Tak się spłaca kosmiczny transfer. Ściągasz zwycięzcę, grasz jak zwycięzca
Płacisz ogromne pieniądze, dostajesz w zamian piłkarza gwarantującego topową jakość. Dobrze wiemy, że rynek transferowy nie zawsze działa w ten sposób, a liczba tzw. flopów rośnie z każdym rokiem. Atletico Madryt pokazało jednak, że da się ubić kapitalny interes.
Julian Alvarez niedawno skończył 25 lat, a już może czuć się spełnionym sportowcem. W piłce klubowej i reprezentacyjnej zdobył dosłownie wszystkie trofea drużynowe, które mógł. A jednak nie chciał osiąść na laurach, będąc tylko częścią zwycięskiego projektu. W Manchesterze City nie miał większych szans na zostanie pełnoprawnym liderem. Podjął ryzyko, zamieniając mistrzów Anglii na Atletico, które w walce o konkretne puchary jest zwykle pretendentem, a nie faworytem. Teraz Argentyńczyk zbiera owoce swojej decyzji. W Madrycie stał się pierwszoplanową postacią, utrzymał topowy poziom i nieprzerwanie gra o najwyższe cele.
Kiedy powiem sobie dość
Alvarez spędził na Etihad Stadium dwa lata, które obfitowały w sukcesy. Problem w tym, że rzadko kiedy odgrywał decydującą rolę przy zgarnianiu kolejnych skalpów. Gdy Haaland był zdrowy, nikt nie miał szans na wygryzienie go ze składu. Pep Guardiola swego czasu testował norwesko-argentyński duet, ale w najważniejszych meczach przywracał zespół do ustawień fabrycznych. A te zakładały obecność Erlinga w XI i wychowanka River Plate w gronie rezerwowych. Tylko w poprzednim sezonie “Arana” potrafił przesiedzieć w całości hitowe spotkanie z Arsenalem, przeciwko Tottenhamowi dostał dosłownie minutę, w dwumeczu z Realem Madryt rozegrał pół godziny. Łącznie w Premier League zebrał 67 występów, z czego zaledwie 25 w pełnym wymiarze czasowym. Był jedynie dodatkiem, aperitifem, luksusowym uzupełnieniem składu. I to zupełnie mu się nie podobało.
- W poprzednim sezonie rozegrałem sporo minut. Ale koniec końców nie chcesz być zawodnikiem, który jest odstawiony od gry w najważniejszych meczach. Chcesz w nich uczestniczyć. Będę musiał pomyśleć o swojej przyszłości. Czuję się dobrze w Manchesterze, ale zobaczymy - powiedział w lipcu Alvarez, cytowany przez BBC.
- Chce grać w najważniejszych spotkaniach, ale inni też. Mamy 18, 19 zawodników, którzy chcieliby uczestniczyć w tych meczach. Chce grać więcej? Rozumiem to. Przeczytałem, że Julian musi przemyśleć całą sprawę. Dobrze, niech tak zrobi, a potem da nam informację zwrotną - odpowiedział wtedy Guardiola.
Saga transferowa nabrała rozpędu, kiedy Alvarez uczestniczył w zmaganiach olimpijskich. Obecność w Paryżu samoistnie nasuwała zainteresowanie ze strony PSG. Najmocniej na transfer napastnika naciskało jednak Atletico. Na igrzyskach dzielił pokój z Giuliano Simeone, który miał codziennie zachwalać mu madrycki projekt. Z napastnikiem skontaktowali się też Angel Correa, Rodrigo de Paul, Antoine Griezmann czy przede wszystkim Diego Simeone. To właśnie rozmowa z “Cholo” miała być decydującym czynnikiem. Wtedy piłkarz zrozumiał, że Metropolitano może być miejscem, w którym na dobre rozwinie skrzydła.
- Decyzja o transferze mówi wiele na temat osobowości Juliana, tego, jaki drzemie w nim głód sukcesu, chęć rzucenia sobie kolejnych wyzwań. Myślę, że chodzi o przesuwanie własnych granic. W Manchesterze widział, że jest częścią świetnego zespołu, ale chciał czegoś więcej. Teraz przyszedł do naszego zespołu, aby nadal wygrywać i my chcemy mu w tym pomóc - powiedział De Paul dla CNN.
