Tak Raków fetował mistrzostwo. Szalona niespodzianka dla Papszuna. "Oczy zaszkliły mi się dzisiaj kilka razy"

Tak Raków fetował mistrzostwo. Szalona niespodzianka dla Papszuna. "Oczy zaszkliły mi się dzisiaj kilka razy"
Lukasz Sobala / PressFocus
27 maja 2023 roku to historyczna data w historii Rakowa. Klub po raz pierwszy w swojej 102-letniej historii mógł się cieszyć z mistrzostwa Polski. Jak wyglądała feta w Częstochowie? Było, dosłownie, odlotowo!
Z Częstochowy, Błażej Łukaszewski
Dalsza część tekstu pod wideo
W sobotnie popołudnie zespół Marka Papszuna podejmował Zagłębie Lubin, ale tak naprawdę sam mecz nie był istotny. Stanowił jedynie pretekst do świętowania wielkiego sukcesu. Przed spotkaniem klub uhonorował trzy osoby żegnające się z klubem. Mowa rzecz jasna o trenerze Papszunie, a także zawodnikach - Patryku Kunie i Sebastianie Musioliku.

Hucznie i … odlotowo

Rywalizacja boiskowa zakończyła się wynikiem 1:1. Najpierw na prowadzenie wyszło Zagłębie, za sprawą gola Tomasza Pieńko. Raków zdołał odpowiedzieć bramką Gustava Berggrena. Najciekawiej było jednak po samym spotkaniu - można powiedzieć, że odlotowo. I to dosłownie!
Po ostatnim gwizdku sędziego przez około dziesięć minut trwało ustawianie sceny dekoracyjnej. W międzyczasie działacze, sztab szkoleniowy, a także zawodnicy wraz z bliskimi oczekiwali na płycie boiska. Było dużo radości, rozmów i wspólnych zdjęć. Podczas samej ceremonii cały zespół zrobił szpaler dla trenera Papszuna. Warto podkreślić, że klub należycie przygotował się do pożegnania swojego szkoleniowca, któremu sprawiono nie lada niespodziankę.
- Nowe doświadczenie, niezbyt komfortowe. Dowiedziałem się o helikopterze w dniu meczu, by nie być zaskoczonym. Śmiałem się, że w niektórych miejscach pod stadionem jeszcze nie byłem, więc zwiedziłem je z góry ostatniego dnia - mówił nam Marek Papszun.
Od godziny 21 na częstochowskim placu Daszyńskiego na odkryty autokar z mistrzowską drużyną czekały tysiące kibiców. Było ich sporo - zdecydowanie więcej, niż jest w stanie pomieścić maleńki stadion Rakowa. Piłkarze jechali przez około pół godziny w kierunku placu Biegańskiego, w międzyczasie pozdrawiając wiwatujących fanów. Na miejscu czekała na nich specjalnie przygotowana scena, na którą z osobna wywołano nie tylko każdego piłkarza, trenera, czy działacza, ale i chociażby członków sztabu medycznego.

