Taki piłkarz w Ekstraklasie to skarb. Bije rekordy prędkości i sypie pochwałami. "Macie świetną ligę"

Niektórzy sądzili, że to kolejny przypadkowy obcokrajowiec, który przewinie się przez Ekstraklasę. Niewielu miało wobec niego większe oczekiwania. Capita potrzebował trochę czasu, aby rozpędzić się w Radomiaku. Ale gdy już wszedł na właściwe tory, to okazał się dosłownie zawodnikiem nie do zatrzymania.
Od kiedy Radomiak Radom awansował do najwyższej ligi, jego kadra zmieniła się diametralnie. To już od dawna nie jest polska szatnia, a w pewnym momencie jej dominującym językiem stał się portugalski. Krytycy zarzucali klubowi, że ten ściąga piłkarzy z obcymi paszportami, niekoniecznie patrząc na ich sportowe umiejętności. Do pewnego momentu wydawało się, że w tej szufladce znajdzie się również Capita. Angolczyk, który do Polski trafił latem ubiegłego roku, długo musiał poczekać, zanim jego imię zaczęło być wymieniane w gronie liderów zespołu z Radomia. Wiosną rozkręcił się jednak na dobre - ta kariera nabrała zawrotnego tempa.
Atmosfera i rodacy
Przez Radomiak w ostatnich latach przewinęło się mnóstwo mniej lub bardziej anonimowych stranierich. Na ich tle CV angolskiego skrzydłowego w momencie przeprowadzki do Radomia wcale nie prezentowało się tak licho. Jako nastolatek obrał on typowy kierunek dla wielu rodaków, czyli trafił do Portugalii. Później z Trofense wyciągnęło go Lille, ale we Francji występował jedynie w rezerwach. Spędził pół roku na wypożyczeniu w lidze belgijskiej, na dwa sezony zakotwiczył na zapleczu Primeira Ligi. Tuż przed dołączeniem do Radomiaka występował natomiast w Izraelu, w barwach Hapoelu Jerozolima.
- Latem miałem kilka ofert, ale ta ze strony Radomiaka spodobała mi się najbardziej i jestem bardzo zadowolony z decyzji, którą podjąłem. W Polsce mam świetne warunki do rozwoju i czuję się tu naprawdę dobrze. Przyznaję, że wcześniej nie wiedziałem zbyt wiele na temat Ekstraklasy. Nie zajęło mi jednak zbyt dużo czasu, zanim zdałem sobie sprawę, że to świetna liga, w której macie wspaniałe stadiony i fantastyczną atmosferę w trakcie meczów. To chyba zresztą ona najbardziej zaskoczyła mnie w waszym kraju - mówi nam Capita.
Dla wielu piłkarzy z Afryki gra w Polsce może okazać się sporym wyzwaniem. Przekonał się o tym Giovanni, pierwszy Angolczyk w historii Ekstraklasy, który w sezonie 2010/11 nie zawojował Arki Gdynia. Znacznie lepiej spisywał się kilka lat później w Zagłębiu Sosnowiec Alexander Christovao, ale nie zdołał uratować zespołu przed spadkiem. Zdecydowanie najlepszym zawodnikiem z tego kraju w dziejach polskiej ligi pozostaje więc Afimico Pululu, który dołączył do Jagiellonii Białystok latem 2023 roku i od tego czasu stał się jedną z największych gwiazd rozgrywek. Tylko że w przeciwieństwie do zawodnika Radomiaka, napastnik mistrzów Polski wciąż nie zadebiutował jeszcze w reprezentacji “Czarnych Antylop”. Tymczasem Capita już przed transferem do Radomiaka rozegrał w narodowych barwach trzy spotkania.
- Młodemu piłkarzowi nigdy nie jest łatwo opuścić swojej ojczyzny i wyjechać na drugi koniec świata. Oczywiście można powiedzieć, że nasz kraj jest zawsze tam, gdzie czujemy się najbardziej komfortowo, ale w takich sytuacjach trzeba dorosnąć znacznie szybciej niż przeciętny rówieśnik. Ja osobiście jestem bardzo przywiązany do mojej rodziny i przyjaciół, którzy są dla mnie najważniejsi i to za nimi najbardziej tęsknię w Polsce. To dlatego kiedy tylko znajduję okazję, wracam do Angoli, choć wiadomo, że aktualnie tego czasu za wiele nie ma - dodaje skrzydłowy.
Nie języki, a ludzie
I choć Capita po raz ostatni zagrał dla reprezentacji w lipcu 2022 r., Radomiak latem mógł się pochwalić transferem gracza, który: z jednej strony kopnął kilka razy piłkę na godnym europejskim poziomie, zaś z drugiej miał też za sobą przetarcie na arenie międzynarodowej. Jego wejście do Ekstraklasy było jednak dość pechowe. Zagrał w dwóch przegranych meczach z Górnikiem Zabrze (1:2) i Legią Warszawa (1:4) na inaugurację - w tym drugim strzelił nawet honorowego gola - ale potem słuch po nim zaginął. Zmagał się z problemami mięśniowymi, które dla piłkarza bazującego w tak dużym stopniu na szybkości okazały się bardzo dokuczliwe.
