Tak plebiscyt "France Football" krzywdził Lewandowskiego. Le Cabaret w kilku odsłonach

Nie tylko w ubiegłym roku Robert Lewandowski mógł czuć się skrzywdzony przez plebiscyt “France Football”. W poprzednich latach też zdarzały się absurdy związane z miejscem Polaka w klasyfikacji Złotej Piłki.
Nie ulega wątpliwości, że “Lewy” to jeden z faworytów do zgarnięcia tegorocznej nagrody dla najlepszego piłkarza globu. Nie ukrywam, sam w lipcu twierdziłem, że po raz siódmy statuetka powinna powędrować do rąk Leo Messiego. Kto mógł przypuszczać, że od tego czasu “La Pulga” właściwie nie zrobi nic, aby zyskać przychylność głosujących. Kiedy Argentyńczyk męczy się w Ligue 1, Lewandowski tydzień w tydzień udowadnia, że jest najlepszy. Jeśli w poniedziałek to nie kapitan reprezentacji Polski zostanie ogłoszony zwycięzcą, będziemy mieli do czynienia z kabaretem. Zresztą nie pierwszy raz w tym plebiscycie.
Le Cabaret - część pierwsza
Dotychczas najwyższym miejscem Lewandowskiego w plebiscycie Złotej Piłki była czwarta lokata uzyskana w 2015 roku. Wówczas nadal światem futbolu rządzili Leo Messi i Cristiano Ronaldo, a świetny okres notował Neymar, jeden z architektów potrójnej korony FC Barcelony. Miejsce tuż za podium było zatem całkowicie zrozumiałe i adekwatne do prezentowanego poziomu. Z niewyjaśnionych przyczyn 12 miesięcy później uznano jednak, że “Lewy” już nie jest czwartym, ale dopiero 16. najlepszym zawodnikiem.
Przez ten czas Lewandowski nie zapomniał, jak się gra w piłkę. Co to, to nie. Wraz z Bayernem zgarnął wszystkie skalpy na krajowym podwórku, zdobywając mistrzostwo, DFB Pokal oraz Superpuchar. Zakończył rok z dorobkiem 47 trafień. Więcej zanotowali jedynie Messi, Ronaldo i Luis Suarez. Nikt nie mógł także zarzucić, że w Niemczech to strzela, a w kadrze sobie odpoczywa. Wszyscy pamiętamy udany występ reprezentacji Adama Nawałki na EURO 2016. Jednak ani gol z Portugalią, ani strzelecka regularność w Bayernie nie wystarczyły, aby “Lewy” znalazł się w topowej piętnastce. Wtedy polski napastnik opublikował prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjny wpis w swojej twitterowej karierze.
I nie chodzi tu o przyklaskiwanie Lewandowskiemu, bo jest Polakiem. On po prostu w tej konkretnej sytuacji miał pełne prawo, aby czuć się niedocenionym. W 2016 roku “France Football” uznało, że na wyższe miejsce od lidera Bayernu zasługują m.in. Arturo Vidal (!), Pierre Emerick-Aubameyang (!!) czy Rui Patricio (!!!). Oczywiście, Chile i Portugalia triumfowały wówczas na Copa America i mistrzostwach Europy, ale Złota Piłka to w teorii nagroda za cały rok, a nie kilka spotkań na turnieju kontynentalnym. Chociaż kryteria mogą okazać się odwrotne, jeśli w poniedziałek wygra Messi.
Sequel tragikomedii
W 2017 “Lewy” zajął dziewiąte miejsce. Not great, not terrible, cytując postać Anatolija Diatłowa z serialu “Czarnobyl”. Do prawdziwie groteskowych wyborów doszło dopiero rok później, kiedy Robert Lewandowski nawet nie znalazł się w gronie nominowanych. To już nie był kabaret. To był jawny skandal.
W momencie ogłaszania TOP30 Lewandowski miał na koncie 28 bramek. Cały rok zakończył z bilansem 42 trafień w 46 spotkaniach. Pod względem skuteczności nieznacznie ustąpił jedynie Messiemu i Ronaldo. W klasyfikacji Złotej Piłki musiał jednak uznać wyższość takich wirtuozów, jak powoli tonący w przeciętności Isco, schyłkowy Diego Godin czy solidny, ale nic poza tym Hugo Lloris. Ktoś powie, że nie da się porównać gry bramkarzy czy obrońców z napastnikiem. W takim razie warto przypomnieć, że “France Football” zamiast Lewandowskiego nominowała Karima Benzemę, Mario Mandzukicia czy Roberto Firmino. Żaden z nich nie przekroczył wtedy bariery 20 goli w roku. Podłoga Lewandowskiego była sufitem kandydatów, którzy zyskali większe uznanie w oczach głosujących.
