Szalona przemiana Newcastle. Ten projekt jest naprawdę mocny. "Chcę zostać legendą klubu"

Szalona przemiana Newcastle. Ten projekt jest naprawdę mocny. "Chcę zostać legendą klubu"
Paul Chesterton / Focus Images / MB Media / PressFocus
Jeszcze niedawno byli w strefie spadkowej Premier League. Teraz punktują gorzej tylko od Liverpoolu. Ostatnie miesiące to dla kibiców Newcastle United prawdziwy rollercoaster. Nowi właściciele, trener, pomysły, wzmocnienia i nadzieja, której brakowało przez lata - to wszystko odmieniło oblicze “Srok”. Wydaje się, że klub wreszcie zmierza w dobrym kierunku, a kibice mogą z dumą dopingować piłkarzy. Dokładnie na coś takiego czekali.
Czego potrzeba, by odmienić oblicze pogrążonej w marazmie drużyny? W przypadku Newcastle United zmiany zaczęły się od zmiany właściciela. I chociaż rewolucja w Tyneside zachodzi w ekspresowym tempie, sięga dużo głębiej, niż tylko kwestie finansowe. Nowa nadzieja, wiara w siebie, w zespół i zaufanie kibiców to równie ważne, a może i ważniejsze czynniki. To właśnie one są kluczowe dla rewelacyjnych wyników “Srok”.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nawet jeżeli od niedawna klubem zarządzają inwestorzy powiązani z łamiącą prawa człowieka rodziną królewską Arabii Saudyjskiej, należy docenić pracę Eddiego Howe’a oraz jego podopiecznych. Oczywiście polityka ich zwierzchników rzuca cień na funkcjonowanie Newcastle i nie można zapominać o zarzutach, które się im stawia. Niemniej, ich pracownicy wykonują świetną pracę. I pozwolili fanom odzyskać radość z kibicowania temu szanowanemu, utytułowanemu zespołowi.

Obrót o 180 stopni

Gdy w Newcastle pojawiali się nowi inwestorzy, widmo spadku wydawało się naprawdę realne. Na początku października, gdy ogłoszono finalizację operacji zmiany właściciela, “Sroki” plasowały się w strefie spadkowej. Po siedmiu kolejkach nie miały na koncie ani jednego zwycięstwa. Miesiąc później, gdy podjęto pierwszą kluczową decyzję “nowej ery”, zmieniając menedżera, sytuacja była równie dramatyczna.
Eddie Howe przejmował od Steve’a Bruce’a przedostatnią drużynę Premier League. Po 11. serii gier zespół z St James’ Park jako jedyny w całej lidze wciąż czekał na pierwsze zwycięstwo. Wiele osób mogło spodziewać się, że gigantyczne pieniądze będą początkowo wydawane nie po to, żeby wejść do europejskich pucharów, ale wyjść z Championship. Nad rzeką Tyne nie układało się praktycznie nic.
Początki nowego menedżera okazały się trudne. Poza słabymi pierwszymi wynikami w lidze, zdarzyła się również wpadka w FA Cup z trzecioligowym Cambridge United. Statek jednak udało się ustabilizować i skierować na spokojne wody. Ba, okręt o nazwie “Nowe Newcastle United” złapał nawet pokaźny podmuch wiatru w żagle. W 2022 roku więcej oczek uzbierał tylko Liverpool. Pod względem średniej punktów na mecz od 1 stycznia lepiej wypadają tylko “The Reds” oraz Manchester City (screen za "Transfermarkt").
tabela premier league 2022
transfermarkt
Z ostatnich 10 meczów udało się wygrać aż siedem. Dzięki temu “The Magpies” plasują się aktualnie w górnej części tabeli. Coś takiego jeszcze kilka tygodni temu wydawało się niemożliwe. Tymczasem uwolnione od rozczarowujących rządów Mike’a Ashleya Newcastle wreszcie może napawać kibiców nadzieją na lepszą przyszłość. Wydawało się, że czeka ich kolejny sezon cierpień i obaw, lecz nadszedł zaskakująco szybki obrót o 180 stopni.

To nie tylko kwestia kasy

W związku z pojawieniem się ogromnego kapitału łatwo dojść do pochopnych wniosków i stwierdzić, że to pieniądze pozwoliły na poprawienie sytuacji. To nie będzie cała prawda. Tak, Newcastle ściągnęło kilku nowych zawodników. Przyszedł imponujący ostatnio Bruno Guimaraes, obronę wzmocnili Kieran Trippier, Dan Burn i wypożyczony z Aston Villi Matt Targett, a w ataku pojawił się Chris Wood - kupiony również po to, by osłabić bezpośredniego rywala, Burnley.
Poza Brazylijczykiem i Trippierem nie można jednak mówić o transferach z górnej półki. Reszta to raczej klasyczne wzmocnienia ekipy z dolnej połowy tabeli Premier League. Tutaj kluczowa była identyfikacja konkretnych zawodników, gotowych, aby pomóc w aktualnej sytuacji. Dlatego Howe’owi i pionowi rekrutacji należą się ogromne pochwały.
Jedną z przełomowych decyzji było też przekwalifikowanie nieskutecznego napastnika, Joelintona, na środkowego pomocnika. Jego waleczność i wybieganie sprawiają, że świetnie sprawdza się w roli “motoru napędowego”. Przecina, odbiera, wykorzystuje siłę i dobre warunki fizyczne, by wygrywać pojedynki z rywalami, utrudniając im życie. Odnalazł siebie na nowo dzięki pomysłowi, który przyszedł do głowy angielskiemu trenerowi na początku grudnia. Jego świeże spojrzenie okazało się kluczowe.
Zmiana nastawienia trybun również zdaje się pomagać. Wcześniej można było czuć rozczarowanie sytuacją klubu, traktowanego przez właściciela, Mike’a Ashleya, po macoszemu. Wszyscy wiedzieli, że nie ma co marzyć o czymś więcej niż walka o minimalistyczne cele, jak utrzymanie. Teraz wszyscy fani tryskają nadzieją, chcą oglądać swoich ulubieńców, wspierają ich z nową energią. A to niesie zespół. Mówił o tym nawet sam trener.
- Muszę bardzo podziękować kibicom za atmosferę, jako bardzo szybko stworzyli. Piłkarze wyczekują teraz domowych meczów, okazji do wyrażenia siebie i gry bez obaw - opowiadał Howe po wygranym w dramatycznych okolicznościach spotkaniu z Leicester City.
Zmiana właściciela pozwoliła więc odmienić cały odbiór klubu przez fanów. Zbudować zupełnie nową, lepszą atmosferę. Uwolnienie się od Ashleya pozwoliło zrzucić ogromny ciężar z barków i zaliczyć świeży start.

