Stworzył wielką Wisłę Kraków. Dziś za 0,6% majątku spłaciłby jej ogromne długi
Bogusław Cupiał w latach 1997-2016 był właścicielem Wisły Kraków SA, a “Biała Gwiazda” przez długi czas panowała wówczas w Polsce i godnie reprezentowała nasz kraj w Europie. W końcu jednak Cupiał, który nie spełnił marzenia o awansie do Ligi Mistrzów, się poddał. Klub wpadł w tarapaty, a jego były już sternik… ogromnie pomnożył swój majątek.
Cupiał wielkich pieniędzy dorobił się dzięki założonej w 1992 roku firmie produkującej kable i przewody. Tele-Fonikę stworzył wraz ze Zbigniewem Urbanem i Stanisławem Ziętkiem, a po kilku latach - w 1997 roku - także z nimi przejął Wisłę Kraków SA. W końcu jednak wykupił udziały wspólników i w obu przypadkach rozpoczął samodzielne rządy.
Dostać się do raju
Tele-Fonika natomiast rosła w siłę. Kryzys przeżywała co prawda na początku XXI wieku, ale poradziła sobie z nim dość sprawnie, by potem stawać się coraz większą potęgą w swojej branży. Wraz z sukcesami firmy rósł oczywiście majątek Cupiała, który nie bał się wydawać wielkich pieniędzy na funkcjonowanie piłkarskiej Wisły.
“Biała Gwiazda” na polskim rynku była wtedy w stanie przebić każdą ofertę. Przy Reymonta powstało piłkarskie eldorado, a zdobywanie tytułów na krajowym podwórku miało być obowiązkiem i zaledwie rozgrzewką. Cel był zdecydowanie większy - awansować do Ligi Mistrzów. Ta sztuka nigdy się jednak nie udała.
Chociaż Wisła w erze Cupiała aż osiem razy sięgała po tytuł mistrza Polski, nie sforsowała bram raju i nie awansowała do Champions League. Czasami miała wielkiego pecha w losowaniu, dwukrotnie trafiając w eliminacjach na Barcelonę, a raz na Real Madryt. Innym razem decydujące starcia przegrywała w dogrywce (z Panathinaikosem Ateny) czy w ostatnich minutach podstawowego czasu gry (APOEL).
To ta ostatnia porażka, z 2011 roku, okazała się przełomowa. Cupiał i Wisła postawili wtedy wszystko na jedną kartę. Wóz albo przewóz. Liga Mistrzów albo przepaść. Niewiele wcześniej w klubie zameldowali się dyrektor sportowy Stan Valckx i trener Robert Maaskant. Przy Reymonta rozpoczęła się holenderska era, która początkowo była usłana różami, bo Wisła wywalczyła mistrzostwo kraju i trafiła z transferami takich graczy jak Maor Melikson czy Cwetan Genkow.
Apetyty przed bezpośrednią walką o awans do Ligi Mistrzów urosły do niewyobrażalnych rozmiarów. Wiadomo było, że to już nie czasy, gdy można trafić na Real czy Barcelonę. W międzyczasie UEFA pozmieniała zasady. “Biała Gwiazda” trafiła do eliminacyjnej ścieżki mistrzowskiej i stało się jasne, że uniknie gigantów.
Jeszcze przed startem kwalifikacji urządzono więc w Krakowie transferową ofensywę. Przyszli m.in. król strzelców ligi serbskiej - Ivica Iliev, ograny w Eredivisie i Bundeslidze - Michael Lamey. 650 tysięcy euro wyłożono z kolei za Marko Jovanovicia (szósty najdroższy transfer w historii klubu). Pojawili się też Gervasio Nunez czy Dudu Biton.
- Z tego, co się słyszało w Wiśle, rzeczywiście dużo nakładów finansowych zostało skierowanych na awans do Ligi Mistrzów w sezonie 2011/12. A ewentualne wydatki miały być zwrócone w postaci pieniędzy za osiągnięcie celu - mówił potem w rozmowie z Przeglądem Sportowym gracz tamtej Wisły, Cezary Wilk.
