Świat futbolowych macho wreszcie przechodzi do historii. "Mówienie o zdrowiu psychicznym jest oznaką siły"
Piłkarska szatnia kojarzy się dużo bardziej z wypinaniem klaty i niestosownymi żartami, aniżeli rozmowami o emocjach i problemach. A co dopiero o depresji. To powoli jednak się zmienia. W zgodzie z najnowszymi społecznymi trendami, również futbol stopniowo buduje środowisko, w którym dzielenie się niepokojami i lękami wreszcie zaczyna uchodzić za coś zupełnie normalnego.
- W 99 na 100 przypadków nie wiedziałbym, kto spośród moich kolegów z zespołu zmaga się ze stresem lub przechodzi przez ciężką, życiową sytuację - przyznał kilkanaście miesięcy temu w podcaście “The High Performance” były obrońca Manchesteru United, Rio Ferdinand. - To nie było środowisko, które umożliwiałoby ludziom wyrażać emocje. Coś takiego postrzegano jako słabość. Nie wolno było mówić. Gdybym w czasach mojej gry zobaczył kogoś płaczącego w rogu szatni, byłbym jednym z pierwszych, który by się z niego naśmiewał. Krzyczałbym: “on płacze, o Boże, co się dzieje, idźcie po lekarza!”.
Wierzchołek
Minęło blisko 12 lat, od kiedy piłkarski świat przekonał się o powadze problemu. Dokładnie 10 listopada 2009 roku ówczesny bramkarz reprezentacji Niemiec, Robert Enke, popełnił samobójstwo, rzucając się pod pociąg. Jak się szybko wtedy okazało, Enke od sześciu lat leczył się na depresję. Kilka lat później na Wyspach Brytyjskich ukazała się autobiografia byłego zawodnika i prezesa Stowarzyszenia Zawodowych Piłkarzy - Clarke’a Carlisle’a. Anglik ma za sobą kilka nieudanych prób samobójczych. Dwie z nich podjął już po napisaniu książki, w której podzielił się swoimi druzgocącymi przeżyciami z przeszłości.
Kolejna bomba gruchnęła przed trzema laty. Dopiero wtedy o swojej walce z depresją opowiedział Andres Iniesta. Hiszpański mistrz świata zmagał się z chorobą niewiele mniej niż dekadę wcześniej. Okoliczności tej historii tak bardzo zadziwiły opinię publiczną, że poświęcono temu tematowi znaczną część dokumentu filmowego podsumowującego przebieg niesamowitej kariery piłkarza. Firma Rakuten rozłożyła zakończone “happy-endem” zmagania zdrowotne byłego gracza Barcelony na czynniki pierwsze.
Enke, Carlisle i Iniesta wcale nie należą do wyjątków. W ostatnich latach problemy ze zdrowiem psychicznym zahamowały również karierę uchodzącego niegdyś za wielki talent, obecnie skrzydłowego Burnley, Aarona Lennona. W ubiegłym miesiącu z posady asystenta trenera w Anderlechcie zrezygnował tymczasem inny były gwiazdor Premier League - Craig Bellamy. Powód? Nawrót “spraw mentalnych”. A to nadal wierzchołek góry lodowej.
- Rozmawiałem z paroma zawodnikami - wyjawił w marcu 2019 roku wspomniany Lennon. - Chcieli wiedzieć, przez co przechodziłem. Trochę im doradziłem.
Według najnowszych danych Światowej Organizacji Zdrowia, na depresję choruje obecnie blisko 4% globalnej populacji, w tym 5% dorosłych. Każdego roku z powodu depresji ma dochodzić na świecie do ponad 700 tysięcy samobójstw, czyli czwartej najczęstszej przyczyny śmierci ludzi w przedziale wiekowym od 15 do 29 lat. Jeszcze bardziej szokujące dane podaje Angielski Związek Piłki Nożnej. Zgodnie z nimi, z depresją zmaga się ponad 10% krajowej populacji. Problemów ze zdrowiem psychicznym doświadcza zaś co czwarty mieszkaniec Wielkiej Brytanii. Zjawisko spotęgował oczywiście wybuch pandemii koronawirusa. Jak ustaliła Międzynarodowa Federacja Związków Piłkarzy Zawodowych (Fifpro), tylko w pierwszych tygodniach “lockdownu” liczba zawodników zgłaszających symptomy depresji uległa podwojeniu.
Na szczycie
Zwłaszcza na Wyspach kampanie społeczne mające na celu zwrócenie uwagi na narastający problem oraz zachęcenie do szukania wsparcia i otwarte mówienie o chorobie nabierają stopniowo coraz większego znaczenia.
- Problemy zdrowia psychicznego mogą zaatakować każdego, również piłkarzy - zauważyła legenda Arsenalu i twarz kampanii The Football Association pt. “Czas na zmianę” (ang. “Time for Change), Tony Adams. - Rozmawianie o zdrowiu psychicznym jest w porządku.
O ile depresja, z jaką zmagał się Robert Enke, miała związek z żałobą po śmierci jego dwuletniej córeczki Lary, o tyle zupełnie inne światło rzuciła na tę chorobę historia Andresa Iniesty. Ówczesny gwiazdor Barcelony zachorował niedługo po tym, jak po raz drugi w karierze wygrał z klubem Ligę Mistrzów. I krótko zanim zdobył zwycięską bramkę w finale mistrzostw świata. Kiedy okoliczności jego problemów wyszły na jaw, aż trudno było uwierzyć, że wystąpiły one właśnie w jednym ze szczytowych momentów w zawodowym życiu piłkarza.