Do indywidualnych zdobyczy Polak oczywiście dołożył furę trofeów. Z Bayernem triumfował w Bundeslidze i Superpucharze. Jak niemal co sezon zgarnął “armatkę” dla króla strzelców niemieckiej ligi. Wtedy zaczął osiągać liczby dotychczas zarezerwowane wyłącznie dla Ronaldo i Messiego. To nie wystarczyło, by miał prawo czuć się jednym z trzydziestu najlepszych na świecie.
Płonne nadzieje
W 2019 roku znów doszło do niekorzystnej z perspektywy Lewandowskiego niespodzianki. Tym razem został nominowany i na paryską galę jechał z poważnym bagażem argumentów przemawiających za swoją kandydaturą. Tak wówczas prezentowała się lista najlepszych strzelców w roku kalendarzowym.
- Lewandowski - 54 gole w 58 meczach
- Messi - 50 goli w 58 meczach
- Mbappe - 44 gole w 49 meczach
- Sterling - 43 gole w 63 meczach
- Ronaldo - 39 goli w meczach
Z kronikarskiego obowiązku można wspomnieć, że Lewandowski pomógł w tamtym roku wygrać Bayernowi krajowy dublet, chociaż minione lata pokazały, że głosujących obchodzi to tyle, co zeszłoroczny śnieg. Niemniej jednak przed galą czuć było, że “Lewy” może nawet powalczyć o podium. Wydawało się, że organizatorzy puścili widzom oko, sadzając zawodnika Bayernu obok Leo Messiego i Virgila van Dijka, czyli dwóch bezapelacyjnie najlepszych piłkarzy w tamtym okresie. Niestety, balonik pękł nim jeszcze zdołał napełnić się helem i nadziejami na sukces polskiego napastnika.
Lewandowskiego przegonił Alisson Becker, który co prawda wygrał Ligę Mistrzów, ale jesienią leczył kontuzję przez prawie trzy miesiące. Polak zdaniem głosujących zanotował także gorszy rok od Cristiano Ronaldo, który sezon w Serie A zakończył z mniejszym dorobkiem bramkowym od Fabio Quagliarelli czy Krzysztofa Piątka. Niezbadane są wyroki jury.
Dwuletnia dominacja
Mimo kolejnych plebiscytów zakończonych co najwyżej bolesną goryczą, Lewandowski z każdym sezonem wspina się na jeszcze wyższy poziom. Wydawało się, że poprzedni rok był peakiem jego kariery. Tymczasem w 2021 ma już na koncie 16 goli więcej niż w 2020. Teraz już dziennikarze “France Football” nie mogą schować głowy w piasek, tłumacząc się “wyjątkowymi okolicznościami”.
- Jeśli byłbym na miejscu Lewandowskiego, napisałbym petycję o przywrócenie plebiscytu z poprzedniego roku. Nie mogę uwierzyć, że odwołano galę. To okrutne - stwierdził wtedy Rio Ferdinand.
- Nie ma sensu rozmawiać w tym roku o Złotej Piłce. Lewandowski musi ją dostać, koniec tematu. Jeśli chcemy porozmawiać o innych nazwiskach, to chyba tylko w kontekście przyszłorocznego głosowania - przyznał niedawno Owen Hargreaves na antenie “BT Sport”.
- Liczby osiągane przez Lewandowskiego są oszałamiające. To byłby prawdziwy kryminał, gdyby zakończył karierę bez Złotej Piłki na koncie - podkreślił Michael Owen.
- Robert Lewandowski jest numerem jeden. W tym roku nie ma sobie równych. Powinien wygrać Złotą Piłkę - dodał Fabio Capello dla stacji “Sky Sports”.
- Do cholery, dajcie Złotą Piłkę Lewandowskiemu! Jeśli nie, to ja mu oddam swoją - a to słowa Luisa Suareza Miramontesa, triumfatora sprzed 60 lat.
Czy Lewandowski jest najskuteczniejszym piłkarzem w tym roku? Tak. Czy jest najlepszym? Tak. Czy zasłużył na Złotą Piłkę? Jeszcze jak. I to nie w ramach spóźnionej rekompensaty za to, że w przeszłości dziennikarze dokonywali niezrozumiałych decyzji, spychając Polaka na boczny tor najważniejszej piłkarskiej gali. Lewandowski swoimi boiskowymi dokonaniami udowadnia, że nie jest numerem dwa, osiem czy szesnaście. Jest światową jedynką. W poniedziałek zobaczymy, czy dostanie Ballon d’Or czy zostanie zrobiony w balona.