Tak Estonia ma zagrać z Polską. Ekspert brutalnie szczery. "To wiele mówi o ich poziomie"
Już za moment reprezentacja Polski w półfinale baraży do EURO 2024 zmierzy się z Estonią. Biało-czerwoni będą ogromnym faworytem tego starcia, co nie oznacza, że mogą zlekceważyć rywali. W ekipie gości jest bowiem kilka ciekawych twarzy, także dobrze nam znanych.
Na wstępie trzeba wspomnieć jasno. Jeżeli reprezentacja Polski nie upora się z Estonią, będzie to prawdopodobnie największa klęska w historii naszego futbolu. Takiego scenariusza nawet nie chcemy brać pod uwagę. Z drugiej jednak strony, nikt nie da biało-czerwonym awansu za darmo, a wydarzenia z ostatnich miesięcy każą zachować daleko idącą ostrożność. W Europie, jak mawia klasyk, nie ma już słabych drużyn.
Estonia to aktualnie 123. zespół rankingu FIFA. Nasz barażowy rywal w eliminacjach do nadchodzących mistrzostw Europy zdobył w ośmiu meczach… jeden punkt. Strzelił w tym czasie zaledwie dwa gole, tracąc aż 22. Mowa zatem o jednym z największych outsiderów Starego Kontynentu.
Niezły w Katowicach, z Polską nie zagra?
Rywalizacja z Estonią może być natomiast ciekawa także z innego powodu. W kadrze bałtyckiej reprezentacji nie brakuje bowiem piłkarzy grających, obecnie lub w przeszłości, dla polskich klubów. Niektórzy robili nad Wisłą furorę, inni wręcz przeciwnie.
Najbardziej świeży przypadek to Marten Kuusk, który w styczniu tego roku dołączył do pierwszoligowego GKS-u Katowice i zadomowił się na Śląsku naprawdę dobrze. 27-letni środkowy obrońca przyszedł z węgierskiego Ujpestu, z miejsca zostając kluczowym graczem w układance Rafała Góraka. Póki co Kuusk gra praktycznie od deski do deski, a zespół z nim w składzie punktuje znakomicie. GKS wygrał pięć z sześciu tegorocznych spotkań, trzy razy zachowując czyste konto.
- Bez dwóch zdań jest siłą dodaną naszej drużyny, bardzo dobrze wkomponował się w zespół nie tylko pod względem umiejętności piłkarskich, ale również swoją osobowością. Bardzo fajna, pozytywna postać i jednocześnie dobry piłkarz. Szczerze mówiąc specjalnie nie rozmawiałem z nim o barażu, ale ma wszelkie predyspozycje do tego, aby wyjść na Stadionie Narodowym w podstawowym składzie. Polska oczywiście będzie faworytem, ale Martena przejść naprawdę nie będzie łatwo - mówił o Estończyku w rozmowie z Przeglądem Sportowym trener GKS-u Katowice, Rafał Górak.
Trudno jednak wierzyć w to, że Kuusk faktycznie wyjdzie w pierwszym składzie na mecz z Polską. Co prawda w ostatnich eliminacjach do mistrzostw Europy trzykrotnie zdarzało mu się rozpoczynać spotkanie w podstawowej jedenastce, ale akurat na jego pozycji konkurencja jest spora.
- Estończycy "największymi" nazwiskami dysponują w defensywie. Kuusk przegrywa z nimi rywalizację i spotkanie z Polakami rozpocznie prawdopodobnie na ławce - mówi nam Dawid Czemko, który na X prowadzi profil Estoński Futbol. - To wyjątkowo elektryczny obrońca, który gubi się pod presją - dodaje nasz rozmówca.
39-letni Wasiljew wciąż w gazie
O ile Kuusk dopiero zaczyna pisać swoją historię na polskich boiskach, o tyle inny Estończyk, dobrze znany nam Konstantin Wasiljew, jest już w naszym kraju postacią niezwykle uznaną. Jako gracz Jagiellonii Białystok i Piasta Gliwice piłkarz ten rozegrał łącznie 125 spotkań. Strzelił w nich 27 goli i zanotował 31 asyst. Dał poznać się jako kapitalny egzekutor stałych fragmentów gry i zawodnik obdarzony potężnym wręcz strzałem. Dziś ma już 39 lat, gra we Florze Tallinn, i wciąż nie spuszcza z tonu. Co prawda ostatnio nie grał przez problemy zdrowotne, natomiast poprzedni sezon, pożegnany na estońskich boiskach w listopadzie, zakończył z imponującym bilansem 14 bramek i 15 asyst w 32 meczach.
- Pomimo blisko 40 lat na karku wciąż jest gwiazdą ligi, jak i reprezentacji. To z jednej strony imponujące, a z drugiej strony dość brutalnie obrazuje stan estońskiego futbolu. W tym sezonie ligowym Wasiljew jeszcze nie grał ze względu na uraz. Na starcie z Polakami ma być gotowy. Jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, wyjdzie w pierwszym składzie - twierdzi Czemko.
W zespole najbliższego rywala biało-czerwonych znajdziemy jeszcze kilka innych polskich akcentów. Artur Pikk, na co dzień piłkarz Odry Opole, regularnie wybiegał w podstawowym składzie reprezentacji Estonii podczas minionych eliminacji do EURO 2024. Teraz lewy obrońca też powinien otrzymać szansę pokazania się na Stadionie Narodowym, choć akurat on nie zawsze jest pierwszym wyborem w Odrze.
- W Odrze Opole jest rezerwowym lewym obrońcą. W kadrze może jednak liczyć na miejsce w podstawowej jedenastce, co wiele mówi o poziomie Estończyków - dodaje redaktor Estońskiego Futbolu.
Polscy kibice kojarzyć mogą ponadto takich graczy jak Matvei Igonen (w przeszłości bramkarz Podbeskidzia), Ken Kallaste (W CV takie kluby jak Górnik Zabrze, Korona Kielce i GKS Tychy) czy Joonas Tamm (niegdyś Korona Kielce). O ile pierwsza dwójka mecz z Polską rozpocznie prawdopodobnie na ławce, o tyle ostatni z wymienionych graczy najpewniej znajdzie się wyjściowym składzie.
- Po odejściu z Kielc trafił do ligi ukraińskiej, gdzie regularną grą zapracował sobie na transfer do FCSB. Aktualnie, podobnie jak Igonen, broni barw Botewu, którego jest ważną postacią. Jego występ od pierwszej minuty można uznać za pewnik - tłumaczy nasz rozmówca.
Brakuje gwiazd
Czy Estonia w ogóle ma w swoich szeregach jakieś bardzo mocne postacie? Raczej nie. Jednym z liderów jest wspomniany już Wasiljew, który zbliża się do 40. urodzin. Jeśli kogoś można wyróżnić, to ponadto obrońcę niemieckiego St. Pauli - Karola Metsa.
- Dowodzi defensywą. To jedyny Estończyk grający na co dzień na niezłym poziomie. Jest ważnym punktem St. Pauli, które walczy o awans do Bundesligi - dodaje Czemko.