- Dlaczego nie wybrałem PSG? Poczułem wyjątkową więź z Atletico. Widziałem podekscytowanie, od razu czułem się doceniony z ich strony - tłumaczył sam zainteresowany w rozmowie z Davidem Mediną. - Znałem też wielu Argentyńczyków, którzy już tu występują, mówią tym samym językiem, przebyli podobną drogę. Dodatkowo "Cholo" powiedział mi, że mogę zrobić wielką różnicę w jego zespole, że będę miał przestrzeń i możliwości, aby pokazać swoje atuty. Te wszystkie elementy sumują się na decyzję, którą podjąłem i z której jestem bardzo zadowolony - dodał.
Przerosnąć oczekiwania
Atletico wydało na ten transfer 75 mln euro kwoty stałej i 20 mln euro w zmiennych. Argentyńczyk został najdroższym piłkarzem, który zmienił barwy w poprzednim letnim okienku. W czołowej piątce znaleźli się jeszcze Dominic Solanke, Leny Yoro, Pedro Neto i Moussa Diaby. Każdy z nich kosztował co najmniej 60 mln euro. Który piłkarz w momencie transferu był najlepszy? Alvarez. Kto wcześniej osiągnął najwięcej? Alvarez. Kto ma najlepsze perspektywy na najbliższą dekadę? Można wierzyć w potencjał Yoro, ale odpowiedź znów jest jedna: Alvarez. “Rojiblancos” za wysoką, ale tak naprawdę rozsądną cenę ściągnęli topowego gracza. W dodatku wciąż stosunkowo młodego, chociaż dysponującego sporym doświadczeniem i absurdalnie dobrym CV.
Teoretycznie ten transfer nie miał prawa się nie udać, ale wiemy, że papier przyjmie wszystko. Początek sezonu mógł zaś sugerować, że “Arana” wcale nie musi zostać bohaterem czerwono-białej części Madrytu. W pierwszych siedmiu meczach strzelił zaledwie jednego gola i to z Valencią na 3:0 w doliczonym czasie gry. W mediach społecznościowych pojawiły się już pierwsze sugestie, że to flop, “Atleti” przepaliło pieniądze, a Simeone nie umie pracować z napastnikami. Jak prędko pojawiły się takie głosy, tak szybko ucichły.
- Czego potrzebuje Alvarez? Czasu. Wszyscy zawodnicy go potrzebują. W przypadku takich piłkarzy trzeba zachować cierpliwość. Wszedł w sezon dość powoli, ale stopniowo się poprawia, rozwija, coraz lepiej rozumie sposób, w jaki gramy. Przyszedł do nas z drużyny, która gra w innym systemie. Teraz lepiej interpretuje naszą filozofię. A moim zdaniem jego cechy idealnie korespondują z tym, czego potrzebuje "Atleti". Jego cechy pasują do DNA klubu. Chcemy budować zespół w taki sposób, aby jak najlepiej wykorzystać zalety Juliana - zaznaczył “Cholo” na jednej z wrześniowych konferencji.
W siódmej kolejce ligi hiszpańskiej Alvarez przeżył pierwszy wielki moment w barwach “Los Colchoneros”. W 90. minucie strzelił jedynego gola w rywalizacji z Celtą Vigo. Niedługo potem uratował remis 1:1 z Realem Sociedad. Po 21 występach w Atletico miał już na koncie dziesięć trafień. Wyrównał tym samym najlepszy wynik Joao Felixa. Wiadomo już było, że nie pójdzie w ślady wychowanka Benfiki, który kompletnie przepadł pod skrzydłami Simeone. Argentyńczyk nie zaczął sezonu z wysokiego C, co było zrozumiałe. Po igrzyskach praktycznie nie miał chwili odpoczynku, potrzebował też paru tygodni, aby przestawić się z filozofii Guardioli na styl “Cholo”. Kiedy już to zrobił, rozkochał w sobie wszystkich kibiców na Metropolitano.
- Gdy przybyłem do klubu, od razu poczułem wyjątkową energię ze strony kibiców. To prawda, że proces adaptacji przebiegał stopniowo. Nie chcę tworzyć fałszywych oczekiwań, ale myślę, że wciąż mogę odnaleźć lepszą wersję siebie. Chcę się poprawić w kilku elementach, przede wszystkim w wykańczaniu akcji. Znam swoje statystyki, wiem, że są dobre, ale mogą być jeszcze lepsze. Zamierzam robić jeszcze więcej, aby pomagać drużynie - przyznał w grudniu dla dziennika Marca.
- To idealny piłkarz dla "Cholo". On uwielbia zawodników, którzy ciągle biegają, są w stanie grać w każdym meczu. W Atletico już nie musi rywalizować z Haalandem, może być numerem jeden. To na pewno mu pomoże - ocenił Sergio Aguero.
