Tak Arabia napędzi nam strachu? Polski trener pracujący z Saudyjczykami jest pewny. "Będą o tym pamiętać"
Mateusz Łajczak był członkiem sztabu szkoleniowego Jerzego Brzęczka w reprezentacji Polski, a od półtora roku pracuje w saudyjskim Abha Club. Przed sobotnim meczem “Biało-czerwonych” z Arabią Saudyjską przestrzega nas przed zagrożeniami, które czyhają na reprezentację Czesława Michniewicza i opowiada, jak Saudyjczycy przyjęli sensacyjne zwycięstwo z Argentyną.
PIOTREK PRZYBOROWSKI: To, co się wydarzyło we wtorkowym meczu Arabii Saudyjskiej z Argentyną, przejdzie do historii nie tylko saudyjskiego futbolu, ale ogólnie całego mundialu. Czy w Arabii Saudyjskiej po tym meczu zapanowała prawdziwa piłkarska euforia?
MATEUSZ ŁAJCZAK: To jest wydarzenie bez precedensu, to jest dla nich wydarzenie historyczne, książę koronny Muhammad ibn Salman ogłosił środę świętem i dniem wolnym od pracy. To pokazuje, jak ważne było to dla nich zwycięstwo. Wiem, że dla wielu kibiców Arabia Saudyjska mogła wydawać się drużyną, która przystępowała do tego turnieju z pozycji underdoga, ale tak na pewno nie było w przekonaniu samych ludzi z Arabii. To zespół, który w ostatnich latach zrobił naprawdę duży progres. Celem Saudyjczyków było to, by tegoroczny mundial był dla nich lepszy od poprzedniego, na którym też pokazali się momentami z dobrej strony i zdobyli w fazie grupowej trzy punkty po pokonaniu Egiptu.
Teraz zaś zobaczyliśmy, że Arabia jest teraz dużo lepszym zespołem niż w 2018 roku. Przed meczem z Argentyną wszyscy spisywali ją na straty, a tymczasem zdołała ona przerwać piękną passę “Albicelestes” bez porażki. Nie możemy jednak zapominać, że w tej grupie to wciąż aktualni mistrzowie Ameryki Południowej są faworytami do awansu do dalszej fazy turnieju.
Podopieczni trenera Herve Renarda mocno wyczekali we wtorek Argentynę. Choć po pierwszej połowie przegrywali 0:1, w drugiej “odpalili wrotki”, szybko wrócili do gry, a jeszcze szybciej wyszli potem na prowadzenie. Pewnie nawet w najśmielszych snach nikt w Arabii nie spodziewał się takiego scenariusza tego spotkania po pierwszej połowie?
Trzeba mieć na uwadze, że tak naprawdę już do przerwy Argentyna ze spokojem mogła prowadzić z Arabią różnicą dwóch lub trzech bramek. Gdyby tak się stało, zapewne w drugiej połowie ten mecz wyglądałby inaczej. Arabia jest jednak zespołem, który potrafi wyczekać na swoją szansę, a wtedy ją zwykle wykorzystuje. W tym meczu pojawiła się ona na początku drugiej połowy, co dodało Saudyjczykom dużo wiatru w żagle. Potrafili podejść oni wyżej do przeciwnika i przede wszystkim robili to w odpowiednim momencie.
Szczególnie charakterystyczną dla saudysjkiego futbolu i Salema Al-Dawsariego była druga z bramek dla Arabii. Zawodnik Al-Hilal często popisuje się bardzo podobnymi zagraniami w lidze saudyjskiej. Przyjęcie piłki, zabranie jej ze sobą, zejście na prawą nogę i strzał po dalszym słupku. To jest klasyka, którą bardzo często widzimy w Saudi Pro League. Mimo że, podobnie jak to kiedyś miało miejsce w przypadku Arjena Robbena, wszyscy doskonale zdają sobie sprawę z tego, co zamierza zrobić, nikt nie jest go w stanie zatrzymać.
Plan Renarda w meczu z Argentyną zadziałał w stu procentach. Jaki będzie jednak pomysł tego francuskiego selekcjonera na spotkanie z Polską, a więc ekipą o zdecydowanie odmiennej charakterystyce i stylu gry do “Albicelestes”?
