Jak będzie grać reprezentacja Polski Fernando Santosa? "Nie wierzę w rewolucje"
Za równo dwa miesiące reprezentacja Polski rozegra pierwszy mecz pod wodzą Fernando Santosa. Portugalczyk wykorzysta ten czas, by poznać i dobrze wybrać kadrę na spotkania z Czechami i Albanią. A my możemy spróbować nakreślić jak będziemy grać pod jego wodzą, na bazie jego dotychczasowej pracy.
Na początek dwa cytaty:
- Będziemy mieć tylko pięć dni na to, żeby przygotować drużynę (na zgrupowaniu - red.). Mamy swój styl, ale trudno spodziewać się, że od razu wszystko zmienimy. Na to potrzebny jest czas. Oczywiście, będę chciał zaszczepić w zespole pewne idee, zastosować je w praktyce. Ale muszę przy tym wykorzystać również to, co zostało już zrobione i bazować na tym, w czym piłkarze czują się komfortowo - Fernando Santos w rozmowie z kanałem "Łączy Nas Piłka".
- Nie wierzę w rewolucje, ostre cięcia; wierzę w pracę, proces. Tak robiłem - uważam, że z powodzeniem - w Portugalii. Spokojnie, metodycznie przebudowywałem kadrę. Z ekipy, która wygrała Euro 2016, na turniej w Katarze poleciało tylko kilku piłkarzy, ale to wynikało właśnie z procesu, a nie z nerwowych decyzji. Na pewno więc w reprezentacji Polski pojawią się nowi zawodnicy, będę dawał im szansę. Ale nikogo nie odstawię tylko dlatego, że jest za stary - Fernando Santos w rozmowie z "Interią".
Te wypowiedzi udzielone 24 stycznia mogą nam uzmysłowić, że za dwa miesiące nie powinniśmy się spodziewać dużego wietrzenia kadry. Nie przed pierwszymi i na papierze najtrudniejszymi meczami tych eliminacji. U Santosa każdy zacznie z czystą kartą, a o składzie decydować ma zgranie zawodników oraz ich forma - sportowa i fizyczna - ale na pewno nie wiek.
Dlatego ci z kibiców, którzy liczą na odważne pożegnanie z Kamilem Glikiem czy Grzegorzem Krychowiakiem, mogą się rozczarować. Tym bardziej, że w reprezentacji Portugalii u Santosa do końca pewniakiem był Pepe, który w lutym skończy 40 lat. Glik jest pięć lat młodszy i nadal jest jednym z mentalnych liderów tej kadry. Santos lubi takie osobowości.
Koniec z wahadłami
Lubi też silnych fizycznie, wysokich i zdecydowanych stoperów. Przez osiem lat jego pracy z Portugalią partnerami Pepe byli spełniający te kryteria Buno Alves, Jose Fonte i Ruben Dias. Poza tą czwórką praktycznie nie było rotacji.
Za to na bokach obrony Santos preferuje bardzo ofensywnie usposobionych graczy. Na lewej stronie w zasadzie przez całą jego kadencję numerem jeden był Raphael Guerreiro, z którym rywalizowali Mario Rui i ostatnio Nuno Mendes. Na prawej początkowo stawiał na Cedrica Soaresa, potem na Nelsona Semedo i Joao Cancelo, a ostatnio coraz częściej na Diogo Dalota.
Santos nigdy w karierze nie grał systemem z wahadłami. Dlatego niemal na pewno pozostaniemy przy czwórce z tyłu. Problemem jest jednak brak aż tak dobrych w ofensywie bocznych obrońców. Niewykluczone, że w Pradze od początku wystąpią znowu Matty Cash (mimo słabszej formy) i Bartosz Bereszyński (mimo ławki w Napoli), bo Santos nie bał się w Portugalii wystawiać na lewej stronie prawonożnego Cancelo. Choć to oczywiście inna jakość jeśli chodzi o zaangażowane w budowanie akcji.
Zabezpieczyć środek
Do spadku jakości będzie musiał się przyzwyczaić również w innych formacjach. W portugalskiej pomocy miał ostatnio do dyspozycji takich zawodników jak Bruno Fernandes, Bernardo Silva, Joao Felix, Rafael Leao, Ruben Neves, Vitinha, Otavio czy Matheus Nunes. Jego ulubionym defensywnym pomocnikiem przez wszystkie osiem lat był William Carvalho.
Teraz będzie musiał mocniej nagłowić się jak zestawić drugą linię. A powyżej obrony lubi pokombinować i często zmienia koncepcję nawet w trakcie meczu. W pierwszym meczu jego kadencji, osiem lat temu (1:2 z Francją) Portugalia wyszła w ustawieniu 4-3-1-2 z Cristiano Ronaldo i Nanim w ataku. Ale już trzy dni później (1:0 z Danią) to było 4-2-3-1 z dwoma defensywnymi pomocnikami.
Ostatnio Santos najchętniej stawiał właśnie na grę "szóstką" i "ósemką" i w ostatnim czasie byli to Carvalho i Neves. Przed nimi operowała mająca bardzo dużo swobody "dziesiątka" - Bruno Fernandes. Kapitan Manchesteru United kierował grą ofensywną, ale wspierali go ustawieni niesymetrycznie Bernardo, Felix, Leao czy też Diogo Jota.