- Nie ukrywam, że ten początek nie był dla mnie łatwy. Doznałem kontuzji, wskutek której nie mogłem grać przez kilka miesięcy - tłumaczy nam zawodnik Radomiaka. - Na szczęście teraz od początku roku jestem już zdrowy i mogę pomóc drużynie na boisku. Naprawdę ciężko na to pracowałem, ale nie byłbym w stanie tego osiągnąć bez pomocy naszego sztabu trenerskiego i pionu medycznego. Są wyjątkowi, a ich wsparcie w trakcie mojego leczenia było fundamentalne. Zresztą cały Radomiak od chwili mojego przyjścia mocno się rozwinął i dotyczy to też organizacji klubu. Szatnia jest międzynarodowa, ale nie ma znaczenia, jakie języki w niej dominują. Liczy się, że w drużynie znajdziemy przede wszystkim bardzo dobrych ludzi, a tych w Radomiu nie brakuje - słyszymy.
Angolczyk na polskie boiska powrócił po zimowej przerwie i wreszcie mógł podzielić się swoją piłkarską magią. Przeciwko Legii zanotował gola i asystę, potem dołożył też trafienie z Lechią Gdańsk i dwa z Koroną Kielce. Z pięcioma bramkami na koncie już teraz rozgrywa swój najlepszy sezon w karierze. Do tego popisuje się niesamowitą szybkością. W niedawnym meczu z Rakowem Częstochowa z wynikiem 35,32 km/h pobił rekord prędkości w obecnym sezonie Ekstraklasy. W historii pomiarów w lidze szybszych było jedynie dwóch zawodników - Pontus Almqvist z Górnika Zabrze (35,37 km/h) i Artur Siemaszko z Puszczy Niepołomice (35,33 km/h).
- Spośród moich dotychczasowych występów w Ekstraklasie najbardziej wyróżniłbym ten z wiosennego starcia przeciwko Legii, ze względu na to, z kim się mierzyliśmy, jaka była klasa rywala oraz również moją indywidualną postawę. Legia stanowi świetny zespół i w dodatku ma w swoim składzie wielu piłkarzy o wysokiej jakości. Tymczasem zagraliśmy wtedy bardzo dobrze i to w dodatku przed własnymi kibicami. Po tym spotkaniu czułem naprawdę szczęśliwy - szczególnie że sam dołożyłem cegiełkę do tego sukcesu - opowiada nasz rozmówca.
Żadna trampolina
Capita jest jedną z twarzy odrodzonego Radomiaka. Po średniej jesieni, kiedy drużyna w pewnym momencie zakręciła się nawet niebezpiecznie blisko strefy spadkowej, wiosna jest już znacznie bardziej udana. Pod wodzą nowego trenera Joao Henriquesa zespół zanotował cztery ważne zwycięstwa. Co ciekawe, przy trzech z nich do siatki rywala trafiał właśnie 23-latek z Angoli. Jego popis przeciwko Legii z pewnością był najbardziej medialny, ale z punktu widzenia ligowej tabeli wygrane z Lechią (2:1) czy Koroną (3:1) mogą okazać się w końcowym rozrachunku dużo ważniejsze.
- Uważam, że Ekstraklasa to bardzo niedoceniana liga - jest świetnie zorganizowana i posiada nowoczesną infrastrukturę. Do tego poziom rozgrywek jest coraz wyższy, dlatego sądzę, że w kolejnych latach jeszcze więcej osób będzie zwracać na nie uwagę. Do tego naprawdę jej sporym atutem jest już wspomniana przeze mnie wcześniej atmosfera na trybunach. Niestety w obecnym sezonie ze względu na kontuzję opuściłem kilka meczów i w konsekwencji nie miałem jeszcze okazji zobaczyć niektórych stadionów. Niemniej, oprócz naszych kibiców niesamowite wrażenie zrobili na mnie np. fani Legii - opowiada Angolczyk.
Kontakt Capity z Radomiakiem wygasa dopiero wraz z końcem sezonu 2026/27, co oznacza, że kibice radomskiego klubu powinni jeszcze trochę nacieszyć się jego grą. Wydaje się, że w tym momencie najważniejsze jest, aby wreszcie złapał regularność oraz unikał kontuzji, które wcześniej nie pozwalały mu rozpędzić się w Ekstraklasie. Wiosna na pewno dodała mu już sporo energii do dalszej pracy. Jeśli utrzyma taką formę również w kolejnych miesiącach, ma wręcz potencjał, aby w przyszłości zbliżyć się do rekordów sprzedażowych Radomiaka - Pedro Henrique (900 tys. euro) i Leonardo Rochy (700 tys.).
- Staram się jednak nie myśleć o Radomiaku jako o trampolinie do dalszej kariery. Uważam, że wszyscy w drużynie powinniśmy po prostu cieszyć się chwilą i żyć tym, co tu i teraz. Przynajmniej ja sam tak właśnie robię. Czuję się szczęśliwy w Polsce, Radomiu i klubie. Chcę w dalszym ciągu pomagać Radomiakowi, aby wspiąć się z nim jeszcze wyżej. Oczywiście myślę, że każdy gracz dąży do tego, aby występować w najlepszych ligach. Osobiście od zawsze moim marzeniem była gra w Premier League. Ale to tylko Bóg wie, co przyniesie przyszłość - podsumowuje.