Tak mogą wyrosnąć nowe filary reprezentacji. Fernando Santos ma szansę dokonać kluczowej zmiany
Dotychczas rozegrali w reprezentacji Polski raptem dziesięć spotkań. Teraz powinni stać się ważnymi elementami kadry. Mateusz Wieteska i Paweł Dawidowicz zasłużyli na to, aby otrzymać szansę, na którą czekają od zbyt długiego czasu.
W idealnym świecie Polacy przed meczami z Wyspami Owczymi i Albanią byliby skupieni głównie na aspektach ofensywnych. Na tym, które zestawienie ataku zaowocuje zdobyciem największej liczby bramek i w jakim wymiarze pokonamy kolejnych rywali. Poprzednie zgrupowania pokazały jednak, że biało-czerwoni nie mogą podchodzić ze zbytnią pewnością siebie do starć z niżej notowanymi ekipami. Czesi i Mołdawianie już w wystarczającym stopniu wypunktowali poważne niedociągnięcia w bloku defensywnym. Przyszedł czas na to, aby Fernando Santos wyciągnął niezbędne wnioski i wprowadził zmiany w tym sektorze. A proces ewolucji powinien rozpocząć się od zaufania stoperom, którzy dotychczas odgrywali w tej kadrze jedynie trzecioplanowe role.
Gwarancja solidności
Pierwszym obrońcą, który coraz mocniej puka do bram pierwszego składu reprezentacji, jest Mateusz Wieteska. Nieco dziwić może, że w wieku 26 lat ma on na koncie zaledwie dwa występy z orzełkiem na piersi. Niewykluczone, że tak nikła liczba wynika z negatywnego wrażenia, które pozostało po jego debiucie. Nie ulega wątpliwości, że w swoim premierowym występie “Wietes” zaliczył mały falstart. Przeciwko Belgii nie zdołał zaprezentować największych atutów, a na domiar złego był zamieszany w utratę jedynej bramki. Od tego czasu rozegrał w reprezentacji jedynie 11 minut w przedmundialowym sparingu z Chile. Zarówno Czesław Michniewicz, jak i Fernando Santos woleli stawiać na innych zawodników.
Nadszedł jednak czas, aby docenić umiejętności obrońcy, który od kilku miesięcy trzyma równy, bardzo solidny poziom. Stosunkowo późny wyjazd z Ekstraklasy nie przeszkodził mu w odnalezieniu się na znacznie wyższym poziomie. Przed rokiem Wieteska tuż po transferze zapracował sobie na pierwszy skład w Clermont Foot. Później nie oddał go aż do końca sezonu. Rozgrywki zakończył, mając w nogach ponad 3000 rozegranych minut. W tym czasie walnie przyczynił się do tego, że ekipa ze Stade Gabriel-Montpied sensacyjnie zajęła ósme miejsce w Ligue 1.
We Francji Wieteska regularnie zbierał dobre noty za swoje występy. Finalnie można było się przyczepić jedynie do pojedynczych błędów, jak sprokurowany karny z Lille, czerwona kartka przeciwko Reims czy pozwolenie Loisowi Opendzie na zdobycie hat-tricka. Były to jednak tylko łyżeczki dziegciu, które nie zamazały obrazu piłkarza gwarantującego pewność i spokój. Nic dziwnego, że taka postawa zaowocowała niedawnym transferem do Cagliari. Klub z Sardynii wydał na niego aż 5 mln euro, dzięki czemu Polak stał się drugim najdroższym obrońcą sprowadzonym przez “Rossoblu”. 26-latek powoli zaczyna się spłacać, ponieważ w debiucie zanotował asystę.
- Nie powiem, że przyjeżdżam tu jak do siebie, ale na kilku zgrupowaniach już byłem. Znam się trochę lepiej z chłopakami. Postaram się zrobić wszystko, żeby pomóc tej drużynie. Wiemy, że czekają nas dwa bardzo istotne mecze, nie mamy już miejsca na wpadki - podkreślił Wieteska w rozmowie z portalem "TVP Sport".
Za kandydaturą 26-latka przemawiają nie tylko jego umiejętności, ale też przystosowanie do gry w systemie z trójką środkowych obrońców. Na tę chwilę niewiele wskazuje na to, aby Fernando Santos miał odejść od testowanego już ustawienia. Pozostaje jedynie kwestia personaliów. Pewne miejsce jako półlewy stoper na pewno ma Jakub Kiwior. Idealnym kandydatem do gry w samym centrum jest właśnie Mateusz Wieteska.
- Chciałbym zobaczyć Wieteskę w pierwszym składzie reprezentacji. Zwłaszcza, jeżeli będziemy kontynuowali ustawienie na trójkę obrońców. Powinien dostać szansę i przy ustawieniu na trzech zawodników w defensywie, jako ten obrońca najbardziej w środku, bo tę rolę miał w Clermont - ocenił Rafał Dębiński na łamach portalu “WP Sportowe Fakty”.
Posiłki z Włoch
Nie możemy też przejść obojętnie wobec dyspozycji Pawła Dawidowicza. Po miesiącach zastoju jego reprezentacyjna kariera musi w końcu nabrać należytego rozpędu. Różnorakie urazy, ale też decyzje poszczególnych selekcjonerów sprawiły, że ostatni raz zagrał w kadrze jeszcze za kadencji Paulo Sousy. Pozostaje liczyć na to, że teraz kolejny z portugalskich szkoleniowców postanowi zaufać w umiejętności 28-latka.