To właśnie Wilk był bliski zostania wiecznym bohaterem. W decydującym meczu ostatniej rundy eliminacyjnej strzelił w Nikozji gola APOEL-owi. Trafienie na 1:2 z 71. minuty dawało Wiśle awans, bo kilka dni wcześniej w Krakowie “Biała Gwiazda” wygrała 1:0 i miała przewagę goli wyjazdowych. Niestety - w 87. minucie decydujący cios zadał Ailton. Brazylijczyk pokonał Sergeia Pareikę i rzutem na taśmę wprowadził mistrza Cypru do raju.
Opłakane skutki
Wisła została z niczym. Jeszcze nigdy wcześniej, chyba nawet w Atenach, nie była tak blisko. Kilka minut, których zabrakło do happy-endu, zdefiniowało potem losy klubu na wiele lat. Można zaryzykować tezę, że gdyby wówczas “Biała Gwiazda” nie dała sobie wyrwać awansu w ostatniej chwili, dziś nie dołowałaby na zapleczu Ekstraklasy. To jednak oczywiście tylko gdybanie.
Porażka z APOEL-em sprawiła natomiast, że klub podupadł finansowo. Pozostał z wysokimi kontraktami, w wielu przypadkach piłkarzy w sędziwym wieku, niezbyt atrakcyjnych w kontekście ewentualnej sprzedaży. Zobaczyliśmy jeszcze co prawda ciekawą przygodę z Ligą Europy, gdzie podopieczni Kazimierza Moskala, który w międzyczasie zastąpił Maaskanta, wyszli z grupy, ale były to już ostatki wielkiej Wisły.
Nigdy później, aż do teraz, “Biała Gwiazda” nie była już mistrzem Polski. Ba, nie stanęła nawet na podium. Nie zagrała w Europie. Cupiał poddał się ostatecznie w 2016 roku.
Odszedł i mnoży majątek
Wisłę sprzedał, a właściwie oddał za bezcen, Jakubowi Meresińskiemu, który okazał się oszustem. Potem sytuację, w teorii, ratować próbowało Towarzystwo Sportowe Wisła, ale tam też pojawiły się szemrane postacie, takie jak Marzena Sarapata i Damian Dukat. Klub przed upadkiem uratowali dopiero Jakub Błaszczykowski, Jarosław Królewski i Tomasz Jażdżyński, wspomagani m.in. przez Bogusława Leśnodorskiego czy Piotra Obidzińskiego.
Dziś Wisła dalej walczy z demonami przeszłości. Z klubu, który był krajowym hegemonem, niewiele już zostało. Może marka. Fanatyczni kibice. Historia. Teraz “Biała Gwiazda” nie gra już nawet w Ekstraklasie, a jej długi i zobowiązania rosną, co nie ułatwia powrotu do funkcjonowania na wysokim poziomie. W czerwcu 2023 roku prezes Wisły, Jarosław Królewski, informował o zadłużeniu wynoszącym 50,8 mln złotych (z wyłączeniem długu historycznego wobec TS Wisła Kraków).
I choć jest to oczywiście ogromna kwota, to na Bogusławie Cupiale pewnie nie robi większego wrażenia. Były właściciel klubu, który już prawie osiem lat temu usunął się w cień i pożegnał Wisłę, biznesowo radzi dziś sobie kapitalnie. Na opublikowanej niedawno przez Forbes liście najbogatszych Polaków zajął piąte miejsce. Jego majątek wyceniany jest na 8,17 mld złotych. To ogromny wzrost względem notowania z 2023 roku. Wtedy było to 2,19 mld złotych, co dawało Cupiałowi 27. lokatę w rankingu.
Informacja o kapitalnych wynikach finansowych byłego właściciela Wisły poruszyła lawinę spekulacji. Cupiał nadal pojawia się bowiem na meczach “Białej Gwiazdy” i na pewno los klubu pogrążonego w kryzysie nie jest mu obcy. Gdy odpalimy kalkulator, wyjdzie nam, że zadłużenie Wisły z czerwca 2023 roku to… 0,6% majątku 67-letniego biznesmena. Kropla w morzu.
To jednak mało prawdopodobne, by Cupiał ponownie zaangażował się w finansowanie i zarządzanie Wisłą. Takie informacje owszem, pojawiały się całkiem niedawno, ale zostały szybko zdementowne, m.in. przez redaktora naczelnego Meczyki.pl, Tomasza Włodarczyka (więcej TUTAJ). Sympatycy “Białej Gwiazdy” mogą żałować. Były boss klubu, gdyby tylko chciał, mógłby w mig rozwiązać problemy, które trapią Wisłę już ponad dekadę.