"Wprawił w osłupienie całą Europę". Zachwycał już jako 15-latek, teraz szaleje na EURO

"Wprawił w osłupienie całą Europę". Zachwycał już jako 15-latek, teraz szaleje na EURO
wasne/mbmedia/pressfocus/taboh shutterstock.com
W Serie A pojawił się bez wielkich fanfarów i oczekiwań, jednak wystarczył jeden sezon, by przyciągnął do siebie uwagę największych. Gdyby nie problemy na testach medycznych, już wtedy założyłby na siebie koszulkę Juventusu. Pavel Nedved widział w nim czeskiego Zlatana Ibrahimovicia, jednak gwiazda Patricka Schicka rozbłysła ponownie dopiero po czterech latach, gdy niedawną bramką przeciwko Szkocji wprawił w osłupienie całą Europę.
“Skaut o tysiącu oczu”. Tak swego czasu opisywano we Włoszech Riccardo Peciniego, który wyszukiwał po całym świecie talenty dla Sampdorii, a wcześniej także dla innych klubów. Pracując w małym, biednym Empoli zdołał sprowadzić do klubu - czasem tylko na wypożyczenia - Leandro Paredesa, Piotra Zielińskiego, Daniele Ruganiego, Łukasza Skorupskiego, czy Elseida Hysaja.
Pracując w Tottenhamie dojrzał talenty Luki Modricia, Niko Kranjcara i Vedrana Corluki, a jako pracownik Monaco miał podobno ogromny wpływ na ściągnięcie Geoffreya Kondogbii oraz Kyliana Mbappe.
- Zdecydowaliśmy się zapłacić małą sumę żeby sprowadzić go do drużyny juniorów, dzięki czemu przebiliśmy wtedy zainteresowanie ze strony Interu i PSG - wspominał Włoch.
Także w Sampdorii Riccardo Pecini wykonał świetną pracę. Do Genui sprowadził między innymi Mauro Icardiego, Bruno Fernandesa, Dennisa Praeta, Milana Skriniara, Joaquina Correę i Lucasa Torreirę - a to tylko te najciekawsze nazwiska z jego listy. Wśród nich, na czele listy, widnieje Patrick Schick. Najwyższy transfer w historii klubu z Ligurii - Roma zapłaciła za Czecha po zaledwie jednym sezonie w Serie A 40 milionów euro.

Bergkamp? Kim jest Bergkamp?

Ściągnięciem Schicka do Włoch trudno było się ekscytować. Młody napastnik nie był w stanie wywalczyć sobie miejsca w drużynie Sparty Praga, regularnie zaczął grać dopiero na wypożyczeniu w Bohemansie, a i tam jego osiągnięcia nie robiły szczególnego wrażenia - ot, siedem bramek w 27 występach. Biorąc pod uwagę, że miał rywalizować o miejsce na boisku między innymi z Fabio Quagliarellą i Luisem Murielem, trudno było oczekiwać po nim czegoś wielkiego.
Choć Czech zdecydowanie był już wtedy duży - pod względem fizycznym. Solidne 187 centymetrów i potęgująca wrażenie wzrostu wątła budowa fizyczna sprawiały, że z miejsca zaczął być we Włoszech porównywany do innego czeskiego napastnika, Jana Kollera. Jednak wystarczyło by po raz pierwszy wyszedł na boisku. a te mylne skojarzenie z miejsca minęło.
EURO MECZ DNIA 12
własne
Patrick Schick okazał się po prostu nad wyraz elegancki w kontakcie z piłką, co w połączeniu z jego warunkami fizycznymi robiło ogromne wrażenie. Miał doskonałą kontrolę nad futbolówką, potrafił - i nie bał się - dryblować, często w spektakularny sposób. Pierwszy raz trafił na nagłówki, gdy strzelił gola Juventusowi, jednak to bramka zdobyta z Crotone w końcówce sezonu zapewniła mu prawdziwy rozgłos.
21-letni wówczas Czech otrzymał podanie będąc plecami do bramki, krótko kryty przez Gianmarco Ferrariego, którego ograł delikatny,, wręcz czułym “dziubnięciem” piłki, które z miejsca wywołało wspomnienia jednego z najsłynniejszych trafień w historii - Dennisa Bergkampa, który piętnaście lat wcześniej po ograniu Nikosa Dabizasa trafił do siatki Newcastle.
Oglądając skróty występów Patricka Schicka w Sampdorii po prostu miało się przed oczami gigantów pokroju Zlatana Ibrahimovicia, czy Dymitara Berbatowa, którzy pomimo wzrostu posiadali koordynację ruchową i pełnię kontroli nad piłką wręcz zarezerwowane dla znacznie niższych skrzydłowych i “dziesiątek”. W powietrzu unosił się zapach narodzin gwiazdy.
Zresztą wystarczyło spojrzeć na liczby Czecha w Serie A. Co prawda na początku głównie siedział na ławce ze względu na dużą konkurencję, a w dalszej części sezonu pełnił rolę jokera wchodzącego z ławki, jednak w trakcie 1504 minut na boisku zdołał aż 11 razy pokonać bramkarzy rywali, a do tego dorzucił cztery asysty i dwa trafienia w Pucharze Włoch. I to nie z samymi ogórkami - na rozkładzie miał Juventus. Lazio, Romę, Inter i dwie asysty z Napoli.