Łzy i wdzięczność

- Oczy zaszkliły mi się dzisiaj kilka razy. Kibice, klub i drużyna zorganizowały mi świetne pożegnanie. Nie spodziewałem się tego, powiem szczerze - nie ukrywał ustępujący trener mistrzów Polski.
Trudno się dziwić wzruszeniu człowieka, który przecież na co dzień uchodzi za twardziela, którego trudno “rozmiękczyć”. W zasadzie wszyscy wypowiadali się o nim bardzo pochlebnie. Jeszcze w trakcie meczu udało zapytać się o Marka Papszuna siedzących obok trybuny medialnej Iviego Lopeza i Jeana Carlosa. Co usłyszeliśmy?
- To była dobra praca, jak widzisz. Będę pamiętał przez całe życie naszą współpracę i to, co razem osiągnęliśmy przez te lata - powiedział Ivi. Carlos uzupełnił: - Myślę, że taktycznie pokazałem się z niezłej strony na pozycji, na której gram w Rakowie. Trener dał mi pewność siebie. Jestem szczęśliwy.
Konkretnie mówił też Patryk Kun, który za moment stanie się zawodnikiem Legii Warszawa: - Zdobyłem w Rakowie wszystko i jestem wdzięczny, że mogłem tu być. W trakcie mojego pobytu tutaj rosła moje forma i umiejętności, przede wszystkim te taktyczne. Klub się rozwijał, a ja razem z nim.
Krótko, ale treściwie wypowiedział się także Vladan Kovacević: - W moim sercu na zawsze pozostanie Raków Częstochowa. Jestem dumny z bycia w drużynie, która zdobyła mistrzostwo po raz pierwszy.
- Dzięki trenerowi stałem się dużo lepszym zawodnikiem i to widać od pierwszego sezonu, jak tu przyszedłem. Wielkie ukłony i dziękuję bardzo - dodał Marcin Cebula, potwierdzając słowa poprzedników o znacznym wpływie Papszuna na rozwój zawodników.
Sam trener Papszun bezpośrednio po meczu odebrał od Tomasza Włodarczyka zdecydowanie zasłużoną nagrodę Meczyków dla Potężnego Trenera sezonu 2022/23.

Po kolejne marzenia

- Czekałeś mocno na ten dzień? - zapytaliśmy Vladislavsa Gutkovskisa: - Jasne że tak, każdy na to czekał, bo nikt z nas nie wygrał jeszcze mistrzostwa. Cieszymy się! W końcu się udało. Dopytaliśmy: - Jakie jest kolejne marzenie? Odparł: - Awansować do grupy Ligi Mistrzów.
Inny bramkarz Rakowa, Kacper Trelowski, sięgnął po mistrzostwo Polski jako bardzo młody piłkarz, bo w wieku zaledwie 19 lat. Nie krył zadowolenia i… kolejnych marzeń: - Mam nadzieję, że to dopiero początek większej drogi. Chciałbym by następna była Liga Mistrzów i mistrzostwa świata. Na razie mam mistrzostwo Polski, pierwsze w historii klubu. To coś pięknego!
- Nie chcę gadać co będzie, wolę pokazać to na boisku - odpowiedział z kolei Ben Lederman, gdy zapytaliśmy o cele na przyszłość. Po chwili jednak przyznał: - Oczywiście marzymy, by zagrać w Europie. Każdy chce tam grać. Będziemy o to walczyć.

Chwila zabawy i… do pracy

W znakomitym nastroju był wspomniany Cebula, który stracił pierwszą część sezonu z powodu kontuzji: - Myślę, że dzisiejszej nocy wjedzie jakieś grube techno.
Żartowaliśmy, pytając, czy impreza mistrzowska Rakowa będzie oparta na wysokim pressingu, tak jak gra zespołu: - Pressujemy do wtorku, bo w poniedziałek jeszcze Gala Ekstraklasy. Trzy dni będą ciężkie… Ale później odpoczniemy na wakacjach - śmiał się były zawodnik Korony Kielce.
Bardzo spokojny podczas całej fety był prezes Rady Nadzorczej Rakowa Częstochowa, Wojciech Cygan. Dało się zauważyć, że z myślą o mistrzostwie był oswojony od dłuższego czasu. Myślami wybiegał w przyszłość: - Na pewno jest inaczej, gdy się wywalczy mistrzostwo w ostatnim meczu, ale radość jest oczywiście ogromna. To, że nie skaczemy… nie każdy jest w tym klubie od skakania. Część transferów jest gotowa, ale nie wszystko. Dlatego dyrektor sportowy odebrał dzisiaj medal i poświętuje, ale od jutra wracamy do roboty.
Materiał z Częstochowy w całości obejrzycie poniżej na naszym kanale Youtube:

Przeczytaj również