Dawidowicz z ogromnym przytupem rozpoczął bieżący sezon. Najpierw strzelił gola w pucharowej rywalizacji z Ascoli. Później potwierdził wysoką dyspozycję na tle rywali ze znacznie wyższej półki. Z nim w składzie Hellas zdobył sześć punktów w trzech kolejkach, pokonując Sassuolo i AS Romę. Zwłaszcza rywalizacja z drużyną “Giallorossich” była świadectwem jakości polskiego stopera. Przez ponad 100 minut, wliczając czas doliczony, niweczył kolejne ataki podopiecznych Jose Mourinho. W samej końcówce doznał jeszcze drobnego urazu, ale nie pękł i zdołał dograć mecz do ostatniego gwizdka. I to wszystko z opaską kapitana na ramieniu, która nadawała tym występom głębszej symboliki. Ze względu na historię rywala przypominał on nieco rzymskiego legionistę, który w bólach prowadzi kohortę ku upragnionemu zwycięstwu.
- W dwóch pierwszych kolejkach pokazaliśmy, że jako zespół jesteśmy jednością. Nie pozwalaliśmy rywalom na wiele, chociaż zawodnicy ofensywni szukali okazji w polu karnym. Takie mecze pomagają rozwijać się całemu zespołowi - mówił Dawidowicz na antenie "DAZN" po pokonaniu Romy.
Za zawodnikiem Hellasu stoją zarówno tzw. eye-test, jak i różnego rodzaju statystyki. Według portalu “Sofascore” notuje on w tym sezonie po 6,7 przechwytów, 5,7 skutecznych przerzutów, 70 kontaktów z piłką i 4,7 wygranych główek w każdym meczu. Do tego dochodzi skuteczność wygranych pojedynków na bardzo wysokim poziomie 83%. 28-latek wyrósł na szefa werońskiej defensywy i nic nie stoi na przeszkodzie, aby przeniósł tę formę na arenę reprezentacyjną.
- Kto do kadry? Dla mnie oczywistym kandydatem jest Paweł Dawidowicz. Mamy piłkarza, który regularnie gra w Serie A, jest kapitanem swojej drużyny, grał już w reprezentacji. Jak mamy stopera, który występuje w jednej z topowych lig świata i zna tę kadrę, to musi być powołany - powiedział niedawno Piotr Dumanowski, komentator "Eleven Sports" w programie "Piłkarski Salon" na kanale Meczyki.pl na Youtube.
- Paweł Dawidowicz miał w swojej karierze dużo zakrętów i problemów zdrowotnych, ale teraz jest moment, w którym można myśleć o nim nie tylko w kontekście powołania, ale nawet rozważać go do podstawowego składu. Zwłaszcza, że ma już jakieś doświadczenia reprezentacyjne - wtórował Roman Kołtoń, dziennikarz "Prawdy Futbolu".
Trudne odsunięcie
Stare porzekadło mówi, że rewolucja wymaga ofiar. Przeprowadzenie niezbędnych zmian w obronie reprezentacji Polski wymaga odsunięcia dotychczasowego filaru. Wydaje się zatem, że postawienie na Wieteskę i Dawidowicza powinno być równoznaczne z tymczasową rezygnacją z usług Jana Bednarka. I pod żadnym pozorem nie chodzi tu o definitywne skreślenie zawodnika Southampton czy uczynienie z niego winowajcy poprzednich niepowodzeń całej kadry.
Bednarek był i nadal może być ważnym elementem ekipy biało-czerwonych. Po prostu teraz nadarza się idealna okazja, aby zobaczyć, jak drużyna funkcjonuje w innym zestawieniu personalnym. Oczywiście, że pod względem doświadczenia przerasta on “Wietesa” i Dawidowicza razem wziętych. 50-krotny reprezentant nie notuje jednak najlepszego okresu w karierze. Na zgrupowanie przyjechał przecież tuż po porażce “Świętych” 0:5 z Sunderlandem. Łącznie zespół z St. Mary’s Stadium stracił aż 12 goli w pięciu kolejkach i to na drugim poziomie rozgrywkowym. Nie każda bramka rywala padła z winy Bednarka, ale często był on w jakiś sposób wplątany w poszczególne akcje. Zresztą w reprezentacji mamy do czynienia z podobnymi przykładami. 27-latek nie musi popełnić gigantycznego błędu, ale wystarczy, że jest delikatnie spóźniony, znajduje się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie i już mamy przepis na gotowe problemy defensywne.

Selekcjoner zgodnie z nazewnictwem powinien dokonywać selekcji, wyboru najlepszych możliwych opcji. W linii obrony wyrasta trzech murowanych kandydatów do gry od pierwszej minuty. O ile obecność w składzie Jakuba Kiwiora nie podlega dyskusji, o tyle dwa pozostałe miejsca jeszcze pozostają zagadką. Jeśli o grze ma decydować wyłącznie obecna forma, to trudno wyobrazić sobie brak szans dla Mateusza Wieteski i Pawła Dawidowicza. Obaj zapracowali w klubach na to, aby móc bronić biało-czerwonych barw. Oby ich trudy nie poszły na marne.