"Szabelki" ostre, jak nigdy. Sheffield United szturmem podbija Premier League
Projekt Sheffield United w Premier League teoretycznie nie miał prawa zakończyć się sukcesem. Nieznany szerszej publiczności trener, brak wielkich nazwisk i niezbyt okazale wzmocnienia poczynione w trakcie okienka transferowego. To brzmiało bardziej, jak przepis na szybkie pożegnanie się z najwyższą klasą rozgrywkową, niż walka o najwyższe cele.
Patrząc na tabelę Premier League na niemal półmetku rozgrywek, szybko dostrzeżemy pewnego rodzaju anomalię. Na piątym miejscu, ze stratą zaledwie czterech punktów do lokaty gwarantującej udział w Lidze Mistrzów, zasiada właśnie Sheffield United. Podopieczni Chrisa Wildera wyprzedzają nawet tak okazałe marki, jak Tottenham, Manchester United czy Arsenal.
Wild, Wilder, Chris Wilder
Angielski szkoleniowiec od momentu przybycia na Bramall Lane działa prawdziwe cuda. Dość powiedzieć, że Wilder obejmował Sheffield, gdy ekipa "Szabelek" zajmowała szesnaste miejsce, ale nie w Premier League, nawet nie w Championship, a na poziomie League One. Średniak trzeciej ligi angielskiej obecnie dzielnie stawia czoła topowym drużynom z Wysp.
CV 52-latka przed podpisaniem kontraktu z Sheffield, delikatnie mówiąc, nie było zbyt okazałe. Wilder pracował w tak "znamienitych" klubach, jak Alfreton Town, Halifax Town, Oxford United i Northampton Town. W czym zatem tkwi tajemnica sukcesu Chrisa Wildera?
Otóż 52-latek w Sheffield od razu wdrożył swoją wizję budowy klubu, która miała być oparta na sprowadzaniu i wdrażaniu do drużyny zdolnej młodzieży. Już w trakcie pierwszego okna transferowego na Bramall Lane sprowadzono Jacka O'Connella, który gra w Sheffield do dnia dzisiejszego, a awans z drużyny rezerw otrzymał 18-letni wówczas Aaron Ramsdale, broniący obecnie z powodzeniem barw Bournemouth.
Niezwykle ważne w kontekście budowy obecnego kolektywu były także pokłady zaufania, którymi Wilder obdarzył swoich podopiecznych. O'Connell nie jest jedynym zawodnikiem, który przebył z "The Blades" drogę od League One do Premier League.
W tę serię awansów zaangażowani byli także John Fleck, John Lundstram czy George Baldock. Wilder sprowadzał wspomnianych graczy za grosze, ale nie zważając na cenę, potrafił wkomponować ich w swoją taktykę.
Kluczowe było także podejście szkoleniowca do niezbyt utytułowanych wcześniej zawodników. Praca nad mentalnością drużyny przeprowadzona przez Wildera procentuje obecnymi wynikami. Wielu reprezentantów "The Blades" często zwraca uwagę na to, że Sheffield United pod wodzą 52-latka to po prostu jedna wielka rodzina.
Nowoczesny konserwatysta
Tym co wyróżnia Chrisa Wildera spośród innych angielskich szkoleniowców, jest także preferowany system gry. Nie ulega wątpliwościom, że większość brytyjskich trenerów lubuje płaskie i proste, acz skuteczne 4-4-2. Poprzednik Wildera, Nigel Adkins również w taki sposób ustawiał ekipę Sheffield, jednak doprowadziło to do wspomnianego już środka tabeli trzeciej ligi.
Wilder od początku ustalił, że "Szabelki" najbardziej "naostrzone" będą w ustawieniu 3-5-2. Co ważne, 52-latek przez prawie 3 lata pracy na Bramall Lane nie odszedł ani przez chwilę od powziętego ustawienia. Sheffield, grając w systemie z trzema stoperami i wysoko ustawionymi wahadłowymi wywalczyło awans o dwa poziomy rozgrywkowe, a obecnie bije się o czołowe miejsca Premier League.
W systemie Wildera to właśnie boczni obrońcy spełniają kluczowe role, nieprzerwanie pracując, a wręcz harując na niemal całej długości boiska. Częsty udział Endy Stevensa i George'a Baldocka w akcjach ofensywnych przejawia się w liczbach, bowiem obaj panowie zgromadzili na swoim koncie już 3 gole i 4 asysty w bieżącym sezonie. Niektóre z nich spokojnie zasługują na miano prawdziwych dzieł sztuki.
