FC Barcelona i Borussia Dortmund zagrają o awans i przyszłość trenerów. Favre dostał ultimatum

Dzisiejszego wieczora hymn Ligi Mistrzów rozbrzmi m.in. na słynnym Camp Nou. Liderująca w grupie F “Duma Katalonii” podejmie znajdującą się tuż za jej plecami Borussię Dortmund. Obie ekipy wyprzedzają świetny w tym sezonie Inter Mediolan i Slavię Praga, która potrafiła już utrzeć nosa faworytom. W teorii więc wszystko w Barcelonie i Dortmundzie powinno grać. W rzeczywistości jednak daleko jest do sielanki, a trenerzy obu ekip siedzą na mniej lub bardziej gorących stołkach.
Zwłaszcza Lucien Favre nie może spać spokojnie. Borussia zawodzi przede wszystkim w Bundeslidze, gdzie raz po raz zdarzają jej się wpadki. W ostatni weekend grając u siebie przegrywała do przerwy 0:3 z ostatnim w tabeli Paderborn, ale w drugiej połowie wzięła się do roboty, ostatecznie remisując 3:3. Kolejkę wcześniej lekcji futbolu udzielił dortmundczykom Bayern, gromiąc ich 4:0.
Nastrojom w klubie daleko więc do idealnych, ale sytuacja BVB wcale nie jest taka zła. Owszem, szóste miejsce w lidze to na pewno nie szczyt ambicji, jednak do liderującej imienniczki z Gladbach piłkarze Favre tracą tylko pięć punktów.
Ostatnia szansa
Mimo wszystko nie brakuje głosów, że dzisiejsze starcie w stolicy Katalonii oraz nadchodzący mecz z Herthą Berlin mogą zadecydować o przyszłości szwajcarskiego szkoleniowca. Jeśli Borussia znów rozczaruje, Favre pożegna się z posadą. Po ligowej wpadce z Paderborn miał on zostać wezwany przez władze klubu. Rozmowy toczyły się do późnych godzin, a 62-letni menadżer ostatecznie dostał jeszcze jedną szansę.
Jeśli jednak jego przyszłość faktycznie zależy od wyniku meczu z Barceloną, to chyba trzeba powoli wyciągać walizki z szafy. Chociaż “Blaugrana” wcale ostatnio nie zachwyca, to jednak na własnym stadionie wpadki notuje bardzo rzadko. Taka przydarzyła się niedawno w rywalizacji ze Slavią. Następna pewnie za pół roku.
Zresztą, zamiast oglądać się na Barcelonę, trzeba spojrzeć na siebie. Mecz Borussii z Bayernem wyglądał trochę jak rywalizacja Dawida z Goliatem. Wystarczy wspomnieć, że pierwszy celny strzał zawodnicy ubrani w żółte koszulki oddali około 60 minuty. Nadzieją była przerwa reprezentacyjna, ale okazała się całkowicie płonna. 0:3 do przerwy, na własnym stadionie, z ostatnim w tabeli beniaminkiem, który zgromadził w tym sezonie zawrotne pięć punktów… nie świadczy to dobrze.
W dodatku wieczorem na murawę może nie wybiec Paco Alcacer, jedyny klasyczny napastnik w szeregach ekipy z Dortmundu. Zawodnik, który w “Dumie Katalonii” spędził trzy lata, więc powinien czuć się na Camp Nou jak ryba w wodzie.
Patrząc na to, co dzieje się w zespole Favre, trudno być przed dzisiejszym meczem optymistą.
Valverde bronią wyniki
FC Barcelona jest liderem La Liga i przewodzi swojej grupie w Lidze Mistrzów, a i tak nie brakuje głosów, że Ernesto Valverde powinien pożegnać się z posadą. I to mimo 10 zwycięstw w ostatnich 12 spotkaniach.
Trudno byłoby w takim momencie znaleźć dobre argumenty, by z Hiszpanem się rozstać. Jeśli jednak Barcelona potknęłaby się w starciu z Borussią, sprawa awansu z grupy wcale nie będzie dla niej oczywista. A odpadnięcie na tym etapie niemal na pewno przelałoby czarę goryczy. Jeśli jednak tak nie będzie, Valverde najprawdopodobniej zostanie do końca sezonu, bo też właśnie do 30 czerwca 2020 roku obowiązuje go obecny kontrakt.
Praktycznie pewne jest, że nie zostanie przedłużony, a w Barcelonie najchętniej powitaliby wtedy Ronalda Koemana. Ten póki co ma swoje do zrobienia z reprezentacją Holandii, ale po mistrzostwach Europy mógłby przejąć klub, w którym jako zawodnik spędził aż sześć lat.
Skąd w ogóle takie wątpliwości względem Valverde? Z pewnością nadal nie zapomniano mu ostatnich sezonów Ligi Mistrzów. Dramatyczne porażki z Romą i Liverpoolem wciąż są zadrą w katalońskich sercach, a za winowajcę takiego stanu rzeczy w dużej mierze obwinia się właśnie jego.
Poza tym, “Blaugrana” nie zawsze gra bardzo efektownie, do czego przyzwyczaiła nas w poprzednich latach. Wyniki raczej się zgadzają, styl już nie zawsze. Coraz częściej Messi i spółka prezentują futbol w większej mierze wyrachowany, oparty na stałych fragmentach gry, a przecież w mitycznym DNA Barcelony jest tiki-taka, gra ofensywna, pełna polotu. Taka zmiana filozofii nie podoba się wielu kibicom katalońskiego zespołu.
***
Dziś wszelkie problemy i wątpliwości muszą jednak odejść w zapomnienie. Stawka meczu jest bowiem ogromna. Spójrzmy na tabelę grupy F.
1. FC Barcelona - 8 punktów
2. Borussia Dortmund - 7 punktów
3. Inter Mediolan - 4 punkty
4. Slavia Praga - 2 punkty
Wygrana Barcelony z Borussią zapewni jej awans do 1/8 finału i to z pierwszego miejsca. Jeśli jednak tego nie zrobi, najprawdopodobniej będzie musiała walczyć o promocję w Mediolanie, a to z pewnością nie będzie łatwy teren. Inter nie może pozwolić sobie na wpadkę w Pradze. Jeśli tam zwycięży, przed ostatnią kolejką wszystko będzie miał w swoich rękach, niezależnie od wyniku meczu Barca - BVB. Remis mediolańczyków też utrzyma ich przy życiu, ale sytuacja będzie dużo bardziej skomplikowana.
Zapowiada się więc niezwykle zacięta walka o awans między trzema, a może i czterema drużynami. Slavia też nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa. W dotychczasowych spotkaniach pokazała już, że wielkie firmy jej nie straszne. Czesi w głównej mierze też są zależni od siebie. Jeśli jakimś cudem wygrają dwa ostatnie mecze, będą mieli bardzo duże szanse na awans.
Pozostałe mecze:
5. kolejka:
FC Barcelona - Borussia Dortmund
Slavia Praga - Inter Mediolan
6. kolejka:
Inter Mediolan - FC Barcelona
Borussia Dortmund - Slavia Praga
***
Dominik Budziński