- Nie jest niczym niezwykłym, że po bardzo błyskotliwym lub bardzo intensywnym okresie człowiek odczuwa pustkę - zauważyła psycholog Inma Puig, która zajęła się leczeniem Iniesty. - Można doszukać się w tym podobieństwa do depresji poporodowej. Chodzi o to, że są chwile, w których żyje się na bardzo dużej intensywności. Przygotowania do nich trwają bardzo długo i kiedy w końcu osiąga się cel, pojawia się pewne odczucie pustki.
Historia jednego z najlepszych piłkarzy poprzedniej dekady, którą opisaliśmy szczegółowo TUTAJ, dostarczyła niezbitych dowodów na to, że na depresję można zachorować w każdej chwili. Może ona pojawić się w okresie zarówno poważnych problemów, jak i spektakularnych triumfów.
Akceptacja
Współczesne społeczeństwo, przynajmniej w najbardziej rozwiniętych krajach, stopniowo pokonuje teraz kolejny krok. Uczy się mówić o chorobie w czasie rzeczywistym. Dlaczego o problemach zdrowotnych Roberta Enke wiedziało tylko wąskie grono osób?
- Nie chciał, żeby wyszło to na jaw z powodu strachu - przyznała po tragicznej śmierci męża jego żona, Teresa. - Bał się odebrania nam naszej adoptowanej córki, Leili.
O walce z depresją Andresa Iniesty również wiedzieli najbliżsi. Wiedział też Pep Guardiola. Ale już koledzy z drużyny, nawet tacy jak Gerard Pique czy Sergio Busquets, długo pozostali całkowicie nieświadomi powagi sytuacji. Powód był niezmiennie ten sam.
- Ludzie odebraliby to jako słabość - zgodził się z zacytowanym na wstępie tego artykułu Ferdinandem Tony Adams. - Ale to nieprawda. Na szczęście, na i poza boiskiem, wydajemy się teraz zbliżać do stworzenia środowiska, w którym mówienie o zdrowiu psychicznym uznaje się za to, czym naprawdę jest: za oznakę siły.
Dwaj byli obrońcy reprezentanci Anglii zostali oczywiście zacytowani w tym tekście nieprzypadkowo. Depresja nie ominęła także ich. Dzięki temu obaj stali się niejako twarzami procesu zmiany, jaka zachodzi aktualnie w futbolu na najwyższym poziomie.
- W latach 80. i 90., jeśli potrzebowaliśmy pomocy, zachowywaliśmy się jak “prawdziwi mężczyźni” i braliśmy się w garść - zobrazował sytuację Adams na łamach dziennika “Metro”. - W rezultacie skończyliśmy z załamaniami nerwowymi. Moje doświadczenie pokazuje, że od chwili, kiedy zacząłem dzielić się moimi myślami oraz uczuciami i robiłem to w bezpiecznym miejscu u boku kogoś, kogo szanowałem i kochałem, stałem się mocniejszy.
- Kiedy rozmawiam z ludźmi, biorę pod uwagę ich uczucia dużo bardziej niż kiedyś - opowiedział o swojej przemianie Ferdinand, który w 2015 roku stracił zmarłą na raka żonę, matkę trojga jego dzieci. - Jestem dużo bardziej świadomy. Staram się być uczynny. To wszystko nauka. Gdybym mógł cofnąć czas, wspierałbym innych bardziej. Uczę się.
Obowiązek
Piłkarze stopniowo przestają wstydzić się choroby. W ubiegłym roku tajemnicy nie stanowiły problemy zdrowia psychicznego, przez jakie przechodził napastnik Atalanty, Josip Ilicić. Otwarcie o swoich problemach mówił też niedawno Alvaro Morata, który zaapelował przy okazji o większą opiekę psychologiczną dla zawodowych graczy.
- Nigdy nie miałem depresji i mam nadzieję, że tak pozostanie, ale byłem blisko - wyjawił reprezentant Hiszpanii w rozmowie z dziennikiem “El Mundo Deportivo”. - Uważam, że temu zagadnieniu nie nadaje się wystarczająco dużego znaczenia. Kiedy twoja głowa nie pracuje odpowiednio, jesteś swoim najgorszym wrogiem. W takich chwilach niezależnie od tego, co zrobisz, zawsze walczysz sam przeciwko sobie. Depresja jest taką samą chorobą jak złamanie nogi.
Co jeszcze ważniejsze, coraz większa liczba piłkarzy, również w Polsce, nie ukrywa, że regularnie korzysta ze współpracy specjalistów od sfery mentalnej. Przede wszystkim po to, by wzmocnić swoją “głowę”. Z drugiej, pośrednio, by przygotować się na nieuchronne, trudne chwile.
- Nawet dla mojego pokolenia, w ostatnich latach, chodzenie na spotkania z psychologiem nie było widziane jako coś normalnego - zauważył Morata. - Dziś staje się to bardziej powszechne, a nadejdzie dzień, kiedy będzie obowiązkowe. Ludzie przechodzą przez trudne chwile.
Depresja może czaić się tuż za rogiem. I zaatakować znienacka. A wtedy, jak pokazał przykład Enke, może być już za późno.