"Szóstki wersji premium". Który jest lepszy? Teraz staną naprzeciwko siebie
Fani Arsenalu twierdzą, że nigdy nie zamieniliby Declana Rice'a na Moisesa Caicedo. Kibice Chelsea są przekonani, że to Ekwadorczyk jest dużo lepszy od Anglika. W sobotę dwaj najdrożsi zawodnicy tego sezonu Premier League staną naprzeciw siebie.
Według "Transfermarkt" obaj kosztowali ok. 116 milionów euro. "The Athletic" twierdzi, że Arsenal zapłacił za Rice'a 100 mln funtów, a Chelsea za Caicedo, po długich negocjacjach, 116 mln funtów. Tak czy siak, to dwaj zawodnicy, za których tego lata zapłacono najwięcej w Premier League i najwięcej na świecie.
Punkt odniesienia
Dlaczego tyle się dzisiaj płaci za defensywnych pomocników? Bo każdy chce mieć swojego Rodriego. Manchester City zapłacił za niego Atletico Madryt 70 milionów euro, a było to cztery lata temu. A i tak mistrzowie Anglii zrobili świetny biznes. Bez "Sergio Busquetsa z mięśniami" nie wygraliby trzy razy z rzędu Premier League i nie zdobyliby potrójnej korony. Jak jest ważny, pokazały ostatnie trzy mecze, podczas których był zawieszony za czerwoną kartkę. City przegrało wszystkie z nich.
Obszerną sylwetkę Rodriego na początku tego sezonu napisał na Meczyki.pl Patryk Idasiak. Możecie ją przeczytać TUTAJ. - John Stones nazywa go zawodnikiem z 360-stopniową wizją. Takim z oczami dookoła głowy. Mówi, że miał to też David Silva, a on wciąż się uczy i tego zazdrości. U Rodriego jedno "magic touch" robi robotę i akcja idzie do przodu. Trudno mu zabrać piłkę - tak opisuje styl gry 27-latka.
Na tym poziomie defensywny pomocnik już od dawna nie odpowiada tylko za przerywanie akcji rywali. W przypadku Rodriego, najniżej ustawionego pomocnika w zespole ze średnio 65-procentowym posiadaniem piłki to wręcz mniejsza część jego zadań. Dla klubów z największymi ambicjami - takimi jak Arsenal i Chelsea - stanowi więc pewien wzór, punkt odniesienia.
Pełen pakiet
Dyrektor sportowy jednego z klubów Premier League, który na potrzeby artykułu "The Athletic" nie chciał wypowiadać się pod nazwiskiem, na przykładzie Ibrahimy Sangare (nowego nabytku Nottingham Forest) tłumaczy różnicę między dobrym a wybitnym defensywnym pomocnikiem.
- Sangare świetnie odbiera piłkę. Ale nie umie się z nią zabrać. Dlatego kosztuje "tylko" 30 milionów euro. Moises Caicedo, dla przykładu, potrafi nie tylko przerywać akcje, ale też zaczynać je od bramki, utrzymywać się z piłką pod presją. Ma umiejętności, siłę i pewność siebie, by rozpoczynać akcje w pierwszej fazie. To czyni z niego defensywnego pomocnika w wersji premium - opisuje. Pełen pakiet.
Nie ma przypadku w tym, że latem Manchester City próbował sprzątnąć Arsenalowi sprzed nosa Declana Rice'a. Od dawna wszyscy w Anglii widzieli, że Anglik to właśnie "szóstka premium". Pamiętam, że pod koniec sezonu Łukasz Fabiański wprost przyznał mi na antenie "Viaplay", że Rice przerósł West Ham i zasługuje na transfer do większego klubu.
Nasze porównanie zacznijmy zatem od tego, co wyróżnia Caicedo i Rice'a, a więc od aspektów gry z piłką. Z lewej strony bierzemy pod uwagę ich występy w zeszłym sezonie w barwach West Hamu i Brighton (dla Caicedo był to pierwszy pełny sezon w Anglii), a po prawej - w obecnym sezonie, już w nowych klubach. Wszystkie statystyki indywidualne podawane są w formie średniej na 90 minut.
Choć gole i strzały nie są ich priorytetem, to widać, że reprezentant Anglii strzela na bramkę średnio dwa razy częściej od Ekwadorczyka. Ten drugi był w walczącym o puchary, ofensywnym zespole Brighton bardziej zaangażowany w konstruowanie akcji niż Rice w bardziej defensywnej, preferującej szybki atak i po prostu długo pogrążonej w dołku drużynie West Hamu.