Potrzebuje już tylko więcej mięśni

Z zachwytu nad Schickiem nie mógł wyjść Pavel Nedved. - Patrick ma przed sobą wielką przyszłość. W tej chwili nie ma jeszcze odpowiedniej budowy, ale wyobraźcie go sobie za dwa, trzy lata - zachwalał rodaka Czech. - Przypomina mi Zlatana Ibrahimovicia, on był identyczny kiedy trafił do Juventusu, też nie miał mięśni. Potem popracował na siłowni i stał się napastnikiem klasy światowej - Schick jest taki sam: wysoki, szybki, ze świetnie ułożonymi stopami - nie mógł wyjść z podziwu Nedved.
A że legendarny czeski pomocnik pracował w Juventusie, kwestią czasu była przeprowadzka Schicka do Turynu. “Bianconeri” postanowili wyłożyć za niego 30 milionów euro - o 5 milionów więcej niż wynosiła klauzula napastnika Sampdorii. Pozostały tylko testy medyczne, czyli zwykła formalność. Tak się przynajmniej wydawało.
Niestety, u Czecha wykryto niepokojące nieprawidłowości w pracy serca. Nie było to nic poważnego, gdyby Juventus poczekał kilka tygodni i powtórzył badania prawdopodobnie transfer zostałby dopięty, jednak Sampdoria nie chciała czekać, a “Bianconeri” zrezygnowali z transferu. Okazję wykorzystała Roma, która zapłaciła… aż 40 milionów euro, ponieważ wygasł już termin wpłaty klauzuli za Czecha. Sampdoria wyszła na tych wydarzeniach bardzo dobrze.
Gorzej z samym Schickiem. Roma - w osobie Monchiego - przez całe lato próbowała sprowadzić do klubu Hakima Ziyecha, który miał załatać dziurę na prawym skrzydle po odejściu z klubu Salaha. Ostatecznie Marokańczyk do Rzymu nie trafił, a w jego roli w trakcie sezonu występowali Gregoire Defrel oraz Patrick Schick.
Dwaj środkowi napastnicy, z przymusu wypchnięci na prawe skrzydło - to się nie mogło udać i oczywiście się nie udało. A o rywalizacji z Edinem Dżeko, jedynym napastnikiem w taktyce Eusebio Di Francesco, nie mogło być na tym etapie kariery Czecha nawet mowy. Dwa sezony, ledwie pięć trafień w lidze i Rzym bez żalu pożegnał czeskiego wonderkida.
- Ten etap w Serie A był dla niego bardzo trudny, być może zbyt trudny jak na moment rozwoju. Nie mógł rywalizować z Dżeko, nie był na to gotowy, to wszystko poszło za szybko - twierdzi David Holoubek, jego trener z czasów gry w juniorach Sparty.
Zresztą to samo przyznaje sam Schick.
- Szczerze mówiąc, nie byłem w 100% przygotowany by grać dla Romy. Byłem trochę za młody na duże mecze w Serie A. Miałem świetny pierwszy sezon w Sampdorii, jednak kiedy przechodzisz do tak wielkiego klubu, to masz przed sobą więcej trudności i mnie to przerosło - stwierdził Czech.
I faktycznie, wielkie mecze go często przerastały. Na przykład z Juventusem, gdy w ostatnich minutach zmarnował doskonałą okazję sam na sam z Wojciechem Szczęsnym.

