Tak będzie wyglądał pierwszy rok pracy Santosa. "Od tego powinien zacząć. Musi rozwiązać kilka kwestii"
Półtora miesiąca do powołań, dwa miesiące do pierwszego meczu. Fernando Santos z marszu wejdzie w wir pracy. Na czym powinien się skupić? Jakie problemy musi rozwiązać?
Dokładnie za dwa miesiące reprezentacja Polski rozpocznie rywalizację w eliminacjach do EURO 2024. Fernando Santos zadebiutuje jako selekcjoner “Biało-czerwonych” przeciwko Czechom, w prawdopodobnie najtrudniejszym spotkaniu całych kwalifikacji. Portugalczyk nie będzie miał jednak aż tak napiętego terminarza gier jak Czesław Michniewicz. Niemniej, przed 68-latkiem sporo roboty. Przyjrzyjmy się dokładniej, co czeka kadrę w najbliższym czasie.
Tak będą grali
Polska trafiła do grupy eliminacyjnej z pięcioma zespołami. To oznacza, że czeka ją tylko osiem spotkań, po dwa z każdym rywalem: Czechami, Albanią, Mołdawią i Wyspami Owczymi. Umówmy się, że taki zestaw przeciwników oznacza obowiązek awansu z pierwszego miejsca. Nawet jeśli kalendarz meczów może być uznany za wymagający, gdyż piłkarze Santosa na start zmierzą się z dwoma najmocniejszymi drużynami.
Po wyjeździe do Pragi “Biało-czerwonych” czeka domowa potyczka z Albanią. Następne okienko reprezentacyjne jest w czerwcu. Najpierw Polacy będą jednak pauzować - wtedy zapewne zagrają z kimś towarzysko. 20 czerwca zmierzą się z Mołdawią w Kiszynowie, gdzie kiedyś klęskę poniosła kadra Waldemara Fornalika. I tyle - z Mołdawii można lecieć na urlop. To zatem spora różnica względem tego, co było w ubiegłym roku, kiedy w ramach Ligi Narodów Polska grała czterokrotnie.
We wrześniu Robert Lewandowski i spółka rozpoczną granie od pojedynku z Wyspami Owczymi na własnym stadionie, po czym udadzą się do Albanii. To teren gorący, więc tym bardziej warto będzie wcześniej zapewnić sobie sporą zaliczkę punktową. W październiku kadra zagra rewanże z Wyspami Owczymi i Mołdawią, a eliminacje zakończy domowym starciem z Czechami. Ten mecz zaplanowano na 17 listopada. Trzy dni później Polacy pauzują, stąd można spodziewać się kolejnego sparingu.
Łącznie daje to zaledwie osiem spotkań kwalifikacyjnych w całym 2023 roku. Fernando Santos nie będzie więc musiał zmagać się z przeciążonym kalendarzem. Dodatkowo, łatwa grupa eliminacyjna (oraz dwie potyczki towarzyskie) to dobry poligon doświadczalny dla nowego selekcjonera. Portugalczyk trafił zatem całkiem nieźle, mimo że dziesięć spotkań prawdopodobnie przekroczy dopiero w marcu 2024. Kwartał przed turniejem mistrzowskim w Niemczech.
Najważniejsze kwestie
Turniejem, który będzie weryfikacją kadencji Fernando Santosa. Kadencji pełnej znaków zapytania, ale i nadziei. Od czego doświadczony szkoleniowiec rozpocznie pracę? Czeka go zapewne spora wycieczka po Europie i spotkania z piłkarzami. Z uwagi na mieszkanie w Warszawie możemy się też spodziewać trenera na meczach Ekstraklasy. O tych dwóch kwestiach wspomniał zresztą na premierowej konferencji prasowej. Miejmy jednak nadzieję, że unikniemy narodowej histerii, gdy Santos będzie pojawiał się na polskich stadionach rzadziej niż częściej. Nie chodzi o lekceważenie rozgrywek, ale prosty rachunek: najlepsi reprezentanci grają w ligach zagranicznych. Z tej polskiej 68-latek wyłowi zapewne nie więcej niż kilku zawodników. Nie oczekujmy więc, że to głównie na niej się skupi. Śledzić, obserwować - tak, oczywiście. Traktować ją jako priorytet - bądźmy poważni. Oby Santos znalazł w tym sensowny balans. Wtedy raczej da radę uniknąć masowej krytyki zwolenników “polskiej myśli szkoleniowej”.
Nowy selekcjoner musi rozwiązać kilka palących kwestii. Pierwsza to przekonanie najważniejszych i najlepszych zawodników do swojej wizji reprezentacji Polski. Tak, by Robert Lewandowski i Piotr Zieliński nie sugerowali publicznie, że mają dość topornego futbolu. Tutaj nieoceniony może być autorytet Portugalczyka, latami pracującego z największymi piłkarzami, w tym Cristiano Ronaldo. Jemu szatnia raczej nie “podskoczy”. A patrząc na karierę Santosa, nawet nie powinna próbować. 68-latek rządzi twardo, ale sprawiedliwie.
Zobaczymy też, jakim okiem nowy trener spojrzy na kadrowych weteranów, jak Kamil Glik i Grzegorz Krychowiak. Trudno się spodziewać, by - wzorem poprzednika - opierał na nich zespół. Skreślanie kogokolwiek to na dziś jednak wróżenie z fusów, szczególnie że Santos mówi wprost: nie liczy się metryka, a jakość. Łatwiej przewidzieć, jakich nowych lub dawno niewidzianych twarzy można się spodziewać w drużynie względem MŚ w Katarze. Kilku graczy dało już sygnał, że w marcu może być gotowych do przyjazdu na zgrupowanie. To m.in. Kamil Piątkowski, który powoli łapie rytm meczowy po wypożyczeniu do Gent. Optymalną dyspozycję powinni także przyszykować Szymon Żurkowski, Mateusz Klich, a nawet Tymoteusz Puchacz. Wszyscy albo już grają, albo zaraz będą występować częściej niż jesienią.
Dobrą informacją dla Santosa jest też zbliżający się powrót do gry Jakuba Modera (choć nie wiadomo, czy pomocnik będzie w pełni sił na marzec). Do tego dochodzą zawodnicy pominięci przez Czesława Michniewicza przy powołaniach na mundial, a mogący stanowić ważne lub przydatne ogniwa odświeżonej kadry: Michał Karbownik, Dawid Kownacki oraz wspomniany Klich. Trudno więc spodziewać się rewolucji kadrowej, szczególnie, że akurat Michniewicz wprowadził do zespołu nowe nazwiska. Sam szkoleniowiec wspominał na konferencji o ewolucji, którą nazwał "udoskonalaniem" zespołu.
Komfort
Reasumując, Santos rozpoczyna pracę w komfortowych warunkach. Ma kilka tygodni, by zwizualizować sobie pierwsze powołania. Dysponuje czasem na spotkania z najważniejszymi osobami w drużynie. Nie jest pod wielką presją, zresztą po to został zatrudniony tak doświadczony fachowiec, by umiejętnie z nią sobie radzić. Trafił na łatwą grupę eliminacyjną, która powinna pomóc mu w budowie zespołu na EURO 2024. Zacznie wprawdzie ze stosunkowo wysokiego pułapu, bo Czesi i Albańczycy to najsilniejsi rywale, ale jeśli jego kadencja ma być sukcesem, udany start z takimi przeciwnikami jawi się wręcz jako obowiązek. Powodzenia, Mr. Santos. Niech będzie tak dobrze, jak na pierwszej konferencji.