Nowa nadzieja

Pojawienie się wielkich funduszy, osób gotowych, by dopłacać do funkcjonowania klubu i rozwijania go, pojawienie się długofalowego projektu - to wszystko napawa optymizmem nie tylko kibiców, ale i piłkarzy. Na łamach “Chronicle Live” o zmianach, które zaszły w szatni, opowiadał pomocnik “Srok”, Sean Longstaff.
- Jako grupa jesteśmy teraz bardzo blisko. To był szalony obrót spraw, lecz wszystkim w szatni naprawdę się podobał. Porównując nasze wcześniejsze położenie do obecnego, widać wielką różnicę i świetnie jest być częścią tego, co się dzieje (...) - mówił Anglik. - Szatnia aż buzuje, to niesamowite, co może się stać, gdy nowi właściciele, piłkarze, sztab szkoleniowy i kibice są razem. To może okazać się naprawdę potężne i teraz to pokazujemy.
Nie można też przecenić wkładu Howe’a i jego sztabu szkoleniowego. Ich podejście do obowiązków, wszechobecny profesjonalizm i dbałość o szczegóły sprawiły, że szybko zapracowali na wielki szacunek u podopiecznych.
- Przeszliśmy szaloną rewolucję, czyż nie? To odzwierciedla to, co dzieje się za kulisami. Pojawienie się nowego trenera, jego współpracowników, godzin i godzin pracy. Te małe dodatkowe rzeczy dały mi dodatkową pewność w treningach. Oczywiście dali nam pewien rodzaj planu i musimy się go trzymać. Widzieliście, jak się zmieniliśmy, jeśli chodzi o indywidualne występy i to wynik ich pracy - komplementował ich.

Każdy musi dawać z siebie wszystko

W sercach wszystkich związanych z klubem zagościła nowa nadzieja, nadzieja na lepsze jutro. Zawodnicy czują, że w Newcastle mogą naprawdę coś osiągnąć, nie jest to tylko przystanek na ich drodze do wielkiej kariery lub spokojny przyczółek dla średniaków. Trzeba ciężko pracować, aby utrzymać swoje miejsce w składzie.
W związku z pokaźnymi możliwościami transferowymi każdy gracz czuje, że może zostać zastąpiony przez ewentualny nowy nabytek. W przypadku ekipy z St James’ Park przynosi to jednak pozytywne reakcje. Lee Ryder, piszący o “Srokach” dla “Chronicle Live”, zwrócił uwagę, że zjednoczona, niesiona dobrymi wynikami szatnia generuje pozytywną presję. Piłkarze naciskają na siebie nawzajem i dzięki temu stają się lepsi - zarówno indywidualnie, jak i razem, drużynowo.
Nikt nie odpuszcza, każdy chce dołożyć cegiełkę i pomóc budować ambitny projekt. Wszyscy cieszą się, grają dla pełnych entuzjazmu trybun, na których zasiada kilkadziesiąt tysięcy osób. Dobitnie pokazują to słowa kupionego w styczniu Guimaraesa. Brazylijczyk kilka tygodni temu zapewnił “The Magpies” wygraną w 95. minucie spotkania z Leicester. Po meczu zapewniał, że “chce zostać legendą Newcastle”. Właśnie takie nastawienie to coś zupełnie nowego.
Tło i otoczenie nowych, saudyjskich właścicieli budzi ogromne wątpliwości. Jeżeli jednak chodzi o sprawy sportowe, wydaje się, że mamy do czynienia z naprawdę mądrym, ciekawym projektem. Bez budowania na “hurra”, bez odcinania się od tradycyjnych kibiców. To rewolucja, która cieszy fanów, pomaga piłkarzom odnaleźć nowe pokłady ambicji i woli walki. To coś, co z piłkarskiego punktu widzenia wygląda po prostu rozsądnie i sprawia, że na twarzy pojawia się uśmiech.
“Brudne”, “krwawe” pieniądze oczywiście rzucają na to niemały cień. Niemniej, wypada docenić pracę Eddiego Howe’a i jego podopiecznych. Bo bezpośrednio to właśnie ich oklaskują kibice, to ich chcą oglądać. I to właśnie to jest największą, najlepszą zmianą na St James’ Park.

Przeczytaj również