Neymar może być zachwycony. Przełom dla jego kariery w PSG? "Wtedy był najlepszy na świecie"
Neymar zaliczył w karierze wiele wzlotów i upadków, a tylko pod wodzą jednego trenera potrafił przez długi czas utrzymać spektakularnie wysoką formę. Teraz znów będzie miał okazję z nim współpracować. Luis Enrique wydobył już z niego pełnię potencjału.
W ostatnich latach Neymar lądował pod skrzydłami wielu różnych szkoleniowców. Dobrze wiemy przecież, że PSG nie słynie z cierpliwości do menedżerów, którzy zwykle zmieniani są niczym rękawiczki. Brak ogólnej stabilizacji na Parc des Princes z pewnością też miał pewien wpływ na to, w jakim momencie kariery obecnie znajduje się Brazylijczyk. W wieku 31 lat powinien nadal być boiskowym hegemonem, a staje się powoli echem wielkiego piłkarza. Negatywny trend może jednak wreszcie obrać przeciwny azymut. Ney stanie przed szansą, aby znów trenować pod czujnym okiem Luisa Enrique. Hiszpan w przeszłości zdołał uczynić z niego najlepszego zawodnika świata. Kto wie, czy w Paryżu nie powtórzy tej sztuki.
Numer 1
Enrique po raz pierwszy objął drużynę z Neymarem w 2014 roku. Przybył wówczas do rozbitej Barcelony, która lizała rany po nieudanym epizodzie Gerardo Martino. “Tata” zdecydowanie nie potrafił uczynić z Brazylijczyka lidera zespołu. Ten w debiutanckim sezonie na Camp Nou brał wprawdzie udział przy zdobyciu 30 bramek - nie był to oczywiście słaby wynik, ale zdecydowanie niewspółmierny do jego faktycznych umiejętności. Dość powiedzieć, że wychowanek Santosu już w pierwszym roku z Lucho niemal podwoił swoje wyniki. Był filarem drużyny, która sięgnęła po potrójną koronę, samemu zostając królem strzelców Ligi Mistrzów i Pucharu Króla. Niedługo potem złapał życiową formę.
Proces wejścia Neymara na szczyt rozpoczął się od złej wiadomości w postaci poważnej kontuzji Leo Messiego. Na początku sezonu 2015/16 Argentyńczyk uszkodził kolano, co wyeliminowało go z gry na prawie dwa miesiące. Zwykle absencje “La Pulgi” nieubłaganie równały się z dramatycznym zjazdem wyników Barcelony. Ten jeden raz na Camp Nou pojawił się jednak zawodnik, który zdołał wejść w buty Argentyńczyka. I był nim właśnie Neymar. To on wziął na siebie ciężar odpowiedzialności za grę całego zespołu. Strzelał, dryblował, kreował, rozgrywał, stawiał stempel na dosłownie każdej akcji. Co najważniejsze, dokonywał tego przy zachowaniu szalonej skuteczności.
- Neymar to bestia, jego gra jest porywająca. Kiedy obrońcy rywali się z nim mierzą, mają do wyboru dwie opcje - albo go sfaulują i zrobią karnego, albo on strzeli gola. To spektakularny piłkarz, zdobywa bramki, daje asysty, wciąż się rozwija, aby być jeszcze lepszym, w każdym meczu robi różnicę - mówił Enrique po popisie Neymara z Rayo Vallecano.
W tamtym konkretnym meczu reprezentant “Canarinhos” strzelił cztery gole. I nie był to żaden pojedynczy wyskok, ale potwierdzenie spektakularnej formy. Wtedy przed każdym meczem kibice mogli się zastanawiać nie czy zawodnik z numerem “11” zdobędzie bramkę lub zanotuje asystę, ale ile ich będzie. Żaden przeciwnik nie był w stanie zatrzymać gracza, który momentami wręcz fruwał kilka metrów nad murawą. Grał z brazylijską lekkością, dokładając do tego niespotykaną regularność. Nie robiło mu też żadnej różnicy, czy Barcelona mierzy się z BATE Borysów czy z wielkim Realem Madryt. Ukoronowanie dyspozycji Neymara stanowił występ przeciwko Villarrealowi, kiedy strzelił prawdopodobnie najładniejszego gola w karierze. To wykraczało poza występ piłkarski, a ocierało się o znamiona dzieła sztuki.
- Neymar to zawodnik o wyjątkowej charakterystyce, potrafi pokazywać magię na boisku. Tacy piłkarze sprawiają, że futbol jest lepszy - stwierdził Gerard Pique po tamtym spotkaniu z Villarrealem.
- Miałem szczęście grać w jednej drużynie z Ronaldinho. Podczas treningów często stawaliśmy z boku i dziwiliśmy się, jak można tak dobrze grać w piłkę. Teraz robimy to samo z Neymarem, patrzymy i podziwiamy - wtórował Enrique.