Na uwagę zasługuje także nietypowa rola środkowych pomocników. O ile Luke Freeman i Oliver Norwood to typowi gracze box to box, tak John Lundstram występujący, na papierze w tercecie drugiej linii, często pełni rolę kolejnego napastnika.
Zdarza się, że 25-latek jest nawet najwyżej grającym zawodnikiem Sheffield, a jego udział w akcjach ofensywnych oddają także osiągane liczby w postaci trzech bramek i czterech asyst.
Maksimum potencjału
Z kolei w linii ofensywy Wilder stawia przede wszystkim na szeroki wachlarz atutów. McGoldrick, McBurnie i Mousset, którzy rotacyjnie zajmują miejsca na środku ataku, to rośli, postawni, ale przy tym niezwykle uzdolnieni technicznie zawodnicy.
Największe wrażenie z pewnością wywołują poczynania 23-letniego Mousseta, którego kariera w Bournemouth nie mogła napawać optymizmem. W barwach "Wisienek" Francuz rozegrał 71 spotkań, w których zdobył zaledwie 5 bramek i 1 asystę. O progresie jaki Mousset poczynił pod wodzą Wildera najlepiej świadczy fakt, że w ciągu ostatnich dwóch miesięcy Francuz zdobył również 5 goli, dokładając do tego trzy asysty.
Skuteczność to jedno, aczkolwiek Sheffield zasługuje na ogromne pochwały również ze względu na rezultaty osiągane w defensywie. Po 18 kolejkach jedynymi drużynami, które straciły mniej bramek od "Szabelek" są Liverpool i Leicester. Z kolei Dean Henderson może się pochwalić największą liczbą (7) czystych kont spośród wszystkich golkiperów w angielskiej ekstraklasie.
Szczelna defensywa to zresztą znak rozpoznawczy ekipy z Bramall Lane, ponieważ w poprzednim sezonie "Szabelki" straciły najmniej bramek na poziomie Championship. Zagęszczenie środka pola w połączeniu z trzema rosłymi stoperami sprawia, że zdobycie bramki przeciwko ekipie Sheffield to wręcz Mission Impossible.
Wymarzony beniaminek
Przed startem sezonu mało kto mógł przewidzieć, że to akurat Sheffield stanie się rewelacją ligi. Największe zainteresowanie spośród ekip, które wywalczyły awans z Championship wywołała królująca na rynku transferowym Aston Villa. Działacze "The Villans" postanowili uczynić z realnego świata coś na wzór Football Managera, w którym limity nie obowiązują.
Kolejne tygodnie pokazały jednak, że pieniądze nie grają, a wielomilionowe transakcje przeprowadzone przez klub z Villa Par wcale nie muszą przełożyć się na sukces sportowy. Obecnie Aston Villa znajduje się w strefie spadkowej i niewiele brakuje, aby podopieczni Deana Smitha podzielili los Fulham, które jako beniaminek wydało ponad 100 milionów euro, aby następnie z hukiem opuścić Premier League.
Tymczasem przykład Sheffield pokazuje, że głęboki skarbiec nie musi być konieczny do zbudowania ekipy godnej namieszania w czubie tabeli. Przed sezonem "The Blades" wydali na wzmocnienia niecałe 50 milionów euro, czyli mniej, niż Aston Villa zapłaciła za Wesleya, Targetta i Konsę.
To w zupełności wystarczyło, aby zbudować drużynę, która w tym sezonie, uwaga, nie przegrała jeszcze ani jednego wyjazdowego meczu, wywożąc punkty m.in. ze Stamford Bridge, Tottenham Hotspur Stadium i Molineux. Ogólnie "Szabelki" poległy na razie tylko 4 razy, czyli tyle samo, co Manchester City, a mniej niż choćby Chelsea. Przypominam, że nadal mówimy o Sheffield United.
Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że pozostałe angielskie kluby, które obecnie tułają się po niższych ligach uważnie przyglądają się okolicom Bramall Lane. Przykład Sheffield pokazuje, że klucz do sukcesu leży w konsekwentnie realizowanej wizji trenera oraz zaufaniu do zawodników, którzy nie muszą kosztować dziesiątek milionów. Tylko tyle i aż tyle wystarczy do gry o czołowe lokaty.
Mateusz Jankowski