Tajemnica słynnej sztuczki. Spadkobiercy dziedzictwa Quaresmy, teraz oni potrafią to najlepiej
Miał to portugalski pomocnik, mają to obecnie najlepsi technicy na świecie. Jedno z najsłynniejszych zagrań na świecie mieści się w palecie sztuczek trzech piłkarskich magików. Wraca moda na trivelę.
W najnowszej historii piłki nożnej żadne zagranie nie było całkowicie utożsamiane z danym zawodnikiem. Poza jednym wyjątkiem. Tak jest właśnie w przypadku “triveli”, który w języku polskim funkcjonuje pod innym, plastycznym określeniem “zewniaka”. Podania zewnętrzną częścią stopy. Gdy mówi się o “triveli” lub, jak kto woli, “zewniaku”, od razu przywołuje ducha Ricardo Quaresmy.
Jeśli się nad tym zastanowić - może to być nieuniknione. Były skrzydłowy FC Porto i Interu Mediolan używał tego często, a nawet niejednokrotnie zbyt często, do tego stopnia, że takie kopnięcie stało się znakiem rozpoznawczym. Wraz z zejściem ze sceny Quaresmy dwa lata temu, wydawało się, że “trivela” odejdzie do lamusa. Że piłkarze porzucą magię, a bardziej będą przykładać wagę do pragmatycznych umiejętności. Albo inaczej. Że nikt nie przywłaszczy efektownego podania do swojego portfolio w sposób zdecydowany i definitywny.
A potem do kolejki stanęli: Luka Modrić, Vinicius Junior i ostatnio Lamine Yamal.
Benitez nie pozwalał
Aby być sprawiedliwym, należy oddać, że zanim Quaresma włączył sztuczkę do swojego bogatego arsenału, ta była już dosyć znana, ale nigdy nie powszechnie stosowana. Nieortodoksyjnymi podaniami popisywał się w latach 70. ubiegłego wieku Brazylijczyk Rivellino, a potem jego rodak, Roberto Carlos, zdobył jedną z piękniejszych bramek w historii futbolu właśnie używając zewnętrznej części stopy.
Gdy Quaresma powoli usuwał się w cień, do głosu dochodził Luka Modrić. Znana jest anegdota, gdy podczas kadencji Rafy Beniteza w Realu Madryt, ten miał zakazać Chorwatowi “pajacowania” i prosił go, by dostarczał piłki do kolegów tradycyjnie, “pasóweczką”.
Po latach, w wywiadzie dla Cadena SER Benitez pragnął wyjaśnić tę sprawę.
- Kiedyś powiedziałem Modriciowi, że w kilkumetrowych podaniach granych do środkowego napastnika ważne jest, by piłka trafiła do niego czysto, bez zbędnych rotacji, które uniemożliwiają proste przyjęcie. To był zwykły komentarz w trakcie treningów. Kiedy chcesz, aby dotarł do adresata, trzeba go wygłosić ostrzej - mówił.
Faktem jest, że gdy Hiszpan odszedł z ławki trenerskiej “Królewskich”, Modrić poczuł olbrzymią ulgę, a jego gra zaczęła ewoluować. Dostał wolną rękę, a właściwie nogę, mógł robić na boisku praktycznie wszystko. Przez wiele lat cieszy nasze oczy kapitalnymi dograniami, dośrodkowaniami z każdej pozycji na boisku, “dziubnięciami”, wypuszczeniami w uliczkę i wreszcie strzałami, po których nierzadko futbolówka finalnie ląduje w siatce.
Biorąc pod uwagę, że wiodącą nogą Modricia jest prawa oraz to, że zawsze chce być perfekcyjny i woli nie ryzykować błędu zagrywając słabszą lewą stopą, wypracował sobie skuteczny model zachowań na boisku. Kluczowe podania i uderzenia wychodzą praktycznie wyłącznie z jego prawej nogi. A jeśli nie może zrobić tego prostym podbiciem lub “pasówką”, niejako wymusza trzeci, najtrudniejszy technicznie sposób uderzenia piłki. Dlatego Luka jest tak nieobliczalny i nie do upilnowania. Całkowicie nieprzewidywalny.
Lekcja od mistrza
Modrić również spełnia się świetnie w roli nauczyciela. Gdy do Realu przyszedł Vinicius, od razu zauważył w nim potencjał na doskonałego gracza. I za punkt honoru przyjął przekazanie mu swojego piłkarskiego dziedzictwa. Po kilku latach Brazylijczyk rzuca “trivelami” na lewo i prawo. Asystuje, strzela, sprawia zagrożenie każdego defensywie na świecie.