Naprawdę bardzo ciężko teraz przewidzieć, co czeka nas w sobotę. Jestem jednego pewny. Arabia Saudyjska swojego stylu nie zmieni. To jest brzemię, które odcisnął na kadrze Renard. Jeśli popatrzymy na jego dokonanie z poprzednimi reprezentacjami, z którymi pracował, zauważamy, że jest to człowiek sukcesu. Teraz zaczyna on budować ten sukces z reprezentacją Arabii Saudyjskiej. Jego ekipy są świetnie zorganizowane taktycznie. W pierwszej połowie meczu z Argentyną nie wszystko wyglądało idealnie, ale w drugiej części Saudyjczycy wyglądali perfekcyjnie, o czym świadczy fakt, że Argentyńczycy po przerwie nie stworzyli sobie tak naprawdę żadnej poważniejszej okazji.
Renard jest niezłym strategiem. Oni już mają na swoim koncie trzy punkty. Myślę, że wyjdą z nastawieniem, by nie ryzykować zbyt mocno. Cztery oczka mogą dać wyjście z tej grupy i Saudyjczycy będą o tym pamiętać przy okazji meczu z Polakami. W spotkaniu z Argentyną “Zielone Sokoły” zagrały naprawdę odważnie, często decydowały się łapać przeciwników w pułapki ofsajdowe. W spotkaniu z naszą reprezentacją powinni być oni bardziej wyważeni w swoich działaniach. Myślę, że się większość czasu będą w niskiej bądź średniej obronie, a tylko momentami będą szukać swoich szans w wysokim pressingu.
Czy Polacy w meczu z Saudyjczykami powinni obawiać się tych samych piłkarzy co Argentyńczycy? Czy może jednak w spotkaniu z “Biało-czerwonymi” ktoś inny może zaskoczyć naszych kadrowiczów?
Na pewno Saudyjczycy będą chcieli wykorzystać to, co mają najcenniejszego, czyli te wiatraki na bokach. Mowa tu oczywiście o Salemie Al Dawsarim na lewym skrzydle i kimś z dwójki Firas Al Buraikan lub Saleh Al Shehri na drugiej flance. Musimy mieć na uwadze, że Renardowi przed drugim meczem wypadło dwóch naprawdę ważnych zawodników, których będzie bardzo trudno zastąpić. Yasser Al Shahrani był tak naprawdę jedynym nominalnym lewym obrońcą w kadrze o odpowiednio wysokiej jakości, więc ciężko go będzie zastąpić. Jeszcze gorsza może okazać się strata Salmana Al Faraja, czyli kapitana reprezentacji, od którego zwykle trener zaczynał w ogóle układać skład. To zdecydowanie najważniejszy piłkarz w układance Renarda i Saudyjczycy drugiego takiego środkowego pomocnika po prostu nie mają.
Nie da się ukryć, że dla zwykłego kibica europejskiego futbolu większość piłkarzy z Arabii Saudyjskiej to postaci niemal anonimowe. W 2018 roku Saudyjczycy dzięki współpracy z władzami Primera Division wysłali do Hiszpanii kilku swoich kadrowiczów, by ci na naprawdę dobrym poziomie mogli przygotować się do mundialu w Rosji. Tamten plan poniósł jednak całkowitą klęskę. Czy to znaczy, że nieprędko zobaczymy kolejnych Saudyjczyków w solidnych europejskich klubach?
Al-Dawsari, czyli kluczowy piłkarz w meczu z Argentyną, trafił wówczas do Villarrealu, ale przez całą rundę zdołał rozegrać tam zaledwie jeden mecz - w kończącym ligowe zmagania spotkaniu z Realem Madryt. Fahad Al-Muwallad, również bardzo dobry piłkarz jak na warunki ligi saudyjskiej, odbił się natomiast od Levante. Trzeba pamiętać, że w Arabii panuje jednak odmienna kultura niż w Europie. Im jest też trochę ciężko przestawić się na europejskie standardy treningów, podejścia do swojego zawodu itd. Saudyjczykom jest też po prostu dobrze u siebie w kraju. Na Starym Kontynencie nie mogliby liczyć na takie warunki finansowe.
