Tak zaczynał ulubieniec Guardioli i następca Busquetsa. "W żadnym wypadku nie był gotowy"

Tak zaczynał ulubieniec Guardioli i następca Busquetsa. "W żadnym wypadku nie był gotowy"
Matt Wilkinson/Focus Images/MB Media/PressFocus/Własne
Wielu świetnych piłkarzy wypada z futbolu jeszcze jako nastolatkowie. Ich droga do ruiny jest zawsze taka sama: pełni potencjału, przebijają się przez kolejne szczeble młodzieżowe aż do kadry pierwszego zespołu, gdzie doświadczają czegoś, co przydarza się wszystkim ludziom rzuconym na prawdziwie głęboką wodę. Popełniają błąd. Po nim jeszcze jeden. I wreszcie kilka następnych. W końcu, zamiast doświadczyć współczucia, odkrywają, że w kluczowych momentach ich trenerzy, czyli ludzie, którzy powinni zapewnić im wsparcie, odwracają się od nich. Zaczyna się od błędu, dochodzi do traumy.
Ten tekst powstał w ramach ogólnoeuropejskiej współpracy największych mediów, pod nadzorem czołowego angielskiego dziennika, The Guardian. Nasz kraj w tym zacnym gronie reprezentuje redakcja portalu Meczyki.pl, z czego jesteśmy niezwykle dumni.
Dalsza część tekstu pod wideo
***
Kiedy Rodrigo Hernandez Cascante, bardziej znany jako Rodri, został włączony do dorosłej drużyny Villarrealu w 2015 roku, miał 19 lat. Pewien słynący z eksperckiego oka skaut, który pracował w tamtym czasie dla różnych klubów angielskiej Premier League, pojechał obejrzeć go w akcji na El Madrigal.
- Rodri w żadnym wypadku nie był gotowy na najwyższą klasę rozgrywkową - wspominał ze zdumieniem. - Ci z nas, którzy go oglądali, zastanawiali się: jak to możliwe, że oni upierają się stawiać na zawodnika, który nie przestaje popełniać błędów?
- Są gracze, po których już w wieku 18 lat wiadomo, kim zostaną - kontynuował skaut. - Ale nikt spośród tych, którzy obserwowali Rodriego w latach 2015-17, nie byłby sobie w stanie wyobrazić, że rozwinie on się w znakomitego pomocnika, jakiego widzimy dziś w Manchesterze City i reprezentacji Hiszpanii.
Skauci mogli nie być w stanie zauważyć rozwoju drogocennego talentu. W Villarrealu wątpliwości jednak nie było. Od dnia, w którym włączono go do kadry pierwszego zespołu, rozmawiano o chronieniu go, niezależnie od okoliczności. Do tamtego momentu w klubie zobaczono wystarczająco dużo, by wiedzieć, że ten chłopiec miał w sobie wszystkie składniki koniecznie do zostania dobrym piłkarzem. Jeden z dowodów stanowił rozegrany w 2015 roku finał Copa de Campeones Juvenil, najważniejszego młodzieżowego turnieju w Hiszpanii.
W decydującym meczu spotkały się Villarreal i Espanyol, czyli dwie spośród odnoszących największe sukcesy akademii w kraju. Spotkanie zorganizowano w siedzibie Hiszpańskiego Związku Piłki Nożnej w Las Rozas. Javier Calleja, obecnie trener Deportivo Alaves, był wtedy dyrektorem akademii Villarrealu, a tamto wydarzenie opisuje jak wielkie święto.
- Rodri rozegrał niesamowity mecz - powiedział. - Espanyol wyrównał na 2:2 w ostatniej minucie i przeszliśmy do dogrywki. To wtedy zobaczyłem w nim niezwykłą dumę i wiarę w siebie. Powiedziałem: “on ma to, czego potrzeba, aby zrobić karierę na najwyższym poziomie”. Chciał więcej, był ambitny, porażka go bolała.
