Tak Karim Benzema wszedł w buty Cristiano Ronaldo. "Powinien wygrać Złotą Piłkę. Jest najlepszy na świecie"

Tak Karim Benzema wszedł w buty Cristiano Ronaldo. "Powinien wygrać Złotą Piłkę. Jest najlepszy na świecie"
Meng Dingbo/Xinhua/PressFocus
Patrząc na karierę Karima Benzemy ewidentnie widać, że wielki wpływ na wystrzał jego formy miało odejście z Realu Madryt Cristiano Ronaldo. Czas pokazał, że to Portugalczyk bardziej potrzebował Francuza niż odwrotnie.
Karim Benzema latami odgrywał na Santiago Bernabeu rolę naczelnego pomagiera największej gwiazdy. Taka piłkarska wersja Robina, który wspiera Batmana lub Sancho Pansy walczącego u boku don Cristiano. Teraz okazuje się, że na tej pozornej symbiozie znacznie więcej zyskiwał CR7. Po jego odejściu w końcu to Benzema mógł zasłużenie wcielić się w postać lidera. Teraz wielkością Francuz przyćmiewa nawet dawnego kolegę z drużyny.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jak zostać królem

- Dawniej byłem przyzwyczajony do gry dla Cristiano Ronaldo. Teraz ja jestem liderem ofensywy Realu. Wcześniej zawsze skupiałem się na tym, aby pomóc mu zdobyć jak największą liczbę bramek. Musiałem grać trochę w tle, teraz jestem bardziej odpowiedzialny za strzelanie. Mogę grać swój futbol - stwierdził w 2019 roku Benzema cytowany przez dziennik “AS”.
W trakcie wspólnej gry tego duetu to niemal wyłącznie Ronaldo był na świeczniku. Kiedy on strzelał średnio ponad jednego gola na mecz, wielu kibiców nie zastanawiało się, dlaczego może mu to przychodzić z taką łatwością. Jednocześnie często kwestionowano pozycję Karima Benzemy, którego osiągnięcia strzeleckie były dalekie od ideału. Do końca sezonu 2017/18 wychowanek Lyonu miał udział przy 192 bramkach w 412 spotkaniach “Los Blancos”. Od odejścia Ronaldo “dziewiątka” Realu zanotowała 160 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej w zaledwie 180 meczach. Progres jest znacznie bardziej niż ewidentny.
On już nie musi harować na innego zawodnika, który zbiera tantiemy i błyski reflektorów. Chociaż portugalsko-francuski tandem zaprowadził “Królewskich” do zdobycia fury trofeów, Benzema mógł się przez wiele sezonów czuć jak kultowy Adaś Miauczyński, który zawsze jest drugi, ciągle drugi, w życiu wiecznym też drugi. W życiu sportowym w końcu zdołał wskoczyć na piedestał, a za moment jego piłkarskiego zmartwychwstania zdecydowanie można uznać moment rozłąki z CR7.
- Kiedy grasz z gościem, który strzela po 50-60 goli na sezon, oczywiście, że jesteś na usługach drużyny, ale jesteś też na usługach tego zawodnika. On jest tym, który strzela. Musiałem się zaadaptować. Miałem bardzo dobre połączenie z Cristiano. Teraz on odszedł, więc ja musiałem poczynić krok naprzód. Jeden gracz ma lepsze statystyki, drugi nie ma tak dobrych, ale robi więcej na boisku. Ja wiem, ile daję na boisku. Dziś możemy powiedzieć, że mam lepsze statystyki, ale mój styl się nie zmienił - przyznał Karim w rozmowie z Julienem Laurensem z “ESPN”.