Czeska nadzieja

Legendy czeskiej piłki, na czele z Pavlem Nedvedem, od lat nie mogły się nachwalić talentu Patricka Schicka. Zachwycali się nim Patrik Berger i Karel Poborsky, komplementami obsypywał go Tomas Ujfalusi, który trenował z młodym napastnikiem, gdy ten jako 15-latek był już zapraszany na treningi dorosłej drużyny Sparty Pragi.
We Włoszech szybko zobaczono w nim materiał na nowego “Ibrę”, jednak sam Czech odżegnywał się od tych porównań, twierdząc że nie ma i nie będzie drugiego takiego piłkarza jak szwedzki napastnik.
W pewnym momencie wydawało się, że transfer do Romy na dobre zaburzył rozwój Czecha, który po przeprowadzce do Bundesligi zdołał się odbudować. Zarówno w RB Lipsk jak i w Bayerze Leverkusen zaliczył solidną liczbę trafień (dziesięć i dziewięć), jednak nie zbliżył się do poziomu, jakim wprawiał w zachwyt całe Włochy w sezonie 2016/17.
Odrodzenie przyszło dopiero teraz, podczas EURO 2020.
Trzy gole strzelone w dwóch meczach z Chorwacją i Szkocją już same w sobie mogą imponować, jednak kluczem było to, co w Schicku najbardziej imponowało od początku przygody w Serie A - talent do zdobywania przepięknych goli.
- Siedzę tu w studio jako Szkot i jest mi smutno, jednak po prostu trzeba bić mu brawa za klasę, umiejętności i wykonanie tego strzału - stwierdził były reprezentant Szkocji, Neil McCann. - Zakręcił ją tak, że szła obok słupka i trafiła tuż pod poprzeczkę, ponad Davidem Marshallem. Dawno nie widziałem tak pięknego trafienia - podsumował Szkot.
To jedno, wyjątkowe trafienie przeciwko Szkotom sprawiło, że znów trafił na nagłówki największych gazet i usta wszystkich śledzących EURO 2020 - tym razem nie tylko we Włoszech.

EUROkupon

Czy Patrik Schick strzeli także gola Anglikom? Jeśli zagra, to nie można tego wykluczyć. W takiej dyspozycji stać go na przełamanie każdej defensywy. A wydaje się, że zagra, bo Czechom powinno zależeć na zwycięstwie z “Synami Albionu” i zajęciu pierwszego miejsca w grupie. Trudno jednak oczekiwać, by obie ekipy forsowały w tym meczu jakieś nieprawdopodobne tempo. I Anglicy, i Czesi już bowiem awansowali dalej, a oszczędzanie sił jest bardzo istotne, by nie spaść z wysokiego konia w fazie pucharowej.
Co to oznacza? Naszym zdaniem - niewielką liczbę bramek. Maksymalnie dwie. Przewidujemy niezłe piłkarsko, ale niekoniecznie szalone i atrakcyjne ofensywnie spotkanie. Wyniki typu 0:0/1:1/0:1/1:0 absolutnie nas nie zdziwią.
W drugim meczu tej grupy Chorwacja zagra ze Szkocją. Tutaj nikomu defensywny styl gry się nie opłaci, bo tylko zwycięstwo da przepustkę do fazy pucharowej. Spodziewamy się zatem bramek z obu stron. Chorwacka obrona nie jest monolitem, za to Kramarić, Perisić i spółka powinni “ukłuć” coś z przodu.
Poniższy kupon możesz obstawić w Fortunie, korzystając przy okazji z bonusów na EURO 2020. Jest to m.in. pierwszy zakład bez ryzyka o wartości 600zł! Kliknij TUTAJ, aby sprawdzić szczegóły promocji.
EURO KUPON 12 2
własne
Fortuna to legalny bukmacher, a gra u nielegalnych podlega karze. Pamiętaj, że hazard grozi uzależnieniem.

Przeczytaj również