Syn słynnego napastnika daje sygnał w La Masii. W Barcelonie już raz się pomylili
Tego nazwiska w świecie piłki nikomu nie trzeba przedstawiać. Shane Kluivert ma na tyle mocne geny, że futbol był mu po prostu pisany. Holender pochodzi z rocznika, który powoli rysuje jako potencjalnie najlepszy w nowożytnej historii Barcelony. Tyle tylko, że nie wiadomo, czy sam zrobi karierę na miarę rówieśników.
Przy wigilijnym stole Kluivertów futbol to zapewne jeden z głównych tematów do rozmów. Patrick, głowa rodziny, na przełomie wieków był gwiazdą Barcelony, a w latach 2019-2021 pełnił w niej funkcję dyrektora sportowego. Najstarszy z jego synów, Quincy (rocznik 1997), w przeszłości szkolił się w Ajaksie i Vitesse, a aktualnie gra w amatorskim AVV Zeeburgia. Reszta potomstwa kontynuuje marzenia o futbolowej sławie. Najbardziej znany jest oczywiście Justin (1999), który występował w Romie czy Lipsku, a aktualnie gra dla Bournemouth. Ruben (2001) to z kolei środkowy obrońca Casa Pia. Ostatnio coraz głośniej jest jednak o najmłodszym z braci.
Shane (2007) to skrzydłowy, który w 2017 roku zamienił Paryż na stolicę Katalonii. Tym samym do pewnego stopnia spełnił obietnicę, którą dał swoim fanom w wieku sześciu lat, kiedy zapowiedział, że kiedyś zagra w Barcelonie. Póki co szkoli się w jej słynnej akademii, La Masii, a niedawno zadebiutował nawet w Lidze Młodzieżowej UEFA. Wielu obserwatorów uważa, że to właśnie on może być najlepszy ze wszystkich synów Patricka. Na razie na pewno ma szansę, by stać się spośród nich najbardziej medialnym potomkiem. Jeśli chodzi o jego przyszłość na boisku, w tym przypadku - przynajmniej w samej Barcelonie - pojawia się nieco więcej wątpliwości.
Zależy od kontekstu
17-latek przygodę z piłką zaczął w Buitenveldert. Z amsterdamskiej szkółki przeniósł się najpierw do PSG, a w konsekwencji trafił do Barcelony. W młodzieżowych grupach “Blaugrany” nie zawsze mógł liczyć na regularną grę. Niektórzy zaczęli wręcz podejrzewać, że pozostaje w Katalonii tylko ze względu na pozycję i funkcję ojca. Shane nie rozwijał się tak dynamicznie jak jego rówieśnicy, ale nadal pozostawał w strukturach “Barcy”. W pewnym momencie wreszcie zanotował wzrost formy.
- Shane na pewno ma talent, by pewnego dnia zagrać w elicie. Sądzę jednak, że dysponuje nieco mniejszym potencjałem niż jego brat, Justin, który obecnie gra już na bardzo dobrym poziomie. Młody wygląda obiecująco na treningach drużyny Juvenil B, w której jego trenerem jest chyba aktualnie najbardziej utalentowany szkoleniowiec w całej La Masii, Pol Planas. Tylko to nie jest tak, że mamy tu do czynienia z jakąś wielką gwiazdą tej ekipy. Pojawia się przy rotacji składem, a teraz dodatkowo kontuzje kolegów z zespołu pomogły mu w złapaniu większej liczby minut - opowiada w rozmowie z nami Jordi Cardero, kataloński dziennikarz Relevo.
Póki co najlepszym sezonem w wykonaniu Shane’a był 2022/23, kiedy występował w zespole Cadete A i strzelił wtedy w sumie osiem goli. Latem ubiegłego roku podpisał profesjonalny kontrakt z “Dumą Katalonii” i trafił do ekipy Juvenil B. W niej występuje również w obecnych rozgrywkach, choć jesienią zanotował też już debiut w Juvenil A - najpierw na arenie krajowej, a później w Lidze Młodzieżowej UEFA, kiedy pojawił się na boisku w spotkaniu z Borussią Dortmund. Choć jego rozwój jest więc zauważalny, w Katalonii nie do końca są pewni co do jego przyszłości.
- Mimo że futbol cały czas dynamicznie się zmienia, nie uważam, by Shane prezentował potencjał na miarę zawodnika, który może w przyszłości odegrać istotną rolę w pierwszym zespole. Chociaż przykład Marca Casado pokazuje, jak bardzo w tego typu kwestiach można się mylić. Często wiele zależy od kontekstu i okazji, z której jako młody gracz możesz czy też wręcz powinieneś skorzystać. W tym wieku musisz być gotowy na to, by czasami poświęcić się nieco mocniej - opowiada Cardero.
Już był taki jeden
O Casado też jeszcze niedawno nikt nie myślał w kontekście gry w pierwszym zespole. U Xaviego defensywny pomocnik w całym poprzednim sezonie zaliczył zaledwie 35 minut. Sytuacja już nie tak młodego, bo 21-letniego zawodnika, diametralnie zmieniła się w obecnych rozgrywkach. Pomogło mu przyjście Hansiego Flicka, dużą rolę odegrała też niestety kontuzja Marca Bernala, kolejnego odkrycia z rocznika 2007, który w sierpniu zerwał więzadło krzyżowe. Być może Kluivert też musi poczekać na swój moment nieco dłużej niż niektórzy jego rówieśnicy. Szczególnie, że na pewno jakiś potencjał w nim przecież drzemie.