Złoty duet
Lucho naturalnie nie nauczył Neymara sztuczek technicznych czy umiejętności strzelania goli w każdym meczu. Jako jedyny szkoleniowiec wiedział jednak, jak ułożyć zespół, aby Brazylijczyk mógł stać się jego pierwszoplanową postacią. Gwiazdor przejął pałeczkę lidera Barcelony, ponieważ cała drużyna funkcjonowała w jego rytmie. To on nadawał tempo, napędzał każdy ofensywny zryw, podczas gdy Luis Suarez, Andres Iniesta czy Ivan Rakitić orbitowali wokół jego wielkości.
Po wspomnianej kontuzji Messiego Barcelona rozegrała dziesięć meczów, w których Neymar zanotował 13 bramek i osiem asyst. Nie będzie żadną przesadą stwierdzenie, że wielu skrzydłowych obecnie nie jest w stanie wykręcić takich liczb na przestrzeni całego sezonu. Jesień 2015 roku trzeba bezapelacyjnie uznać za peak kariery Brazylijczyka, który później nawet nie otarł się o tak wysoki poziom. I przy całym szacunku do jego czystego talentu, nie można też całkowicie zapominać o roli trenera.
- Moje wspomnienia z Neymarem są wyłącznie dobre. To wyjątkowy zawodnik, bardzo kocha futbol, w Barcelonie nasza praca układała się znakomicie. To wciąż jeden z najlepszych piłkarzy świata - podkreślał Enrique już po rozstaniu z Barceloną.
W sumie Ney rozegrał pod wodzą Lucho 145 spotkań, najwięcej spośród swoich wszystkich trenerów w karierze klubowej. Dodatkowo na palcach jednej ręki można policzyć nieudane mecze Brazylijczyka. Za kadencji Hiszpana zaliczył on 90 goli i 49 asyst, biorąc udział przy zdobyciu bramki średnio co 89 rozegranych minut. Jednocześnie notował 3,1 kluczowego podania na mecz i 4,8 udanego dryblingu. Dwukrotnie zajmował też miejsce na podium Złotej Piłki, ustępując jedynie nietykalnym Messiemu i Cristiano Ronaldo. Dokonywał tego wszystkiego, rywalizując w prawdopodobnie najmocniejszej wówczas lidze świata. Dziś trudno wskazać zawodnika, który mógłby być jakkolwiek porównywany do tamtego Neymara.
Nowy lider?
Trzy lata tandemu Neymar-Enrique zaowocowały wspólnym zdobyciem dziewięciu trofeów. Brazylijczyk nie miał wtedy żadnych wahań formy, ponieważ co najwyżej grał dobrze lub bardzo dobrze. Zaś przez sześć sezonów w Paryżu tylko sporadycznie nawiązywał do tamtych czasów nieszczęśliwie minionych. Powodów widocznego regresu 31-latka jest oczywiście wiele i nie wszystkie odnoszą się do kwestii kolejnych szkoleniowców PSG. Być może wybór tego odpowiedniego sprawi jednak, że najdroższy piłkarz w historii futbolu jeszcze wróci na właściwe tory.
- Jeśli Neymar zostanie w PSG, to będzie naciskał na to, aby zatrudniono Luisa Enrique - już w kwietniu takie słowa wypowiedział Daniel Riolo, dziennikarz "RMC Sport".
Marzenie, a być może nawet życzenie Neymara stało się rzeczywistością. Po wielu zawirowaniach i milionie mniej lub bardziej potwierdzonych plotek, paryżanie wreszcie zatrudnili nowego trenera. Luis Enrique po sześcioletniej przerwie wrócił do piłki klubowej, podejmując się ogromnego wyzwania. Hiszpan, podobnie jak wszyscy poprzednicy, zapewne będzie musiał odnieść natychmiastowy sukces w Lidze Mistrzów, aby zachować posadę. Kluczem do sukcesu może okazać się przywrócenie byłego podopiecznego do należytego porządku.
Niewykluczone, że na Parc des Princes zapanują idealne warunki do tego, aby Neymar wreszcie stał się pełnoprawnym liderem tego projektu. Stolicę Francji już opuścił przecież Leo Messi, a klub nie wyklucza też rychłego pożegnania z Kylianem Mbappe. Ofensywna rewolucja w połączeniu z zatrudnieniem Luisa Enrique mogą stać się podwalinami pod odrodzenie Brazylijczyka. Nie ulega bowiem wątpliwości, że w nim nadal tkwią niewykorzystane pokłady potencjału, którego pełen rozmiar pozostaje gorzką tajemnicą.
Lucho już raz zdołał uczynić z Neymara piłkarza, który przez kilka tygodni był najlepszy na świecie. Wtedy miał jednak do dyspozycji wciąż młodego i głodnego sukcesów zawodnika. Teraz obaj spotkają się po upływie sześciu lat, będących trudnym pasmem mniejszych i większych niepowodzeń napastnika. Seria kontuzji i problemy z ustabilizowaniem formy sprawiły, że świat futbolu powoli zapomina o tym, z jak nieprzeciętnym piłkarzem mamy do czynienia. 31-latek nadal ma jednak wiele do udowodnienia. Być może ponowne spotkanie z trenerem, u którego prezentował życiową formę, okaże się wystarczającym bodźcem. Neymar wciąż może być wielki.