Tak Leo Messi upokarzał Real Madryt. Oto najlepsze popisy Argentyńczyka. Paryż czeka na powtórkę

Tak Leo Messi upokarzał Real Madryt. Oto najlepsze popisy Argentyńczyka. Paryż czeka na powtórkę
screen youtube
Leo Messi przez lata wzbudzał postrach w szeregach Realu Madryt. Wiele jego występów w starciach z “Królewskimi” należałoby oprawić w ramkę i powiesić w muzeum sztuki współczesnej. Teraz Argentyńczyk może zwiększyć tę kolekcję.
Dotychczas Leo Messi wystąpił w 45 spotkaniach z Realem. Stał się najlepszym strzelcem (26 goli) i najlepszym asystentem (14 otwierających podań) w historii słynnych El Clasico . Teraz już nie w barwach Barcelony, a PSG 34-latek spróbuje nawiązać do swoich najwybitniejszych występów przeciwko “Los Blancos”. A było ich naprawdę sporo.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nastoletni mistrz

W 2007 roku futbolowym laikom nazwisko Messiego mogło niewiele mówić. Na Camp Nou wciąż unosiły się jeszcze opary magii Ronaldinho, który tak naprawdę sam spychał się na sportowy margines, grzęznąc w przeciętności. W 26. kolejce ligi hiszpańskiej doszło jednak do nieoficjalnej detronizacji brazylijskiego asa. Koronowany został 19-letni wówczas geniusz z Rosario.
Leo Messi strzelił wtedy pierwszego hat-tricka w karierze. Nie przeciwko Newcastle, jak Cristiano Ronaldo, nie przeciwko Stade Rennais jak w przypadku Kyliana Mbappe. Messi po raz pierwszy ustrzelił trzy gole w najbardziej prestiżowym meczu świata przeciw defensywie złożonej z Ikera Casillasa, Sergio Ramosa, Ivana Helguery i Michela Salgado. Ten ostatni mógł jedynie podziwiać tył koszulki Argentyńczyka, który w 90. minucie przeprowadził solową akcję na wagę bezcennego remisu Barcelony. Teoretycznie “Duma Katalonii” połowę tamtego spotkania grała w dziesiątkę po czerwonej kartce Oleguera. W praktyce to zespół z Camp Nou miał przewagę nad rywalami ze względu na obecność w składzie “La Pulgi”.
- Leo Messiego nie zatrzymałoby dziś nawet dwudziestu Casillasów ustawionych razem w bramce - stwierdził wtedy hiszpański komentator stacji “La Sexta”.
- Kiedy rywal ma w składzie tak wyjątkowego zawodnika, jak Messi, wszystko może się zdarzyć. Mieliśmy szansę wygrać, ale widocznie tak nie miało się stać - mówił wówczas po meczu Fabio Capello.
Capello, ten sam, który próbował pozyskać Messiego do Juventusu przed sezonem 2005/06. Frank Rijkaard postawił wówczas weto, wiedząc że ma do czynienia z przyszłym numerem 1 na światowych boiskach.

Dzień, który odmienił karierę

Do wiosennego El Clasico w 2009 roku Messi przystępował już jako jeden z najlepszych piłkarzy świata. Tamten mecz na zawsze zmienił losy kariery Argentyńczyka i być może pozwolił mu zostać później siedmiokrotnym zdobywcą Złotej Piłki. Wtedy to Pep Guardiola po raz pierwszy zdecydował się zrezygnować z ustawiania Leo na skrzydle. Przetestował go w roli fałszywej dziewiątki - pozycji, na której przez kolejną dekadę odnosił największe sukcesy.
- Pep zadzwonił do mnie dzień przed Klasykiem. Poprosił, żebym podjechał do ośrodka treningowego, gdzie powiedział mi, że zmieniam pozycję i już nie gram jako skrzydłowy. Obejrzał mnóstwo spotkań z Tito Vilanovą i zdecydowali się wprowadzić coś nowego. Miałem grać jako fałszywy napastnik, Thierry Henry był szeroko ustawiony na skrzydle, Samu Eto’o miał balansować między pomocą i obroną Realu. Sprawdziło się wszystko, co omawialiśmy jeszcze przed meczem - wspominał później Leo na antenie stacji “Movistar”.
Plan wymyślony przez Vilanovę i zaimplementowany przez Guardiolę kompletnie zdestabilizował Real Madryt. “Królewscy” zostali rozbici we własnej świątyni. Barcelona wygrała 6:2, a Messi zakończył mecz z dwoma bramkami i przepiękną asystą do Henry’ego. To było definitywne przypieczętowanie ówczesnej dominacji “Blaugrany” nad rywalami ze stolicy Hiszpanii. Kataloński klub zakończył tamten rok z sześcioma trofeami, a Messi odebrał swoją pierwszą Złotą Piłkę. Kto wie, jak to wszystko potoczyłoby się, gdyby nadal był przyklejony do skrzydła.

