Szczęsny zdał kluczowy egzamin! Mocny sygnał dla Flicka, oto najważniejsze momenty
Dwa występy, dwa zwycięstwa, dwa czyste konta. Wojciech Szczęsny zdaje egzamin między słupkami FC Barcelony. A to może być dopiero początek pięknej przygody.
Wojciech Szczęsny nie zawiódł w półfinale Superpucharu Hiszpanii. FC Barcelona może nie zanotowała najlepszego występu w sezonie, ale zdołała pokonać Athletic 2:0. I doświadczony bramkarz dołożył rękę, a nawet dwie do tego zwycięstwa. Obronił pięć strzałów, zaliczył kilka wycieczek poza własne pole karne. Raz delikatnie podniósł ciśnienie kibicom, jednak koniec końców ustrzegł się poważnych błędów. Z jego pomocą “Duma Katalonii” zameldowała się w niedzielnym meczu o trofeum.
Prawdziwy sprawdzian
Oficjalny i niezwykle wyczekiwany debiut Szczęsnego nastąpił już 4 stycznia. Trudno jednak było w pełni zadowolić się występem przeciwko UD Barbastro. Nie ukrywajmy, nie da się zbudować szczególnie wielkiego prestiżu wokół gry we wstępnej rundzie Copa del Rey na boisku czwartoligowca. W starciu pucharowym 34-latek, zgodnie z przewidywaniami, był niemal bezrobotny. Obronił jeden celny strzał, posłał kilka podań, przydarzyła się nawet “laga na Lewego”. Ciekawie pod jego bramką zrobiło się tylko w 87. minucie za sprawą nieporozumienia z Gerardem Martinem. Udało się jednak oddalić zagrożenie i zachować czyste konto. Generalnie mecz do odhaczenia i niewiele więcej. Nic dziwnego, że po ostatnim gwizdku katalońska prasa porównała “Szczenę” do “Chill Guya”, który stoi z rękami w kieszeni, bo jest tak wyluzowany.
- Debiut Wojciecha Szczęsnego wypadł bardzo dobrze. Był to dla niego spokojny mecz, nie miał zbyt wiele pracy - ocenił wówczas Pablo Torre dla TVP Sport.
Rywalizacja w półfinale Superpucharu Hiszpanii to już zupełnie inna para kaloszy niż potyczka z Barbastro. Obecność Szczęsnego z pierwszym składzie była zatem drobną niespodzianką. Po ogłoszeniu wyjściowych XI z prędkimi wyjaśnieniami przybyła Helena Condis ze stacji Cope. Dziennikarka ujawniła, że Hansi Flick najpierw planował wystawić Inakiego Penę, ale ten spóźnił się na odprawę o dokładnie cztery minuty. Trener pozostaje zaś bezwzględny w zakresie punktualności. Wcześniej w tym sezonie Jules Kounde był odsyłany na ławkę z Alaves i Espanyolem, ponieważ miał stawić się za późno o jedną i dwie minuty. U niemieckiego szkoleniowca wszystko musi być jak w zegarku. Dosłownie. Nieszczęście jednego zawodnika okazało się szczęściem drugiego.
Zapracowany
Przeciwko Athletikowi Szczęsny już nie miał okazji na nudę. Swój występ zaczął od serii krótkich podań do stoperów. W 13. minucie wyszedł przed pole karne i wybił piłkę na aut. W tym sezonie takie akcje stały się znakiem firmowym Peni. Założenia Flicka dotyczące wysoko ustawionej linii obrony zmuszają bramkarzy do czujności na przedpolu. I wbrew pozorom, wybicia wcale nie muszą być tak prostą rzeczą do wykonania. Po dwóch kwadransach “Szczena” niepewnie interweniował przed szesnastką, przez co piłka spadła pod nogi Inakiego Williamsa, którego Polak w ostatniej chwili zablokował. Komentujący na antenie Eleven Sports Mateusz Święcicki powiedział, że Szczęsny bohatersko rozwiązał problem, który sam stworzył.