W tym sezonie wygląda to jednak inaczej. Caicedo notuje niemal identyczną liczbę krótkich podań w barwach Chelsea. Częściej korzysta za to z długich rozrzucając piłki do skrzydłowych. Z kolei Rice rzadziej korzysta z tego elementu, za to jest bardziej zaangażowany w budowanie akcji krótkimi podaniami. Częściej niż w starym klubie trafiają też one do kolegów. U obu widać rozwój innych aspektów.
Widać też, że mają mniejszy wpływ na kreowanie szans w swoich nowych drużynach niż w poprzednich, bo w Arsenalu i Chelsea są od tego lepsi zawodnicy. Ponadto Ekwadorczyk jest znacznie częściej faulowany niż wyższy i cięższy Anglik. Wystarczy popatrzeć kilka minut na ich grę, by zdać sobie sprawę, że poruszają się zupełnie inaczej.
Co ciekawe, to 10 cm niższy Caicedo lepiej gra głową. Lepiej radzi też sobie z pressingiem. Gdy rywal znajduje się w odległości dwóch metrów lub bliżej, jego skuteczność podań wynosi 82 procent przy 78 proc. Rice'a. Natomiast w niemal wszystkich innych elementach, które bierze pod uwagę "Statsbomb" w swojej porównywarce pomocników (z lewej) i "pomocników 2.0" (z prawej), lepiej w tym sezonie wypada Rice.
Interceptions vs tackles
Przejdźmy do zadań defensywnych, czyli "brudnej roboty", od której zaczynać się powinna ocena występów naszych bohaterów. Widać tu wyraźnie, czemu Rice jest tak ceniony. W zeszłym sezonie były już kapitan West Hamu zaliczył najwięcej przechwytów w całej Premier League - 63 przy 56 Caicedo. Najczęściej też "odzyskiwał posiadanie", choć to dość ogólna statystyka. Jest też wyraźnie lepszy od Caicedo w kategorii zablokowanych strzałów.
Przed chwilą zwracaliśmy uwagę na to, że pomocnik Chelsea jest częściej faulowany, ale wynika to z jego agresywnego stylu gry. W zeszłym sezonie był on najczęściej faulującym graczem w całej lidze (ex aequo z Joelintonem z Newcastle)!
Często przekracza przepisy, bo często próbuje odebrać piłkę rywalom. O ile Rice króluje w przechwytach (ang. interceptions), czyli przecinaniu podań, o tyle Caicedo jest dużo lepszy właśnie w próbach odbioru (ang. tackles). Dużo częściej podejmuje pojedynki (duels), więc też dużo częściej je wygrywa.
Rajdowiec
W narzędziu do porównywania "Squawki" brakuje jeszcze jednej istotnej statystyki, jaką są rajdy z piłką. A to jedna z największych zalet Rice'a. W zeszłym sezonie Anglik średnio zdobywał z piłką przy nodze 134,5 metra na mecz, a Ekwadorczyk - 82,4.
Znów: wynikało to ze stylu gry West Hamu i Brighton. Jeden oparty właśnie na rajdach i długich podaniach, drugi na szybkiej wymianie podań na małej przestrzeni. W tym sezonie Rice utrzymuje jednak tę średnią. Bez wątpienia jego umiejętność utrzymywania się przy piłce jest cechą, z której Arsenal planował korzystać i korzysta.
W sobotę warto więc przyglądać się sytuacjom, w którym to Caicedo będzie próbował odebrać piłkę Rice'owi. A może będzie odwrotnie? W końcu to Chelsea w tym sezonie ma wyższe średnie posiadanie niż Arsenal (64 do 61 procent).
Oba zespoły starają się kontrolować swoje mecze i oddalać piłkę od bramki. Na razie lepiej wychodzi to Arsenalowi, który w tym sezonie nie przegrał jeszcze meczu. Ale Chelsea jest na fali wznoszącej po wygraniu trzech ostatnich spotkań przed przerwą na kadrę.
Poza "suchymi liczbami", dochodzą jeszcze kwestie subiektywne, takie jak cechy przywódcze Rice'a, które dla Mikela Artety mogły być równie ważne jak jego klasa piłkarska. Już teraz prasa pisze o nim jako o "kapitanie bez opaski". Z drugiej strony, Caicedo jest dwa lata młodszy, a gdy w zeszłym sezonie spotykali się w bezpośrednich starciach, Brighton pewnie wygrywało z West Hamem.
Dlatego też szefowie "Mew" uważali, że mają u siebie lepszego z duetu rozchwytywanych defensywnych pomocników. Dziś podobnie myślą kibice po obu stronach Londynu - niebieska jest za Caicedo, czerwona za Rice'em. Odpowiedź, jak zawsze, da nam boisko.