W stylu Maradony

- Messi to piłkarski top topów. To zawodnik, którego nie da się pokryć. Za każdym razem, kiedy moja drużyna grała przeciwko niemu, godzinami zastanawiałem się, jak zespół ma go powstrzymać, bo pojedynczo nie da się tego zrobić - stwierdził Jose Mourinho.
Portugalczyk mógł analizować wszystkie warianty, przygotowywać nieskończoną liczbę schematów i alternatywnych rzeczywistości, jednak w każdej z nich zwycięsko wychodził Messi. Plany “Mou” legły w gruzach choćby w sezonie 2010/11, kiedy Real Madryt natknął się na Barcelonę w półfinale Ligi Mistrzów. W minionej dekadzie tylko raz obie te drużyny zmierzyły się na arenie europejskiej. Dwumecz, który elektryzował cały piłkarski świat, upłynął pod znakiem dominacji filigranowego Argentyńczyka nad bezradnymi madrytczykami.
W pierwszym spotkaniu rozgrywanym na Santiago Bernabeu Messi popisał się akcją na miarę Diego Armando Maradony przeciwko Anglikom. Do 75. minuty tamto El Clasico było wyrównane. Później Leo powiedział sobie: “Basta”. Niczym jak na podwórku, wziął piłkę, okiwał wszystkich i strzelił gola. To przecież takie proste.
- Asysta do Messiego? Wykonałem kapitalne podanie - ironizował Sergio Busquets w pomeczowym wywiadzie.
W końcówce spotkania Messi skompletował dublet, wykorzystując asystę Ibrahima Afellaya. Barcelona weszła do finału Champions League, gdzie nie dała żadnych szans Manchesterowi United Sir Alexa Fergusona. Messi, bloody hell.

Postrach Ancelottiego

- Kiedy byłem w Realu Madryt, wiele razy graliśmy przeciwko Messiemu, ale nigdy nie rozmawiałem o nim ze swoimi piłkarzami. Inaczej byliby przestraszeni - zdradził kilka lat temu Carlo Ancelotti na łamach “Liverpool Echo”. Teraz Włoch znów zmierzy się ze swoim postrachem.
Obawy szkoleniowca były całkowicie zrozumiałe, jeśli spojrzymy choćby na występ Messiego z sezonu 2013/14. Na Santiago Bernabeu przyjechała wtedy Barcelona, która potrzebowała zwycięstwa. Każdy inny wynik właściwie przekreślał ją z wyścigu o mistrzostwo, które w ostatecznym rozrachunku i tak wylądowało w rękach Atletico Madryt.
W trakcie tamtego Klasyku Karim Benzema strzelił dwa gole, Angel Di Maria popisał się dwoma efektownymi asystami, swoje trafienie dołożył Cristiano Ronaldo. Następnego dnia jednak żaden z nich nie wylądował na okładkach “Marki” czy “Mundo Deportivo”. Pierwsze strony poświęcono jedynie Messiemu, który zdobył trzy bramki, dołożył do tego asystę, w sumie uzbierał cztery kluczowe podania. Dzięki hat-trickowi wyprzedził legendarnego Alfredo Di Stefano, stając się najskuteczniejszym piłkarzem w historii odwiecznej rywalizacji Barcelony z Realem.

Nie drażnij lwa

O tej ważnej życiowej zasadzie ewidentnie zapomnieli podopieczni Zinedine’a Zidane’a, którzy mierzyli się z Barceloną w sezonie 2016/17. Od pierwszego gwizdka madrytczycy prowokowali Leo, szukali zwarcia, fauli, niesportowych zachowań. Przez większość spotkania Messi musiał grać z chusteczkami w ustach, które hamowały krwawienie wywołane uderzeniem z łokcia w wykonaniu Marcelo.
Argentyńczyk zostawił wtedy na Bernabeu krew, pot i dziesięciu (Sergio Ramos przedwcześnie wyleciał z czerwoną kartką za faul na… Messim) pogrążonych w żałobie piłkarzy Realu. W ostatniej akcji spotkania lider Barcelony zdobył swoją drugą bramkę tego wieczoru, zapewniając “Dumie Katalonii” trzy punkty. Wtedy wykonał prawdopodobnie jedną z najbardziej ikonicznych celebracji w dziejach “El Clasico”.
***
Real latami szukał planu anty-Messi, tajnej recepty, która pozwoliłaby powstrzymać wychowanka Barcelony. Teraz Leo po raz pierwszy zmierzy się z “Los Blancos” w barwach innego klubu. I chociaż całościowo jego pobyt na Parc des Princes na razie nie należy do zbyt udanych, ostatnia forma pozwala sądzić, że w tym dwumeczu Messi znów może napsuć madrytczykom wiele krwi. Szczególnie, że w dziesięciu minionych spotkaniach 34-latek brał udział przy zdobyciu dziesięciu bramek PSG.
W Parku Książąt wszyscy liczą na to, że argentyński król znów pokaże “Królewskim” miejsce w szeregu. A że dla Leo niemożliwie nie istnieje… To może być kolejny popis geniusza z Rosario.

Przeczytaj również