Lekcje pobierane od Luki z pewnością dały efekty, ale Vinicius podobnymi sztuczkami zachwycał, zanim przyleciał do Europy. Już jako 16-latek wypracowywał swoje firmowe zagranie w barwach Flamengo.
Jednak dopiero gdy założył białą koszulkę Realu, uwolnił kolejne pokłady magii. Wielokrotnie ratował skórę piłkarzom “Los Blancos” wymuszonymi passami a la Quaresma. Biorąc pod uwagę jego szybkość, zmysł, niekonwencjonalność - 24-latek pozostaje najniebezpieczniejszym skrzydłowym na świecie. Strach pomyśleć, że może być jeszcze lepszy.
Yamal ma wszystko?
Viniciusa może przebić chyba tylko jeden człowiek, który, cóż za przypadek, również posługuje się “trivelą”. I, przynajmniej w tym sezonie, nawet skuteczniej niż bardziej utytułowany Brazylijczyk. Yamal od września ma już na koncie dziesięć ligowych asyst. Trzy z nich było wykonanych stylem Quaresmy.
Oczywiste jest to, że sposób gry i pozycja Yamala, zawodnika stricte lewonożnego, prawie zawsze wystawianego jako prawoskrzydłowy, ułatwiają tego typu rozwiązania. 17-latek uwielbia prowadzić piłkę w stronę centralnej części placu, skupiając się na swojej mocnej nodze. Nie oznacza to jednak, że wykonuje tylko jeden rodzaju ruchu, łamiąc akcje ze skrzydła do środka. Jego plan poruszania się po murawie często jest pułapką, przynętą dla obrońców, którzy zamykają przestrzeń po jego lewej stronie, jednocześnie otwierając mu miejsce po zewnętrznej.
I wtedy Lamine ma dwie opcje do wyboru. Albo sprint po linii, ominięcie defensora lub ponowny pojedynek kilkadziesiąt metrów dalej, albo próba zagrania piłki w pole karne. Może wykorzystać zewnętrzną część stopy, tworząc trajektorię lotu futbolówki niezwykle trudną do przecięcia. Nie może być przypadku, gdy nastolatek wykonuje te podania tak samo dobrze, powtarzalnie. Niemal zawsze dosięgają celu. To o tyle dziwne, że, jak pisze The Athletic, w akademii Barcelony La Masii, “zewniaków” właściwie się nie trenuje. To raczej efekt samodoskonalenia się Yamala.
Wszystkie trzy asysty “trivelą” potwierdzają niezwykły talent Yamala, ponieważ kluczowe podania miały miejsce w sytuacjach, gdy obrońcy nie mogli się spodziewać, co za chwilę się wydarzy. Pewność siebie nastolatka wzrosła tak bardzo, że teraz już nie ogranicza się jedynie do podań. Próbuje również strzelić “zewniakiem” gola. Niewiele brakowało, a w tym stylu zaskoczył bramkarza Sevilli w październikowym ligowym starciu.
Generalnie robi to z takim luzem, że prowokuje pytania dziennikarzy. Po meczu z Mallorcą, został zagadnięty, czy ma jakiś sposób na podania, które pochodzą niemalże jak z gier wideo. Yamal miał już gotową odpowiedź.
- To proste, dusisz L2, a potem naciskasz X i samo wychodzi. Łatwe, idź i sam spróbuj!
“Zewniak” przeszedł już do kultury barcelonismo jako synonim ekspresyjności, stanu talentu i umiejętności, do której chciałby awansować każdy piłkarz stąpający po tej planecie. Ku czci Lamine’a w stolicy Katalonii na ścianach pojawiają się naklejki, uwieczniające zawodnika w firmowej pozie. Razem z przyciskami od pada, ściągaweczki dla niewprawnych graczy. L2 + X.
Naklejki, murale, to wszystko jeszcze przed Yamalem. Jeśli będzie rozwijał się tak proporcjonalnie jak do tej pory, możemy otrzymać klona potworów rodem z “Kosmicznego Meczu”. Ci jak wiemy, podkradali umiejętności i talenty najlepszym piłkarzom na świecie. 17-letniemu Hiszpanowi brakuje naprawdę niewiele, by skompletować je wszystkie.