Strzeżcie się pomarańczowej siły! Holendrzy walczą o finał Ligi Narodów i czekają na "tłuste" lata
5 długich lat trwała banicja Holendrów. 5 lat absencji od Mistrzostw Świata i Europy, 5 lat smutków i porażek z drugim garniturem „Starego Kontynentu”. 5 lat nerwów przed meczami kiedyś bezstresowymi, 5 lat poszukiwań następców dla fenomenalnego niegdyś pokolenia Robbenów, Kluivertów czy de Boerów. Trudny czas dla „Oranje” musiał się jednak kiedyś skończyć. Pierwsze symptomy poprawy pojawiły się już w zeszłym roku, a mozolna praca doprowadziła w końcu ekipę Ronalda Koemana w należne jej miejsce. Szanowni Państwo, przed wami faworyt do zwycięstwa w Lidze Narodów - reprezentacja Holandii!
Kiedy w 2014 roku w meczu o 3. miejsce MŚ Holendrzy rozgromili Brazylijczyków 3:0, nikt nie zakładał ich szybkiego upadku. Ba, po zajęciu mundialowego pudła drugi raz z rzędu (w 2010 roku przegrali w finale z Hiszpanami 0:1) znawcy futbolu prognozowali raczej długoletnią piłkarską hossę niż bessę.
Tymczasem rzeczywistość dla sympatyków „Pomarańczowych” okazała się bardzo brutalna. Odeszło genialne pokolenie piłkarzy klasy van Persiego, Kuyta, de Jonga, Sneijdera czy Robbena, a nowe nie było gotowe do przejęcia pałeczki od swoich wybitnych poprzedników.
Reprezentacja po raz pierwszy od lat 80. nie dostała się na 2 wielkie imprezy z rzędu. W międzyczasie niedoświadczeni kadrowicze zbierali baty od Islandczyków, Turków czy Czechów. Doszło do tego, że w eliminacjach do ME 2016 jedynymi drużynami, które musiały uznać wyższość Holendrów były Kazachstan i Łotwa. Oj, ciężkie to były czasy…
Przyczyną dziura pokoleniowa
Negatywny obrót sprawy był do przewidzenia już w trakcie mundialu w Brazylii. Wystarczyło dokładnie przyjrzeć się składowi Holendrów, żeby zobaczyć wielką wyrwę pokoleniową:
Dzieląc piłkarzy na utalentowanych (do lat 23), doświadczonych (chwilę przed 30-tką i w górę) oraz na tych, którzy są w najlepszym wieku do osiągnięcia swojego szczytu (23-28) zauważymy, że Holendrzy nie mieli właściwie w ogóle zawodników „pośrodku”.
Młodziki, starzy wyjadacze oraz de Guzman i Blind. Tak ukształtowana kadra mogła osiągnąć sukces, lecz jedynie na krótką metę. I tę metę „Oranje” osiągnęli, przywdziewając na szyje brązowe medale.
Co wydarzyło się później, wszyscy już wiedzą. Przerżnięte z kretesem eliminacje do Euro 2016, niedługo później do mundialu w Rosji, rezygnacja z gry pomarańczowych barwach podstarzałych gwiazd. 6 lutego 2018 nastał czas przebudowy, a zadanie jej przeprowadzenia powierzono Ronaldowi Koemanowi. Były mistrz Europy wywiązuje się z niego wybornie.
Wypełnić ubytki
W dużej mierze Koeman miał szczęście obejmując reprezentację w momencie, w którym pokoleniowa luka sama się wypełniła. Młodzi utalentowani z rosyjskiego czempionatu zdążyli już wejść w fazę „środkową”, a w ich miejsce pojawiła się wybitnie uzdolniona młodzież.
Oczywiście pomimo niesamowitego potencjału, jaki wytworzył się w drużynie „Pomarańczowych”, sami gracze bez odpowiedniego selekcjonera nic by nie ugrali. A były piłkarz Barcelony na prowadzeniu silnych piłkarsko ekip zna się jak mało kto. Gdyby było inaczej, czy media namaszczałyby go na przyszłego trenera „Blaugrany”?
Obecna Holandia właściwie zrezygnowała z graczy doświadczonych, wpuszczając w ich miejsce jeszcze więcej świeżej krwi. Z zawodników po 30. roku życia w reprezentacji mamy tylko dwóch bramkarzy (Cillessen - 30 lat i Vermeer - 32 lata) oraz Ryana Babela, który w zeszłym roku skończył 32 lata. Średnia wieku w tegorocznym spotkaniu z Niemcami wyniosła zaledwie 26 lat!
Zaciąg prosto z najlepszej ligi świata
I nie chodzi tu ani o Premier League, ani La Ligę ani tym bardziej Eredivisie. Chodzi oczywiście o Champions League, w półfinałach której zameldowało się aż 8 holenderskich reprezentantów!
Jasper Cillessen (Barcelona), Virgil Van Dijk, Georginio Wijnaldum (FC Liverpool), Vincent Janssen (Tottenham) oraz Matthijs de Ligt, Frenkie de Jong, Daley Blind i Donny van de Beek (Ajax). Dodatkowo połowa z nich została wyróżniona i trafiła do najlepszego zestawienia piłkarzy zakończonych właśnie rozgrywek.
Ostatecznie dwóch z nich mogło unieść wymarzony puchar. Pozostała „szóstka” mimo przegrania trofeum na ostatniej prostej zebrała doświadczenie w walce na najwyższym poziomie, dzięki której żaden przeciwnik w najcięższym nawet turnieju nie będzie już stanowił mentalnego zagrożenia. Bo oni już wiedzą czego się spodziewać, nawet w najgorszym i najbardziej pesymistycznym wydaniu.
Wrócić na zwycięską ścieżkę
Teraz Holendrów czeka najważniejszy test w tym roku - turniej finałowy Ligi Narodów. Ligi, w której spisali się na tyle dobrze, że w pokonanym polu zostawili dołujące ostatnio ale zawsze groźne Niemcy oraz mistrzów świata Francuzów. A to po jeszcze niedawnych islandzko-czesko-tureckich blamażach niemały wyczyn.
„Oranje” trafili na bardzo niewygodnego rywala, jakim jest również odradzająca się reprezentacja Anglii. Największym zagrożeniem ze strony „Synów Albionu” jest ich nieprzewidywalność. Na zeszłorocznym mundialu potrafili niemiłosiernie męczyć się z Tunezją po to, by półfinał mistrzostw przegrać z Chorwatami dopiero po dogrywce.
Spotkanie Brytyjczyków z Holendrami będzie świetnym przetarciem wyspiarskiej ofensywy, którą tworzą Kane, Rashford, Sterling czy Vardy z genialną pomarańczową defensywą opartą na de Ligcie, van Dijku czy de Vriju. Po obu stronach barykady młodość wymieszana z rutyną.
Jeśli „Pomarańczowi” zwyciężą w półfinale Ligi Narodów, będą już o mały krok od wygranej w całym turnieju. Zwycięstwo w Final Four pozwoli uwierzyć Holendrom, że znowu są na europejskim topie.
To może być najlepszy rok od lat: Ajax Amsterdam w półfinale LM (i dodajmy, o dwie minuty od finału!), a „Oranje” triumfatorem Ligi Narodów. Czy można po 5 latach posuchy chcieć więcej?
Anglio, bój się Holandii. Są młodzi, nienasyceni i nie znają strachu. A za zabranie im finału Champions League żądni rewanżu. Z mordem w oczach, siłą w sercach i umiejętnościami w nogach mogą zdominować Europę na wiele, wiele lat.
Adrian Jankowski