Calleja wie, o czym mówi. Były pomocnik Villarrealu, Malagi i Osasuny w latach 1999-2012 postawił swoje pierwsze trenerskie kroki w akademii tego pierwszego klubu, po czym w sezonie 2017/18 objął dorosłą drużynę. Dokładnie w tamtym okresie Rodri zakorzenił się jako następca Sergio Busquetsa.
- Kiedy miał 16 lat, jego największym atutem był przegląd pola - przywołał Calleja, zaznaczając też, że pomocnik wyróżniał się ogromną inteligencją, dzięki której potrafił regulować tempo gry: zwolnić ją, kiedy było to konieczne lub przyspieszyć.
- Był bijącym sercem tego młodzieżowego zespołu - dodał szkoleniowiec.
Droga Rodriego z dołu na szczyt piłkarskiej piramidy była trudna. Osoby zarządzające wraz z trenerami w Villarrealu, klubie z silnie zakorzenioną kulturą rozwoju młodzieży, nigdy nie widzieli jednak powodu do zmartwień. Oni wszyscy wiedzieli, jak ta podróż będzie wyglądać, nawet zanim w nią wyruszyli.
- Są młodzi zawodnicy, którzy nie dokonują przeskoku do La Liga, ponieważ popełniają błędy i ciężko jest im poradzić sobie z ich konsekwencjami - uważa Calleja. - Niektórzy czują się przerażeni elitarnym środowiskiem. Innym trenerzy nie dają swobody na robienie błędów. Zawodnicy muszą zrozumieć, że pomyłki są nieuniknione, niezależnie od tego, jak dobrym jest się piłkarzem. Najważniejsze to się nie poddać. Trener musi pomóc graczom to pojąć, obdarzając ich pewnością siebie. Problem polega na tym, że są szkoleniowcy, którzy myślą tylko o tym, co tu i teraz. Nie myślą o rozwoju zawodnika, ponieważ patrzą na natychmiastowy sukces.
- Kiedy widzisz gracza o potencjale Rodriego, jeden mecz nie może zmienić tego, co o nim myślisz - dodał Calleja. - Jeśli w niego wierzysz, powinieneś zaakceptować, że czasami nawali, a ciebie będzie to kosztować punkty. Ale w długofalowej perspektywie, jeśli zapewnisz takiemu zawodnikowi poczucie bezpieczeństwa, to się zwróci. Bez cierpliwości nikt nigdy nie zostałby zawodowcem. Piłkarze muszą móc robić błędy.
Błąd, jaki regularnie popełniał Rodri, polegał na tym, że dawał się wyciągać ze swojej pozycji, pozostawiając linię obrony niezabezpieczoną. Wynikał on z tego, że pragnął robić na boisku za dużo.
- Na początku Rodri chciał robić więcej, niż od niego oczekiwaliśmy, biegał więcej niż powinien - przypomniał sobie Calleja. - W końcu, krok po kroku, znalazł odpowiednią równowagę i nauczył się być zawsze we właściwym miejscu. Teraz u Pepa Guardioli, czyli trenera, który wymaga intelektualnie od swoich pomocników więcej niż ktokolwiek inny, to Rodri jest tym, który upewnia się, że jego partnerzy zawsze wypełniają wolne przestrzenie.
Rodri przystępuje do finałów mistrzostw Europy jako kluczowy pomocnik reprezentacji osiągającej największe sukcesy w okresie, w którym właśnie druga linia odgrywała w niej najważniejszą rolę. On stanowi most pomiędzy atakiem a najbardziej narażoną na zagrożenie obroną na kontynencie. Co za tym idzie, musi działać jak chirurg: bez marginesu błędu. To uczucie jest mu dobrze znane.
***
Diego Torres pisze dla dziennika El Pais
Obserwujcie go na Twitterze pod @diegotorresro
Tłumaczenie: Wojciech Falenta
***
Pozostałe teksty z serii EUROekspert powstałe we współpracy z The Guardian znajdziesz TUTAJ

Przeczytaj również