędy lub odzyskuje futbolówkę. “Sky Sports” wyliczyło, że ma drugi wynik pod względem liczby przechwytów w meczach Premier League wśród zawodników Manchesteru City. Jeśli chodzi o odzyskanie posiadania w ofensywnych 2/3 boiska, ustępuje tylko Rodriemu. A patrząc na dystans, jaki średnio pokonuje w ciągu 90 minut spędzonych na boisku, wypada najlepiej ze wszystkich piłkarzy ligi, którzy rozegrali minimum 500 minut w obecnym sezonie.
Bernardo Silva robi wszystko, wszędzie jest go pełno. W oczach wielu entuzjastów piłki nożnej jego praca mogła jednak pozostawać niedoceniona. Nie strzelał bowiem tyle, co Raheem Sterling czy Sergio Aguero, nie asystował z częstotliwością De Bruyne lub wcześniej Leroya Sane. Ale teraz możemy mówić, że to naprawdę jego sezon, bo wreszcie, w pełni zasłużenie, znalazł się w blasku jupiterów.

To jego czas

Trudno dziwić się przedsezonowym obawom Silvy o miejsce w składzie. Wszak po problemach zdrowotnych z końcówki poprzedniej kampanii powracał De Bruyne, a do tego Manchester pobił rekord transferowy Premier League kupując Jacka Grealisha. Można więc było zakładać, że pozycja urodzonego w Lizbonie zawodnika, nawet pomimo stałej, wysokiej formy, stoi pod znakiem zapytania.
Ten się jednak obronił, utrzymując optymalną dyspozycję prezentowaną od początku roku kalendarzowego. Pokazuje to, co zawsze - nienaganną kontrolę piłki, intensywność, umiejętność “nakręcenia” ataku w odpowiednim momencie. Wypada dużo lepiej od Grealisha. Z kolei De Bruyne dalej jest trapiony urazami. Bernardo wykorzystuje te okoliczności idealnie i pokazuje, że warto mu zaufać. Dodatkowo niedawno dorzucił jeszcze coś ekstra - jest zdecydowanie najlepszym strzelcem zespołu. W sytuacji, gdy “Obywatele” nie mają w kadrze żadnego nominalnego napastnika, to on najczęściej znajduje drogę do siatki rywali.
Zdobył w tym sezonie siedem bramek. Ktoś powie, że taki dorobek na początku grudnia nie robi wrażenia, ale w City cyferki rozkładają się na niemal cały zespół. “Zaledwie siedem” to ponad dwa razy więcej niż jakikolwiek inny gracz “The Cityzens”. 27-latek pokazał w tym sezonie, że dzięki analitycznemu umysłowi potrafi świetnie znaleźć się w polu karnym, by wykorzystać błąd rywala (przeciwko Manchesterowi United) lub szczęśliwe odbicie piłki (pierwszy gol z Watfordem), ale i samemu zdecydować się na skuteczne uderzenie z trudnej pozycji (drugie trafieni z “Szerszeniami”).
Każdy element jego gry, nawet zdobywane gole, pokazują jak wszechstronny jest to zawodnik. A to, że bierze na siebie ciężar pod nieobecność największych gwiazd, tylko potwierdza to, co mówił Guardiola. To wyjątkowy piłkarz, który ponownie stał się numerem jeden w gwiazdozbiorze Pepa. W sezonie 2018/19 nie wszyscy musieli na to zwrócić uwagę.
Teraz, dzięki miejscu na szczycie klubowej klasyfikacji strzelców, wreszcie doczekał się swojej chwili. Nie można go jednak definiować wyłącznie golami. Bernardo wnosi na boisko dużo więcej, często rzeczy, które nie wszyscy muszą dojrzeć. Ale to nie zmienia tego, że jest naprawdę fenomenalnym graczem. Takim z najwyższej półki. I, mimo wszystko, niedocenianym.

Przeczytaj również