34-latek nie rozpamiętywał długo tej sytuacji. Już po chwili uratował “Barcę” przed utratą bramki na 1:1. Dobrze interweniował po mocnej wrzutce Yuriego Berchiche z lewego skrzydła. Gorka Guruzeta już czekał na czwartym metrze, ale 84-krotny reprezentant Polski uprzedził rosłego napastnika. W doliczonym czasie pierwszej połowy obronił jeszcze strzał Williamsa z bliskiej odległości.
- Ten występ Szczęsnego nie ma nic wspólnego z jego obowiązkami w Barbastro. Musiał być bardzo uważny, wychodząc z bramki i przecinając dośrodkowania. Falstart przy próbie wybicia piłki głową groził wielkim bałaganem, ale w kolejnych sytuacjach był odpowiednio ustawiony, zatrzymał dobrą okazję Inakiego Williamsa - pisał w przerwie meczu Joan Poqui z Mundo Deportivo. - Polak zaprawiony w tysiącu bitew nie przestraszył się wyzwania. Bronił dostępu do bramki nieco bliżej niż zwykle robi to Pena. Przebudził się po niepewnym wyjściu, kiedy zablokował niebezpieczną akcję Yuriego - wtórował German Bona z katalońskiego Sportu. - Szczęsny daje mi duże poczucie bezpieczeństwa - dodał Nacho Jimenez z Mas Que Pelotas.
Seria fortunnych zdarzeń
W drugiej połowie pod bramką Szczęsnego było jeszcze goręcej. Okazje dla “Los Leones” nadarzyły się w 64. minucie, kiedy obronił uderzenia Vesgi i Jauregizara. Z wielkim spokojem złapał też piłkę po niezbyt dobrych próbach Nico Williamsa i Nico Serrano. W 82. minucie Oscar de Marcos przerzucił futbolówkę nad Polakiem, ale gol nie został uznany. Po raz wtóry w tym sezonie defensorzy “Blaugrany” skutecznie złapali rywala na spalonym. Kilka minut później sytuacja się powtórzyła. Starszy z braci Williams wykorzystał błąd De Jonga i pokonał Szczęsnego, ale po analizie VAR zasygnalizowano ofsajd. Doświadczony golkiper znów mógł odetchnąć z ulgą.
Barcelona wygrała 2:0 i zameldowała się w finale Superpucharu Hiszpanii. Katalończycy w ten sposób przegonili demony ostatnich dni. Początek roku stał bowiem pod znakiem ogromnego zamieszania w związku z Danim Olmo i Pau Victorem. Świat znów mógł się śmiać z nieporadności włodarzy z miasta Gaudiego. Kryzys instytucjonalny postępował. Dopiero przed samym startem meczu z Athletikiem Wyższa Rada ds. Sportu pozwoliła na rejestrację dwójki Hiszpanów, wydając tzw. środek zapobiegawczy. Hitem mediów społecznościowych stała się emocjonalna reakcja Joana Laporty na ten sukces.
Prezes i kibice Barcelony mieli jeszcze więcej powodów do radości. Lamine Yamal wrócił do zdrowia i pokazał się ze świetnej strony, strzelając gola. Pomoc z Gavim, Pedrim i Casado funkcjonowała bez większych zarzutów. Z kolei Szczęsny pokazał Flickowi, że może na niego liczyć. Czyste konto w starciu z takim rywalem znaczy znacznie więcej niż gładkie zwycięstwo nad Barbastro. A na horyzoncie mamy już finał Superpucharu, w którym może dojść do potencjalnego El Clasico. Wystarczy, że Real Madryt pokona w czwartek Mallorkę, co wydaje się dość prawdopodobnym obrotem spraw.
Nie wiemy, czy Flick postawi na Szczęsnego w ewentualnym starciu z “Królewskimi”. Najważniejsze pozostaje jednak to, że dał on argumenty za swoją kandydaturą. Od października do grudnia mogliśmy jedynie słyszeć zapewnienia trenera, że doświadczony golkiper trenuje na odpowiednim poziomie, ale Pena pozostaje “jedynką”. Teraz zobaczyliśmy, że konkurencja między słupkami może się zaostrzyć. Dwóch Polaków w pierwszym składzie Barcelony na El Clasico? Niewykluczone, że jesteśmy bliżej niż dalej scenariusza, który jeszcze parę lat temu brzmiał jak totalne science-fiction. Chwilo trwaj, jesteś taka piękna.