SSC Napoli. Niezłomny Arkadiusz Milik. Nie ma kontuzji? Jest “international level”

Nie ma chyba niczego, co irytuje mnie bardziej, niż przemielone milion razy, suche żarty z Arkadiusza Milika. Te, że nie trafiłby do bramki na lotnisku, a jak ktoś przystawi nam pistolet do głowy, to powiemy, żeby strzelał Milik. Śmieszne to jak dowcipy o babie u lekarza, ale mimo wszystko ciągle spotykane. Podziwiam poczucie humoru. Tak naprawdę powinniśmy cieszyć się, że mamy w szeregach reprezentacji tak znakomitego napastnika, który zawsze, gdy problemy zdrowotne ma za sobą, prezentuje po prostu bardzo dobry poziom.
Doskonale wiem z czym wiąże się zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie, bo niestety jest to jedna z nielicznych kwestii, które łączą mnie z zawodnikiem Napoli. Znam ten ogromny ból, salę operacyjną i długi, żmudny okres rehabilitacji. Dobrze wiem, jak trudno wrócić po takim urazie do pełnej sprawności i formy. A przecież Arek Milik musiał to przejść dwukrotnie! Do tego “krojone” miał obie nogi, w niewielkim odstępie czasu, a wracał nie na orlika, tylko największe stadiony świata.
Oczywiście, Milik ma do dyspozycji najlepszych lekarzy i fizjoterapeutów. To wielki plus. Ale jak widać po jego powtarzających się problemach ze zdrowiem, nie zawsze jest to gwarant czegokolwiek.
Aż “strach” pomyśleć, gdzie mógłby być dziś nasz napastnik, gdyby nie dwie długie przerwy spowodowane zerwanymi więzadłami. Miał przecież znakomite wejście do Napoli. Wcześniej błyszczał w Ajaxie. Nic dziwnego, że włoski klub zapłacił za niego 32 miliony euro.
Jest zdrowie, jest forma
No, ale jak idzie za dobrze, to zazwyczaj musi się coś… zepsuć. W październiku 2016 roku zepsuło się po raz pierwszy, ale Polak w niewiarygodnie szybkim tempie wrócił do zdrowia. Zaczął zbierać coraz więcej minut, pierwsze bramki, a wtedy - o zgrozo - przyszła powtórka z rozrywki. Nie chcę wiedzieć, co działo się wtedy w głowie Arka.
Tym razem przerwa potrwała trochę dłużej, co wcale mnie nie dziwi. Lepiej było mieć absolutną pewność, że noga jest już gotowa na meczowe obciążenia. No i gdy faktycznie była, a Milik wrócił na murawę, jakby nigdy nic zaczął strzelać, i strzelać, i jeszcze więcej strzelać. Łącznie w sezonie 2018/2019 uzbierał 17 bramek w Serie A. Najwięcej z całego zespołu. Mniej od zaledwie czterech graczy z całej ligi.
Na początku tego sezonu dopadły go problemy z pachwiną, przez które stracił kilka spotkań, a gdy już na boisko wrócił, w kilku meczach nie błysnął. I wtedy zaczęła się dobrze znana jazda. Wystarczyło jakieś pudło w dobrej sytuacji, a “internety” już kipiały. Janusz wyszedł z szafy, żeby powiedzieć Halinie super śmieszny żart, bo wcześniej przez kilka miesięcy nie za bardzo miał do tego okazję.
Tak naprawdę jednak Polak rozegrał ledwie 161 minut bez gola, po czym uruchomił w meczu z Macedonią młotek w lewej nodze. Typowa bramka Milika. Zejście do środka i rogal po długim. Klasa.
No i się zaczęło. Dwa gole z Veroną, bramka ze SPAL, trafienie przeciwko Atalancie, gol z Romą. Lewa, prawa, blisko, daleko - bez różnicy. Jest zdrowie, jest forma, są bramki.
Powrót do duetu “Lewy” - Milik?
Arek Milik to cholernie ambitny facet. Pokazał to po ostatnim spotkaniu reprezentacji przeciwko Macedonii, nie gryząc się w język, gdy udzielał pomeczowego wywiadu.
- Cieszyłbym się, gdybym dostawał więcej niż 15 minut na mecz. Może nie będę już nic więcej mówił… - skomentował z ewidentnym przekąsem.
Muszę przyznać, że akurat wtedy lekko mnie te słowa zaskoczyły. Może były nawet niepotrzebne, bo przecież Milik był wówczas wciąż dość świeżo po kontuzji, a w klubie miał rozegrane wspomniane już 161 minut. Był jeszcze przed swoją znakomitą serią, a kadra rozegrała akurat jedno z lepszych spotkań, grając przez większość meczu tylko z “Lewym” na szpicy.
Ale on po prostu jest świadomy swojej wartości. Jerzy Brzęczek może mieć niedługo pozytywny ból głowy. Ostatnio dobrze zafunkcjonowało ustawienie z jednym napastnikiem, ale po wejściu Milika wyglądało to równie pozytywnie. Statystyki pokazują też, że w eliminacjach więcej bramek zdobywaliśmy grając dwójką z przodu. Być może więc warto wrócić do sprawdzonego w bojach duetu Lewandowski - Milik? Mamy przed sobą starcia z Izraelem i Słowenią. Idealna okazja żeby to sprawdzić.
Najskuteczniejszy Polak w Serie A
Klasę Milika potwierdzają też suche liczby. Po wczorajszym spotkaniu z Romą napastnik Napoli wyprzedził Zbigniewa Bońka pod względem bramek strzelonych w Serie A. Do siatki we włoskiej elicie trafił już 32 razy. Zrobił to w 72 meczach, ale w wielu z nich grał tylko po kilka/kilkanaście minut.
O tym jak mocną pozycję w Napoli ma dziś Milik, niech świadczy fakt, że wczoraj, gdy trzeba było gonić wynik, zjazd do bazy już w 65. minucie zaliczył Dries Mertens. Polak został na boisku, a siedem minut później wpisał się na listę strzelców.
Można powiedzieć: serio trwaj! Najlepiej do samego Euro 2020. Najważniejsze będzie w tym przypadku zdrowie. Jeśli ono faktycznie dopisze, Arek Milik da nam jeszcze wiele radości. Zarówno w koszulce z orzełkiem na piersi, jak i błękitnym trykocie Napoli.
Dominik Budziński