Tylko jeden może żyć bez drugiego

Po utracie przez Real Cristiano Ronaldo często zastanawiano się, kto na Bernabeu ma zastąpić snajpera gwarantującego przynajmniej 50 trafień rocznie. I chociaż Benzema jeszcze nie dobił do tej granicy, to jego wpływ na grę jest porównywalny z czasami, kiedy liderem zespołu był snajper z Madery. Lepiej jest mieć zawodnika, który strzela po 30 goli i pomoże kolegom w zdobyciu kolejnych 20, niż takiego z 50 bramkami, który sam żyje na boisku z pomocy partnerów.
W trakcie dziewięciu wspólnych sezonów z Cristiano, Karim Benzema tylko raz zdołał przekroczyć barierę 30 trafień. Od 2018 roku ta sztuka udała mu się już trzykrotnie. W sezonie 2017/18 Francuz w lidze trafiał do siatki średnio co 450 minut, oddając ledwo dwa strzały na mecz. Aktualnie Benzema wpisuje się na listę strzelców co półtorej godziny, przy niemal dwukrotnie większej liczbie uderzeń w każdym spotkaniu. Nie potrzebował nawet chwili, aby przestawić się z bycia suflerem do pełnienia funkcji prawdziwego frontmana.
Nie ma właściwie aspektu, w którym Benzema nie zanotował znacznego progresu, odkąd nie nosi na sobie obowiązku pracy na sukces kogoś innego. Co więcej, teraz to Francuzowi jest znacznie bliżej niż Ronaldo do miana najlepszego piłkarza świata. Nie można wykluczyć, że na koniec sezonu to właśnie do rąk 34-letniego snajpera “Los Blancos” powędruje statuetka Złotej Piłki. Argumenty w postaci niemal zapewnionego już mistrzostwa Hiszpanii, króla strzelców La Liga i występów takich, jak ostatnio z PSG, mogą przekonać każdego elektora. Tymczasem Cristiano bez Benzemy ani razu nie był nawet blisko zostania najlepszym piłkarzem świata. Ten sezon będzie pierwszym od ponad dekady, kiedy wychowanek Sportingu nie zdobędzie żadnego trofeum w klubie.
- Według mnie Karim Benzema jest najlepszym piłkarzem świata. Ma wszystko, co wyróżnia wielkich piłkarzy - stwierdził przed rokiem Zinedine Zidane.
- Benzema powinien wygrać Złotą Piłkę. Nie ma wątpliwości, to jest mój faworyt. Jest mistrzem - wtórował mu Ronaldo Nazario.

Takiego lidera potrzebował Real

Właściwie pod każdym względem Benzema góruje nad Ronaldo od chwili, kiedy obaj zaczęli pracować na swój interes, zamiast wykorzystywania przez jednego altruizmu i umiejętności drugiego. Od sezonu 2019/20 Francuz strzelił więcej goli od Portugalczyka, zanotował więcej wybitnych występów na arenie europejskiej i na zakończenie rozgrywek powinien szczycić się większą liczbą wywalczonych trofeów.
A każdy puchar zdobyty w ostatnich latach przez Real Madryt jest wynikiem zjawiskowości Karima Benzemy. Jeszcze przed czterema laty był on zepchnięty na margines, odpowiadając za niecałe 10% trafień “Królewskich”. Teraz macza palce częściej niż przy co trzecim golu liderów La Liga. To nie jest zespół Viniciusa Juniora, Luki Modricia czy kogokolwiek innego. Real gra w trybie made in Benzema.
- Podoba mi się, że Benzema zawsze gra dla zespołu. Z nim wszystko wydaje się takie proste. Jego gra po odejściu Ronaldo nabrała nowego wymiaru, wziął na siebie większą odpowiedzialność, urósł jako piłkarz - ocenił Arsene Wenger.
Dziś już żaden kibic “Królewskich” nie musi z rozrzewnieniem wspominać jednego z 450 trafień Cristiano Ronaldo. Niewykluczone przecież, że Benzema przy zachowaniu obecnej formy w przyszłości wyprzedzi zarówno Raula Gonzaleza, jak i CR7. Musiałby spędzić na Bernabeu jeszcze minimum pięć lat, ale przecież trudno myśleć o emeryturze zawodnika, który w ostatnich pięciu meczach brał udział przy dwunastu bramkach i osobiście prowadzi Real do obrony tytułu mistrzowskiego. Ronaldo dwa puchary ligowe udało się zdobyć w ciągu całej dziewięcioletniej przygody w Madrycie.
- Jestem kreatorem i człowiekiem od wykańczania akcji. Tworzę okazje i je wykorzystuję. To samo robiłem w Olympique’u Lyon. Dzisiaj robię to w Realu. Kiedy był tu Ronaldo, ja tworzyłem najwięcej sytuacji, ale to on je finalizował. Gdy odszedł, na swój sposób przejąłem pałeczkę i dobrze mi to wychodzi - przyznał Benzema w rozmowie z “France Football”.
Na tę chwilę trudno wskazać zawodnika, który znajdowałby się w lepszej dyspozycji od lidera ofensywy “Los Blancos”. Ewentualna Złota Piłka byłaby zwieńczeniem czteroletniego panowania Benzemy na Santiago Bernabeu. Napastnik już nie jest księciem na usługach portugalskiego imperatora. Cztery lata temu nastąpiła koronacja władcy “Królewskich”. A z każdym kolejnym występem na miarę hat-tricka z PSG, Karim coraz bardziej zasługuje na tytuł króla europejskiej piłki.
Można jedynie żałować, że uraz wyeliminuje napastnika z udziału w nadchodzącym El Clasico. Tak prestiżowy mecz zasługuje, aby brały w nim udział największe gwiazdy. Spotkanie Realu Madryt z Barceloną odbędzie się w niedzielę o godzinie 21:00. Na relację z Klasyku zapraszamy na naszą stronę, już od 20:30.

Przeczytaj również