Takiego piłkarza jeszcze w Lechu Poznań nie było. "Twarz zespołu w pucharach. Nieprawdopodobny zawodnik"

Takiego piłkarza jeszcze w Lechu nie było. "Twarz zespołu w pucharach. Nieprawdopodobny zawodnik"
Pawel Jaskolka / PressFocus
Nieprawdopodobnym piłkarzem jest skrzydłowy Lecha Poznań, Kristoffer Velde. We wszystkich tego słowa znaczeniach. Fakty są jednak takie, że Norweg grą w pucharach już spłacił swój transfer.
Kibice Lecha nie mogli chyba sobie wymarzyć lepszego czwartkowego wieczoru. Przed meczem z Villarrealem były zasadne wątpliwości, był niepokój po nieudanych występach z Hapoelem i w rewanżu z Austrią, były nerwy po ligowej porażce z Rakowem. Dziś jednak “Kolejorz” stanął na wysokości zadania. Więcej - przypieczętował awans do fazy pucharowej Ligi Konferencji w nadzwyczaj efektowny sposób. Wygrał wysoko i zasłużenie. Grę wiosną w Europie też zapewnił sobie zasłużenie. A na twarz międzynarodowej przygody poznaniaków w sezonie 2022/23 jak ulał pasuje Kristoffer Velde.
Dalsza część tekstu pod wideo

Takiego jeszcze tu nie było

Kristoffer Velde, który jest piłkarzem, jakiego w Lechu chyba jeszcze nie było. Piłkarzem nieprawdopodobnym. Zarówno w złym, jak i dobrym tego słowa znaczeniu. Piłkarzem nierównym, zwykle irytującym, podejmującym błędne decyzje, chaotycznym, ale koniec końców często przydatnym dla zespołu. Szczególnie w Europie, gdzie jego bilans wynosi 13 meczów, sześć goli i cztery asysty.
W czwartkowy wieczór maszyna losująca objawiła nam najlepszą wersję norweskiego skrzydłowego. Velde brylował w ataku, doskonale współgrając z pozostałymi elementami poznańskiej ofensywy. Owszem, gola strzelił w najprostszy możliwy sposób, ale wcześniej inteligentnie rozprowadził akcję, po czym mądrze czyhał na piłkę w polu karnym. Futbolówka spadająca mu pod nogi na drugim metrze była nagrodą za to, co zrobił. Bramka otwierająca wynik napędziła zresztą Norwega, który podkreślił udany występ świetną asystą przy trafieniu na 2:0, poprzedzoną sprytnym i czujnym wyjściem na pozycję, by “złapać” podanie Mikaela Ishaka.
Velde od pierwszych minut pracował też w defensywie, a na “deser” zaimponował ofiarnością, gdy doskwierał mu już uraz po jednej z interwencji, lecz mimo tego i tak ochoczo ruszył do przodu, nie bojąc się dryblingu. Zakończył mecz w asyście lekarza, niczym po kilku wyczerpujących rundach w oktagonie. On jednak dziś wygrał, tak jak i cały Lech. Dyskusje na temat tego, czy skrzydłowy spłacił swój transfer (ok. milion euro), można już raczej odłożyć na bok. 23-latek nigdy prawdopodobnie nie zmieni swoich boiskowych przyzwyczajeń, dalej będzie nie raz i nie dwa niemiłosiernie wkurzał kibiców Lecha różnymi pomysłami na boisku, ale liczby i efekty jego gry w Europie stoją za nim. Co więcej, przy próbie sprzedaży tego piłkarza, władze Lecha mogą wyciągnąć kilka asów z rękawa, w postaci występów Norwega w pucharach. Same korzyści.

Doceniamy

Takim zawodnikiem jest Velde, jaki “Kolejorz” był w fazie grupowej Ligi Konferencji. Tu fantastyczny i przekonujący, tam nierówny i mizerny. Z jednej strony efektownie i wysoko rozbijający dwóch rywali, z drugiej męczący oczy fanów grą w innych spotkaniach. Czasem zachwycający, czasem prowokujący do wyrzucenia serii wulgaryzmów z ust.
Oczekiwany efekt udało się jednak osiągnąć. Cel został spełniony. Lech po drodze sam sobie kładł kłody pod nogi, ale koniec końców melduje się w fazie pucharowej. Z tylko jedną porażką po drodze, z trzema punktami oraz sześcioma golami zdobytymi w dwumeczu z Villarrealem. Z grubszym portfelem. To trzeba docenić. I doceniamy.
Tak jak doceniamy za czwartkowy mecz Johna van den Broma. Holender znów nie obył się bez kontrowersji przy wyborze składu. Mogło zastanawiać, czemu w pierwszej jedenastce dał szansę Velde i Filipowi Marchwińskiemu. Trener postawił jednak na swoim i w stu procentach mógł czerpać zysk z własnych decyzji. To tylko dowód na to, że czasem warto iść pod prąd, nawet jeśli dany pomysł wydaje się nie bronić przed meczem od strony merytorycznej. Van den Brom wypełnił zadanie - Lech wiosną będzie kontynuował grę w pucharach. Mimo ostatnich problemów w lidze, trudno zarzucać szefostwu “Kolejorza”, że popełniły błąd oferując latem posadę fachowcowi z Holandii. To raczej do władz, z racji na nie w pełni wykorzystane letnie okienko (a co za tym idzie - brak zapewnienia Bromowi odpowiednio zbilansowanej kadry), można mieć więcej uwag niż do szkoleniowca.
Na koniec słówko o Michale Skórasiu, najlepszym piłkarzu Lecha w spotkaniu z Villarrealem i generalnie motorze napędowym zespołu niemal w każdym meczu. Niesamowity rozwój zanotował w ostatnich miesiącach ten skrzydłowy. Nie ma wątpliwości, że zasłużył na wyjazd do Kataru. Jeśli Czesław Michniewicz się waha, niech odpali powtórkę czwartkowego boju przy Bułgarskiej. Adrian De La Fuente na długo zapamięta numer 21 i nazwisko lidera “Kolejorza”. Skóraś sprawiał mu mnóstwo problemów. A dwoma golami udowodnił, że dawne problemy ze skutecznością coraz rzadziej się odzywają. Czekamy na jego obecność w 26-osobowej reprezentacji Polski na mundial.
***
TUTAJ zobaczycie, na kogo może trafić Lech w fazie pucharowej Ligi Konferencji, a TUTAJ przeczytacie, jak oceniliśmy piłkarzy “Kolejorza” za występ z Villarrealem.

Przeczytaj również