Już nie opcja rezerwowa
Dziś nikt nie ośmieli się kwestionować przydatności Alvareza w “Atleti”. Kiedy Griezmann notuje słabszy moment, to właśnie mistrz świata wciela się w rolę lidera ofensywy. W 35 występach zebrał 16 bramek i trzy asysty. Swoimi trafieniami zapewnił drużynie siedem dodatkowych punktów w lidze. Chociaż na początku sezonu zwykle wchodził z ławki, w sumie spędził na murawie 70% możliwych do rozegrania minut. W poprzednim sezonie wskaźnik wyniósł tylko 64%. Diego Simeone wystawił go w pierwszym składzie 28 razy. Dla porównania, w debiutanckim roku na Etihad jedynie 23-krotnie znalazł się w wyjściowej XI.
Na pierwszy rzut oka widać, że regularna gra pozytywnie wpływa na poziom pewności siebie Alvareza. W Atletico strzelił 16 goli z 34 celnych uderzeń. Zdobył o cztery bramki więcej niż wskazywałby model expected goals. Stał się bardziej konkretnym zawodnikiem. W porównaniu z okresem w City notuje oczywiście mniej podań czy kontaktów z piłką w polu karnym rywala, ale widać, że pasuje mu bardziej bezpośredni styl gry. Może częściej korzystać z wolnych przestrzeni, o czym boleśnie przekonał się choćby Bayer Leverkusen, z którym skompletował dublet.
- Bardzo wysoko cenię talent Alvareza, to jeden z najlepszych zawodników na świecie. Jest kluczowym elementem Atletico. Dziś zrobił to, co potrafią najlepsi napastnicy, przywrócił swój zespół do gry. Niewielu innych piłkarzy mogłoby przeprowadzić takie akcje - chwalił Xabi Alonso dla TNT Sports. - Manchester City ma w tym sezonie słabszych zawodników niż wcześniej. Brakuje im Juliana Alvareza - zauważył Thierry Henry.
- Jestem bardzo wdzięczny za pracę, jaką wykonuje dla zespołu. Ludzie widzą tylko gole, które strzela. Ale jego wysiłek, to, ile biega, boiskowa inteligencja... To wyjątkowy gracz - wtórował Jose Gimenez po triumfie nad mistrzami Niemiec. - Julian jest wybitnym zawodnikiem. Czuję radość i dumę, że stał się częścią naszego zespołu - dodał Griezmann.
Triumfator
Alvarez perfekcyjnie sprawdza się w najważniejszych meczach. Jesus Colino z dziennika AS wyliczył, że na przestrzeni całej kariery notuje on w Lidze Mistrzów bramkę lub asystę co 70 minut i 23 sekundy. To najlepszy wynik w historii, biorąc pod uwagę zawodników, którzy zebrali co najmniej pięć goli. Za jego plecami plasują się tak znamienite postacie, jak Erling Haaland (G/A w Lidze Mistrzów co 70 minut i 41 sekund), Raphinha (78 minut i 39 sekund) czy Leo Messi (80 minut i 18 sekund).
Na przełomie roku “Atleti” prowadzone przez Alvareza zaliczyło serię 15 zwycięstw z rzędu. I trudno mówić tu o przypadku. Mistrz świata jest bowiem przyzwyczajony do ciągłego wygrywania. W River, City i Argentynie sięgnął łącznie po 16 trofeów. W poprzednim roku rozegrał 66 meczów, wygrywając 50 z nich. W TOP5 ligach lepszy pod tym względem był tylko jego kolega z kadry, Alexis Mac Allister, który zwyciężył 51 razy. Piłka to sport zespołowy, ale sukces kolektywu zależy od wybitnych jednostek.
- “Juli” uosabia pokorę, talent, osobowość, pracowitość, umiejętność strzelania goli. Przyszedł, aby dać nam to wszystko, co teraz widzimy - podkreślił niedawno “Cholo”.
Przed decydującym etapem sezonu Atletico ustawiło się w dogodnej pozycji do walki o konkretne cele. Niedawno wskoczyło do półfinału Copa del Rey. Bramki Alvareza w Lidze Mistrzów zapewniły bezpośredni awans do 1/8. Przed ligowymi derbami “Rojiblancos” tracą tylko jeden punkt do liderującego Realu. Na Santiago Bernabeu przyjadą z chęcią pokazania całemu światu, że walka o mistrzostwo wcale nie rozstrzygnie się między “Królewskimi” i Barceloną.
Ściągasz zwycięzcę, grasz jak zwycięzca. Latem “Atleti” wydało krocie na mistrza Anglii, Ameryki Południowej i świata w jednym. Było warto.