Tajna broń Arsenalu w walce o tytuł. Francuz zasłużył na premię. "Ich siła tkwi w różnorodności"
W ostatnim meczu z Sheffield United piłkarze Arsenalu strzelili sześć goli, ale wyjątkowo żadnego po stałym fragmencie gry. Jednak to właśnie skuteczność z rzutów rożnych i wolnych stała się w tym sezonie ich niezwykle mocną bronią.
W Anglii coraz głośniej mówi się o "wyścigu trzech koni" - potencjalnej walce o mistrzostwo trzech klubów. Po 27 kolejkach Liverpool, Manchester City i Arsenal mają odpowiednio 63, 62 i 61 punktów. Dotychczas tylko raz zdarzyło się, by na tym etapie sezonu więcej niż dwa zespoły miały co najmniej 60 "oczek".
W sezonie 2018/19 Liverpool miał 66 pkt, City 65, a Tottenham 60, ale walczący o finał Ligi Mistrzów zespół Mauricio Pochettino nie wytrzymał tempa. W ostatnich 11 kolejkach zdobył tylko 11 punktów, dał się nawet wyprzedzić Chelsea i w efekcie pod koniec sezonu ścigały się już tylko zespoły Pepa Guardioli i Juergena Kloppa.
Teraz jest szansa, by cała trójka walczyła do ostatnich kolejek. Tym bardziej, że w 2024 roku niesamowicie podkręciła tempo. Poza bezpośrednim spotkaniem Arsenalu z Liverpoolem (3:1), te trzy zespoły wygrały wszystkie swoje mecze ligowe po Nowym Roku. Na razie nikt nie chce się potknąć, a w walce o punkty ważną rolę odgrywają stałe fragmenty gry.
Według danych WhoScored.com Liverpool i City strzeliły po dziesięć goli z rzutów rożnych i wolnych (do tego po cztery z karnych). Stanowi to 15-16 procent ich wszystkich trafień. Natomiast Arsenal ma już 18 (a wg innych źródeł 19) goli po stałych fragmentach (+ osiem z karnych), czyli ponad 26 proc. wszystkich goli. Ten procent był jeszcze wyższy przed poniedziałkowym meczem z Sheffield United, gdy "Kanonierzy" zdobyli sześć bramek, ale niespodziewanie żadnej "ze stojącej piłki".
Takie gole stanowią większą część wszystkich trafień tylko w jednym zespole Premier League. Everton zdobył po rożnych i wolnych 15 goli ze wszystkich 28, czyli ponad połowę. Ale w przypadku drużyny Seana Dyche'a wynika to z kiepskiej skuteczności z akcji.
Efekt Jovera
- Cieszę się, że mamy różne sposoby na strzelanie goli. Czy Nicolas Jover zasługuje na premię? To już pytanie do Edu albo do właściciela - mówił Mikel Arteta po meczu z Newcastle, w którym Arsenal zdobył dwie kolejne bramki po rzutach rożnych, a autorem jednej z nich był Jakub Kiwior.
Nicolas Jover to trener stałych fragmentów gry, którego klub z Londynu wyciągnął z Manchesteru City latem 2021 roku i którego dziś realizatorzy w Premier League pokazują po każdym ich trafieniu po rzucie rożnym. Z kolei poniższa grafika pokazuje "efekt Jovera" - wzrost skuteczności "Kanonierów" po kornerach od przyjścia Francuza.
Najgroźniejszym zawodnikiem Arsenalu w polu karnym przeciwników jest Gabriel. Brazylijski stoper ma już w tym sezonie cztery gole. Ale przed sezonem na Emirates trafili też wysocy Kai Havertz i Declan Rice, którzy również są groźni po dośrodkowaniach z narożników. Chociaż ostatnio Rice częściej sam je wykonuje i okazał się w tym znakomitym specjalistą. To zapewne również był pomysł Jovera. Dzięki temu sprowadzony za ponad 100 mln funtów defensywny pomocnik ma już w tym sezonie pięć goli i pięć asyst.
Człowiek od brudnej roboty
Arsenal stał się wyższy i zagęścił pole karne przeciwników. W samym polu bramkowym przy rzutach rożnych jest średnio ponad trzech graczy Artety - najwięcej w lidze. The Times zwrócił na to uwagę w tekście poświęconym blokowaniu obrońców i bramkarzy rywali przy rzutach rożnych. Można go przeczytać TUTAJ.