Każdy z nich ma zmysł i umiejętności do gry kombinacyjnej, co pokazali choćby 24 września zeszłego roku (dokładnie pół roku przed meczem z Polską) wygrywając... w Pradze z Czechami 4:0 po golach Fernandesa, Joty (z ławki) i dwóch... Diogo Dalota (a propos ofensywnych bocznych obrońców).
Inna sprawa, że trzy dni później ta sama drużyna przegrała z Hiszpanią 0:1, a tak efektowne zwycięstwa jak to w Pradze czy ze Szwajcarią w 1/8 finału mundialu (6:1) były raczej rzadkością i były traktowane jak wypadek przy pracy w drużynie, której potencjał był - zdaniem mediów - niewykorzystany przez selekcjonera.
Nowa rzeczywistość
Teraz nie będzie miał takiego "problemu". Powinniśmy raczej spodziewać się, że Polska będzie przypominała Portugalię z Euro 2016, a więc sprzed eksplozji ofensywnych talentów rodem z tego niewielkiego kraju. Wtedy to z kolei Santos bazował przede wszystkim na dobrej defensywie, a ustawieniem, przy którym konsekwentnie trwał, było 4-3-1-2 z zabezpieczeniem środka i schodzącymi do boków napastnikami - Nanim i Ronaldo. To był tzw. wąski diament.
Takie rozwiązanie można też sobie wyobrazić w przypadku Polaków. Tym bardziej, że brakuje nam dobrych technicznie, wysokiej klasy odwróconych skrzydłowych. Takiego wariantu przez chwilę próbował Jerzy Brzęczek, między innymi w meczu właśnie z Portugalią na Stadionie Śląskim. Przegraliśmy tamten mecz 2:3, a Robert Lewandowski - w parze z Krzysztofem Piątkiem - zagrał bardzo rozczarowująco.
Biało-czerwoni wyglądali dużo lepiej w rewanżu, gdy Brzęczek wrócił do gry klasycznymi skrzydłowymi w systemie 4-2-3-1 z Frankowskim i Grosickim na skrzydłach i tercetem Krychowiak, Klich, Zieliński w środku. Co prawda Portugalia miała już pewny awans do Final Four i zagrała półrezerwowym składem, ale i tak był to jeden z lepszych meczów za kadencji poprzednika Paulo Sousy.
Santos dobrze pamięta ten mecz jak i wyrównany bój z Polską w ćwierćfinale Euro, gdzie też graliśmy szeroko, na klasycznych skrzydłowych. Nie inaczej było zresztą na mundialu w Katarze. Skoro oglądał nasze cztery występy na tej imprezie i chwalił za postawę przeciw Francji, to niewykluczone, że na razie postanowi za wiele nie zmieniać i pozostanie przy klasycznym, polskim 4-5-1. A do Pragi pojedziemy przede wszystkim, by nie przegrać. To by było w jego stylu.
Nić porozumienia
Bo Santos to przede wszystkim pragmatyzm. Nie będzie dopasowywał piłkarzy do swojej ulubionej taktyki jak Paulo Sousa. Będzie dopasowywał taktykę do piłkarzy, jakich ma do dyspozycji. Poza żelazną czwórką w obronie jego linie pomocy i ataku są bardzo elastyczne. Nie ma co przywiązywać się do ustawienia "na papierze", ważniejsze są zadania poszczególnych zawodników.
- Nie powiem, że Fernando Santos jest trenerem ofensywnym, ale to szkoleniowiec, który zostawia bardzo dużo przestrzeni drużynie, zawodnikom, żeby to oni decydowali, co robić. Może być tak, że po prostu pozwoli Zielińskiemu i Lewandowskiemu na znalezienie nici porozumienia na boisku - podkreśla w rozmowie z Szymonem Janczykiem z "Weszło" portugalski dziennikarz, Luis Cristovao.
Również dlatego poniższe, potencjalne zestawienia na mecz z Czechami są wyłącznie poglądowe. Równie dobrze Kamińskiego może zastąpić Zalewski, Frankowskiego - lewonożny Szymański, a Krychowiaka - Bielik. Z czasem (ale zapewne jeszcze nie w marcu) będziemy też liczyć na wracającego Modera. Dziś to li tylko zabawa, bo wiele z tych nazwisk jest na pewno obce dla naszego nowego selekcjonera.
Złoty środek
W pojedynkę, czy w duecie, na pewno na odblokowanie liczy nasz kapitan. Lewandowski strzelił tylko cztery gole w dziesięciu meczach pod wodzą Czesława Michniewicza. Za Nawałki też nie graliśmy przecież ultraofensywnie, ale bilans to 37 bramek w 40 występach. Teraz ten złoty środek spróbuje znaleźć Santos.
- Na pewno Santos okaże mu ogromny szacunek. Będzie starał się sprawić, że wasz kapitan poczuje się w kadrze jak najbardziej komfortowo. Z pewnością jego celem będzie wydobyć z “Lewego” jak najwięcej dobrego. Tak samo, jak zrobił to w reprezentacji Portugalii z Ronaldo - mówi portugalski dziennikarz, Vitor Maia, w rozmowie z Piotrkiem Przyborowskim.
Portugalia Santosa długo (prawie do końca) grała pod Ronaldo. Możemy się spodziewać, że Polska Santosa będzie grała pod Lewandowskiego. Przecież niewykluczone, że - jeśli wypełni kontrakt - to będzie jego ostatni selekcjoner w reprezentacyjnej karierze. Z jednym Portugalczykiem już umiał się dogadać. A ten obecny jest lepszym trenerem.