Szufryn opowiada o krzykach podczas meczu: Wszystko wyjaśnione, jestem z Sandecją na dobre i złe [NASZ WYWIAD]
Podczas piątkowego meczu Sandecja Nowy Sącz - Skra Częstochowa doszło do scen, których nie nazwiemy codziennymi. Kontuzjowany obrońca gospodarzy Dawid Szufryn krzyczał do kolegów z trybun, motywował ich poprzez przekazywanie im swoich uwag. Robił to siedząc między kibicami swojego zespołu. Jak główny bohater odnosi się do sprawy?
Dawid Szufryn miał krzyczeć do swojego kolegi Dariusza Pawłowskiego per "trup", a przy oglądaniu akcji Sandecji nie szczędzić gorzkich słów i przekleństw. Jak całą sprawę wyjaśnia sam zainteresowany? Czy wyjaśnił sprawę z kolegami z szatni i jak ocenia dzisiaj swoje przekazywanie uwag? Zadzwoniliśmy do niego i zapytaliśmy o jego perspektywę oraz ocenę wydarzeń z Niepołomic. O całej sprawie szerzej pisaliśmy TUTAJ.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Te zachowania wczoraj na meczu to była kwestia upustu emocji?
DAWID SZUFRYN: No pewnie, że tak. My tutaj gramy o życie, o utrzymanie w tej lidze, nie jesteśmy na wakacjach.
Jak koledzy odebrali te twoje krzyki z trybun?
Ja to nie wiem nawet, czy oni to wszystko słyszeli. Bo jeśli chodzi o te ’’trupy”, to miałem pretensje tylko do Darka Pawłowskiego. On strasznie dużo miejsca zostawiał, szły wrzutki z jego strony i śmierdziało, śmierdziało, śmierdziało, no i się skończyło bramką.
A te wszelkie mocniejsze słowa?
Mocniejsze… No to w ferworze emocji. Ja przeżywam ten mecz na trybunach tak jakbym go grał. Wolałbym 30 razy zagrać na boisku niż siedzieć jeden mecz na trybunach. Wierz mi, ja z tym klubem jestem na dobre i na złe, żyję tutaj w Nowym Sączu i bardzo mi zależy na tym, żeby Sandecja się utrzymała.
Ale to jednak rzucanie tego do swoich kolegów publicznie stojąc między kibicami Sandecji.
No dobra, Darek dostał parę ’’trupów”, rozmawiałem z nim dzisiaj na treningu, wyjaśniliśmy wszystko w szatni i tyle, nikt się nie obraża. On wie o co chodzi, przyznał mi rację, że źle się czuł w tym meczu, graliśmy w niedowadze jednego zawodnika. A co do ’’Kostiego” się nie zgodzę, to mógł krzyczeć ktoś obok mnie, ale nie ja.
A co z młodzieżowcem Kubą Iskrą, którym podobno sterowałeś jak na PlayStation?
Ja robiłem to co na boisku, pomagałem mu jak mogłem. Krzyczałem, podpowiadałem mu z trybun, jak ma się ustawić i takie tam. Ja wiem jak to działa, widzę z góry więcej to mu krzyczę, nie widzę w tym nic złego. Człowiek się denerwuje na meczu i tyle. To szukanie na siłę jakiejś afery u nas.
Niby na siłę, a jakby to się działo na Legii, Wiśle Płock czy Termalice, to tak samo byłoby to komentowane.
Czy do kogoś przeklinałem, że „trzeba zapierdalać i zadupczać”? Dla mnie to jest normalne. Krzyczałem do swoich, że mają zostawić zdrowie, chciałbym, żeby te koszulki z białych zrobiły się po meczu czarne.
A co teraz w głowie?
Na razie zajmuje mi głowę tylko to, żebyśmy się utrzymali. Wracam do zdrowia, chcę szybko pomóc chłopakom na boisko. Możliwe, że wrócę niedługo, trenuję indywidualnie, a w nowym tygodniu wchodzę już do zespołu.
A jak wyglądała ta sytuacja z Michalem Piterem-Bućko po meczu?
Nie ma o czym mówić, sprawa została szybko wyjaśniona, niepotrzebne emocje.
To zapytam jeszcze o sędziowanie we wczorajszym meczu ze Skrą.
O sędziowaniu się nie wypowiadam, Tak sobie myślę, że nie ma co na te mecze jeździć, jak takie afery są z tego tworzone.
Może nie że nie jeździć, tylko wpisywać się do protokołu i siedzieć na ławce, stamtąd podpowiadać.
No, chyba tak trzeba zrobić. Dla mnie najważniejsze jest to, żeby nasz klub się utrzymał i na to będziemy pracować.