Blokowanie, czyli utrudnianie interwencji to bardzo popularna ostatnio taktyka, czerpiąca inspirację ze sportów amerykańskich, którą można zaobserwować przy ofensywnych SFG m.in. Evertonu czy Aston Villi. Pierwszy gol Virgila van Dijka w finale Carabao Cup z Chelsea został nieuznany, bo Wataru Endo, który przyblokował kryjącego Holendra Levi'ego Colwilla i uniemożliwił mu wbiegnięcie za VVD w pole karne, w momencie dośrodkowania był na spalonym.
W Arsenalu tę "brudną robotę" wykonuje zwykle Ben White. Doskonały przykład to gol z niedawnego meczu z West Hamem, kiedy to Anglik utrudnił interwencję Alphonse'owi Areoli, ale - w granicach przepisów. White wciela się też w rolę zmyłki. Wybiega do dośrodkowania, choć nie jest jego adresatem, by odwrócić uwagę obrońców. Ten manewr opisano z kolei w innej analizie The Times, który już na początku sezonu dostrzegł nowe pomysły Jovera w rozegraniu rzutów rożnych. Można się z nim zapoznać TUTAJ.
Element zaskoczenia
Czasami Arsenal stosuje w czasie meczu różne schematy rozegrania rożnych, a czasami tkwi przy jednym, który najlepiej pasuje pod danego rywala. W spotkaniu z Newcastle gospodarze mieli jeden korner po 40 sekundach, a drugi po minucie. Przy pierwszym White próbował przeszkodzić bramkarzowi, ale już przy drugim wyszedł w pole bramkowe, czym utrudnił krycie gościom.
Ale poza tą jedną zmianą, rozegranie wszystkich rożnych było podobne i przyniosło dwa trafienia. Gabriel, Kai Havertz i Jakub Kiwior ustawiali się na dalszej granicy pola bramkowego, a po kopnięciu piłki zbiegali do środka, William Saliba i White krążyli w środku, a Gabriel Martinelli wbiegał z punktu pola karnego na dalszy słupek.
Założeniem było wykorzystywanie elementu zaskoczenia. Atakujący znają schemat rozegrania rożnego, broniący - nie. Piłkarze Arsenalu swoimi ruchami wbiegają obrońcom zza pleców, a dynamicznie nabiegający na dośrodkowywaną piłkę zawodnik ma przewagę nad statycznie czekającym na wybicie. Ciekawie opisano w The Athletic w analizie, która jest do przeczytania TUTAJ.
Dośrodkowanie z rzutu rożnego może być dochodzące albo odchodzące. Arsenal stosuje niemal wyłącznie te pierwsze. Piłki odchodzące stanowią nikły procent, na poziomie błędu statystycznego. Poniższa grafika pokazuje podział na dwa rodzaje dośrodkowań z kornerów u wszystkich drużyn Premier League i choć pochodzi z początku sezonu i uwzględniała tylko kilka pierwszych kolejek, to w przypadku AFC proporcje mocno się nie zmieniły.
Nie na raz
Według badań z 2018 roku, przedłużone dośrodkowania są groźniejsze niż strzały bezpośrednio po wrzutce. 4,8 proc. wrzutek ze zgraniem w polu karnym jest zamienianych na gole, a tylko 2 proc. strzałów od razu po dośrodkowaniu trafia do siatki.
W tym sezonie Arsenal chętnie z tego korzysta dośrodkowując piłkę albo na bliski, albo na dalszy słupek, gdzie często albo zawodnik ustawiony bliżej przedłuża dośrodkowanie do wbiegających z tyłu, albo nabiegający na drugi koniec pola bramkowego zgrywa "tam skąd przyszła".
Jak widać na powyższej grafice, Arsenal odszedł od dośrodkowań w środek pola bramkowego, a częściej właśnie piłki są kierowane na bliższy i dalszy słupek. Nieco częściej są również rozgrywane krótko, niemal zawsze do Martina Odegaarda. Siła tkwi w różnorodności i elemencie zaskoczenia.
Co ważne, 11 z 18 goli ze stałych fragmentów "Kanonierów" w tym sezonie padło przy wyniku remisowym. Te trafienia pozwoliły piłkarzom Artety wyjść na prowadzenie i "otworzyć" nieco mecz, z czym miewali tak duże problemy. W wyścigu o tytuł to będzie ich wielki atut. Bo choć wszyscy wiedzą, że są groźni, zwłaszcza przy rzutach rożnych, to na razie mało kto umie ich zatrzymać.