Pan jest aktualnie związany z Abha Club. Riad Sharahili, jeden z piłkarzy tego klubu, znalazł się w kadrze na mundial, ale w pierwszym spotkaniu ze względu na kontuzję zabrakło go nawet na ławce rezerwowych. Miał Pan okazję porozmawiać z nim przed czy po meczu z Argentyną?
Przed pierwszym meczem byłem w stałym kontakcie z Riadem. Po zwycięstwie z Argentyńczykami wysłałem mu gratulacje, za które mi podziękował. Z tego starcia wykluczyła go niestety kontuzja mięśniowa, ale zapowiedział mi, że na drugie spotkanie będzie gotowy. Nie wiem oczywiście, na ile jest to prawda, bo musimy zdawać sobie sprawę, jak to często wygląda w przypadku takich urazów. Nie możemy też zapominać, że ludzie wiedzą tutaj, skąd jestem i że pracowałem w przeszłości w sztabie reprezentacji Polski. Życzę Riadowi, by zagrał w meczu z Polakami. Samo jego powołanie jest dla Abhy sporym wydarzeniem. W kadrze na mundial oprócz niego znalazł się bowiem jeszcze tylko jeden piłkarz z klubu spoza “wielkiej piątki” saudyjskiego futbolu - Firas Al-Buraikan z Al-Fateh.
Wspomniał Pan tu o swojej przeszłości w kadrze “Biało-czerwonych”. Pracował Pan w przeszłości w sztabie Jerzego Brzęczka w roli analityka. Gdyby teraz byłby Pan również członkiem ekipy Czesława Michniewicza, co podpowiedziałby Pan aktualnemu selekcjonerowi przed sobotnim spotkaniem? Jak Polacy mogą Saudyjczyków zaskoczyć?
Wszyscy znamy trenera Michniewicza i jego ogromne zamiłowanie do taktyki. W meczu z Meksykiem zdołał on świetnie zneutralizować atuty naszych przeciwników. Nie chciałbym tu więc udzielać żadnych rad, bo jestem przekonany, że reprezentacja Polski bardzo dobrze przeanalizowała grę Arabii Saudyjskiej. Już wcześniej mówiłem, że Saudyjczycy dużo inaczej będą wyglądać po tym miesiącu wspólnej pracy, który mieli tuż przed mundialem. W pierwszym spotkaniu było to doskonale widoczne - zarówno pod kątem taktycznym, jak i również fizycznym. Wszyscy obawiali się, że Saudyjczycy padną po 70. minucie, ale nic takiego nie miało miejsce. Ten mecz jednak na pewno sporo ich kosztował, dlatego jestem bardzo ciekaw tego, jak będzie wyglądać sobotnie spotkanie.
Jeśli jednak miałbym wskazać aspekty, na które warto zwrócić uwagę, to na pewno na fazę przejścia do defensywy. Nie możemy pozwolić sobie na stratę takiej bramki jak ta, którą dała sobie strzelić Argentyna na 1:1. Musimy być blisko przeciwnika, zwłaszcza, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jednak nasi środkowi obrońcy nie są aż tak szybkimi zawodnikami, szczególnie jeśli porównamy ich z potencjałem szybkościowym niektórych graczy formacji ofensywnej z Arabii Saudyjskiej. Musimy więc jak najszybciej przerywać ich kontry, nawet czasem faulem, jeśli będzie to konieczne. Podobnie należy odciąć Al-Dawsariego od możliwości dryblingów jeden na jeden, odpowiednio się do niego ustawiać, zamykać przestrzeń do środka, a być może nawet podwajać, gdy będzie taka potrzeba. To piłkarz, który jest w tej kwestii naprawdę świetny, pokazał to nie tylko w meczu z Argentyną, ale również choćby na poprzednim mundialu.
Warto zwrócić uwagę na stałe fragmenty gry. Mamy o wiele wyższą reprezentację niż Saudyjczycy, więc jeśli będziemy mieli dobre dośrodkowania, możemy liczyć na zdobycie bramki właśnie po rzucie rożnym czy wolnym. Podobnie rzecz ma się z dośrodkowaniami z bocznych sektorów podczas naszego ataku. Przeciwdziałanie i obrona przed dośrodkowaniami - to jest słabsza strona gry defensywnej Arabii. Z tym że w tej sytuacji Robert Lewandowski nie może być jedynym piłkarzem, który będzie walczył o tę piłkę w powietrzu w polu karnym. Nawet tak wybitny zawodnik jak “Lewy” potrzebuje tutaj wsparcia.