- Na boisku przypomina mi swojego brata. Też gra na skrzydle, gdzie potrafi zrobić sporo wiatru, ma niezłe przyjęcie. Jeśli miałbym go do kogoś porównać, to chyba do Pedro. Może bez piłki ci dwaj gracze się od siebie różnią, ale pod względem reszty to piłkarze o podobnych profilach - zarówno jeśli chodzi o styl gry, jak i swego rodzaju hierarchię czy właśnie podejście mediów. Kiedy Pedro był młody, w Katalonii też nikt nie myślał o nim w kontekście przyszłej gwiazdy pierwszego zespołu. Teraz podobnie jest w przypadku Shane’a - zauważa Cardero.
Jeśli chodzi o całą otoczkę, to Holender na pewno jest gotowy do wielkiej kariery. Ponad 350 tysięcy obserwujących na Instagramie, do tego milion na Facebooku. Swego czasu popularność przyniosły mu nie tyle koligacje rodzinne, co… talent kulinarny. Shane znany jest ze swojej miłości do kuchni, w swoim dorobku ma zresztą wydane już dwie książki kucharskie. Jeśli dodamy do tego fakt, że w wieku zaledwie dziewięciu lat podpisał kontrakt z Nike, wychodzi, że mamy tu do czynienia ze sporą marką. Tyle że w Barcelonie doskonale pamiętają jego rodaka, który również miał zostać gwiazdą wielkiego formatu.
- Już wcześniej z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku Xaviego Simonsa. On też miał mnóstwo obserwujących już na początku swojej przygody z piłką. Tu nie chodzi o to, że taki młody zawodnik jest co chwilę proszony o zrobienie zdjęcia z kibicami. Problem polega na tym, że cały świat na ciebie patrzy, wszyscy obstawiają, że będziesz w przyszłości wielkim piłkarzem. Mają prawo tak sądzić, skoro już w tak młodym wieku podpisałeś kontrakt z Nike. Jeśli chodzi o Shane’a, w samej Katalonii aż takiej ekscytacji jego osobą nie ma. To nie jest tak, że co tydzień wszyscy główkują nad tym, jak on zaprezentuje się w kolejnym meczu. Ta presja jest w jego przypadku bardziej międzynarodowa - uważa nasz rozmówca.
Zagraniczny szum
Jego ekspozycja poza Katalonią jest spora, zwłaszcza z uwagi na występy w młodzieżowych reprezentacjach Holandii. Grał już w kadrach U-16 i U-17, aktualnie gra w U-18, dla której w listopadowych meczach z Francją i Turcją strzelił zresztą premierowe dwa gole. Oczywiście, kariera Kluiverta nie nabrała na razie tempa, do którego przyzwyczaili nas niektórzy z jego klubowych kolegów. Tyle tylko, że w ich przypadku być może naprawdę mamy do czynienia z kolejną odsłoną złotego pokolenia katalońskiej akademii. A wiemy, że wśród tak wybitnej grupy piłkarzy nie zawsze jest się tak łatwo i szybko przebić.
- Holender ma już za sobą występy w Juvenil B i debiut w Juvenil A. Pamiętajmy, że jego rówieśnikami są Lamine Yamal, Pau Cubarsi czy Quim Junyent. Rocznik 2007 w Barcelonie jest bardzo utalentowany. Zresztą podobnie jak roczniki 2006 i 2008 - z tego drugiego wywodzą się kuzyni Toni i Guille Fernandezowie. W tych grupach można znaleźć sporo zawodników o ogromnym potencjalne. Oni tylko czekają na debiut w seniorach czy zespole rezerw, którego średnia wieku należy do najniższych wśród ekip występujących na trzech najwyższych poziomach rozgrywkowych w Hiszpanii - podkreśla Cardero.
Tylko w ostatnich kilkunastu miesiącach w pierwszym zespole “Barcy” pojawili się tacy wychowankowie jak Gavi, Balde, Yamal, Casado, Fermin, Cubarsi, Fort czy Sergi Dominguez. W kolejce czekają już jednak kolejni, nie tylko Shane. Baba Kourouma, wspomniani kuzyni Fernandezowie, Pedro Rodriguez, Oscar Gistau, Sama Nokomo. Ta lista jest w rzeczywistości znacznie dłuższa. Spośród wszystkich talentów szkolących się w La Masii, tylko niewielka część zaistnieje w pierwszym zespole. A ci, którzy tego zaszczytu dostąpią, dostaną tę szansę nie tylko przez pryzmat nazwiska czy popularności w mediach społecznościowych.
- Ten szum wokół Shane’a jest dużo większy poza Barceloną i Katalonią niż tu na miejscu. Choć tego ostatecznie nigdy do końca nie wiadomo, nie sądzę, by miał na tyle dużo talentu, aby zagrał kiedyś w pierwszym zespole “Barcy”. Ale jeszcze raz podkreślam, że musimy pamiętać tutaj o przypadku Marca Casado. Niewielu podejrzewało, że kiedyś znajdzie się na radarach trenerów z zespołu seniorów, a tymczasem u Flicka stał się bardzo ważnym zawodnikiem. Czasem po prostu trzeba wykorzystać sytuację, którą stwarza ci futbol - podsumowuje nasz rozmówca.