Po meczach Kataru z Ekwadorem i klęsce Iranu z Anglią pojawiły się obawy, że kiedy na kolejnym mundialu pojawi się jeszcze więcej drużyn z Azji, poziom mistrzostw jeszcze mocniej się obniży. Od tego momentu Arabia Saudyjska wygrała z Argentyną, Japonia pokonała Niemców, a i Australia potrafiła przez chwilę napędzić sporo strachu Francji. Z poziomem azjatyckiej piłki reprezentacyjnej nie jest chyba aż tak źle?
Dostałem swego czasu zapytany o porównanie Kataru i Arabii Saudyjskiej. Dla mnie kadra saudyjska jest o klasę lepsza od reprezentacji gospodarzy. Katarczycy, choć zostali stosunkowo niedawno mistrzami Azji, nie pasują jednak trochę do tego mundialowego zestawienia. Japonia na ostatnich mistrzostwach przecież wyszła z grupy. Arabia Saudyjska czy Australia też nie są aż tak słabymi drużynami, jak często postrzegamy je w Europie.
Siła zespołów z Azji jest naprawdę dość dobra. Podczas mundialu w Katarze niektórym z nich, szczególnie Arabii, mogą mocno sprzyjać bardzo podobne warunki klimatyczne. Nie chciałbym, by jednak sprawiła ona na tym mundialu sensację, bo to mogłoby oznaczać zły scenariusz dla reprezentacji Polski (śmiech). Azjatyckim zespołom nie można jednak lekceważyć. To, że one są dla nas mniej znane, nie znaczy, że nie potrafią grać w piłkę.
Na sam koniec chciałbym zapytać o Pana przyszłość. W październiku został Pan tymczasowym pierwszym trenerem Abhy i w dwóch ostatnich meczach przed przerwą na mundial poprowadził Pan zespół do dwóch zwycięstw. Rzadko zdarza się, by polski trener odnosił sukcesy poza krajem na tak wysokim poziomie. Jakie są Pana plany na najbliższe miesiące?
Dziękuję za te miłe słowa. Rzeczywiście miałem zaszczyt poprowadzić Abhę do dwóch zwycięstw i to do tego na wyjeździe. Cieszę się, że udało się chociaż trochę pomóc drużynie w tym niezwykle ciężkim dla niej okresie. Start ligi nie był zbytnio udany, w pierwszych sześciu spotkaniach zdobyliśmy ledwie cztery punkty, teraz po ośmiu kolejkach mamy ich już dziesięć, co jest wynikiem bardziej przyzwoitym. Co do mojej osoby, posiadam jedynie licencję UEFA A.
W klubie pojawił się przez chwilę pomysł, żebym został trenerem na dłużej. Po pierwsze, pojawił się jednak wspomniany problem z uprawnieniami (wymagane jest UEFA Pro). Po drugie, kiedy spojrzymy sobie na postaci, które pracują jako trenerzy w Saudi Pro League, to są nimi naprawdę wielcy specjaliści tacy jak Rudi Garcia czy Nuno Espirito Santo. Nie wiem, czy tam w tym momencie było miejsce na takiego Mateusza Łajczaka z Polski, który tak naprawdę nigdy na dłużej nie pracował w seniorskim futbolu jako pierwszy trener. Takie rozwiązanie byłoby dla klubu z pewnością obarczone bardzo dużym ryzykiem.
Pozostałem jednak w klubie, aktualnie jestem członkiem sztabu nowego szkoleniowca Roela Coumansa. Co będzie dalej, nie wiem sam. Klub chce, żebym został, wierzą, że jestem w stanie im w dalszym ciągu pomagać. Mam ważny kontrakt do czerwca i jak to będzie wyglądało w najbliższych miesiącach, tego nie jestem jednak w stanie na razie powiedzieć. Mnie zdecydowanie ciągnie bardziej do trenowania niż do bycia na przykład analitykiem. Z byciem trenerem wiąże swoja przyszłość. Na pewno będę chciał swojej szansy spróbować. Ja się czuję gotowy, by być pierwszym trenerem. W tym momencie jestem jednak asystentem i nie zastanawiam się jeszcze tak bardzo nad swoją przyszłością.